Uczestniczyłam w seminarium. Był temat braku możliwości odczuwania Miłości Bożej… przez grzech. Z jednoczesną nowiną o uzdrawiającej mocy Sakramentu Spowiedzi.
Na koniec można było podejść do
krzyża i chwilę pomodlić się przed ołtarzem.
Widzę,
że to seminarium jest nastawione na otwarcie się na Boga, na zaszczepieniu chęci, do chcenia poszukiwania Boga.
Bóg widzi serce.
Po owocach można poznać… po
pragnieniu bycia bliżej, po rosnącej miłości do Boga choć wydawało się, że
już kocha się na maxa.
Tydzień temu nie było seminarium, bo było Święto, ale dwa tygodnie temu
ksiądz wziął monstrancję z Najświętszym Sakramentem i każdemu, kto chciał
przyłożył do serca i pobłogosławił indywidualnie.
Trochę nogi mi się trzęsły, ale przeżycie
niesamowite.
Powinnam może być "przyzwyczajona", przecież prawie codziennie
przyjmuję Komunię Świętą,
ale do obecności Boga w sercu, przy sercu…
trudno się przyzwyczaić.
Przyzwyczajenie kojarzy mi się z "to mi się należy", a ja cały
czas traktuję możliwość przyjmowania Komunii Św. jako Łaskę.
Z
Panem Bogiem (każdego dnia, w każdej sekundzie życia).
Ania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.