Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

19.11.2023

... " wejdź do radości twego Pana! " Mt,25,21


  W przypowieści o talentach, którą dziś rozważamy, Jezus wprowadza nas głębiej w misterium swojego powtórnego przyjścia w chwale, na końcu czasów. W zeszłym tygodniu usłyszeliśmy przypowieść o pannach nieroztropnych i rozsądnych, która kończyła się wezwaniem Pana: „Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny” (Mt 25, 13). To czuwanie, wyrażające się w postawie miłości do Boga i bliźniego, przynosi konkretne owoce dobrych uczynków upodabniających nas do Jezusa, o którym św. Piotr powiedział w domu Korneliusza, iż „Dlatego że Bóg był z Nim, przeszedł On dobrze czyniąc” (Dz 10, 38). Św. Paweł w Liście do Kolosa pisze, że „On jest obrazem Boga niewidzialnego” (Kol 1, 15). Tak jak Bóg stał się widzialny we Wcieleniu, oraz w dziełach miłosierdzia swojego Syna, z których najdoskonalszym była Jego męka, śmierć krzyżowa i Zmartwychwstanie, tak pragnie stawać się widzialny dla świata w dobrych dziełach swoich przybranych dzieci, w Mistycznym Ciele Chrystusa: „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 15, 16).

Rozświetlanie życia innym ludziom tym światłem, którego źródłem jest Jezus, „światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka” (J 1, 9) jest naszym powołaniem, dla którego realizacji Bóg wyposażył nas – każdego wedle zadania jakie Stwórca wyznaczył nam w swoim odwiecznym planie zbawienia – w zdolności, umiejętności i łaski, które Jezus porównał w dzisiejszej przypowieści do talentów. 
Stanowiły one majątek, który Pan rozdzielił między swoje sługi, zanim udał się w podróż. Cel takiego działania, poznajemy z rozmowy, jaką odbył on ze sługami po swoim powrocie: wprawdzie talenty zostały im przekazane na własność (za wyjątkiem ostatniego sługi pozostają one w ich posiadaniu), jednak warunkiem było ich pomnożenie. To bardzo ważny aspekt naszej przypowieści: pan w swojej dobroci postępuje w taki sposób, aby na obrotności sług skorzystał nie tylko On – do czego miał pełne prawo jako właściciel majątku – lecz również słudzy, którzy oddawszy mu pozyskany dochód, zatrzymywali dla siebie „kapitał początkowy”.

Aby zrozumieć hojność i wspaniałomyślność pana warto pamiętać, że jeden talent odpowiadał dziesięciu tysiącom denarów, zaś denar stanowił wynagrodzenie za jeden dzień pracy. W przypadku sługi, który otrzymał pięćdziesiąt talentów, mówimy o pięćdziesięciu tysiącach dniówek, czyli prawdziwej fortunie. Ponieważ talent stanowił miarę wagi złota lub srebra – między 26 a 36 kg kruszcu – łatwiej możemy sobie wyobrazić z jak ogromnym bogactwem, nawet w przypadku jednego talentu, mamy do czynienia. Hojność ewangelicznego pana jest symbolem szczodrobliwości Boga wobec człowieka, którą opiewa Psalmista: „Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich, chwałą i czcią go uwieńczyłeś. Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich; złożyłeś wszystko pod jego stopy: owce i bydło wszelakie, a nadto i polne stada, ptactwo powietrzne oraz ryby morskie, wszystko, co szlaki mórz przemierza” (Ps 8, 6-9). Jednocześnie autor natchniony wskazuje w tym samym Psalmie 8, że naszym najważniejszym zadaniem, jako jedynego stworzenia uczynionego na Boże podobieństwo, wypływającym bezpośrednio z tej niezwykłej godności, jest oddawanie Mu czci w imieniu całego stworzenia: „O Panie, nasz Panie, jak przedziwne Twe imię po wszystkiej ziemi!” (Ps 8, 10). Bez postawy eucharystycznej, to znaczy dziękczynnej wobec naszego Stworzyciela i Ojca, marnotrawimy Boże zaufanie i bezcześcimy swoją godność Jego dzieci, jak głosi Psalm 49: „Człowiek, co w dostatku żyje, ale się nie zastanawia, przyrównany jest do bydląt, które giną” (Ps 49, 21).

Szczególnie, że wymagania Boga wobec nas nie są wielkie. Udający się w podróż pan, oczekując od swych sług pomnożenia majątku, nie żądał niczego niezwykłego, ani ryzykownego, czego zdaje się nie rozumieć ostatni sługa: „Trzeci sługa powinien był wykazać się lepszą wiedzą – zwyczajnie nie troszczył się o to, co stanie się z własnością jego pana. Najmniejsza inwestycja, złożenie depozytu na procent, nie naraziłoby go na ryzyko utraty pieniędzy – oddanie pieniędzy bankierom było równie bezpieczne jak ich zakopanie” (Craig S. Keener, Komentarz historyczno – kulturowy do Nowego Testamentu, s. 68). Bóg, którego podobieństwa można doszukać się w panu z przypowieści o talentach, nadając narodowi wybranemu Prawo, nie obarczył go brzemieniem nie do udźwignięcia, jak głosi Psalm 19: „Prawo Pana doskonałe - krzepi ducha; świadectwo Pana niezawodne - poucza prostaczka; nakazy Pana słuszne - radują serce; przykazanie Pana jaśnieje i oświeca oczy” (Ps 19, 8-9). Św. Jan Paweł II pisał: „Prawo, które Bóg przekazuje swojemu ludowi, nie jest ciężarem narzuconym przez tyrana, lecz wyrazem ojcowskiej miłości, która wskazuje człowiekowi słuszny sposób postępowania, oraz warunki jakie musi spełnić, by stać się dziedzicem Bożych obietnic. Taką wymowę ma polecenie z Księgi Powtórzonego Prawa: „Strzeż więc nakazów Pana, Boga twego, chodząc Jego drogami, by żyć w bojaźni przed Nim. Albowiem Pan, Bóg twój, wprowadzi cię do ziemi pięknej, ziemi obfitującej” (Pwt 8, 6-7). Prawo to potwierdza przymierze między Bogiem i synami Izraela, a zatem dyktowane jest przez miłość. Przekroczenie go pociąga za sobą bolesne konsekwencje, którymi jednak zawsze kieruje logika miłości, ponieważ zmuszają one człowieka do zbawiennego uświadomienia sobie zasadniczego wymiaru swej egzystencji. (…) Człowiek, który oddala się od Stwórcy, nieuchronnie wpada w otchłań zła, śmierci i nicości. I na odwrót, zwrócenie się do Boga staje się źródłem życia i błogosławieństwa” (Jan Paweł II, Komentarz do Ksiąg Starego Testamentu, s. 612). Pan Jezus przywraca Prawu, zdeformowanemu przez tradycję uczonych w Piśmie i faryzeuszów, jego pierwotną dobroć i nadaje mu pełnię zamierzoną przez Boga, jako Jego słowo Miłości skierowane do każdego człowieka:  „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie»” (Mt 11, 28-29).

W tym kontekście losy sług „dobrych i wiernych”, oraz sługi „złego i gnuśnego” są owocem ich bezpośredniej  relacji do pana, który traktuje ich po synowsku. Podczas, gdy pierwsi dwaj okazują zrozumienie i posłuszeństwo wobec jego woli, zadając sobie trud zainwestowania zawierzonych środków, trzeci sługa, który z racji na najmniejszą kwotę ponosił potencjalnie najniższe ryzyko, irracjonalnie przeciwstawia się woli pana i naraża na sprawiedliwy osąd. Jego tragedia jest owocem błędnej oceny pana, której następstwem są złe decyzje: „Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!” (Mt 25, 24-25). Zachowanie trzeciego sługi przypomina postępowanie Adama i Ewy, którzy, tuż po popełnieniu grzechu pierworodnego, zaczęli bać się Boga i przed nim ukrywać, jak wyjaśnił nasz praojciec Bogu: „Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się” (Rdz 3, 10).

Gnuśny sługa uważa pana za twardego i niesprawiedliwie roszczeniowego, chociaż w żaden sposób nie wynika to z przypowieści: przeciwnie, pan okazuje swoim sługom ogromne zaufanie, a następnie niezwykłą hojność, gdyż nie tylko pozwala im zatrzymać zawierzony majątek, lecz również „wprowadza do swojej radości”, czyli jak tłumaczą egzegeci „na swoją ucztę”, gdyż w języku aramejskim rzeczowniki „radość” i „uczta” wyrażało to samo słowo. Z takiej niewłaściwej oceny rodzi się lęk, a następnie brnięcie w nieposłuszeństwo, które nie znajduje racjonalnego wytłumaczenia. Sługa zamyka się w błędnym kole grzechu, z którego nie chce wyjść. Niczym Kain, który po zabiciu brata, kłamliwie i arogancko zwraca się do Boga pytającego go o miejsce pobytu Abla: „Nie wiem. Czyż jestem stróżem brata mego?” (Rdz 4, 9), sługa nieużyteczny zarzuca panu, że jest surowy i nadmiernie wymagający, co jest przeciwieństwem jego miłosierdzia i wspaniałomyślności. Nie przyjmuje on konsekwentnie talentu jako daru, nie podejmuje trudu jego pomnożenia i na koniec zwraca go właścicielowi, potwierdzając w ten sposób, że nic go z panem nie łączy oprócz poddaństwa, która jest dla niego przyczyną lęku i prawdziwym ciężarem. Sługa nie chce być synem, chociaż męczy go dobrowolnie przyjęta postawa niewdzięcznego niewolnika, przez co okazuje lekceważenie dla polecenia pana. W ten sposób sam wydaje na siebie wyrok. W paralelnej wersji dzisiejszej przypowieści, którą św. Łukasz podaje w swojej Ewangelii, pan mówi do sługi: „Według słów twoich sądzę cię, zły sługo! Wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym: chcę brać, gdzie nie położyłem, i żąć, gdziem nie posiał. Czemu więc nie dałeś moich pieniędzy do banku?” (Łk 19, 22-23). Sługa niesłusznie uważa pana za surowego, a mimo to nie stara mu się przypodobać. Lęk nie jest w stanie zmobilizować go do zaangażowania w wypełnienie woli pana, przede wszystkim zaś nie ma w nim miłości, która jest źródłem autentycznego posłuszeństwa.

To właśnie posłuszeństwo, jak uczy nas Jezus, jest jedyną właściwą postawą człowieka wobec miłosiernego Boga; postawą tak ważną, że Zbawiciel, mówiąc o swojej relacji z Ojcem, porównał ją  do pożywienia, bez którego nie można żyć: „Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło” (J 4, 34). Pełne ufności posłuszeństwo Jezusowi, jedynemu Pośrednikowi między Bogiem a ludźmi (por. 1 Tm 2, 5), to nieodzowny warunek zjednoczenia z Nim, które uzdalnia nas do właściwego przyjęcia i pomnożenia talentów, jakimi obdarzył nas Stwórca oraz oddanie Mu chwały, które jest ostatecznym sensem i celem naszego życia: „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić (…) Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami.” (J 15, 5).

Nie wystarczy zatem samo oczekiwanie na Jego powtórne przyjście Jezusa. Musi stać się ono czasem naszego przeobrażania się w Niego, poprzez aktywne trwanie w Jego miłości wyrażone przez wypełnianie Jego przykazań: „Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości” (J 15, 10). W przyszłą niedzielę Zbawiciel wskaże nam, w przejmującej opowieści o Sądzie Ostatecznym, „braci Jego najmniejszych” jako osoby, wobec których powinniśmy postępować miłosiernie, angażując wszystkie nasze talenty, ponieważ to właśnie z nimi w sposób szczególny utożsamia się Jezus (por. Mt 25, 40, 45).   
                                                                           Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.