Rozesłanie Dwunastu, które dziś rozważamy, wpisuje się w misję Słowa posłanego na świat, dla naszego zbawienia, jako objawienie jej wspólnotowego, eklezjalnego wymiaru.
Odtrącenie Proroka przez swoich, rozumianych w sensie więzi rodzinnych, klanowych i społecznych, o którym Jezus powiedział z rozczarowaniem: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony” (Mk 6, 4), stało się dla Niego punktem zwrotnym. Skoro najbliżsi według ciała odwrócili się od Niego, gdy objawił się im jako Prorok – Mesjasz, Jezus zaczął budować swoją nową rodzinę według Ducha, poczynając od Dwunastu. Ogłosił to już wcześniej, na początku swojej działalności publicznej, gdy „Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: «Odszedł od zmysłów»” (Mk 3, 21). Wówczas: „spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką»” (Mk 3, 34). Jednak uczniowie stali się de facto w pełni rodziną Jezusa, gdy udzielił im On swojej mocy i włączył ich misję głoszenia królestwa Bożego.
„Następnie przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. «Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien!» I mówił do nich: «Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich!» Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia. Wyrzucali też wiele złych duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali” (Mk 6, 7-13).
To, co wydaje się najistotniejsze w powyższym opisie to podobieństwo Dwunastu do ich Nauczyciela. Ich misja ma być w istocie misją Chrystusa: to On będzie działał przez nich, w mocy Ducha, którym namaścił Go Ojciec po chrzcie w Jordanie. Gdyby miała to być autonomiczna misja uczniów, byłaby Ona bezowocna, zgodnie ze słowami Jezusa: „Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5). Tę permanentną obecność Jezusa w misyjnej działalności uczniów wyraża fakt, że zostali oni rozesłani po dwóch, zgodnie z Jego słowami: „Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20). Dotyczy to przede wszystkim misji Kościoła posłanego przez Zmartwychwstałego, ale w jakiś sposób dotyka również ich posłania opisane w dzisiejszej perykopie ewangelicznej.
Misja uczniów ma przede wszystkim charakter walki duchowej, o zbawienie duszy człowieka, której wyrazem zewnętrznym jest zwycięstwo nad chorobą – następstwem grzechu pierworodnego. Właśnie w tych kategoriach św. Piotr opisał w domu Korneliusza zbawczą działalność Jezusa: „Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą. Dlatego że Bóg był z Nim, przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła” (Dz 10, 38).
Wreszcie instrukcje, których Jezus udziela uczniom, są nie tylko wskazówkami, jak najlepiej wypełnić Jego polecenie: „Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie!” (Mt 10, 16), lecz również rysują obraz Jezusa: całkowicie zorientowanego na realizację woli Ojca i bezgranicznie ufającego w ojcowskie kierownictwo, opiekę w każdym wymiarze swojej bosko – ludzkiej egzystencji, która teraz obejmuje również Jego nową rodzinę: „Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11, 11-13).
Rodziną Jezusa są, zatem Ci, którzy siedzą wokół Niego, słuchają Jego nauki i pełnią wolę Jego Ojca. Z tego powodu jest to rodzina misyjna, ponieważ jak Chrystus czuje się ona posłana, aby głosić Dobrą Nowinę. Również i tym wymiarze Maryja jest nie tylko Matką Jezusa – Boga, lecz również Matką Jego rodziny, Kościoła. Ona, bowiem, nie tylko „siedziała wokół niego”, lecz posłuszna woli Ojca, przyjęła Go do swojego dziewiczego łona, aby od pierwszych chwil ziemskiego istnienia odwiecznego Słowa jej Niepokalane Serce śpiewało Mu hymn uwielbienia i zapewniało, że nie jest i nigdy nie będzie sam.
Maryja również jako pierwsza stała się misjonarką swojego Syna, niosąc Go, w swoim łonie, niczym w najcudowniejszej monstrancji, do Elżbiety. Ona bowiem poczęła Głos, który za kilkadziesiąt lat wezwie naród wybrany do nawrócenia i ten głos poruszył się w łonie Elżbiety napełnionej Duchem Świętym, dzięki słowom Maryi: „Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona” (Łk 1, 41-42).
Jeżeli uczniem Jezusa jest ten, kto wierzy w Niego i czyni wolę Jego Ojca, to nikt nie zasługuje na to miano bardziej niż Maryja, o której powiedziała Elżbieta: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana” (Łk 1, 43-45).
Uniżona służebnica i Matka Pana, która uwierzyła i wytrwała w wierze, mimo dramatu krzyżowej śmierci Syna, której każdą sekundę przyjęła i ofiarowała Ojcu, stała się z postanowienia Bożego Matką Jego nowej rodziny, którą reprezentował Jan, uczeń, który wytrwał pod krzyżem dzięki swej miłości do Mistrza: „A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19, 25-27).
Jeżeli uczeń chce pozostać w łączności z Jezusem i przez to przynosić owoc obfity swojego chrześcijańskiego życia, musi robić wszystko, aby Matka Pana, którą wziął do siebie czuła się dobrze w jego domu, okazując jej miłość i szacunek na jaki zasługuje. Ona bowiem nie zasłania Jezusa, ale przeciwnie, nieustannie nam przypomina: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5) i uczy nas, jak najlepiej wypełnić wolę Syna – ostatecznie nikt nie zna Go lepiej, poza Ojcem, oczywiście.
Pomoc Maryi jest niezbędna, aby wypełnić polecenie Jezusa, bez którego wszelka nasza działalność apostolska jest bezużyteczna: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej!” (J 15, 9). Nikt z ludzi nie kocha bardziej Jezusa jak Jego Matka, której Niepokalane Serce zsynchronizowało się z Jego Najświętszym Sercem i oba biły w doskonałej harmonii od pierwszego uderzenia serca Jezusa w jej niepokalanym łonie, aż do jego ostatniego uderzenia na krzyżu. Dlatego serce Maryi jest swoistym „wzmacniaczem” i gdy słabnie nasza miłość, Ona po matczynemu tuli nas do siebie. Wówczas wsłuchani w bicie jej serca odnajdujemy utracony rytm serca Jej Syna i otwieramy się łaskę miłości, której udziela nam Duch Święty.
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.