Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

31.03.2019

„A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się” (Łk 15, 32).



  W przypowieści o synu marnotrawnym rozważanej w IV Niedzielę Wielkiego Postu, zwaną Laetare, od pierwszych słów antyfony na wejście: „Wesel się, Jerozolimo!”, Jezus objawia nam prawdziwe oblicze Boga Ojca, który jest Miłością (por. 1 J 8).
Każdy szanujący się Żyd znał Psalm 1, w którym autor natchniony nakreślił obraz człowieka błogosławionego, szczęśliwego, który żyje w przyjaźni z Bogiem:
Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą” (Ps 1, 1-2).
Mianem „szyderców” określano tu grzeszników, którzy lekceważyli Prawo i żyli wbrew woli Boga. Interpretując ten tekst uważano, że człowiek sprawiedliwy i bogobojny powinien bezwzględnie stronić od grzeszników jako nieczystych, oddając się studiowaniu Prawa i ściśle przestrzegając wszystkie jego nakazy i zakazy. Wyraźnie widać tu głęboki podział na wszelkiej maści „szyderców” odrzuconych przez Boga, oraz „szczęśliwych”, „błogosławionych”, których Bóg obdarza swoją przyjaźnią, ponieważ wypełniają Jego wolę. Do tych ostatnich zaliczali siebie faryzeusze i uczeni w Piśmie, którzy z pogardą spoglądali na „celników i grzeszników”.  
Gorszyło ich zatem zachowanie Jezusa, który z jednej strony postrzegany był jako bogobojny i mądry Rabbi z Nazaretu, wnikliwy interpretator Prawa, z drugiej zaś robił to, co Psalmista zdawał się potępiać:

Zbliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać (gr. akouein). Na to szemrali  faryzeusze i uczeni w Piśmie: «Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi” (Łk 15, 1-2).
W napływie ludzi dotąd przekonanych o swoim wykluczeniu ze wspólnoty z Bogiem, Jezus widział działanie Ducha Świętego towarzyszące Jego publicznej misji. Podobnie jak garneli się oni do św. Jana Chrzciciela, aby otrzymać chrzest nawrócenia i odpuszczenia grzechów, teraz jeszcze chętniej cisną się wokół Jezusa, aby Go „słuchać”, co w Ewangelii św. Łukasza jest synonimem stawania się Jego uczniem. Ewangelista nie pisze przy tym nic o czynieniu cudów przez Jezusa – co zawsze budziło zrozumiałe zainteresowanie tłumów. Grzesznicy przychodzą przede wszystkim po uzdrowienie duchowe, które daje słuchanie Słowa, ponieważ czują, że Jezus przywraca im nadzieję na utraconą przyjaźń z Bogiem; czują, że jest On nie tylko prorokiem Boga, ale że w Nim Bóg jest obecny w sposób szczególny, wyczuwalny nawet przez ich zniszczone przez grzech dusze. Jezus nie mówi im, że to co robili jest zrozumiałe i w sumie akceptowalne, lecz zasiadając z „szydercami” do wspólnego stołu daje im do zrozumienia, że nie ma takiego grzechu, który byłby potężniejszy od miłosierdzia Boga, który mówił przez proroka Ezechiela: „Ja nie pragnę śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył. Zawróćcie, zawróćcie z waszych złych dróg!” (Ez 33, 11).
Celnicy i grzesznicy garną się do Jezusa, ponieważ dostrzegają w Jego obliczu bezwarunkową miłość do każdego człowieka wyrażającą się w całkowitym posłuszeństwie Ojcu, który – o czym jeszcze nie wiedzą – wydał Go na śmierć za ich grzechy. Być może podświadomie, intuicyjnie, przyprowadzeni do Pana przez Ducha Świętego, aby doświadczyć zbawienia, pojmują tajemnicę Bożej ekonomii, którą św. Paweł wyraził w Liście do Rzymian: „On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować?” (Rz 8, 39). Bóg daruje nam nasze grzechy, aby zniszczyć to, co nas od Niego oddziela; abyśmy przestali, niczym Adam w raju, chować się przed Nim, ale byśmy otworzyli się na Jego miłość i pozwolili, jak syn marnotrawny, aby wybiegł On naprzeciw nam, rzucił się nam na szyję i nas ucałował, przywracając nam, ożywionym na nowo, utraconą godność synów (por. Łk 15, 20-24).
Na radość Boga, który wreszcie odzyskuje swoje ukochane dziecko („Lecz ojciec rzekł do swoich sług: "Przynieście szybko (gr. tachy) najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się". I zaczęli się bawić. (…) A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się” (Łk 15, 22-24; 32) odpowiada radość człowieka, który właśnie dlatego, że jest świadom własnego grzechu może docenić – jak celnik Zacheusz – łaskę zbawienia: „Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko (speusas), albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany” (Łk 19, 5-6).
Radość z doświadczenia zbawienia jest zewnętrznym wyrazem uświęcającego działania Ducha Świętego, o którym pisze prorok Ezechiel: „pokropię was czystą wodą, abyście się stali czystymi, i oczyszczę was od wszelkiej zmazy i od wszystkich waszych bożków. I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała” (Ez 36, 25-26). To „serce z ciała” skłania celnika Zachariasza do zadośćuczynienia bliźnim za popełnione zło, co przypieczętowuje Jego nawrócenie i stanie się na nowo pełnoprawnym członkiem narodu wybranego: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie». Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło” (Łk 19, 8-10).
Faryzeuszom i uczonym w Piśmie, którzy szczycą się znajomością Boga, ponieważ znają Prawo i drobiazgowo przestrzegają nakazów i zakazów, którymi ono obrosło, logika miłości miłosiernej i bezwarunkowej jest obca. Paradoksalnie ich choroba duchowa jest dużo poważniejsza, ponieważ nie zależy ona od ciężaru popełnionych grzechów, lecz od otwartości serc na działanie łaski Bożej, które towarzyszy przepowiadaniu Jezusa. Uparcie tkwią oni w grzechu przeciw Duchowi Świętemu – jedynemu, który nie może być przebaczony właśnie dlatego, że zamyka serce na wiarę w Boskie posłannictwo Jezusa, odbiera możliwość nawrócenia i przyjęcia Bożego przebaczenia (por. Mk 3, 29). Ich tragiczną sytuację opisał Jezus w przypowieści o faryzeuszu i celniku, twierdząc, że „ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili” (Łk 18, 9). Źródłem ich sprawiedliwości byli oni sami, nie zaś Bóg, wobec którego powinni czuć się grzesznikami nie mniejszymi od innych ludzi. Nic więc dziwnego, że to fałszywe samozadowolenie rodziło poczucie wyższości i pogardę dla bliźnich.
Dzisiejsza przypowieść o synu marnotrawnym skierowana jest zatem przede wszystkim do nich. Jezus, który przyszedł „zbawić to, co zginęło” nie wykluczył ich bynajmniej z grona powołanych do królestwa Bożego. Przypowieść ma niejako otworzyć przed nimi serce Boga, aby zobaczyli, że jest w nim miejsce dla wszystkich Jego dzieci, których kocha nie dlatego, że są dobrzy lub źli, że przestrzegają Prawo lub je lekceważą, lecz dlatego, że On jest Miłością, która nie wyklucza, ale „sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5, 45). Prawo jest zaś narzędziem, aby do Niego się upodobnić, co oznacza spojrzeć na marnotrawnego brata oczyma kochającego ojca i pozwolić się „zarazić” jego radością z odzyskania syna. 
Jezus ostrzega faryzeuszów i wszystkich, którzy uważają się za sprawiedliwych dzięki swoim dobrym uczynkom i aktom pobożności, że łatwo mogą popaść w pychę i zażądać od Boga, by dostosował się do ich kryteriów sprawiedliwości jak starszy syn i w konsekwencji „rozgniewać się i nie chcieć wejść” (por. Łk 15, 28) na ucztę miłosierdzia zastawioną przez Ojca. Na tej uczcie „utuczonym cielęciem” jest Jego Syn, który karmi nas swoim Ciałem i swoją Krwią. My wszyscy: bardziej lub mniej pobożni, stajemy się równi w poczuciu, że niczym nigdy nie zasłużymy na to, by żywić się naszym Panem, a mimo to udziela się nam On obficie każdego dnia, czyniąc nas „sprawiedliwymi” wobec Ojca – jak uczy św. Paweł w dzisiejszym pierwszym czytaniu – „On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2 Kor 5, 21). Czyż nie jest to wystarczającym powodem, by upodabniać się w miłości bliźniego do Jezusa, który w Eucharystii uświęca nasze dusze i staje się budulcem dla naszego ciała? Wzywa nas do tego św. Jan w swoim 1 Liście: „Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością” (1 J 4, 7-8).   
                                                                   Arek    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.