Perykopa, którą dziś rozważamy stanowi rozwinięcie nauczania zawartego przez Jezusa w błogosławieństwach i przekleństwach.
Podobnie jak
błogosławieństwa, wezwanie do życia według prawa miłości miłosiernej, która
powinna bezwarunkowo obejmować wszystkich ludzi, skierowane jest do tych, „którzy
słuchają” (por. Łk 6, 27). Święty Łukasz napisał, że „duży poczet Jego
uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru
i Sydonu; przyszli oni, aby Go słuchać” (Łk 6, 17-18), a zatem
wezwanie Jezusa: „Lecz powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie
waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie
tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają”
(Łk 6, 27-28) wskazuje na uniwersalizm Jego nauczania. Nie dotyczy ono jedynie
Apostołów, którzy zostali wezwani do szczególnej misji, czy nawet Żydów, do
których w pierwszej kolejności skierowana została Dobra Nowina, lecz wszyscy
ludzie, stworzeni na podobieństwo Boże, powinni słuchać Jezusa i przez
wypełnianie Jego przykazania miłości Boga i bliźniego stawać się Jego uczniami
i przyjaciółmi.
Właśnie w
tym wyraża się całkowita nowość przesłania Jezusa: wzywa On do miłowania
każdego człowieka, również – a może przede wszystkim – naszych nieprzyjaciół,
ponieważ jest to jedyna droga do stania się, na Jego wzór i w Nim, umiłowanym
dziećmi Boga. To, co zdaje się być dla nas niemożliwe do realizacji o własnych
siłach, jest osiągalne dzięki łasce, której udziela nam Duch Święty, gdy trwamy
w zjednoczeniu z Jezusem: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was
umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje
przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania
Ojca mego i trwam w Jego miłości. (…) To jest moje przykazanie, abyście się
wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od
tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi
moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję” (J 15, 9-10; 12-14).
Jezus
ofiarowuje nam całkowicie nowy, dotąd nieosiągalny poziom relacji z Bogiem. W
Ewangelii św. Marka, na pytanie uczonego w Piśmie o największe przykazanie
Zbawiciel, nawiązując do Prawa przekazanego przez Mojżesza Izraelitom, będącego
fundamentem Przymierza Boga z Jego ludem, odpowiedział: „Słuchaj, Izraelu,
Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim
sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest
to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego
przykazania większego od tych” (Mk 12, 29-31). Zatem słuchanie Boga jest
niejako meta – przykazaniem, którego następstwem jest umiłowanie Boga i bliźniego.
Nie można kochać Boga jeżeli się Go nie słucha. Nie można kochać człowieka, a
szczególnie nieprzyjaciela miłością, która jest odblaskiem miłości Bożej
(agape), jeżeli wpierw nie pokocha się Stwórcy. Syn Boży, przyjmując ciało z
Maryi Dziewicy, w sposób doskonały i ostateczny objawił nam wolę Ojca,
pozwalając nam ją usłyszeć w naszych ludzkich słowach, a jednocześnie dał nam
łaskę, która uzdalnia nas do doskonałego jej wypełniania.
W
dzisiejszych wezwaniach Jezus objawia nam zatem przede wszystkim samego siebie,
o czym uczy nas św. Piotr: „Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił
wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami. On grzechu nie popełnił, a w
Jego ustach nie było podstępu. On, gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył, gdy
cierpiał, nie groził, ale oddawał się Temu, który sądzi sprawiedliwie. On sam,
w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być
uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości” (1 P 2, 21-24). Jezus
nie tylko mówi: postępujcie w taki a taki sposób, a będziecie zbawieni, lecz
Jego życie poprzedza naukę, którą głosi, i właśnie dlatego jest On dla nas
Świadkiem Wiernym „który nas miłuje i który przez swą krew uwolnił nas od
naszych grzechów” (Ap 1, 5). Pan swoim życiem objawia Boże miłosierdzie, a
następnie wzywa nas, abyśmy – jako Jego uczniowie – postępowali za Nim,
upodobniali się do Niego, trwali w Jego miłości, przez co „stawali się jednym”
z Nim, na wzór odwiecznej jedności, która łączy Go z Ojcem (por. J 10, 30).
O. Silvano
Fausti pisze w swoim komentarzu do Ewangelii wg. św. Łukasza: „Fragment ten
objawia, kim jest dla mnie Bóg, kim ja jestem dla Niego i kim mam być dla
innych. Po pierwsze, pozwala mi poznać, kim Bóg jest dla mnie. W Jezusie
objawia mi się oblicze Boga, który mnie kocha, gdy ja jestem Jego
nieprzyjacielem; wyświadcza mi dobro, gdy ja Go nienawidzę; błogosławi mnie,
gdy ja Go przeklinam, wstawia się za mną, gdy ja Go morduję. Dla mojego
zbawienia jest gotowy wycierpieć ode mnie wszelkie zło; ja Go odzieram, a On
okrywa moją nagość; udziela mi nawet tego, o co nie śmiem prosić, i nie żąda
zwrotu tego, co Mu ukradłem. Zaprawdę Jego miłość do mnie kazała Mu zrobić o
wiele więcej niż dwa tysiące kroków – pokonał nieskończoną drogę! On z
wyrozumiałością zstępuje w przepaść mojego grzechu. Po drugie w tej miłości do
mnie objawia mi, kim ja jestem dla Niego. Choć jestem Jego nieprzyjacielem,
nienawidzę Go, złorzeczę Mu, zapieram się Go, zwalczam, odzieram, okradam, On
obdarza mnie swoją miłością. Na mnie, który przyjmuję taką postawę, wylewa
swoją miłość i obdarowuje mnie łaską swojego miłosierdzia. Poznać Boga w Duchu
Świętym, to doświadczyć i poznać miłość Bożą do mnie, grzesznika, która objawia
się w Chrystusie. Oto czym jest zbawienie. Dopiero po trzecie słowa te
objawiają mi, kim mam być dla innych – mam być bratem jak Jezus, który jest
Synem Jego i mojego Ojca. To, co On uczynił dla mnie, staje się nakazem, żebym
był tym, kim jestem. Oblicze Chrystusa – Syna, to moje prawdziwe oblicze. (…)
Jego miłość wzywa mnie i uzdalnia do tego, by razem z Nim stawać się dzieckiem
Bożym. W miarę, jak poznaję Jego oblicze, przemieniam się na ten sam obraz do
coraz większej chwały, zgodnie z działaniem Jego Ducha ( 2 Kor 3, 18)” (O.
Silvano Fausti SJ „Wspólnota czyta Ewangelię według św. Łukasza”; s. 191-192).
W pierwszej
kolejności powinniśmy przyjąć dar zbawienia i dążyć do takiego zjednoczenia z
Jezusem, które osiągnął św. Paweł: „razem z Chrystusem zostałem przybity do
krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal
prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna
Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2, 19-20).
Wówczas Jezus – w niczym nie umniejszając naszej wolności, a raczej ją
udoskonalając – będzie przez nas miłował, dobrze czynił, błogosławił i modlił
się za wszystkich ludzi bez wyjątku.
Jezus bowiem
nie miał nieprzyjaciół. Owszem, wielu ludzi nienawidziło Go i uważało za
swojego nieprzyjaciela, a nawet za nieprzyjaciela Boga, lecz wynikało to z ich
egoizmu i zamknięcia na Bożą łaskę. Cytowany o. Silvano Fausti zauważa: „można
też przyjąć, że termin nieprzyjaciel oznacza tu każdego człowieka.
Nieprzyjaciel to ten drugi, którego po grzechu instynktownie postrzegam w ten
sposób albo dlatego, że mi wyrządza zło, albo dlatego że nie dzieli się ze mną
swoim dobrem, albo dlatego że nie ma nic, co mógłby mi dać. Nieprzyjaźń wynika
w rzeczywistości z egoizmu, który sprawia, że patrzę na drugiego w odniesieniu
do mnie jako na kogoś, kto „mi” szkodzi albo nie chce „mi” służyć, albo nawet
nie może „mi” służyć. Nie uważam go za mojego brata, ale za mój piedestał”
(o. Sulvano Fausti, op. cit. S. 194). Chrystus, który przedstawiał siebie jako
Syna Człowieczego, który „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i
dać swoje życie na okup za wielu” (Mt 20, 28), nigdy nie traktował żadnego
człowieka jako swojego nieprzyjaciela, przeciwnie: za wszystkich – nawet
faryzeuszów, uczonych w Piśmie i kapłanów z Annaszem i Kajfaszem na czele,
którzy przeszkadzali Mu w realizacji Jego zbawczej misji – umarł na krzyżu, aby
mieli życie wieczne. Inna rzecz, że wielu nie chciało i nadal nie chce
chrystusowego zbawienia przyjąć.
Zatem,
jeżeli chcemy pozytywnie odpowiedzieć na dzisiejsze wezwanie Jezusa, musimy
pozwolić działać w naszym sercu łasce Ducha Świętego i z tą łaską
współpracować. W życiu duchowym nic co jest autentycznie duchowe nie przychodzi
łatwo. Tylko imitacje duchowości, które podsuwa nam nieustannie Nieprzyjaciel,
są łatwe i przyjemne, ale na dłuższą przynoszą jedynie szkodę i cierpienie. Tym
bardziej więc powinniśmy posłuchać rady o. Matteo La Grua, włoskiego
egzorcysty, obdarzonego charyzmatem modlitwy o uzdrowienie: „Potrzebny jest
zatem ten akt: aby Duch Święty udzielił nam świętego namaszczenia, aby
naznaczył nasze czoła olejem Chrystusa, tak byśmy byli zdolni do myślenia jak
On i patrzenia na świat przez pryzmat myśli Chrystusa, byśmy mogli chodzić po
świecie, wiedząc wszystko, sądząc wszystko, nie będąc osądzanymi przez nikogo,
przez żadną cielesną, światową czy diabelską władzę. Prośmy Ducha Świętego, aby
obdarzył nas uczuciami Chrystusa, oraz Jego pokorą i posłuszeństwem” (S.
Angela Musolesi „Egzorcysta i prorok Boga. O. Matteo Grua i jego nauczanie o
uwolnieniu i uzdrowieniu”; s.32).
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.