Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

27.01.2019

„Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie” (Łk 4, 18).

Perykopa ewangeliczna na III Niedzielę Zwykłą ma charakter wybitnie epifaniczny. Jej celem jest – jak tłumaczy św. Łukasz „dostojnemu Teofilowi”, a także każdemu z nas, ochrzczonych i wierzących w Jezusa – rzetelne przedstawienie zdarzeń, które miały miejsce we współczesnej mu Palestynie, abyśmy się mogli przekonać o „całkowitej pewności nauk, których ci udzielono” (Łk 1, 4). W centrum tych wydarzeń, oraz autorem owych nauk jest Jezus Chrystus, odwieczny Syn Boży, który „dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba. I za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem. Ukrzyżowany również za nas, pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany. I zmartwychwstał dnia trzeciego, jak oznajmia Pismo. I wstąpił do nieba; siedzi po prawicy Ojca. I powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, a Królestwu Jego nie będzie końca”.

  Wobec wszelkich alternatywnych propozycji, jakie podsuwa nam dzisiejszy, „nowoczesny” świat, właśnie te nauki są pewne. Zatem, rozważając dzisiejszą Ewangelię, warto postawić sobie pytanie: Czy wszystkie prawdy wiary, które przekazał mi Kościół, traktuję jako „całkowicie pewne”?

 A może są wśród nich takie, nad którymi „prześlizguję się”, recytując Credo podczas niedzielnej mszy świętej, nie do końca w nie wierząc? Jezus uczy nas, abyśmy zachowywali nieustanną czujność. Dotyczy ona nie tylko Jego niespodziewanego, chociaż pewnego przyjścia na końcu czasów, ale również troskliwości o zawierzoną nam łaskę wiary. Jesteśmy bowiem niczym płodna rola, w której rośnie drogocenne ziarno Królestwa Bożego. Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść, która doskonale wyjaśnia również tę tajemnicę: „Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast” (Mt 13, 24-27). Tam gdzie głoszona jest Ewangelia zawsze pojawia się „nieprzyjaciel”, który zrobi wszystko, aby zagłuszyć dobre ziarno Bożej Prawdy chwastami fałszywych nauk, często przybranych w atrakcyjne fatałaszki, niemal do złudzenia przypominających prawowierną wykładnię wiary katolickiej. Jeżeli nie zadbamy o niwę naszej duszy i nie będziemy jej „pielić” z wszelkich chwastów, nasze życie duchowe zostanie skażone, zaś wiara, nadzieja i miłość osłabione i zatrute…
Druga refleksja, jaką chciałbym się podzielić, dotyczy działania Ducha Świętego. Publiczna misja Pana Jezusa rozpoczęła się od chrztu w Jordanie, podczas którego Zbawiciel został namaszczony Duchem Świętym:  „A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie»” (Łk 3, 21-22). Syn Boży odwiecznie trwa w całkowitym zjednoczeniu w miłości z Ojcem, którego osobowym „wyrazem” jest Duch Święty. W Trójcy Przenajświętszej nie ma żadnych zmian. Jest ona absolutnie doskonała i Wcielenie / kenoza Słowa w żaden sposób tej doskonałości nie umniejszyło. Zstąpienie Ducha Świętego na Jezusa, oraz głos Ojca z nieba, są objawieniem, że wszystko cokolwiek Pan uczyni od tej chwili dokona się w całkowitym posłuszeństwie Duchowi Świętemu, na chwałę Ojca i dla naszego zbawienia. Każdy czyn Jezusa i każde Jego słowo będą objawieniem Trójcy Przenajświętszej, Jej stwórczego, zbawczego i uświęcającego działania.
Nie oznacza to, że będą to wydarzenia i słowa wyłącznie przyjemne. Jak pisze św. Łukasz, zaraz po chrzcie świętym  „Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu i przebywał w Duchu [Świętym] na pustyni czterdzieści dni, gdzie był kuszony przez diabła (Łk 4, 1-2)”. Zmaganie z szatanem naznaczy cały okres zbawczej misji Zbawiciela i nasili się w szczególny sposób w ostatnich godzinach Jego ziemskiego życia.
Całkowite podporządkowanie Duchowi Świętemu stanie się dla Jezusa przyczyną poróżnienia z Jego rodziną ziemską, nawet z Matką, z którą wiązały Go relacje niewyobrażalnie głębokie i święte. W Kanie Galilejskiej, wobec zawoalowanej prośby Maryi o pomoc w sprawie, która wydaje się być niezwiązana z Jego zbawczą misją, pierwszą reakcją Jezusa było zdystansowanie się: „A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina». Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?” (J 2, 3-4). Wszelkie działania Jezusa musiały być bezwzględnie podporządkowane „godzinie”, którą należy rozumieć jako objawienie miłości Ojca, w Duchu Świętym, które znajdzie swój doskonały wyraz w Paschalnej ofierze Syna. Zatem Jezus nie dokonał cudu przemiany wody w wino w pierwszej kolejności dlatego, że poprosiła Go o to Najświętsza Maryja Panna, lecz dlatego, że dostrzegł w nim okazję do antycypacji innej przemiany: wina w swoją Najświętszą Krew, która dokona się w Wieczerniku.
Wkrótce jednak Pan do tego stopnia skupił się na swojej misji, że mówiono o Nim, iż „odszedł od zmysłów”, zaś „Jego bliscy” zaniepokojeni nagłym napływem tłumów, które sprawiało, że Jezus i Jego uczniowie „nawet posilić się nie mogli”, chcieli „Go powstrzymać” (por. Mk 3, 20-21). Wówczas to, „gdy Mu powiedzieli: «Oto Twoja Matka i bracia na dworze pytają się o Ciebie». Odpowiedział im: «Któż jest moją matką i [którzy] są braćmi?» I spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką” (Mk 3, 32-35). Tym razem postawa Jezusa wobec Maryi zdaje się być jeszcze bardziej zdystansowana niż w Kanie Galilejskiej, aż do pozornego „wyrzeczenia się” więzów naturalnych łączących Go z „ziemską” rodziną. Z pewnością nie jest to dla Zbawiciela sprawa przyjemna, lecz konieczna, wynikająca z natury Jego misji, z całkowitego podporządkowania temu, co należy do Ojca (por. Łk 2, 49). Pisze Adrienne von Speyr: „Pan gromadzi wokół siebie nową rodzinę; buduje nową rodzinę, pozwala zmarnieć tej pierwszej. Rozstaje się z nią, nie chce mieć z nią nic do czynienia. W ten sposób ukazuje nowym wybranym, jak całkowitej doznali adopcji, do tego stopnia, że ze względu na nich Pan wyrzeka się nawet własnej Matki. (…) Tym samym Pan wstąpił w nowy stan, w stan w doskonałości w ubóstwie, czystości i posłuszeństwie. Składa niejako wobec Ojca „śluby”, zawarte implicite w Jego doskonałym posłuszeństwie” (Adrienne von Speyr „Służebnica Pańska”, s. 148).
W tym kontekście odczytać możemy również dzisiejszą perykopę ewangeliczną. To Duch Święty zaprowadził Jezusa z powrotem w rodzinne strony. „Potem powrócił Jezus w mocy Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich” (Łk 4, 14-15). On też zaprowadził Jezusa do rodzinnego miasta, aby – ze względu na swoich bliskich i znajomych – dał świadectwo Prawdzie być może dotąd najtrudniejsze. W synagodze, gdzie bez wątpienia wielokrotnie w przeszłości przyszło Mu czytać i komentować Słowo Boże, Jezus bez wahania wybrał i przeczytał fragment z księgi Izajasza, opisujący misję Mesjasza, a następnie wskazał na siebie, jako zapowiadanego przez proroka Mesjasza: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana. Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Począł więc mówić do nich: «Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli». A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego” (Łk 4, 18-22).
Mieszkańcy Nazaretu w pierwszym momencie przyjęli pozytywnie niezwykłe oświadczenie Jezusa. Być może im również udzielił się entuzjazm, jaki budziły pełne mocy słowa Nauczyciela. Nie wyśmiali roszczeń Tego, którego widzieli jako dziecko, potem nastolatka, a wreszcie jako zarabiającego na życie stolarką mężczyznę, który zamiast założyć rodzinę poświecił się Bogu, lecz „przyświadczali Mu i dziwili się na słowa daru (gr. epi tois logois tes charitos tois)” – jak dosłownie można przetłumaczyć ten werset. Jednak wówczas padły również słowa, które diametralnie zmieniły całą sytuację: „I mówili: «Czy nie jest to syn Józefa?»” (Łk 4, 22). Jezus, ogłaszając się Mesjaszem w nazaretańskiej synagodze, przedstawił się swoim rodakom jako osoba kompletnie przemieniona przez Ducha Świętego: jako napełniony łaską (gr. charis) Mesjasz. Zaproponował im również nową relację ze sobą, zbudowaną nie na więzach krwi, czy pochodzenia, ale właśnie na łasce, dzięki której – przez wiarę w Jezusa – człowiek staje się dzieckiem Ojca i obywatelem Królestwa Bożego. Tymczasem Mieszkańcy Nazaretu, mimo że doświadczyli mocy Jezusa, odrzucili tę nową optykę i nadal dostrzegali w Nim „syna Józefa”. Ta ich postawa była dla Jezusa nie do przyjęcia. Nawiązując do historii z życia proroków Eliasza i Elizeusza, stanowczo zarzucił im brak akceptacji swojej „nowej tożsamości” namaszczonego przez „Ducha Pańskiego” Mesjasza i Zbawiciela. W rezultacie dotąd  przyjaźnie nastawieni rodacy zapłonęli gniewem i niemalże Go zabili.
Dzisiejsza perykopa jest niezwykle pouczająca. Szczególnie powinna dać do myślenia tym, którzy jak mieszkańcy Nazaretu chcieliby zaakceptować Jezusa na swoich warunkach. Po trosze jako proroka, po trosze jako „swojaka”. Tymczasem napełniony Duchem Świętym Jezus chce być przyjęty w wierze takim, jakim ujrzał Go Tomasz, po swoim niefortunnym ultimatum postawionym pozostałym Apostołom, a pośrednio Zmartwychwstałemu: jako „Pan mój i Bóg mój” (J 20, 18). Podobnie jak nie prowadził On na żadnych negocjacje z Ojcem, lecz całkowicie wypełniał Jego zbawczą wolę, prowadzony przez Ducha Świętego, tak pragnie, abyśmy i my nie negocjowali z Nim warunków naszego poddania Jego woli, lecz kochali „Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą” (Mk 12, 30), kochając przy tym bliźnich jak siebie samych. I nie jutro, za tydzień, czy za miesiąc, lecz „dziś”, gdyż – jak uczy nas św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian –  „Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem” (1 Kor 12, 13). Zaś Chrystus, nasza Głowa, właśnie dziś pragnie w każdym z nas kontynuować swoją misję zbawienia i uświęcenia świata.
                                                                                          
                                                                            Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.