__________________________________________
25.01.2019
Być, czy nie być miłym? Oto jest pytanie...
Temat tzw. mowy nienawiści jest obecnie bardzo na topie w przeróżnych mediach i dotyczy tzw. elit politycznych…
Nie będę się jednak zajmował tamtymi sferami…
Ostatnio byłem w szpitalu, w Centrum Onkologii w Warszawie i na poczekalni dotarł do mnie finał rozmowy dwóch osób. Nie wiem i nie jest ważnie o co chodziło… o co zresztą ważnego może chodzić, gdy wszyscy czekający są proszeni po kolej przez lekarza… nawet o miejsce w kolejce nie można było się pokłócić…
Prawdopodobnie padła jakaś uwaga, spostrzeżenie z jednej strony, a druga zareagowała, nad wyraz negatywnie.
Rozmowa skończyła się następującą wymianą zdań.
Zaskoczona formą odpowiedzi osoba, zapytała:
Czy nie można być miłym?
Na to otrzymała odpowiedź:
A po co?
Co dziwić się osobom poróżnionych interesami politycznymi i innymi, że zachowują się i używają takich słów, jak widzimy i słyszymy, skoro nawet ludzie połączeni chorobą nowotworową, tak się do siebie odnoszą, przynajmniej niektórzy z nich.
W tak wielu okolicznościach spotykamy się z takim niemiłym „obdarowywaniem” siebie.
Czy jesteśmy na to skazani? Co powoduje, że często możemy być świadkiem takich niemiłych postaw... a może nam się zdarzają?
W Ojczyźnie naszej wg statystyk, jakie ostatnio widziałem, ok. 95% społeczeństwa przyznaje się do religii Miłości – Chrześcijaństwa, a tej miłości tak bardzo czasem brak.
Uznanie Boga powinno pociągać za sobą pewną postawę… Często nie pociąga.
Czasem mamy takie „kwiatki”, o jakich pisał niedawno Marek w tekście „Co zrobiłby Jezus?”
Czy nie rodzi się pewien folklor religijny? Który dla niektórych osób bywa mylony z wiarą, z życiem religijnym?
Każdy powinien zaczynać od siebie. Zwracajmy więc uwagę, jak reagujemy, odnosimy się do innych osób. Doznana krzywda, niesprawiedliwość w połączeniu z temperamentem, czasem może sprzyjać reakcjom, których za chwilę byśmy nie chcieli....
Zwróćmy uwagę na tę chwilę po… wtedy zawsze możemy zawrócić, nie brnąć w zachowanie, gdzie nie ma miłości bliźniego.
Gdy nie ma miłości bliźniego, to czy jest miłość Boga?
Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą,
albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi,
nie może miłować Boga, którego nie widzi.
Takie zaś mamy od Niego przykazanie,
aby ten, kto miłuje Boga,
miłował też i brata swego.
1J. 4 20-21
Co byśmy odpowiedzieli tej osobie na pytanie: Po co być miłym?
Bądźmy mili. Kochajmy i bądźmy kochani.
Sławek +
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Poco być miłym?Tak na szybko odpowiedziałabym:żeby mieć spokój,nie gryżdż siebie,nie przeżuwać niedobrych sytuacji.Ważne jest,co inni pomyślą o mnie.Ale najważniejsze jest miłość bliżniego.No i Bóg z góry wszystko widzi.Ale w życiu tak różnie bywa.
OdpowiedzUsuńA no wlasnie teraz to tak aby byc na swiczniku ponizyc osadzic po swojemu. ?Nie liczy sie czlowiek.Pan Bog to widzi ..Zastanowmy sie jaki by byl swiat jak by BOG I DRUGI CZLOWIEK byl na pierwszym miejscu Dajmy przyklad milosci do wszystkim w nich tez jest Bog moze popatrza na nas .
OdpowiedzUsuńByć miłym to sama przyjemność bo to pokazuje w jakim miejscu jest dla nas Bóg, bo jeśli On jest na właściwym to nasze reakcje jak najbardziej. bo jeśli nie mamy Boga i miłości do Niego to stąd wynikają nasze negatywne zachowania.Wielbiąc Go zgadzamy się na wszystko co ma dla nas, a jeśli według swojej wolnej woli dopuszczamy do siebie jakieś choroby to nie miejmy do Boga o to pretensji, bo to niekiedy są to reakcje naszych decyzji.
OdpowiedzUsuńOdnosząc się do sytuacji przedstawionej przez Sławka, zastanawiałam się, jak zachowałby się Jezus, co powiedziałby, czy zadałby przytoczone pytanie: "czy nie można być miłym? "... Ewangelia ukazuje różne sposoby reagowania Jezusa w bezpośredniej rozmowie. Inne ze zdrowym, chorym, złamanym na duchu, cwaniakiem. Bóg przez Miłość rozpoznaje najpierw serce człowieka, potrafi odróżnić różne rodzaje buntu, również ten, na dnie którego kryje się bezradność i rozpacz, choć często wykrzyczana agresywnie do świata. Jak było w tamtym przypadku ...? Tego nie możemy wiedzieć. Wiem jedno - nie mnie sądzić świat, choć często sądzę... . Tak wiele razy to własnie Jezus brał na Swoje barki mój własny krzyk, bunt, moją agresję i to On najlepiej wiedział, w którym momencie mnie upomnieć, aby nie złamać trzciny nadłamanej ... . Ta Jego wrażliwość rozczulała mnie, rodziła pragnienie, by kiedyś postąpić jak On, gdy będzie trzeba ... i tak, jak trzeba. Tego pragnę. Modlę się o obfite owoce Niepojętej Miłości Bożej w każdym z nas. Bożena
OdpowiedzUsuńA po co byc miłym? A po to, że to pochodna od słowa "miłować", a chrześcijanin to słowo dobrze zna. Bądźmy mili dla innych i miejmy radość w sercu. Inni dostrzegą i - być może podążą tą samą drogą. Grażyna Anna
OdpowiedzUsuńPo co być miłym ?po to by żyło nam się lepiej nikt ponury i gbur nie stwarza wokół siebie miłej atmosfery Jeżeli jesteśmy mili i uśmiechnięci to inaczej widzimy ten pogmatwany świat Wiem bo zawsze u mnie jest miłe słowo w sklepie ,u lekarza i wszędzie gdzie jestem uśmiecham się ,dziękuję ,przepraszam ,zyczę miłego dnia i jestem nieraz postrzegana jak ktoś nienormalny ale sobie nic z tego nie robię i wiem że gdzie często chodzę mnie witają z uśmiechem i miłym słowem Więc warto i trzeba to mało ale już coś Miłość rodzi miłość więc idziemy małymi kroczkami do Boga Szczęść Boże
OdpowiedzUsuńJedenaście lat temu, kiedy zmarł nagłą śmiercią mój 36 syn prawdopodobnie zachowywałam się podobnie.Było mi wszystko jedno co inni o mnie pomyślą. Czułam pustkę niechęć do wszystkich. Najchętniej sama położyłabym się w trumnie syna - miła bym już święty spokój.Syn osierocił córkę, zostawił żonę i mnie matę.W tamtym momencie nie myślałam o etykiecie zachowana, o tym co inni powiedzą itp. Dzisiaj po upływie tylu lat nadal opłakuję stratę mojego ukochanego dziecka, ale także rozważam fakt, że nic nie dzieje się bez przyczyny,że ta śmierć była potrzebna po to abym umiała podźwignąć swój krzyż łącząc go z Krzyżem Jezusa, łącząc z modlitwą za dusze zmarłych - także z MODLITWĄ WSTAWIENNICZĄ .
OdpowiedzUsuńReasumując nie dziwmy się - czasami są w życiu człowieka są chwile, myśli - że tylko Pan Bóg je zna. Może w danym momencie osoba ta przeżywała straszny kryzys swojego życia, że wszystkie uwagi i słowa nie miały dla niej żadnego znaczenia.
Kończąc swoje wywody, przepraszam, nie chcę nikogo obrazić ani być przemądrzała. Życie nauczyło mnie tego, że czasami lepiej milczeć niż krytykować.
Pozdrawiam : Alicja
Aby być człowiekiem, dlatego trzeba być miłtym
OdpowiedzUsuńByć, czy nie być miłym?
OdpowiedzUsuńDla nas katolików odpowiedź powinna być oczywista. Niewątpliwie powinniśmy stale dążyć do tego aby być miłym. Jednym przychodzi to łatwo, innym trudniej a jeszcze innym bardzo trudno. Każdy chyba musi postawić sobie pytanie do której grupy należy a drugim ważnym pytaniem powinno być to – na ile walczy z tym aby w różnych sytuacjach swojego życia trwać pomimo trudności w postawie „bycia miłym”. Sławek dotknął bardzo ważnego problemu „prowokując” do dyskusji z której mogą być piękne owoce – jeżeli będzie rozpatrywany w duchu miłości. Skrytykował postawę co trzeba robić zawsze. Alicja zaś postawiła całą sprawę w zupełnie innym świetle. Pokazała ją od strony „oprawcy” – zobaczyła na moment w jakimś stopniu siebie sprzed jedenastu laty gdy przeżywała wielki kryzys po stracie syna. Ja chciałby się podzielić swoimi niedawnymi spostrzeżeniami. Nie wiem czy to przypadek czy też nie, ale czytam obecnie książkę pt. „Uwolnienie serca – powrót starszego brata” (Neal Lozano) w której niektóre rozdziały traktują o osądzaniu drugiego człowieka. To chyba problem, który dotyczy każdego z nas w większym lub w mniejszym stopniu – mnie na pewno. I choć staram się z tym walczyć z różnym skutkiem, to ludzka natura nie odpuszcza. Wiem jednak, że patrząc na każdego człowieka z pozycji Dobrego Ojca czyli z pozycji Miłości, to w duchu miłości nie będę w stanie zgrzeszyć wobec Boga i bliźniego starając się mu pomóc a nie wytknąć błędy, ośmieszyć i osądzić. Ćwicząc taką postawę można naprawdę „zamienić” obmowę w miłosierną pomoc. Mam w pracy dwóch kolegów – obydwaj zmagają się z chorobą nowotworową. Dobrzy ludzie. Ale to co można zaobserwować w ich zachowaniu to to, że od momentu uświadomienia sobie swojej choroby do chwili obecnej przechodzili różne jej „stadia”. Było załamanie, była złość, było wyciszenie. Jednym słowem cała huśtawka nastrojów. No i do tego chemia, która może tak właśnie działać na człowieka. Trudno mi było uwierzyć, że spokojny człowiek po dowiedzeniu się o swojej chorobie potrafił w rozmowie z drugim wylać w jego kierunku kawę czy herbatę. Inny pokłócił się z długoletnim kolegą o bzdurę i już z nim nie rozmawia. Przed chorobą było to nie do pomyślenia. Cóż z tego, że wiemy iż to złe postawy. Trzeba je potępiać i modlić się za tych którzy je „rozsiewają” z powodów błahych, lekkomyślnych czy też z innych – o których tylko Pan Bóg wie…
Ps. Alicjo – jestem pewien, że Twój Syn bardzo pragnie abyś Go pochowała w swym sercu. Tego jestem pewien. Może ta „prowokacja„ Sławka właśnie temu miała służyć…
Z Panem Bogiem i Maryją. M-sz B.
Mój Drogi Przedmówco - cóż mogę Ci powiedzieć (napisać), chyba tylko DZIĘKUJĘ.
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie dodam : dzisiaj w nocy przyśnił mi się śp. syn - we śnie był szczęśliwy, uśmiechnięty piękny , wyglądał jakby szedł do I Komusi Świętej.
I jak tu nie wierzyć w cuda..... Pozdrawiam.
Dziękuję bardzo wszystkim, którzy zabrali głos w dyskusji.
OdpowiedzUsuńPatrząc na komentarze od początku, większość głosów była zdecydowanie za byciem miłym, zarówno, że względu na Pana Boga, drugiego człowieka, jak i nas samych. Jesteśmy wszak Jego dziećmi, a Bóg nakazywał nawet więcej, niż bycie miłym. Wskazywano, że bycie miłym, to jakby tworzenie dobra wokół siebie, szczególnie Maria Bożena o tym pisała.
Alicja i Mariusz podeszli do sprawy, powiedzmy… bardziej życiowo, bo są takie przytłaczające momenty w życiu, że nawet z Panem może by się niektórzy wadzili, więc być miłym się nie da…
Ja trochę napomknąłem w tekście o takich stanach w życiu i wiem, że wtedy jakieś pierwsze słowo, odruch… może być niemiły. Napisałem jednak, „ Zwróćmy uwagę na tę chwilę po… wtedy zawsze możemy zawrócić, nie brnąć w zachowanie, gdzie nie ma miłości bliźniego.”
Sam się z tym zmagałem, jeszcze czasem zmagam.
Przykre odruchowe pierwsze słowo, jego ton, spojrzenie, gest zawsze można pokryć kolejnymi, i wtedy stanie się to, co pisały osoby w pierwszych komentarzach. Co źle się zaczęło, wcale tak nie musi się skończyć.
Czy przeróżne, dramatyczne czasem, sytuacje nas usprawiedliwiają?
Z tych pierwszych reakcji mogą, ale z tego co dalej się dzieje, chyba nie.
Może mężczyźnie i to w słusznym wieku, może jest to łatwo pisać, ale chyba jednak chodzi o to, żeby jeśli nie zawsze być miłym, to dążyć do tego, bo „ Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie.” Mt. 7.12
Mam receptę na bycie… stawanie się miłym, stonowanym, mniej wybuchowym i kontrolującym siebie…
Codzienna Eucharystia i Komunia Święta.
Z kim przestajesz takim się stajesz.
Zapraszam przy okazji do tekstu Marka, pisanego w kontekście tekstu mojego, w którym zawarł słowa… tak to rozumiem, że bycie miłym, to mało. Trzeba być człowiekiem Miłującym. Sławek
http://modlitwaepl.blogspot.com/2019/01/radosc-w-przesladowaniu-czy-zdasz.html