Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

8.04.2018

„Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20, 29).


   
  Liturgia Drugiej Niedzieli Wielkanocnej w szczególny sposób wprowadza nas w tajemnicę Bożego Miłosierdzia, zgodnie z wolą Pana Jezusa przekazaną nam za pośrednictwem św. Faustyny Kowalskiej:
 „Ja pragnę, aby było Miłosierdzia święto. Chcę, aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, żeby był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być Świętem miłosierdzia (Dz 49).
Św. siostra Faustyna Kowalska, którą Jezus uczynił swoim wybranym narzędziem w dziele szerzenia orędzia o miłosierdziu Bożym, opisuje w Dzienniczku wizję Trójcy Przenajświętszej, która wydaje mi się bardzo pomocna we właściwym zrozumieniu istoty dzisiejszego święta:
W pewnej chwili zastanawiałam się o Trójcy Świętej, o Istocie Boga. Koniecznie chciałam zgłębić i poznać, kto jest Ten Bóg. W jednej chwili duch mój został porwany jakoby w zaświaty, ujrzałam Jasność nieprzystępną, a w niej jakoby trzy źródła jasności, której pojąć nie mogłam. A z tej Jasności wychodziły słowa w postaci gromu i okrążyły niebo i ziemie. Nic nie rozumiejąc z tego zasmuciłam się bardzo. Wtem z morza jasności wyszedł nasz ukochany Zbawiciel w piękności niepojętej, z Ranami jaśniejącymi. A z onej jasności było słychać głos taki: Jakim jest Bóg w Istocie swojej, nikt nie zgłębi, ani umysł anielski, ani ludzki. Jezus mi powiedział: Poznawaj Boga przez rozważanie przymiotów Jego. Po chwili Jezus zakreślił ręka znak krzyża i znikł” (Dz 30).
  Pierwszym aktem Bożej miłości do człowieka jest stworzenie go na swoje podobieństwo. Jego konsekwencją jest powołanie człowieka do uczestniczenia we wspólnotowym życiu Trójcy Przenajświętszej. Wyraża się ono w pragnieniu, o którym Kościół Katolicki naucza w swoim Katechizmie: „Pragnienie Boga jest wpisane w serce człowieka, ponieważ został on stworzony przez Boga i dla Boga. Bóg nie przestaje przyciągać człowieka do siebie i tylko w Bogu człowiek znajdzie prawdę i szczęście, których nieustannie szuka” (KKK 27). Człowiek, który otwiera się na łaskę trynitarnego powołania, w miarę doświadczania stwórczej, zbawczej i uświęcającej obecności Boga w swoim życiu, pragnie coraz bardziej Go kochać, lepiej Go poznać i całkowicie się z Nim zjednoczyć.
W Pieśni nad Pieśniami Oblubienica, będąca symbolem Kościoła, jak również każdej duszy szczerze kochającej Boga, mówi: „Na łożu mym nocą szukałam umiłowanego mej duszy,  szukałam go, lecz nie znalazłam. «Wstanę, po mieście chodzić będę, wśród ulic i placów, szukać będę ukochanego mej duszy». Szukałam go, lecz nie znalazłam. Spotkali mnie strażnicy, którzy obchodzą miasto. «Czyście widzieli miłego duszy mej?» Zaledwie ich minęłam, znalazłam umiłowanego mej duszy, pochwyciłam go i nie puszczę, aż go wprowadzę do domu mej matki, do komnaty mej rodzicielki” (Pnp 3, 1-4). Poznanie Boga nie jest na zatem po prostu dane: jest procesem, czasami bolesnym, bo oczyszczającym, lecz z całą pewnością uszczęśliwiającym już tu na ziemi, oraz będącym drogą do pełni szczęścia w niebie.
W odpowiedzi na pragnienie św. Faustyny, by poznać Boga „jakim Jest”, Jezus uświadamia ją, że dla ludzkiego umysłu nie jest to możliwe, jednocześnie nie pozostawia tego pragnienia niezaspokojonym, lecz wskazuje jej drogę poznania Boga przez rozważanie Jego przymiotów. Najważniejszym z nich jest Boże miłosierdzie. Ma ono charakter paschalny, o czym świadczy fakt, że odpowiadając na pragnienie św. Faustyny, by poznać Boga, Zbawiciel wychodzi z „morza jasności” w całym swoim niepojętym pięknie i „ranami jaśniejącymi”, jakby chciał nam dać do zrozumienia, że tylko w świetle Jego męki możemy dostrzec prawdziwą głębie Bożego miłosierdzia. Kończąc swoje objawienie, Pan „zakreślił ręka znak krzyża”, na którym zwyciężył wszelki grzech tego świata.
Św. Antoni z Padwy, doktor Kościoła, w swoich Kazaniach na I Niedzielę Adwentu pisze: „Chrystus z ramionami otwartymi na krzyżu, niczym dwoma skrzydłami, przyjmuje wszystkich, którzy do Niego przybywają i w schronieniu swoich ran ukrywa ich przed zagrożeniem ze strony demonów… Rany Jezusa Chrystusa mówią o nas Ojcu nie dla zemsty, lecz aby wyprosić miłosierdzie… Przez otwarcie boku Pana dokonało się otwarcie bramy raju, przez którą rozjaśniał nad nami blask wiecznej światłości”.  
Jak głęboki jest związek między czcią okazywaną męce Zbawiciela i darem Jego miłosierdzia, świadczy nacisk jaki Jezus kładzie na pobożne odmawianie koronki i ukazuje ogrom łask z nią związanych. Św. Faustyna pisze: „Kiedy weszłam do swej samotni, usłyszałam te słowa: Kiedy przy konającym odmawiają tę koronkę, uśmierza się gniew Boży, a miłosierdzie niezgłębione ogarnia duszę i poruszą się wnętrzności Miłosierdzia Mojego, dla Bolesnej Męki Syna Mojego” (Dz 811).
W dzisiejszej perykopie, która w sposób wyjątkowy objawia Boże miłosierdzie, najświętsze rany Zbawiciela znajdują się niejako w centrum przesłania ewangelicznego.
Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana” (J 20, 20).
Ukazanie się Zmartwychwstałego przestraszonym i wątpiącym uczniom dokonuje się przez fakt Jego stanięcia w cudowny sposób pomiędzy nimi, mimo drzwi zamkniętych; przez pozdrowienie ich; oraz przez ukazanie im ran. To ostatnie jest najważniejszym znakiem, po którym uczniowie rozpoznają Pana. Ponieważ Jezus Zmartwychwstały jest ten sam, lecz nie taki sam, uczniowie rozpoznają w Nim swojego Mistrza nie po wyglądzie, ani po głosie, lecz dopiero w odniesieniu do Jego męki i odkupieńczej śmierci, która jest ostatecznym wyrazem miłości miłosiernej Boga do upadłej ludzkości. Izajasz pisał o Ciepiącym Słudze Pańskim, że „w Jego ranach jest nasze zdrowie” (Iz 53, 5). Moc płynąca z widoku przebitych rąk i boku Mesjasza uzdrowiła serca uczniów z najgorszej choroby: niewiary, która odbiera możliwość zjednoczenia z Bogiem i przyjęcia Jego miłosierdzia.
Nic więc dziwnego, że Tomasz, który nie doświadczył łaski oglądania ran Chrystusa, nie tylko pozostał w mrokach niewiary, lecz utwierdził się w swoim sceptycyzmie, rzucając innym apostołom swoiste wyzwanie. Skoro uczniowie opowiedzieli mu, że widzieli Jezusa, który rozmawiał z nimi i pokazał im swoje rany, to on poszedł dalej i zażądał znaku związanego ze zmysłem dotyku: „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę” (J 20, 25). Co istotne, dyskusja między wiarą uczniów i niewiarą Tomasza koncentruje się wokół ran Zbawiciela. Wątpiący apostoł nie mówi: „jeśli nie uszczypnę Jezusa, lub jeśli nie pociągnę go za włosy, nie uwierzę”! Już to samo w sobie byłoby swoistą obrazą Nauczyciela. Tymczasem Tomasz chce grzebać palcami w otworach po gwoździach w przegubach Jezusa i włożywszy dłoń w Jego bok, dotknąć serce Pana! Można się domyślać, że uparty uczeń raczej nie brał pod uwagę takiej możliwości. On po prostu był pewien swego i chciał zamknąć usta pozostałym apostołom.
Tymczasem Jezus potraktował poważnie jego wyzwanie:
 „A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz [domu] i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: «Pokój wam!» Następnie rzekł do Tomasza: «Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym (J 20, 26-27).  
Jeżeli zastanawiają nas słowa zmartwychwstałego Jezusa do uszczęśliwionej Jego widokiem Marii Magdaleny: „Nie zatrzymuj Mnie (gr. me mou haptou, dosł. nie dotykaj mnie), jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca” (J 20, 17), to w dzisiejszej perykopie możemy znaleźć odpowiedź. Po chwalebnym Zmartwychwstaniu życie Jezusa nabiera innego wymiaru, który przemienia i udoskonala relacje panujące między Nim i wiązanymi z Nim ludźmi. On w swoim przebóstwionym człowieczeństwie należy całkowicie do Ojca i do Kościoła, który buduje jako swoje mistyczne Ciało, łącząc jego członki spoiwem wiary i miłosierdzia. Maria natychmiast uwierzyła w Jego Zmartwychwstanie, więc nie było potrzeby, aby Go dotykała / zatrzymywała „dla siebie”, odzyskując w Nim ukochanego Nauczyciela sprzed Jego Paschy. Tomasz przeciwnie, jako człowiek nie wierzący w powstanie Jezusa z martwych musiał wejść – wnioskując z jego słów – w fizyczny kontakt z Jego śmiertelnymi ranami, aby odnaleźć wiarę i podjąć apostolską misję, do której został powołany przez Boga.
Jego to bowiem miłosierdzie objawia się w decyzji Jezusa, by przystać na warunki Tomasza i poddać się świętokradczej palpacji. W tym geście Jezus niejako godzi się na ponowne otwarcie swoich ran i swoiste – pojęte w sensie duchowym – ukrzyżowanie na drzewie niewiary ucznia. Zmartwychwstały Pan podejmuje walkę o Tomasza i  gotów jest na uniżenie w posłuszeństwie Ojcu, o którym powiedział:  „Jest wolą Tego, który Mię posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym” (J 6, 39).
Tomasz Mu odpowiedział: «Pan mój i Bóg mój!» Powiedział mu Jezus: «Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli»” (J 20, 28-29).
Wobec słów Zbawiciela serce Tomasza doznaje głębokiej przemiany, która wcześniej stała się udziałem innych uczniów. Jego nawrócenie jest tym głębsze, a wyznanie wiary tym gorliwsze, im większa była niewiara i zatwardziałość serca, z jaką wcześniej odrzucał świadectwo współbraci. Doskonałą ilustracją do tej przejmującej perykopy są słowa św. Pawła z listu do Rzymian: „Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska, aby jak grzech zaznaczył swoje królowanie śmiercią, tak łaska przejawiła swe królowanie przez sprawiedliwość wiodącą do życia wiecznego przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego” (Rz 15, 20-21). Niewiara Tomasza stała się dla Jezusa okazją, aby objawić nieskończone miłosierdzie Boga, który „nie chce śmierci grzesznika, ale by się nawrócił i żył” (Ez 33, 11).  
Trudno przyjąć, że Tomasz dotknął ran Jezusa. Nie wskazuje na to tekst dzisiejszej perykopy, a gdyby tak było św. Jan nie omieszkałby o tym poinformować. Podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus powiedział do Piotra: „Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy»” (J 13, 10). Nieczysty był ten, który Go wydał, a zatem o pozostałych apostołach można powiedzieć, znajdowali się w „dobrej” kondycji duchowej. Tacy ludzie, wobec świętości Boga objawionej w Chrystusie, okazują szacunek, zaś wyznanie wiary Tomasza wskazuje na Jego autentyczną miłość do Jezusa jako Pana i Boga. Tomasz nie mógł po prostu włożyć palców w rany Zbawiciela, tylko dlatego, że wcześniej rzucił wyzwanie pozostałym apostołom…
W książce wywiadzie, jaki Barrie Schwortz udzielił Grzegorzowi Górnemu, amerykański badacz Całunu Turyńskiego powiada o pewnym znamiennym epizodzie:
Jako pierwszego do przeprowadzenia badań turyńczycy wyznaczyli szwajcarskiego kryminologa Maxa Fei - Sulzera z Zurychu. Był jednym z pionierów wykorzystania taśmy klejącej do pobierania próbek z ubrań osób bodących ofiarami przestępstw. Frei postanowił zastosować tę samą technikę wobec Całunu Turyńskiego. W drodze do pałacu wstąpił do kiosku i kupił najtańszy krążek taśmy klejącej. Pobieranie pyłków roślin z Całunu wyglądało tak, że kciukiem dociskał on taśmę do płótna, a następnie ją odrywał. Kiedy to zobaczyliśmy, po prostu oniemieliśmy. Niestety, w każdym miejscu, w którym Frei dociskał taśmę, pozostawał lepki ślad. (…)
Max Frei był z wyznania zwinglistą, a więc reprezentantem tego nurtu w protestantyzmie, który jest wrogi wobec relikwii. Być może z tego wynikało jego podejście do Całunu?
Nie obchodzi mnie, jakiego wyznania był Frei. On się tam zjawił jako badacz, a nie jako przedstawiciel jakiejś konfesji. Pod tym kątem oceniałem też jego postępowanie, które nie było profesjonalne naukowo. W naszej ekipie byli również ludzie niewierzący, ale wszyscy uznaliśmy, że obowiązują jakieś standardy zawodowe. Tymczasem Frei kontynuował swoje badania. Pobrał około dwudziestu próbek, ale w pewnym momencie podszedł z taśmą klejącą do twarzy mężczyzny na Całunie. Wtedy nie wytrzymał Jackson. Gdy Frei chciał już przycisnąć taśmę do oblicza na płótnie, Jackson doskoczył do niego, złapał go za klapy i gwałtownie odciągnął od stołu. Przez chwilę wyglądało to tak, jakby mieli zamiar się pobić. Po ostrej wymianie zdań i mediacji, której się podjął profesor Luigi Gonella, ostatecznie zadecydowano, że nikt nie będzie przyklejał taśmy w tym miejscu Całunu” (B. Schwortz „Oblicze Prawdy. Żyd, który badał Całun Turyński”, str. 43-46).
W każdym przyzwoitym człowieku rodzi się opór wobec niestosownych zachowań wobec rzeczy świętych, bez względu na to, czy jest on wierzący, czy nie. Jak wobec tego myśleć, że św. Tomasz, mając na wyciągniecie ręki żywego Jezusa, widząc Go i słysząc Jego odpowiedź na rzucone, być może pod wpływem emocji, wyzwanie innym uczniom, wyciągnie swoją dłoń i sprofanuje Jego święte rany?
Na koniec warto podkreślić, że Boże miłosierdzie nie jest bynajmniej jak joker, którego Bóg wyciąga z rękawa w jakiejś dziwnej grze z szatanem, ilekroć uzna za stosowne zbawić grzesznika, który wcale tego zbawienia nie pragnie. Do zbawienia niezbędne jest nawrócenie, nawet w ostatniej chwili życia, a łaska przebaczenia płynie z ofiary odkupieńczej Chrystusa. Św. Faustyna pisała: „Poznaję coraz lepiej, jak bardzo każda dusza potrzebuje miłosierdzia Bożego w całym życiu, ale szczególnie w śmierci godzinie. Koronka ta jest na uśmierzenie gniewu Bożego jako mi Sam powiedział” (Dz 1036). Warto to jeszcze raz podkreślić: miłosierdzie Boże nie anuluje Bożej sprawiedliwości, lecz w akcie swojej nieskończonej miłości do nas, grzeszników, Pan Bóg obdarza nas łaską odkupienia i usprawiedliwienia płynącą z ofiary krzyżowej swego Syna: „Napisz, gdy tę koronkę przy konających odmawiać będą, stanę pomiędzy Ojcem, a duszą konającą nie jako Sędzia sprawiedliwy, ale jako Zbawiciel miłosierny” (Dz 1541).
Ofiara Chrystusa uobecnia się na sposób mistyczny w duszach – żertwach, zwanych też „piorunochronami”, czyli w mężczyznach i kobietach wybranych przez Pana, aby – jak św. Paweł – w swoich ciałach  dopełniali braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała (por. Kol 1, 24). Niektórzy z nich, jak św. Ojciec Pio, obdarzeni są stygmatami, czyli niewidzialnymi lub widzialnymi ranami rąk, nóg i boku, upodabniającymi ich do Jezusa cierpiącego i zbawiającego świat.
Jedną z takich osób była bł. Anna Katarzyna Emmerich, której nie oszczędzono cierpień obcesowego i upokarzającego badania stygmatów:
W nocy z niedzieli na poniedziałek, 9 sierpnia 1919 roku rozpoczął się szczególny okres jej męki. Przez całą noc, z krótkimi tylko przerwami, obserwatorzy świecili jej w twarz i straszyli częstym wołaniem. W poniedziałek rano rozpoczęło się przesłuchanie. Pytania stawiał doktor Rave. Jednocześnie oglądano jej stygmaty i dotykano ich bez najmniejszego taktu i wyczucia. Przesłuchanie trwało cały dzień, aż wieczorem, chora z wyczerpania, straciła przytomność. Przez następną noc zadręczano ją w taki sam sposób jak poprzedniej nocy. We wtorek kontynuowano przesłuchania i oględziny. (…) Potem przeczytano protokół, a w tym samym czasie każdy członek komisji ponownie oglądał stygmaty i dotykał ich (…). Później tak o tym mówiła: „To były najtrudniejsze godziny, jakie kiedykolwiek przeżywałam. Dobijał mnie wstyd i udręka, których doznawałam, gdy mnie odsłaniano i gdy słuchałam ich komentarzy. Kiedy usiłowałam choć trochę zasłonić piersi, na powrót rozpinano mi koszulę” (O. Thomas Wegener „Bł. Katarzyna Emmerich. Stygmaty i wizje”, s. 217-218).
Dziękując Bogu za dar miłosierdzia udzielanego nam przez Jego Syna w Duchu Świętym, pamiętajmy, że „W Nim mamy odkupienie przez Jego krew” (Ef 1, 7), ponieważ  „Jezus Chrystus jest tym, który przyszedł przez wodę i krew, i Ducha, nie tylko w wodzie, lecz w wodzie i we krwi.  Duch daje świadectwo, bo jest prawdą” (1 J 5, 6). Wyrażajmy zatem naszą wdzięczność Bogu Ojcu za krew Jego Syna, dając świadectwo w mocy Ducha Świętego naszym codziennym życiem, że Jezus Zmartwychwstały jest Panem każdej naszej myśli, każdego słowa i każdego uczynku, i że nie potrzebujemy dotykać Jego świętych ran, aby uznać w Nim naszego Boga.
                                                            Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.