Obtulenie –
to fizyczny dotyk matki, która usypia dziecko i dokładnie i delikatnie otula
kocykiem swój skarb największy, to matki czuwanie nad snem dziecka, to jej
pełna dyspozycja do miłości i pieszczot, to jej zabieganie…
Każdy z nas ma takie wspomnienia, często zapomniane,
ale w chwilach bycia anonimowym dla świata, często nawracające – chwile
błogości z dzieciństwa.
Takiego
obtulenia zaznałam u Matki Bolesnej w Oborach, takiej czułości matczynej,
zapomnianej z biegiem lat, takiej błogości i zapomnienia….
Na dzień przed wyjazdem mój przyjaciel wrócił z pracy i przy obiedzie był bardzo nieswój…
Co się dzieje zapytałam?
Odpowiedział - nie pamiętam co robiłem pół godziny
temu, myślałam, że żartuje, ale popatrzyłam uważnie i rzeczywiście… oczy takie inne, blady, i w dalszym ciągu pyta,
a co miałem zrobić dzisiaj --- nie wiem odpowiadam, a co robiłem pół godziny
temu?
Chciałam zadzwonić po pogotowie, zabronił,
chodził w kółko po mieszkaniu dziwny , rozkojarzony… przestraszyłam się. Raptem
zadzwonił gdzieś i mówi uradowany, już pamiętam, robiłem zakupy….
No więc pytam, od kiedy tak mu się dzieje? Nie wie,
ale ostatnio w pracy tak miał. Powoli narastało we mnie przerażenie… Powiedziałam, że nie jadę do Obór –
usłyszałam jednak… jedź módl się za mnie…
Miliony myśli zaraz w głowie, co to może być, z czym
to jest związane?
Do lekarza….
Nie chce.
Dobrze, że wcześniej przygotowałam się do wyjazdu, spisane wszystkie intencje kilkanaście dużych kartek, przygotowane modlitwy, podziękowania. Tak bardzo się cieszyłam na ten wyjazd, a teraz taki dylemat — chory człowiek, który nie wie, że jest chory i nie chce przyjąć tego do wiadomości, zostanie sam?
Zaczynam
myśleć jak to się stało, że można nie pamiętać ? czy wcześniej były podobne
zachowania i raptem jest! Były,
oczywiście, że lekceważone, podśmiewan, bo latka lecą, skleroza rośnie i takie
tam. A to przecież może być groźna choroba…
Nieprzespana
noc, 4 rano na nogach szykowanie i wyjazd.
I jak zwykle błogosławieństwa ks. Biskupa, duchowy
most z naszą Ekscelencją, zaczynam się modlić i oddychać sercem…. spływa na nas
pokój… dojeżdżamy.
Składam nasze intencję, rozmawiam z bratem karmelitą
– zapewnia mnie, że w piątek będzie odprawiona Msza św. w naszych intencjach i
nowenna do Matki Bożej Bolesnej… poszłam Matce dziękować…
I już w trakcie modlitwy różańcowej przed Najświętszym Sakramentem czuję, jakby ktoś wyrwał mi z serca jakąś pokrywę, jakbym zrzuciła z siebie za ciasny gorset…. nie wiem jeszcze o co chodzi, a łzy leją się ciurkiem, zresztą bardzo dużo tam wszyscy płaczą, mało kto wytrzyma z suchymi oczami…
I trwa ta
chwila otwartości… błogość, obtulenie, jakby Matka ściskała i gładziła po
głowie… Takie obtulenie bezmiarem Miłości… trwaj Chwilo…
Wielka łagodność zalała mi serce i dopiero
zrozumiałam, jak wielkiej łaski dostąpiłam – dano mi NOWE serce, serce
kochające - nie odtrącające — serce łagodne – nie sędziego – serce rozumne - a
nie zamknięte.
Zrozumiałam,
że byłam sędzią - dla siebie, dla bliźnich, Pan upokarzał i nauczał, ale pycha
odradzała się, jak chwast trudny do wytępienia, jak bardzo ulegałam potrzebom
chwili, ile było zwątpienia i niewiary, a przecież wciąż Pan mi mówił – Oddaj
mi wszystko — nie potrafiłam.
Serce
łagodne i pokorne daj mi Panie, i o charyzmaty wiary Cię proszę: o mądre i
sprawiedliwe serce - tak przecież się modliłam od lat – i Pan zesłał łaski,
uproszone przez Matkę Najświętszą. Chwała Ci Panie.
Przyszło też zrozumienie, ale takie z serca
zrozumienie, takie pierwsze… najczystsze okruchy prawdziwej Miłości do
bliźniego, że ktoś może być chory nie wiedząc o tym, lub zniewolony… a ja reagowałam irytacją, złością może,
skarżyłam się na niegodne traktowanie… jakże mnie bolało tam przed Ołtarzem, wspomnienie
swoich niegodziwości… jakże pragnęłam zmiany, tej PRAWDZIWEJ MIŁOŚCI DO
BLIŹNIEGO …w przyspieszonym tempie zobaczyłam, ile złości i nędzy miałam
jeszcze w sobie….
Podszedł do mnie kapłan, położył mi dłoń na głowie, modląc się czułam, jak ciepło przepływa od głowy do stóp, ciepło Miłości i poczułam, jakbym się znalazła w białym welonie…. obtulona Miłością.
Łzy
oczyszczenia zalały mnie całą… dziękowałam Matce za ten WIELKI DAR serca… i prosiłam za tych, którzy Matce tyle
próśb przesłali… Długo trwaliśmy w milczeniu przy Matce, tu nikt się nie
wstydzi łez, czy nawet głośnego płaczu, tu przy Matce, która tak obtula swą
Miłością, nareszcie stajemy się prawdziwie Jej DZIEĆMI .
To piękny
czas, czas świadomości obecności Matki, czas, który chciałoby się, aby już
pozostał z nami na zawsze…
Matka Bolesna, każdego z nas zaprasza do siebie, przynagla, ale nie słyszymy z różnych powodów. Obyśmy zechcieli usłyszeć, gdy jeszcze nie będzie za późno…..
Matko, tak
bardzo dziękuję Ci za łaski przemiany – nie pozwól, abym je zmarnowała — niech
całkowicie umrze we mnie stary człowiek.
Proszę zaproś Mateńko tych wszystkich do siebie, których Ci w sercu przywiozłam.
Jezu – bądź uwielbiony któryś nas Krwią Swą odkupił.
Amen
Elżbieta KS
Piękne i serce i osoba i błogosławieństwo, faktycznie chwilo trwaj!
OdpowiedzUsuńCHWAŁA PANU I MARYI
OdpowiedzUsuńKrystyna
Elu, piękne świadectwo i piękne doświadczenie zbliżania do Mateńki, dziękuję, że tak szczerze podzieliłaś się swymi przeżyciami. I dziękuję, że także moje modlitwy zawiozłaś tam do Matki.
OdpowiedzUsuńDziękuję, za zawiezienie mojej intencji. Szczególnie ważne to dla mnie, ponieważ Matka Boża Bolesna jest moją patronką na ten rok, a Ty Elu moją pośredniczką.
OdpowiedzUsuń