Uroczystość Trójcy Przenajświętszej, którą Kościół celebruje podczas dzisiejszej eucharystii, stanowi syntezę zbawczego objawienia się odwiecznego Boga w historii.
Św. Paweł uczy nas w Liście do Hebrajczyków: „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1, 1-2). Mową Syna, o którym pisze Apostoł Narodów jest całe Jego życie: od momentu Wcielenia do ofiary paschalnej, którą Jezus złożył z siebie na krzyżu i – jak pisze św. Marek – „zawołał donośnym głosem i oddał ducha” (Mk 15, 37). Krzyk Zbawiciela na drzewie kaźni jest przemową, wyrażającą w dramatyczny sposób pełnię miłości Syna do Ojca i do ludzi, za których cierpiał i umarł w pohańbieniu. Jej następstwem jest dar Ducha Świętego, którego Jezus obiecał uczniom podczas ostatniej wieczerzy: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze - Ducha Prawdy (…) A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem. Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję” (J 14, 15-17; 26-27).
Duch Święty,
Trzecia Osoba Boska, którego Jezus konający oddał w ręce Ojca, po Jego
chwalebnym Zmartwychwstaniu i Wniebowstąpieniu, w dniu Pięćdziesiątnicy zstąpił
na Maryję i Apostołów zgromadzonych w Wieczerniku, rozpalił ich ogniem miłości,
udzielił im głębokiego poznania ekonomii Bożego zbawienia i dał im moc, aby
jako Kościół kontynuowali misję głoszenia Dobrej Nowiny pogrążonemu w
ciemnościach grzechu światu, obdarzając go prawdziwym pokojem, który jest darem
Jezusa. Nie można bowiem autentycznie i owocnie głosić Ewangelii o pokoju
między Bogiem a ludźmi, nie doświadczywszy wcześniej osobiście zbawczej mocy
Ducha Świętego. Dlatego pierwsze słowa Jezusa, który przyszedł do pogrążonych w
lęku uczniów związane były właśnie z pokojem i uświęcającą mocą Ducha Świętego,
którą otrzymujemy dzięki wierze w Jezusa i Jego zwycięstwa nad śmiercią: „Wieczorem
owego pierwszego dnia tygodnia (…), przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do
nich: «Pokój wam!» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się
zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak
Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział
im: «Weźmijcie Ducha Świętego!” (J 20, 19-22).
Poznanie Boga w Trójcy Jedynego dokonuje się na drodze refleksji teologicznej, której fundamentem jest Jego objawienie się zawarte w Piśmie świętym, a w szczególny sposób w Nowym Testamencie, jak pisze ks. Eligiusz Piotrowski: „Doświadczenie Boga opisane w Nowym Testamencie wiąże się z wydarzeniem Jezusa Chrystusa, z Jego życiem, śmiercią, powstaniem z martwych i obecnością we wspólnocie wierzących. Dostęp do Boga takiego, jakim jest On sam w sobie, możliwy jest za sprawą absolutnego i definitywnego samoudzielenia się Boga w wydarzeniu Chrystusa. Okazało się, ze Bóg sam jest takim, który w Jezusie definitywnie i zbawczo stał się nam bliski. (…) Odpowiedź na pytanie, kim jest Jezus z Nazaretu, kim jest ten, którego Ojciec wskrzesił z martwych, przynosi poznanie prawdy o trójjedyności Boga. Świadectwo tego doświadczenia przekazują nam księgi Nowego Testamentu. Chrystus – jako wcielone osobowe słowo Boga – jest koniecznym i żaden sposób niemożliwym do zastąpienia kluczem i bramą do zrozumienia Boga jako takiego (w sobie)” (ks. Eligiusz Piotrowski „Dogmatyka. Tom 4. Traktat o Trójcy Świętej”, str. 42).
Właśnie do tej „bramy”, kierowany łaską Ducha Świętego, zbliżył się w dzisiejszej Ewangelii Nikodem faryzeusz i żydowski dostojnik. Chociaż był on przedstawicielem dzierżącej władzę religijną grupy, którą św. Jan nazywa „Żydami”, to w odróżnieniu od swoich pobratymców, którzy od samego początku stawiali nieprzejednany opór Jezusowi i usiłowali go zgładzić, Nikodem wierzył w szczególną relację łączącą Jezusa z Bogiem: „Ten przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu: «Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim»” (J 3, 2). Bazując na objawieniu starotestamentalnym, które jako faryzeusz doskonale znał, Nikodem otworzył swoje serce na łaskę wiary, dlatego „ciągnęło go” z ciemności tego świata do Jezusa, światłości prawdziwej, o której św. Jan pisał w Prologu do swojej Ewangelii: „Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było [Słowo], a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili” (J 1, 9-13).
Narodzenie z Boga, które upodabnia człowieka do Słowa wcielonego, który jest „zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu”, jak wyznajemy w Credo, podczas każdej niedzielnej i świątecznej eucharystii, jest tematem nocnej dyskusji Jezusa z Nikodemem. Faryzeusz nie potrafi zrozumieć tego, co, zdaniem Jezusa, powinien wiedzieć, jako nauczyciel Izraela, a mianowicie, że „jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem” (J 3, 5-6). Następnie Chrystus czyni wyrzut Nikodemowi, a przez niego tym wszystkim, którzy odrzucają Jego Dobrą Nowinę, zawierając w nim prawdę o swoim zjednoczeniu z Ojcem i Duchem Świętym:” Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, że to mówimy, co wiemy, i o tym świadczymy, cośmy widzieli, a świadectwa naszego nie przyjmujecie” (J 3, 11). Używając liczby mnogiej, Jezus nawiązał do Prawdy o swoim intymnym zjednoczeniu z Ojcem, którą objawi Żydom podczas uroczystości poświęcenia świątyni, gdy przedstawi się im jako Dobry Pasterz: „Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy»” (J 10, 27-30). Ręka Ojca, który posyła Syna dla zbawienia owiec i ręka Syna, który przychodzi, „aby [owce] miały życie i miały je w obfitości” (J 10, 10), to – w mocy intymnej jedności Osób Trójcy Przenajświętszej – ta sama ręka. W niej owce są całkowicie bezpieczne, ponieważ: „Dobry pasterz daje życie swoje za owce” (J 10, 11). Odpowiedzią wierzącego powinno być całkowite zawierzenie Jezusowi, którego wzorem jest Hiob, odpowiadający swojej żonie, wzywającej go do złorzeczenia Bogu: „Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy?” (Hi 2, 2). Słowa Hioba są wyrazem całkowitego podporządkowania woli Bożej, gdyż Stworzyciel nigdy nie daje człowiekowi zła, zgodnie ze słowami Pana: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą»” (Łk 11, 13).
Świadectwem, którego nie przyjmuje wrogi Światłości świat, reprezentowany przez Żydów, jest właśnie Duch Święty – Dar Ojca, o którym Jezus powiedział: „Gdy jednak przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On będzie świadczył o Mnie” (J 15, 26).
Dzisiejsza perykopa ewangeliczna rozwija myśl Jezusa, który mówi o „dawaniu siebie” Boga Ojca przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym, jako najdoskonalsze objawienie Jego natury, Miłości miłosiernej. W niej Trójca Przenajświętsza udziela życia wiecznego człowiekowi, wynosząc go do godności dziecka Bożego i przez adopcję włącza go w życie samego Boga:
„Tak bowiem Bóg umiłował (gr. egapesen) świat, że Syna swego Jednorodzonego dał (gr. edoken), aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał (gr. apesteilen) swego Syna na świat po to, aby świat potępił (gr. krine, osądził), ale po to, by świat został przez Niego zbawiony (gr. sothe). Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego” (J 3, 16-18).
Dla Nikodema, zakorzenionego w doktrynie faryzeuszów, którzy oczekiwali na sąd Boży, słowa Jezusa musiały stanowić nie lada wyzwanie. Bóg, którego głosi Nauczyciel z Nazaretu nie stawia na pierwszym miejscu sprawiedliwego sądu i potępienia dla tych, którzy żyli wbrew Jego Prawu. Miłość Boga pragnie zbawienia każdego człowieka do tego stopnia, że nie wacha się On uczynić swego Jednorodzonego Syna obiektem nienawiści i pogardy ludu wybranego, aż po Jego haniebną śmierć krzyżową, aby ocalić tych, którzy wedle Prawa na tę łaskę nie zasługują. Bóg nie chce sądzić świata, lecz go ratować, wedle słów Jezusa: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników»” (Mt 9, 12-13). W tym sensie szczególnego znaczenia nabiera historia spotkania Jezusa i kobiety cudzołożnej, którą Żydzi przyprowadzi do Niego, aby ją osądził:
„A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień». I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku. Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił (gr. katekrinen; zasądził)?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam (gr. katakrino, zasądzam). - Idź, a od tej chwili już nie grzesz!»” (J 8, 7-11).
Warto zwrócić uwagę, że w pierwszej kolejności Jezus nie osądził Żydów, którzy porzucili kamienie i odeszli właśnie dlatego, że mieli jakieś grzechy na sumieniu. Pan pozwala im odejść. Potem mówi do kobiety, która z punktu widzenia Prawa zasługuje na surową karę, że jej nie osądza, a tym bardziej nie potępia, nakazując jej jednocześnie zerwanie z grzechem i zmianę życia.
Dla faryzeuszów nauczanie Jezusa było nie do przyjęcia, gdyż rujnował On ich obraz Boga sprowadzonego do funkcji strażnika przestrzegania Prawa przez Izraelitów, którego aktywność ograniczać się miała do tego, że „za dobre wynagradza, a za złe karze”. Oczywiście dobra i zła pojmowanego tak, jak oni to arbitralnie ustalili. Ponieważ w ostatecznym rozrachunku Jezus zagrażał ich uprzywilejowanemu statusowi peruszim, oddzielonych, lepszych, świętszych, bardziej godnych życia wiecznego od innych członków narodu wybranego. Głosząc Boga Miłosiernego dla wszystkich swoich dzieci, szukającego i zbawiającego w swoim Synu to, co zginęło (por. Łk 19, 10), Jezus odbierał im „ich” Boga, a jednocześnie obnażał powierzchowność i formalizm ich religijności, wskazując na to, że autentyzm relacji z Bogiem wyraża się nie w pełnej samozadowolenia postawie faryzeusza w świątyni lecz w pokorze grzesznika żałującego za swoją niewierność wobec Boga. Odtąd sprawiedliwość Boża będzie miała oblicze Jezusa, gdyż „Jest to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich, którzy wierzą. Bo nie ma tu różnicy: wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie które jest w Chrystusie Jezusie. Jego to ustanowił Bóg narzędziem przebłagania przez wiarę mocą Jego krwi” (Rz 3, 22-25).
O tym właśnie Pan mówił Nikodemowi owej nocy: Bóg jest Miłością miłosierną. Nie było to żadne odkrycie, nowa prawda, której nie znałby wnikliwy badacz Prawa, jakim musiał być wpływowy faryzeusz. Wszak wobec Mojżesza Pan wołał: „Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech” (Wj 34, 6-7). Nowość, którą Jezus wniósł do rozmowy z Nikodemem to objawienie, że Stwórca ma Umiłowanego Syna i że zrobi wszystko co możliwe – nawet pośle Syna na ziemską poniewierkę, trud i okrutną śmierć – aby zbawić każdego człowieka.
Jednocześnie, właśnie dlatego, że w chwili stworzenia Bóg obdarzył nas wolną wolą, którą szanuje, to choć – jak słusznie zauważył św. Augustyn – stworzył nas On bez nas, to zbawić nas bez nas nie może. Tym zaś co musimy zrobić, to przyjąć dar wiary w Jezusa i według niej żyć. Tymczasem pobratymcy Nikodema, zamykając się na tę łaskę popełniali grzech przeciw Duchowi Świętemu i czynili samych siebie niezdolnych do życia wiecznego, które daje wyłącznie zjednoczenie z Synem Bożym. Pan nie pozostawił złudzeń faryzeuszom, którzy nie chcieli – w przeciwieństwie do Nikodema – uznać autentyczności Jego synostwa i posłania: „Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: "Widzimy", grzech wasz trwa nadal” (J 9, 41).
Dotyczy to również każdego z nas, gdyż „światłość prawdziwa, (…) oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi” (J 1, 9) i biada człowiekowi, który Nim gardzi, bardziej miłuje ciemność, „dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków” (J 3, 20). Św. Paweł pisze jednoznacznie w 1 Liście do Koryntian: „Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego” (1 Kor 6, 9-10). W czasach ogólnego rozluźnienia obyczajów, powszechnej relatywizacji dobra i zła, gdy banalizuje się Boże miłosierdzie, sprowadzając je do bezwarunkowej dobrotliwości Boga, który rzekomo przymyka oko na wszelkie nieprawości, warto pamiętać słowa upomnienia św. Pawła: „Nie łudźcie się: Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne” (Ga 6, 7-8). Trwajmy zatem w nieustannym dziękczynieniu Bogu w Trójcy Jedynemu za dar zbawienia w Najświętszej Krwi Jezusa, gdyż z woli Ojca zostaliśmy „obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez Ducha Boga naszego” (1 Kor 6, 11). Nie ujmując w niczym wartości wysiłków teologów, którzy dążą do zrozumienia kim Bóg jest, trzeba powiedzieć, że to właśnie życie według Ducha jest najpewniejszą drogą do Jego poznania, które bardziej niż efektem intelektualnego dociekania jest owocem mistycznego zjednoczenia duszy z jej Stwórcą.
Poznanie Boga jest bowiem pragnieniem każdego człowieka, który doświadczył Jego miłości i z wiarą odpowiedział na nią, otwierając się na Jego uświęcającą łaskę. Jest to zrozumiałe: ten, kto kocha, chce jak najwięcej wiedzieć o ukochanej osobie. To pragnienie staje się tym większe, im głębsza jest miłość duszy do Boga. Osoby wybrane przez Pana, które otrzymały szczególne powołanie do upodobnienia się do Niego w ofierze za grzeszników, otrzymały łaskę rzucającą nieco światła na tajemnicę Trójcy Przenajświętszej, która spędzała sen z powiek najgenialniejszym teologom. Była wśród nich św. siostra Faustyna Kowalska od Najświętszego Sakramentu, która zanotowała w swoim Dzienniczku następują wizję:
„W pewnej chwili zastanawiałam się o Trójcy Świętej, o Istocie Boga. Koniecznie chciałam zgłębić i poznać, kto jest Ten Bóg. W jednej chwili duch mój został porwany jakoby w zaświaty, ujrzałam Jasność nieprzystępną, a w niej jakoby trzy źródła jasności, której pojąć nie mogłam. A z tej Jasności wychodziły słowa w postaci gromu i okrążyły niebo i ziemie. Nic nie rozumiejąc z tego zasmuciłam się bardzo. Wtem z morza jasności wyszedł nasz ukochany Zbawiciel w piękności niepojętej, z Ranami jaśniejącymi. A z onej jasności było słychać głos taki: Jakim jest Bóg w Istocie swojej, nikt nie zgłębi, ani umysł anielski, ani ludzki. Jezus mi powiedział: Poznawaj Boga przez rozważanie przymiotów Jego. Po chwili Jezus zakreślił ręka znak krzyża i znikł” (Dz. 40).
Chociaż Pan Bóg uświadomił siostrze Faustynie niemożność zgłębienia tajemnicy Jego istoty przez ludzki umysł, to dał jej łaskę duchowej kontemplacji swojej trójistotności:
„Wtem duch mój został zjednoczony z Bogiem, e jednej chwili ujrzałam wielkość i świętość Boga niepojętą, a zarazem poznałam nicość jaką jestem sama z siebie. Poznałam, wyraźniej niżeli indziej, Trzy Boskie Osoby: Ojca, Syna i Ducha Świętego. Jednak istność ich jest jedna i równość, i Majestat. Dusza moja obcuje z Tymi Trzema, lecz słowami nie umiem tego wyrazić, ale dusza rozumie to dobrze. Ktokolwiek jest złączony z Jedną z tych Trzech Osób, przez to samo jest złączony z całą Trójca Święta, ponieważ Ich jedność jest nierozdzielna. To widzenie czyli poznanie zalało dusze moją szczęściem niepojętym, dlatego, że Bóg jest tak wielkim. Nie widziałam tu tego, com napisała oczami, jako dawniej, ale czysto wewnętrznie, w sposób czysto duchowy i niezależnie od zmysłów” (Dz 472).
Istotna jest intuicja św. Faustyny dotycząca prymatu konkretnego aktu miłości nad mówieniem, czy nawet uczuciem miłości. Zrozumienie tej prawdy jest kluczem do poznania – na ile to po ludzku możliwe – kim jest Trójca Przenajświętsza:
„Miłość nie polega na słowach, ani na uczuciach, ale na czynie. Jest to akt woli, jest to dar, czyli darowanie; rozum, wole, serce – te trzy władze musimy ćwiczyć w czasie modlitwy. Zmartwychwstanę w Jezusie, ale muszę wpierw w Nim żyć. Jeżeli nie rozłączę się z krzyżem, wtenczas okażę się we mnie Ewangelia. Wszystkie moje niedostatki uzupełnia Jezus we mnie – Jego łaska, która działa nieustannie. Trójca Święta udziela mi swego życia w obfitości, przez dar Ducha Świętego. Trzy Boskie Osoby we mnie mieszkają. Bóg jeżeli kocha, to całym Sobą, całą mocą swej Istoty. Jeżeli mnie tak Bóg ukochał, cóż ja na to – ja oblubienica Jego?” (Dz 392).
W szczególny sposób to „czynienie” miłości wyraża się w „ogołoceniu samego siebie” (por. Flp 2, 7) i całkowitym posłuszeństwie woli Bożej, by stać się – w zjednoczeniu z Jezusem Ukrzyżowanym – ofiarą / żertwą dla zbawienia świata:
„Dziś usłyszałam te słowa w duszy: Hostio miła Ojcu Mojemu! Wiedz o tym, córko moja, że cała Trójca Święta ma w tobie szczególne upodobanie swoje, dlatego, iż żyjesz wyłącznie wolą Bożą. Żadna ofiara nie idzie z tą w porównanie” (Dz 955).
„Na ołtarzu miłości będzie płonąć czysta ofiara woli mojej; aby ofiara moja była doskonała, łączę się ściśle z ofiarą Jezusa na krzyżu. A kiedy pod wpływem wielkich cierpień zadrży natura moja, a siły fizyczne i duchowe zmniejszą się, wtenczas ukryję się głęboko w otwartej Ranie Serca Jezusowego, milcząc jak gołębica, nie skarżąc się. Niech wszystkie upodobania moje chociażby najświętsze i najpiękniejsze i najszlachetniejsze, niech zawsze będą na ostatnim planie, a na pierwszym miejscu Twoja święta wola. Najdrobniejsze życzenie Twoje, o Panie, droższe mi jest niż niebo z całymi skarbami. Wiem dobrze, że stworzenie nie zrozumie mnie, dlatego ofiara moja czystszą będzie w oczach Twoich” (Dz 957).
Następstwem zjednoczenia z Jezusem w Jego ofierze miłości, owego dopełnienia braków „udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1, 24), jest mistyczne zjednoczenie z Trójcą Przenajświętszą, będące zwiastunem wiecznego, miłosnego poznania / przenikania się Stwórcy i stworzenia. Ci bowiem, którzy na poważnie potraktowali wezwanie Chrystusa: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48) i przyoblekli się w Chrystusa, w pełni doświadczą błogosławieństwa wypełnienia się obietnicy, którą św. Jan wyraził w swoim 1 Liście: „Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest” (1 J 3, 2).
„Jezus rzekł do mnie: Hostio Moja, tyś jest Mi ochłodą dla udręczonego serca mojego. Myślałam, że po tych słowach spali się serce moje. I wprowadził mnie w tak ścisłą łączność z Sobą, i zaślubiło się serce moje z Jego Sercem w sposób miłosny, i odczułam Jego najlżejsze drgnienia, a On moje. Ogień mojej miłości, stworzony, został złączony z żarem wiekuistej miłości Jego. Wszystkie łaski ta jedna przewyższa swym ogromem. Troistość Jego ogarnęła mnie całą i jestem cała zanurzona w Nim, mocuje się niejako moja maleńkość z tym Mocarzem nieśmiertelnym. Jestem zanurzona w niepojętej miłości i w niepojętej męczarni z powodu Jego męki. Wszystko co się dotyczy Jego Istoty, i mnie się udziela” (Dz 1056).
Arek
Dziękuję za to co piszesz.Ale ja wolę krótko i treściwie.Pozdrawiam z Bogiem.
OdpowiedzUsuńZa długie
OdpowiedzUsuńArku, dziękuję :) Łaska Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z Tobą!
OdpowiedzUsuńChwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu,
Bogu,który jest i który był, i który przychodzi !
Miłość Pana Boga jest niepojęta :):) i można o niej pisać i opowiadać bez końca :). Aby chociaż troszkę ją sobie przybliżyć, konieczna jest chociaż minimalna wiedza, a także nieustanne czytanie Pisma Świętego...bo jak można poznać Kogoś nic o Nim nie wiedząc? Jak bez poznania, można w codzienności starać się budować relację? Czy szukanie Boga po omacku może doprowadzić do osobistego spotkania z Panem?... Arku :) bardzo dziękuję za Twoje teksty, w których przekazujesz to co najistotniejsze :). Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń