II Niedziela Wielkanocna woli Pana Jezusa została ustanowiona, w 2000 roku przez św. Jana Pawła II, Niedzielą Miłosierdzia Bożego. Chrystus powiedział do św. Faustyny Kowalskiej: „Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy była świętem Miłosierdzia” (Dz 299). Zbawiciel wyjaśnił jej również sens tego święta i wskazał na konkretne korzyści dla naszego zbawienia, które z nim wiąże: „Pragnę, aby święto Miłosierdzia, było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia Mojego. Która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii świętej, dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar. W dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski” (Dz. 699).
Objawienie
przez Jezusa woli Bożej, by drugą Niedzielę Wielkanocną ustanowić dniem
szczególnego wylania łask na skruszonych grzeszników, jest swoistą egzegezą
Pana do Jego słów jakie wypowiedział na krzyżu, tuż przed swoją śmiercią: „Potem
Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: «Pragnę»
(gr. Dipso). Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną
octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się!» I
skłoniwszy głowę oddał ducha” (J, 19 28-30). Jezus przez całe swoje
ziemskie życie pragnął doskonale wypełnić zbawczą wolę swojego Ojca, nawet
jeżeli wiedział, że będzie ona wyjątkowo bolesna. W Ogrodzie Getsemani modlił
się bowiem: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie
moja wola, lecz Twoja niech się stanie!” (Łk 22, 42). Kosztując z brudnej
gąbki żołnierski ocet – taki bowiem kielich zgotowaliśmy dla Syna Bożego –
Jezus dał wyraz swojego całkowitego poddania woli Ojca. On bowiem jest Autorem
naszego dokupienia w Jezusie Chrystusie, przez którego udziela nam
niezmierzonych łask – owoców paschalnego zwycięstwa Życia nad śmiercią i grzechem.
O tym, że zdroje miłosierdzia rozlewają się dziś w Kościele z woli Ojca i na
Jego chwałę, świadczą cytowane już słowa Pana Jezusa do siostry Faustyny:
„W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego”. Św.
Łukasz następująco opisuje zachowanie miłosiernego ojca w Przypowieści o Synu
Marnotrawnym: „A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył
się głęboko (gr. esplanchnistche); wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się
na szyję i ucałował go” (Łk 15, 20). Słowo użyte przez Ewangelistę, by opisać
siłę ojcowskich uczuć, oznacza dosłownie „poruszyły się jego
wnętrzności, jelita” (herb. Rahamim), które były siedliskiem
uczuć dobroci czy współczucia. Bóg kocha nas, grzeszników, całym sobą,
bezgranicznie, i pragnie naszego autentycznego szczęścia na ziemi, oraz
zbawienia wiecznego po śmierci. Objawienie tej prawdy było jednym z istotnych
elementów nauczania Jezusa, który w swoim serdecznym i miłosiernym stosunku do
ludzi cierpiących i potrzebujących okazywał głęboką miłość Boga do swoich
dzieci i przynosił ukojenie, jak miało to miejsce w przypadku wdowy, matki
zmarłego młodzieńca z Naim, którego wskrzesił: „Na jej widok Pan użalił
się nad nią (gr. esplanchnistche ) i rzekł do niej: «Nie płacz!» (Łk 7,
13). Również w przypowieści o Miłosiernym Samarytaninie Bóg Ojciec pochyla się
nad naszym cierpieniem i biedą, niosąc konkretną pomoc: „Gdy go zobaczył, wzruszył
się głęboko (gr. esplanchnistche ): podszedł do niego i opatrzył mu rany,
zalewając je oliwą i winem” (Łk 10, 33).
Dzisiejsze
święto wprowadza nas w tajemnicę Bożego miłosierdzia, której źródłem – jak
wskazuje Zbawiciel – jest Jego zranione na krzyżu serce. On bowiem nauczył
siostrę Faustynę modlitwy na zakończenie Koronki do Miłosierdzia Bożego: „O
Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z Serca Jezusowego, jako Zdrój miłosierdzia dla
nas – ufamy Tobie” (Dz 187). W tym sensie wiąże się ono głęboko z perykopą
ewangeliczną, którą Kościół rozważa podczas eucharystycznej Liturgii Słowa. Jej
treścią są dwa spotkania Zmartwychwstałego Pana z uczniami. Pierwsze z nich
miało miejsce wieczorem, w dniu Zmartwychwstania:
„Wieczorem
owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były
zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł (gr. elthen) Jezus, stanął
pośrodku (gr.este eis to meson) i rzekł do nich (gr. legeis autois):
«Pokój wam! (gr. Eirene hymin)» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i
bok (edeixen kai tas cheiras kai ten pleuran). Uradowali się zatem
uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec
Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział
im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a
którym zatrzymacie, są im zatrzymane»” (J 20, 19-23).
Spotkanie
Jezusa z uczniami odbywa się całkowicie z Jego inicjatywy. Podczas gdy Maria
Magdalena szukała Pana, choćby miał to być kontakt z Jego martwym ciałem,
któremu należało oddać ostatnią posługę, uczniowie trwali w mroku, zamknięciu i
poczuciu osamotnienia. Wprawdzie Piotr i Jan udali się tego ranka do grobu, a
umiłowany uczeń „Ujrzał i uwierzył” (J 20, 8), to jednak wciąż byli
pogrążeni w strachu przed władzami świątynnymi, które zabiwszy Mistrza mogły
pozbyć się również i ich, Jego najbliższych uczniów, aby raz na zawsze
rozwiązać „problem” Jezusa z Nazaretu. Mimo to, Apostołowie do pewnego stopnia
pozostali wierni Jezusowi: podnieśli się z pierwszego szoku i przerażenia,
które sprawiły, iż rozproszyli się niczym owce, którym zabrano pasterza (por.
Mt 26, 31) i zgromadzili, jakby powolni Duchowi Świętemu, który w odpowiedzi na
modlitwę Jezusa: „Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi
dałeś, aby tak jak My stanowili jedno” (J 17, 11) kontynuował dzieło Boże i
budował z nich Kościół. To jest pierwsza nauka jakiej udziela nam dziś św. Jan:
Jezus Zmartwychwstały przychodzi do swojego Kościoła w konkretności jego
czasami trudnej sytuacji i staje pośród niego jako Emanuel – Bóg z nami, „Przedziwny
Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju” (Iz 9, 5).
Jezus, który
przychodzi do uczniów jest tym samym Jezusem, z którym wędrowali drogami
Galilei i Judei, słuchając Jego nauk o Królestwie Bożym i będąc świadkami
cudów, jakie czynił. Jednocześnie jest On kimś innym, pełniejszym – jeśli
chodzi o chwałę Bożą, której się wyrzekł w momencie Wcielenia. Św. Jan wyraża
tę prawdę symbolicznie, pisząc, że Jezus przyszedł do uczniów „gdy drzwi
były zamknięte”. Ciało Zmartwychwstałego Jezusa jest bowiem ciałem
chwalebnym, które nie jest już podległe prawom fizycznym, lecz ma nad nimi
władzę. Tożsamość umęczonego ciała Jezusa Ukrzyżowanego i chwalebnego ciała
Jezusa Zmartwychwstałego, która była i nadal pozostaje dla wielu chrześcijan
tajemnicą trudną do przyjęcia, stanowi objawienie wszechmocy Boga zawsze
wiernego swoim obietnicom, jak uczył św. Paweł w Antiochii Pizydyjskiej: „A
[to], że Go wskrzesił z martwych i że nie miał już nigdy ulec rozkładowi, tak
wyraził: Wypełnię wierne, święte sprawy Dawida. Dlatego i w innym miejscu mówi:
Nie dozwolisz, aby Twój Święty uległ skażeniu” (Dz 13, 34-35).
Św. Tomasz z
Akwinu udziela w tej sprawie następujące wyjaśnienie: „Chrystus wszedł do
uczniów przez drzwi zamknięte, choć posiadał ciało prawdziwe, oraz że uczynił
to nie dlatego iż taka była natura tego ciała, lecz że taka była potęga
zjednoczonego z nim Bóstwa. Według relacji Augustyna, niektórzy pisarze
wysunęli następujący zarzut: „Jeżeli by to było ciało, właśnie to, które
zawisło na krzyżu i powstało z grobu, w jaki sposób mogłoby ono wejść przez
drzwi zamknięte? Odpowiadając na tę trudność mówi Augustyn: „Gdybyś pojął
sposób, nie byłoby cudu; tam gdzie zawodzi rozum, buduje wiara". A w innym
miejscu mówi: „Zamknięte drzwi nie stanowiły żadnej przeszkody dla konsystencji
ciała, w którym było Bóstwo; Ten, który rodząc się nie naruszył dziewictwa Matki,
mógł wejść bez otwierania drzwi". I to samo mówi Grzegorz” (Św.
Tomasz z Akwinu, Suma Teologiczna, t. 26, Droga Zbawiciela. Za: www.pch24.pl ).
Doktor Anielski kładzie nacisk na moc Bożą, jaką włada Zmartwychwstały Pan „Ten,
kto posiada ciało chwalebne, ma nad nim władzę tego rodzaju, że czyni je
widzialnym kiedy chce, a kiedy nie chce żeby je widziano, czyni je
niewidzialnym. Miał tę moc i Chrystus nie tylko jako jedną z cech swoistych
ciała chwalebnego, lecz miał ją również z tytułu posiadanej przezeń Boskiej
potęgi. Dzięki temu mógł sprawić w sposób cudowny niewidzialność nawet ciała
nieuwielbionego” (tamże).
W
dzisiejszej perykopie ewangelicznej Jezus rozwiewa wątpliwości uczniów co do
swojej tożsamości, pozdrawiając ich i wskazując na swoje rany: „Rzekł do
nich: «Pokój wam!» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok”
(J 20, 19). Pokój, który Jezus przynosi uczniom jest czymś nieporównanie
większym od zwykłego „Szalom!” jakim zwykli pozdrawiać się Żydzi. Jezus nie
życzy swoim uczniom pokoju, tak jak my życzymy błogosławieństwa, mówiąc
„Szczęść Boże”, On ich obdarza pokojem, który jest zapowiedzianym podczas Ostatniej
Wieczerzy darem paschalnym: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie
tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka!”
(J 14, 27). Święty Paweł w Liście do Efezjan tłumaczy naturę chrystusowego
pokoju: „On bowiem jest naszym pokojem. On, który obie części
[ludzkości] uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur - wrogość. W
swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań, wyrażone w zarządzeniach, aby z
dwóch [rodzajów ludzi] stworzyć w sobie jednego nowego człowieka, wprowadzając
pokój, i [w ten sposób] jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem w jednym
Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości” (Ef 2, 14-16).
Jezus Chrystus jest pokojem, ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, który teraz daje
siebie Apostołom, a przez nich rodzącemu się Kościołowi, w mocy Ducha Świętego.
Dlatego
właśnie Zbawiciel ukazuje uczniom swoje rany. Wprawdzie według ówczesnych
przekonań zmartwychwstali powstaną tak jak umarli, aby można ich było
rozpoznać, lecz znaczenie gestu Pana Jezusa jest nieskończenie ważniejsze,
ponieważ jest on wypełnieniem proroctwa Zachariasza: „Na dom Dawida i na
mieszkańców Jeruzalem wyleję Ducha pobożności. Będą patrzeć na tego, którego
przebili, i boleć będą nad nim, jak się boleje nad jedynakiem, i płakać będą
nad nim, jak się płacze nad pierworodnym” (Za 12, 10). Uczniowie mieli
prawo czuć wyrzuty sumienia. Wszyscy, za wyjątkiem Jana, wyparli się Mistrza i
pozostawili samego w rękach oprawców. Tymczasem Jezus pokazuje im rany zadane
również za ich grzechy, aby zrozumieli jaką cenę zapłacił za ten pokój, jaki
teraz wylewa na nich i na wszystkich, którzy w Niego uwierzą. Nie ma w Jego
słowach wyrzutu, przeciwnie, posyłając do nich Marię Magdalenę, chciał
przygotować ich na to spotkanie, dlatego polecił Jej: „Natomiast udaj się do
moich braci (gr. adelphous mou) i powiedz im: "Wstępuję do Ojca
mego i Ojca waszego (gr. Patera mou kai Patera hymon) oraz do Boga mego
i Boga waszego (Theon mou kai Theon hymon)” (J 20, 17). Przez swoją
Paschę Jezus wyniósł uczniów na poziom łaski dotąd dla nich nieosiągalny. Ci,
którzy bez żadnej zasługi ze swej strony ze sług stali się przyjaciółmi Jezusa,
zgodnie z Jego słowami: „Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co
czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam
wszystko, co usłyszałem od Ojca mego” (J 15, 15), teraz – obmyci w Jego
Najświętszej Krwi, zostali przez Niego wyniesieni do rangi braci,
współuczestników – z pełnym zachowaniem różnicy ontologicznej – Jego relacji z
Najwyższym jako Ojcem i Bogiem. Patrząc na rany Jezusa Apostołowie mogli
przypomnieć sobie słowa proroctwa Izajasza, które wypełniło się także wobec
nich: „Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy.
Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie.
Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a
Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich” (Iz 53, 5-6). Uczniowie rozpoznają
Jezusa po Jego ranach nie tyle dlatego, że były im dobrze znane – nie wiemy nawet,
czy poza Janem widzieli mękę Mistrza – lecz dlatego, że patrząc na nie
doświadczyli w szczególny sposób tej miłości miłosiernej Boga Ojca, którą tylko
Jezus może obdarzyć i której z niczym pomylić nie można.
Zatem
Apostołowie jako pierwsi doświadczają odkupieńczej miłości Jezusa, aby móc
głosić zbawienie wszystkim narodom. Doświadczenie przebaczającej miłości Boga,
oraz radość z bycia włączonym, przez zjednoczenie z Jezusem w Jego mistycznym
Ciele, w nadprzyrodzone życie Trójcy Przenajświętszej jest nieodłącznie
związane z głoszeniem Dobrej Nowiny. Apostołowie, ich następcy, oraz wszyscy
członkowie świętej wspólnoty Kościoła zostają włączeni – każdy według swojego
powołania – w zbawczą misję Boga: „Jak Ojciec Mnie posłał, tak i
Ja was posyłam” (J 20, 21), stanowiąc Jej kontynuację w czasie i
przestrzeni, aż do przyjścia Jezusa w chwale. Pan zapowiedział tę misję podczas
Ostatniej Wieczerzy: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i
przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz
trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To
wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali” (J 15, 16-17). Obdarzając
Apostołów darem Ducha Świętego i niejako czyniąc ich – przez swoje boskie
tchnienie – nowym stworzeniem, Jezus udziela im łaski odpuszczania grzechów,
która to moc była zastrzeżona dotąd dla samego Boga i Jego Syna, o czym
świadczy historia starcia faryzeuszy z Jezusem podczas uzdrowienia paralityka:
„Na to uczeni w Piśmie i faryzeusze poczęli się zastanawiać i mówić. «Któż
On jest, że śmie mówić bluźnierstwa? Któż może odpuszczać grzechy prócz samego
Boga?» (…) Lecz abyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma na ziemi władzę
odpuszczania grzechów» - rzekł do sparaliżowanego: «Mówię ci, wstań, weź swoje
łoże i idź do domu!». I natychmiast wstał wobec nich, wziął łoże, na którym
leżał, i poszedł do domu, wielbiąc Boga” (Łk 5, 21.24-25). Kościół
zamieszkały przez Ducha Świętego jest „przestrzenią łaski”, wspólnotą, w której
Zmartwychwstały kontynuuje swoją misję uwalniania od grzechu i uświęcania tych,
którzy w Niego wierzą, jak czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego: „Kto
w walce ze skłonnością do złego byłby tak mocny i czujny, by uniknąć wszelkiej
rany grzechu? "Było więc konieczne, aby Kościół miał moc odpuszczania
grzechów także w inny sposób niż przez sakrament chrztu. Z tej racji Chrystus
dał Kościołowi «klucze» Królestwa niebieskiego, mocą których mógłby przebaczyć
każdemu grzesznikowi żałującemu za grzechy popełnione po chrzcie świętym aż do
ostatniego dnia życia" (Katechizm Rzymski, 1, 11, 4)” (KKK 979).
Nie możemy przy tym zapominać, że to Bóg sam odpuszcza grzechy: „Chrystus
chciał, by cały Jego Kościół w modlitwie, życiu i działaniu był znakiem i
narzędziem przebaczenia i pojednania, które On nabył dla nas za cenę swojej
Krwi. Wykonywanie władzy odpuszczania grzechów powierzył jednak Chrystus władzy
apostolskiej, której została zlecona "posługa jednania" (2 Kor 5,18).
Apostoł jest posłany "w imię Chrystusa", przez niego "sam
Bóg" wzywa i prosi: "Pojednajcie się z Bogiem!" (2 Kor 5, 20)”
(KKK 1442).
Drugie
opowiadanie spotkania Jezusa z Apostołami jest – jak to często bywa w Ewangelii
św. Jana – rozwinięciem i pogłębieniem tematów poruszonych wcześniej; swoistym
krokiem do przodu w procesie dojrzewania uczniów Jezusa w ich zjednoczeniu ze
Zmartwychwstałym Panem, upodobnieniu się do Niego, które jest warunkiem
właściwej realizacji powierzonej im misji przewodzenia Kościołowi. Jej
pierwszoplanowym bohaterem jest, obok Jezusa, Tomasz, uczeń nieobecny podczas
pierwszej wizyty Jezusa.
„Ale
Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł
Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: «Widzieliśmy Pana!» Ale on
rzekł do nich: «Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i
nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej
do boku Jego, nie uwierzę». A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli
znowu wewnątrz [domu] i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych,
stanął pośrodku i rzekł: «Pokój wam!» Następnie rzekł do Tomasza: «Podnieś
tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i
nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!» Tomasz Mu odpowiedział: «Pan mój i
Bóg mój! (gr. Ho Kyrios mou kai ho Theos mou)» Powiedział mu Jezus:
«Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie
widzieli, a uwierzyli»” (J 20, 24-29).
Tomasz jest
tu przedstawiony jako jeden z Apostołów. Samo hebrajskie imię t’om i jego
aramejska wersja t’oma znaczy „bliźniak”. Ewangelista tłumaczy to imię na język
grecki jako „Didymos”. Na kartach Ewangelii św. Jana uczeń ten pojawia się
czterokrotnie. Szczególnie istotna jest emocjonalna reakcja Tomasza w
odpowiedzi na informację Jezusa o śmierci Łazarza i Jego decyzję, by udać się
do Betanii: „Wtedy Jezus powiedział im otwarcie: «Łazarz umarł, ale raduję
się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli. Lecz chodźmy
do niego!» Na to Tomasz, zwany Didymos, rzekł do współuczniów: «Chodźmy także i
my, aby razem z Nim umrzeć»” (J 11, 14-16). Świadczy ona z jednej
strony o racjonalizmie Apostoła, który zdawał sobie ze śmiertelnego
niebezpieczeństwa, jakie groziło Mistrzowi i Jego uczniom w Judei pod nosem
nienawidzących Go kapłanów i uczonych w Piśmie, z drugiej zaś o jego przywiązaniu
do Jezusa i gotowości na poświęcenie życia dla Niego. Jego racjonalizm, oraz
pewną trudność w pełnym zrozumieniu nauczania Jezusa potwierdza jego krótka
wymiana zdań z Jezusem podczas Ostatniej Wieczerzy. Gdy Pan powiedział: „Znacie
drogę, dokąd Ja idę». Odezwał się do Niego Tomasz: «Panie, nie
wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?». Odpowiedział mu Jezus:
«Ja jestem drogą i prawdą, i życiem” (J 14, 4-5).
Mamy zatem
do czynienia z procesem coraz głębszej racjonalizacji stosunku Tomasza do
Jezusa i Jego misji. Szczytem tego braku zawierzenia jest obraźliwe wobec
Jezusa ultimatum, które Tomasz postawił uczniom, gdy wreszcie spotkał się z
nimi i wysłuchał ich niezwykłej wieści, będącej przepowiadaniem w pigułce: „Widzieliśmy
Pana!” Mimo, że fizycznie jest wśród innych Apostołów, Tomasz duchowo jest
sam. W swojej opozycji wobec Dobrej Nowiny o Zmartwychwstaniu Tomasz posuwa się
dalej niż oni wcześniej: aby uwierzył, Jezus musi nie tylko mu się pokazać,
lecz pozwolić dotknąć swoich ran. W rzeczywistości sceptycyzm Tomasza nie jest
racjonalny lecz zmysłowy: Apostoł niejako absolutyzuje swoje zmysły, czyniąc z
nich ostateczne kryterium jego ewentualnej wiary. Istotny jest również fakt, że
Tomasz koncentruje się na ranach Zbawiciela, które uważa przede wszystkim za
dowody realności i nieodwołalności – przynajmniej do czasu ostatecznego
zmartwychwstania umarłych, na końcu czasów – Jego biologicznej śmierci.
Ósmego dnia
po pierwszej wizycie Zmartwychwstałego drzwi pomieszczenia, w którym zbierają
się Jego uczniowie nadal są zamknięte. Pozostaną takie, aż do dnia
Pięćdziesiątnicy, kiedy zostaną definitywnie i ostatecznie otwarte. Wówczas
powieje z nich wiatr Boży, który odmieni oblicze Ziemi. Mimo to, Jezus ponownie
przychodzi i obdarza ich swoim pokojem. Tym razem Jego uwaga koncentruje się na
Tomaszu. Pan zdaje się nie zrażać pozbawioną szacunku postawą ucznia i
przystaje na jego warunki: „«Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce.
Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz
wierzącym!»” (J 20, 27). W ustępstwie Zbawiciela objawia się cała Jego
miłość do Tomasza. W świetle tej małej kenozy Boga – Człowieka w sposób
szczególny brzmią Jego słowa: „Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode
Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych”
(Mt 11, 29). Jezus zna sekrety serca Tomasza i pragnie ukojenia Jego duszy,
która nie potrafi wyrwać się mroku i cieniu śmierci. Pragnie, by Apostoł
przyjął jarzmo wiary i dostrzegł w Chrystusie Wschodzące Słońce, które daje
życie. Ponieważ taka jest wola pełnego „litości serdecznej (gr.
spanchna eleus) Boga naszego” (Łk 1, 78). Logos Wcielony gotów jest
pozwolić Tomaszowi włożyć palce w rany rąk i dłonią sięgnąć aż do Najświętszego
Serca, z tego samego powodu, dla którego w Ogrójcu prosił swoich oprawców, by
zostawili w spokoju Jego uczniów: „Stało się tak, aby się wypełniło słowo,
które wypowiedział: «Nie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeś»” (J
18, 9) – Uczniowie są „darem” kochającego Ojca dla Syna, który wyraża swoją
Miłość do Ojca całkowitym posłuszeństwem Jego woli. Apostołowie zostali
powołani i włączeni w ten wzajemny dialog Miłości Ojca do Syna w Duchu Świętym,
stąd Jezus wystawia swoje rany na dotyk jednego z nich, by Go ocalić.
Ze słów
Jezusa wynika, że Tomasz nie posunął się tak daleko. Wystarczyła obecność Pana,
widok Jego ran, dźwięk Jego głosu, aby Tomasz ujrzał swoją postawę w całej jej
pysze i niedorzeczności: „Tomasz Mu odpowiedział: «Pan mój i Bóg mój!»
Powiedział mu Jezus: «Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś?
Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli»” (J 20, 28-29). Czyniąc
swoje wyznanie wiary ,Tomasz przyjmuje dar paschalny nowego życia w Chrystusie,
który wyraża się nowej relacji do Boga: ponieważ Jezus jest jego Panem i
Bogiem, Apostoł staje się prawdziwie dzieckiem Ojca Niebieskiego i uczestnikiem
Jego chwały, do której wejdzie po swojej męczeńskiej śmierci. Chwała ta będzie
również udziałem wszystkich adresatów Ewangelii św. Jana, który pisze w jej
pierwszym epilogu: „I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej
książce, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że
Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego”
(J 20, 30-31). Są oni bowiem, w ich wierze opartej na świadectwie Apostołów,
błogosławionymi Synami w Synu, i mają w sobie życie Boże, którego nikt i nic
nie będzie mógł im odebrać, jeżeli będą zachowywać przykazania i trwać w
miłości Jezusa, który jest źródłem prawdziwej radości: „Jeśli
będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak
Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam
powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna” (J
15, 10-11).
Właśnie
dlatego, że radość paschalna nie eliminuje cierpienia, lecz je przemienia w dar
miły Bogu, Ci którzy jak św. Faustyna Kowalska całkowicie zawierzają Bożemu
miłosierdziu, zostają przemienieni na podobieństwo Jezusa i stają się żertwami
ofiarnymi dla zbawienia świata, oraz wiarygodnymi świadkami Jego
Zmartwychwstania: „Dziś w czasie rezurekcji ujrzałam Pana Jezusa w wielkim
blasku, Który zbliżył się do mnie i rzekł: - pokój wam dzieci moje i wzniósł
rękę i błogosławił. Rany rąk i nóg i boku były niezatarte, ale jaśniejące.
Kiedy się spojrzał na mnie z taka łaskawością i miłością, że dusza moja
zatonęła cała w Nim – i rzekł do mnie – wzięłaś wielki udział w Męce Mojej,
dlatego daje ci ten wielki udział w chwale i radości Mojej. Cała rezurekcja
wydala mi się jedna minutą. Dziwne skupienie ogarnęło moja duszę i trwało przez
całe święta. Łaskawość Jezusa jest tak wielka, że to nie da się wypowiedzieć”
(Dz 205).
Arek
Arku dziękuję!!!
OdpowiedzUsuńNiech Pan Bóg wynagrodzi Twój trud potrzebnymi Łaskami.
Niech Duch Miłosierdzia Bożego spocznie na każdym z nas. Jezu, zobacz jak jesteśmy słabi. Niech Twoje Miłosierdzie utuli każdą duszę - ziemską i czyśćcową.
JEZU UFAM TOBIE !!!