Czytania biblijne, które Kościół święty wybrał, by ożywiały naszą wiarę i karmiły nas Bożym Słowem podczas dzisiejszej Eucharystii, wprowadzają nas w sposób szczególny w tajemnicę Wcielenia Słowa, opisując jego okoliczności i zbawczy sens. To niezwykłe wydarzenie jest objawieniem Bożej sprawiedliwości, której istotą jest odwieczna Miłość Trójcy Przenajświętszej do stworzenia, a w szczególności do człowieka. Ikoną zaś Boga Trójjedynego jest Święta Rodzina: wspólnota miłości. Syn Boży, wcielając się w dziewiczym łonie Najświętszej Maryi Panny, żony św. Józefa, uświęcił w sposób szczególny ich małżeństwo, zaś sposób, w jaki Maryja i św. Józef przyjęli i przeżyli to niezwykłe powołanie, wskazuje nam, że autentyczne macierzyństwo i ojcostwo jest zawsze stanem pokornego otwarcia na Boże plany i całkowitego podporządkowania się Jego woli, w bezgranicznej miłości. Kiedy małżonkowie wspólnie starają się „o królestwo i o Jego sprawiedliwość (gr. dikaiosynen)” (Mt 6, 33), wówczas stają się adresatami Bożej obietnicy: „a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6, 33). Owo „wszystko”, w kontekście wspólnoty małżeńskiej, to przede wszystkim owoc miłości, który staje się ich błogosławieństwem, jak Jezus stał się nie tylko przyczyną błogosławieństwa swojej Matki Maryi, ale również św. Józefa, jej męża, który jest dla nas wzorem prawdziwej sprawiedliwości płynącej z bojaźni Bożej.
Przyczyna i głęboki sens, dla
którego św. Mateusz przystąpił do spisania swojej Ewangelii, wyrażona jest w
jej pierwszym wersecie: „Rodowód (gr. Biblos geneseos: księga
początku) Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama” (Mt 1, 1).
Jakkolwiek w kolejnych wersetach Ewangelista rzeczywiście przedstawia nam
rodowód Zbawiciela, to zwrot „Księga początku” może być rozumiany również w
szerszym sensie jako odnoszący się do Ewangelii Dzieciństwa, czy wręcz całej
Ewangelii, opisującej czyny i słowa Jezusa, rozumiane jako nowy początek, nowa
Genesis. W tym kontekście to jedno zdanie, ukazując nam tożsamość Wcielonego
Syna Bożego, wyraża naszą wiarę: Jezus z Nazaretu jest synem Abrahama, a więc
pełnoprawnym członkiem Narodu Wybranego, potomkiem Dawida i oczekiwanym
Mesjaszem Bożym. Początek Jezusa Chrystusa to nie tylko konkretny moment w
historii zbawienia, lecz również jej wypełnienie i definitywne objawienie, jak
pisał św. Paweł w Liście do Hebrajczyków: „Wielokrotnie i na różne sposoby
przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych
dniach przemówił do nas przez Syna. Jego to ustanowił dziedzicem
wszystkich rzeczy, przez Niego też stworzył wszechświat. Ten [Syn], który jest
odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty, podtrzymuje wszystko słowem swej
potęgi, a dokonawszy oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy Majestatu na
wysokościach” (Hbr 1, 1-3). Wcielenie Słowa w łonie nazareńskiej Dziewicy,
żony prostego cieśli, jest objawieniem się Trójcy Przenajświętszej w
nadmiarze Jej Miłości, kenozą – uniżeniem Boga, a przez to niejako
ucieleśnieniem jego Miłości, abyśmy mogli w Jezusie zobaczyć i dotknąć
tej Tajemnicy, która dotąd dostępna nam była jedynie w znakach Starego
Przymierza.
Św. Mateusz, wprowadzając nas w
misterium Wcielenia wskazuje, że opisywane przez niego wydarzenia rzeczywiście
stanowią wypełnienie proroctw, a Ten, którego wydarzenia te dotyczą jest
oczekiwanym Mesjaszem. W swoim dziele zbawczym Bóg wybrał Maryję, aby przez
fakt Wcielenia w jej dziewiczym łonie Jezus okazał się prawdziwym Bożym Synem,
jako że Jego jedynym „biologicznym” Ojcem jest Bóg; oraz wybrał Józefa, gdyż
on, przez fakt uznania dziecka Maryi, swojej żony, za prawowitego syna, włączył
Go do rodu dawidowego i formalnie uprawomocnił Jezusa jako dziedzica obietnic
mesjańskich złożonych przez Boga Dawidowi.
„Z narodzeniem (gr. genesis) Jezusa Chrystusa było tak. Po
zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem,
znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który
był człowiekiem sprawiedliwym (gr. dikaios) i nie chciał narazić Jej na zniesławienie
(gr. deigmatisai), zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto
anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: «Józefie, synu Dawida, nie
bój się (gr. me phobethes) wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z
Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz
imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów». A stało się to
wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto
Dziewica (gr. Parthenos) pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię
Emmanuel, to znaczy: "Bóg z nami". Zbudziwszy się ze snu, Józef
uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie, lecz
nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus” (Mt 1, 18-25).
Syn Boży wcielił się, za sprawą
Ducha Świętego, w łono dziewicy zamężnej, a dokładnie znajdującej się na
pierwszym etapie zaślubin zwanym erusin, który trwał nie dłużej niż
półtora roku i chociaż mężczyzna i kobieta nie mieszkali jeszcze razem, to
według prawa byli już mężem i żoną. Św. Łukasz również informuje nas, że: „W
szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego
Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida;
a Dziewicy było na imię Maryja” (Łk 1, 26-27). Dla obu Ewangelistów było
rzeczą nadrzędną wyeliminowanie potencjalnych wątpliwości, które stanowiły
źródło ataku ze strony wrogów młodego Kościoła: Maryja była żoną Józefa, a więc
Jezus nie mógł być z nieprawego łoża; ponieważ, gdy miał miejsce akt Wcielenia
małżonkowie nie mieszkali jeszcze razem, Jezus nie mógł być biologicznym
dzieckiem Józefa; Maryja była dziewicą, a więc jej poczęcie było dziełem Ducha
Świętego, zaś On sam był zapowiedzianym przez Izajasza Mesjaszem.
W odróżnieniu od św. Łukasza, który
skupia się na doświadczeniach Maryi, Pierwszy Ewangelista koncentruje się na
przeżyciach św. Józefa i przez ich pryzmat opisuje wydarzenia związane z
najwcześniejszym okresem życia Zbawiciela. Doświadczenia Oblubieńca Maryi,
podobnie jak wcześniej historia św. Jana Chrzciciela, są dla nas doskonałą
lekcją właściwej postawy, jaką musimy przyjąć, aby autentycznie przeżyć
spotkanie z przychodzącym Panem. Wieść o tym, że jego nowo poślubiona żona jest
ciężarna musiała być dla Józefa szokiem, lecz z cała pewnością większym szokiem
musiała być wiedza, uzyskana od samej Maryi, że dziecko, które nosi w swoim
łonie jest poczęte z Ducha Świętego. Trudno sobie bowiem wyobrazić, że Maryja
nie podzieliła się ze swoim mężem tą, jakże istotną dla ich związku,
informacją, szczególnie, że niosła ona za sobą bardzo poważne konsekwencje, na
którymi tylko razem mogli właściwie zareagować. Ponadto św. Łukasz opisuje
odwiedziny Maryi u św. Elżbiety. Taka wyprawa nie mogła się odbyć bez zgody
męża i należnej asysty. W tym kontekście św. Józef musiał dowiedzieć się o
proroctwie Elżbiety i Magnificat swojej żony, nawet jeśli nie był ich naocznym
świadkiem. Ponadto, biorąc pod uwagę zupełnie wyjątkową świętość Maryi, która
była niepokalanie poczęta i nigdy nie popełniła żadnego, nawet najmniejszego
grzechu lekkiego, przypuszczenie, iż mogłaby popełnić ciężki grzech cudzołóstwa
było – dla tych, którzy ją znali – absurdalne, zaś jej wrodzona doskonałość
moralna nie pozwoliłaby jej zataić przed mężem, gdyby została zgwałcona. Do
tego należy dodać, że – jak pisał św. Jan Paweł II w adhortacji Redemptoris
Custos, Bóg wyposażył św. Józefa w szczególne łaski: „Ponieważ nie można
sobie wyobrazić, by człowiek, który otrzymał tak wzniosłe zadanie, nie posiadał
odpowiednich cech, niezbędnych dla wypełnienia go, należy przyjąć, że Józef
„mocą szczególnego daru Niebios” otaczał Jezusa „całą naturalną miłością i
czułą troskliwością, jaka może się zrodzić w sercu ojca”. Przyznając Józefowi
ojcowską władzę nad Jezusem, Bóg napełnił go także miłością ojcowską, tą
miłością, która ma swoje źródło w Ojcu, „od którego bierze nazwę wszelkie
ojcostwo na niebie i na ziemi” (por. Ef 3, 15)” (RC 8). Skoro św. Elżbieta
rozpoznała w Maryi Matkę Pana, gdy powiedziała, czując jak św. Jan porusza się
w jej łonie: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?” (Łk
1, 43), to dlaczego św. Józef, którego powołaniem było pokochanie i wychowanie
Jezusa jako swojego syna, miałby pozostawać niewrażliwy na łaskę promieniującą
od Jezusa ukrytego w łonie Najświętszej Dziewicy Maryi, aż do nocnej wizyty
anioła Pańskiego?
Pierwszy Ewangelista podkreśla, że
Józef był człowiekiem „sprawiedliwym”, to znaczy pełnym czci i bojaźni wobec
Bożych tajemnic. Św. Łukasz w następujący sposób opisuje pełną bojaźni Bożej
reakcję Zachariasza na spotkanie z Bożym wysłannikiem: „Naraz ukazał mu się
anioł Pański, stojący po prawej stronie ołtarza kadzenia. Przeraził się na ten
widok Zachariasz i strach padł na niego. Lecz anioł rzekł do niego: «Nie bój
się (gr. me phobou) Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona
twoja Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan” (Łk 1,
11-13). Zatem św. Józef uważał w swojej pokorze, iż nie jest godny być mężem
Matki Boga i Jego ziemskim ojcem. Dlatego właśnie postanowił potajemnie oddalić
swoją małżonkę: w ten sposób jej Tajemnica zostałaby zachowana, zaś ona sama
nie zostałaby okryta niesławą przez publiczne oddalenie, które – w kontekście
ciąży Maryi – musiałoby wiązać się z upokarzającym ją śledztwem lub zarzutami
zdrady małżeńskiej ze strony lokalnej społeczności, których by nie uniknęła.
Grecki czasownik „deigmantidzein” oznacza bowiem nie tylko zniesławiać, lecz
również badać, dociekać, ujawniać. W tym sensie słowa anioła, którego Bóg
posłał do św. Józefa we śnie możemy rozumieć jako Bożą reakcję na jego bojaźń.
Nie jest ona jedynie, jak chcieliby niektórzy egzegeci, uspokojeniem Józefa, że
dziecko, które jego żona nosi w swoim łonie nie jest owocem grzechu, lecz
przeciwnie jest Tym, który przyszedł uwolnić ludzkość od grzechu. Anioł
podkreśla fakt pochodzenia Józefa z rodu Dawida, jako istotny dla Bożych planów
względem niego, uspokaja jego lęki wynikające z bojaźni Bożej i podkreśla, że
Maryja jest z woli Bożej jego pełnoprawną małżonką i tak ją powinien traktować
(„Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki”);
potwierdza słowa Maryi o boski pochodzeniu Dziecka w jej łonie („albowiem z
Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło”); wreszcie wskazuje zadania,
jakie Bóg mu wyznaczył i objawia mu naturę misji jego adoptowanego Syna
(„Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego
grzechów” ). Słowa wypowiedziane przez anioła do św. Józefa, przypominają swoją
strukturą Zwiastowanie: „Nie bój się (gr. me phobou), Maryjo,
znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz
imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg
da Mu tron Jego praojca, Dawida” (Łk 1, 30-32), co podkreśla wyjątkowość
jego misji.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że w
Ewangelii Mateusza to Józef otrzymuje od anioła Pańskiego polecenie nadania
imienia nowonarodzonemu dziecku, zaś u św. Łukasza, anioł Gabriel polecenie to
wydaje Maryi. W ten sposób to ważne zadanie zostaje powierzone obojgu rodzicom.
Analogicznie ma to miejsce w przypadku św. Jana Chrzciciela: „Jednakże matka
jego odpowiedziała: «Nie, lecz ma otrzymać imię Jan». Odrzekli jej: «Nie ma
nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię». Pytali więc znakami jego ojca,
jak by go chciał nazwać. On zażądał tabliczki i napisał: «Jan będzie mu na
imię»” (Łk 1, 60-63). Jezus został powierzony obojgu rodzicom, jako
jedności według prawa Bożego: „Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i
matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem”
(Rdz 2, 24). Nadając Dzieciątku imię Jezus (hebr. Jehoszua), to znaczy „Jahwe
jest zbawieniem”, Jego Rodzice, każdy według swego powołania, włączyli się
niejako w zbawczą misję Zbawiciela, a zatem również w Jego Misterium Paschalne.
I chociaż w szczególny sposób dotyczy to Najświętszej Matki Jezusa, która
współcierpiała z Synem na Golgocie, to również Józef wspierał swojego
adoptowanego Syna w Jego trudach zbawiania świata, jak pisze św. Jan Paweł II
we wspomnianej adhortacji Redemptoris Custos: „Józef — wraz z Maryją — jest
pierwszym powiernikiem tej tajemnicy Boga żywego. Wraz z Maryją — a także ze
względu na Maryję — uczestniczy on w tym szczytowym etapie samoobjawiania się
Boga w Chrystusie, uczestniczy od samego początku. Mając przed oczyma zapis obu
ewangelistów: Mateusza i Łukasza, można też powiedzieć, że Józef jest
pierwszym, który uczestniczy w wierze Bogarodzicy. Uczestnicząc, wspiera swą
Oblubienicę w wierze Bożego zwiastowania. Józef jest też pierwszym, którego Bóg
postawił na drodze tego „pielgrzymowania przez wiarę”, w którym Maryja —
zwłaszcza od czasu Kalwarii i Pięćdziesiątnicy — będzie „najdoskonalej
przodować”. Droga własna Józefa — Jego pielgrzymowanie przez wiarę — zakończy
się wcześniej; zanim Maryja stanie u stóp krzyża na Golgocie, a po odejściu
Chrystusa do Ojca — znajdzie się w wieczerniku jerozolimskiej Pięćdziesiątnicy,
w dniu objawienia się światu Kościoła narodzonego w mocy Ducha Prawdy. Jednakże
droga wiary Józefa podąża w tym samym kierunku, pozostaje w całości określona
tą samą tajemnicą, której Józef — wraz z Maryją — stał się pierwszym
powiernikiem. Wcielenie i Odkupienie stanowią organiczną i nierozerwalną
jedność, w której „plan objawienia urzeczywistnia się przez czyny i słowa
wewnętrznie z sobą powiązane” (RC 5-6).
Sprawiedliwość Oblubieńca Maryi
wyrażała się nie tylko w bojaźni Bożej, z jaką przyjął on objawienie się
Tajemnicy w swoim życiu, lecz przede wszystkim w całkowitym podporządkowaniu
się woli Bożej: „Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił
anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie, lecz nie zbliżał się do Niej, aż
porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus” (Mt 1, 24-25). Dla św. Józefa
przyjęcie Maryi i dopełnienie ceremonii małżeńskiej nie było poddaniem się woli
Bożej rozumianej nie jako zewnętrzny nakaz, lecz oblubieńczy związek z Maryją
został przez niego przyjęty jako dar i tak przeżywany symbolizował Przymierze
Boga z Jego Narodem. Najdoskonalszym owocem tego małżeństwa – Przymierza był
Syn Boży, ich Syn. W tym sensie łatwo jest nam zrozumieć, że słowa „aż
(gr. heos hou) porodziła Syna” nie oznaczają bynajmniej, że po
urodzeniu Jezusa Maryja miała inne dzieci z Józefem, jak chcą egzegeci
protestanccy. W tych słowach św. Mateusz podkreślił jeszcze raz, że Jezus
został poczęty w dziewiczym łonie Maryi, nie wypowiadając się o tym, co było
później. Św. Józef odczytał i przyjął wolę Bożą, jako powołanie do
ojcostwa wobec Syna Bożego, jak pisze św. Jan Paweł II w cytowanej adhortacji:
„Bóg wezwał św. Józefa, aby służył bezpośrednio osobie i misji Jezusa
poprzez sprawowanie swego ojcostwa: właśnie w ten sposób Józef współuczestniczy
w pełni czasów w wielkiej tajemnicy odkupienia i jest prawdziwie „sługą
zbawienia”. Jego ojcostwo wyraziło się w sposób konkretny w tym, że „uczynił ze
swego życia służbę, złożył je w ofierze tajemnicy wcielenia i związanej z nią
odkupieńczej misji; posłużył się władzą, przysługującą mu prawnie w świętej
Rodzinie, aby złożyć całkowity dar z siebie, ze swego życia, ze swej pracy;
przekształcił swe ludzkie powołanie do rodzinnej miłości w ponadludzką ofiarę z
siebie, ze swego serca i wszystkich zdolności, w miłość oddaną na służbę
Mesjaszowi, wzrastającemu w jego domu”. (…)Ewangelie jasno ukazują, na czym
polegały ojcowskie obowiązki Józefa wobec Jezusa. W istocie bowiem zbawienie,
które przychodzi poprzez człowieczeństwo Jezusa, realizuje się poprzez gesty
codziennego życia rodzinnego, w niczym nie naruszając owego „uniżenia”
właściwego ekonomii wcielenia. Ewangeliści z wielką pieczołowitością ukazują,
że w życiu Jezusa nic nie było dziełem przypadku, ale wszystko dokonało się
zgodnie z planem ustalonym przez Boga. Często powtarzana formuła: „stało się
tak, aby się wypełniły ...” oraz odwołania do wydarzeń starotestamentowych mają
podkreślać jedność i ciągłość zamysłu, który w Chrystusie osiąga wypełnienie.
Wraz z wcieleniem „obietnice” i „figury” Starego Testamentu stają się
„rzeczywistością”: miejsca, osoby, wydarzenia i obrzędy splatają się w całość zgodnie
ze szczegółowymi poleceniami Bożymi, przekazywanymi za pośrednictwem anielskich
posłańców i przyjmowanymi przez istoty szczególnie wrażliwe na głos Boga.
Maryja jest pokorną służebnicą Pańską, przygotowaną od początku czasów do roli
Matki Boga; Józef jest tym, którego Bóg wybrał, aby „strzegł porządku przy
narodzeniu się Pana”27, jego zadaniem jest zatroszczyć się o „uporządkowane”
wprowadzenie Syna w świat, z zachowaniem Boskich nakazów i praw ludzkich. Całe
tak zwane życie „prywatne” czy „ukryte” Jezusa powierzone jest jego opiece” (RC
8).
Ojcostwo św. Józefa nie umniejsza
bynajmniej jego oblubieńczej relacji z Najświętszą Maryją, która – przy
zachowaniu jej wyjątkowego charakteru – jest niedościgłym wzorem dla
naszych relacji narzeczeńskich i małżeńskich, które zawierzajmy, w te ostatnie
dni Adwentu, nadchodzącej Bożej Dziecinie: „Liturgia wysławia Maryję jako
„zjednoczoną z Józefem, mężem sprawiedliwym, więzią miłości dziewiczej i
oblubieńczej”. Mowa tu w istocie o dwóch rodzajach miłości, które łącznie
ukazują tajemnicę Kościoła, dziewicy i oblubienicy, której to tajemnicy
symbolem jest małżeństwo Maryi i Józefa. „Dziewictwo i celibat dla królestwa
Bożego nie tylko nie stoją w sprzeczności z godnością małżeństwa, ale ją
zakładają i potwierdzają. Małżeństwo i dziewictwo to dwa sposoby wyrażania i
przeżywania jedynej Tajemnicy Przymierza Boga ze swym ludem”, które jest
komunią miłości między Bogiem i ludźmi. Poprzez całkowite ofiarowanie siebie
Józef wyraża bezinteresowną miłość do Matki Boga, składając Jej „małżeński dar
z siebie”. Zdecydowany pozostać w ukryciu, by nie być przeszkodą dla Bożego
planu dokonującego się w Niej, Józef wypełnia wyraźne polecenie otrzymane od
anioła: przyjmuje Maryję do siebie i szanuje Jej wyłączną przynależność do Boga”
(RC 20).
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.