Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

20.11.2016

„To jest Król Żydowski” (Łk 23, 38).


  Uroczystość Chrystusa Króla, którą Kościół celebruje w dzisiejszą, ostatnią niedzielę roku liturgicznego, stanowi dopełnienie, a przy tym syntezę objawienia naszego Pana Jezusa Chrystusa. Uznanie za Króla Wszechświata  Nauczyciela, który niczym kometa wyłonił się z „mroków” nieznanej mieściny Nazaret, aby „zgasnąć” w mękach i hańbie krzyża, na wzgórzu Czaszki, gdy zachodzące słońce kładło się cieniem na murach Jerozolimy, która zapomniawszy o swojej zbrodni, czyniła ostatnie przygotowania do Paschy, jest dowodem na to, że łaska wiary w Jezusa Chrystusa i Kościół, Jego Mistyczne Ciało, którego jesteśmy członkami, są dziełem Bożego Miłosierdzia i jego najwyższym objawieniem, które piękno kontemplujemy w porannym blasku Zmartwychwstania.

  Św. Paweł, prosząc Koryntian o jedność, która może być zbudowana wyłącznie na fundamencie, jakim jest Jezus Chrystus, pisze: „Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia (…) Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą” (1 Kor 1, 18, 22-25). Całe ziemskie życie Zbawiciela było objawieniem tej „nauki krzyża”, która jest nauką Bożego Miłosierdzia; codziennym wcielaniem w życie, słowem i czynem, najważniejszej prawdy, że „Tak (…) Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3, 16-17). To właśnie Misterium Paschalne jest najbardziej elokwentną nauką o miłości Boga do człowieka, czyli objawieniem Trójcy Przenajświętszej „ad extra”, na zewnątrz, jako kochającego Stwórcę,  Zbawiciela i Uświęciciela, mówiącego o sobie: „Ja nie pragnę śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył”(Ez 33, 11);  a jednocześnie stanowi najwymowniejsze objawienie tego, Kim jest Pan Bóg „in se”, w swoim Przenajświętszym Życiu Trynitarnym, ponieważ całkowite posłuszeństwo w miłości Jezusa wobec Ojca, które wyrażają słowa wypowiedziane przez Niego w Ogrójcu, w obliczu straszliwej męki psychicznej i fizycznej: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!” (Łk 22, 42), jest niejako „wcieleniem” odwiecznej, synowskiej relacji Logosa do Ojca.

  Właśnie dlatego, że tylko w kontekście „nauki krzyża” możemy prawdziwie zrozumieć naturę królowania naszego Pana Jezusa Chrystusa, Kościół święty podczas dzisiejszej eucharystycznej Liturgii Słowa zaprasza nas, byśmy skierowali wzrok na krzyż Zbawiciela: „A lud stał i patrzył. Lecz członkowie Wysokiej Rady drwiąco mówili: «Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym». Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc: «Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam siebie». Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: «To jest Król Żydowski». Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: «Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas». Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił». I dodał: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa». Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju»” (Łk 23, 35-43).

  „A lud stał i patrzył”. W opisie kaźni Jezusa zdajemy się mieć do czynienia z dwoma wydarzeniami – ziemskim i nadprzyrodzonym – spiętymi klamrą jego zakrwawionego krzyża. Dla oczu przeciętnego gapia, który „stał i patrzył”, miała miejsce egzekucja fałszywego mesjasza, z którym rzymski okupant zrobił porządek po swojemu. Jeszcze kilka dni temu gap ów, uniesiony entuzjazmem, być może wiwatował na cześć Mesjasza, wjeżdżającego na osiołku do świętego miasta, krzycząc „Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie. Pokój w niebie i chwała na wysokościach” (Łk 19, 38). Potem krzyczał równie głośno, prowadząc z Piłatem burzliwy dialog: „I rzekł do Żydów: «Oto król wasz!» A oni krzyczeli: «Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!» Piłat rzekł do nich: «Czyż króla waszego mam ukrzyżować?» Odpowiedzieli arcykapłani: «Poza Cezarem nie mamy króla»” (J 19, 14-15). Żydzi łatwo ulegli entuzjazmowi i równie łatwo dali się przekonać swoim religijnym przywódcom, że Mistrz z Nazaretu jest opętanym przez Belzebuba oszustem i zwodzicielem ludu, a znienawidzony Cezar jest lepszym królem, niż Jezus Mesjaszem. Przychodzi na myśl przypowieść o siewcy, z jej wyjaśnieniem: „Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je. Inne padło na skałę i gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. (…) Takie jest znaczenie przypowieści: Ziarnem jest słowo Boże. Tymi na drodze są ci, którzy słuchają słowa; potem przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. Na skałę pada u tych, którzy, gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, lecz nie mają korzenia: wierzą do czasu, a w chwili pokusy odstępują” (Łk 8, 5-6.11-13). Spoglądając, mniej lub bardziej beznamiętnie, na targanego konwulsjami i straszliwymi skurczami, walczącego o każdy oddech Jezusa, Żydzi nie zdawali sobie sprawy, że padli ofiarami diabła i ulegli pokusie. Słowo, którego mogli słuchać nawet niedaleko stąd, na krużgankach świątynnych, zostało wykradzione z ich serc. Nie byli na tyle silni i uważni, by ustrzec tego skarbu – w konsekwencji wyrzekli się swojego Króla…

  „Lecz członkowie Wysokiej Rady drwiąco mówili: «Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym»”. Wina uczonych w Piśmie, faryzeuszów i arcykapłanów była o wiele większa, o czym też świadczy ich agresywne zachowanie. Mieli oni gruntowne przygotowanie teologiczne i znali nauki proroków dotyczące przyjścia Mesjasza. Widzieli też znaki czynione przez Jezusa i słyszeli Jego pełne mocy słowa. Jednak ich serca pozostały nie mniej zatwardziałe na Dobrą Nowinę, jak serce faraona na słowa, jakie Pan skierował do niego przez Mojżesza. Święty Łukasz informuje nas, po opisie historii kuszenia na pustyni, które miało miejsce po chrzcie Jezusa w Jordanie i bezpośrednio poprzedzało Jego publiczną misję: „Gdy diabeł dokończył całego kuszenia, odstąpił od Niego aż do czasu (gr. achri kairou)” (Łk 4, 13). Tym „czasem” była męka Zbawiciela, która znalazła swoją kulminację na krzyżu. Celem Szatana było zniweczenie zbawczej misji Chrystusa. Rękoma oprawców zadał Jezusowi niewyobrażalne tortury fizyczne, lecz to nie wystarczyło, aby złamać Syna Bożego. Diabeł przystąpił więc do nękania psychicznego, posługując się nienawiścią ówczesnych autorytetów religijnych. Swoją pychą i chciwością zbudowali mu oni doskonałe mieszkanie w swoich sercach i stali się powolnymi narzędziami w realizacji jego demonicznych planów.

  Członkowie Wysokiej Rady zdawali się triumfować. Udało im się „wyrwać chwasta”, nie brudząc przy tym rąk: było to arcydzieło przebiegłości, w którym sam Piłat okazał się być powolnym pionkiem w ich brudnej grze o zachowanie władzy nad ludem. To, czego nie udało się dokonać Herodowi i jego siepaczom trzydzieści lat wcześniej, dokonali kapłani Boga Najwyższego – Jego tron pozostał w ich mniemaniu bezpieczny, a ich kieszenie pełne. Tymczasem to właśnie oni byli najbardziej godni pożałowania. Drwiny i tytuły, jakie przypisywali Jezusowi były paradoksalnie prawdziwe, jak mimowolne proroctwo arcykapłana Kajfasza, o czym doskonale wiedział Szatan, posługujący się nimi, jak z resztą czynił zawsze, gdy usiłował na wszystkie sposoby utrudnić Panu Jego misję i skłonić Go do sprzeniewierzenia się woli Ojca, posługując się przy tym wiedzą, którą pozyskał jako istota duchowa: „A był w synagodze człowiek, który miał w sobie ducha nieczystego. Zaczął on krzyczeć wniebogłosy; «Och, czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić? Wiem, kto jesteś: Święty Boży»” (Łk 4, 33-34). Warto pamiętać, że cała retoryka drwiących z Jezusa członków Wielkiej Rady uderzała w istotę Jego misji i zasadzała się na próbie skłonienia Go, by dokonał swoistej anty – metanoi, antynawrócenia:  żądali, aby Jezus odszedł od całkowitego myślenia / poświęcenia Ojcu oraz ludziom, i zaczął myśleć tylko o sobie. A może nawet również o innych – choćby współcierpiącej z Nim pod krzyżem Jego Matki – lecz na sposób ludzki, a raczej diabelski, według Jego słów skierowanych do św. Piotra: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki” (Mt 16, 23).  Wyrazem tej zmiany miało by być Jego zejście z krzyża. W ten sposób, okazując nieposłuszeństwo Ojcu,  Jezus stałby się swoistym Antychrystem i diabeł odniósł by zwycięstwo.  Dlatego odpowiedzią na pytanie, czy Jezus miał moc i czy mógłby zejść z krzyża, jest pytanie, czy miał On moc i czy mógłby przestać kochać Ojca i grzeszną ludzkość…

  „Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc: «Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam siebie». Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: «To jest Król Żydowski»”. Żołdacy wpisywali się w narrację uczonych w Piśmie, chociaż nie kierowały nimi głębsze pobudki, a jedynie tępe okrucieństwo, jakie rodzi nieustanne obcowanie z najgorszą formą przemocy i pogarda dla galilejskiego uzurpatora do królewskiego tronu. Mogła się ona rodzić z tysiąca przyczyn: choćby z nienawiści na tle etnicznym (w garnizonach rzymskich służyli najemnicy syryjscy i samarytańscy), frustracji i nieustannego poczucia zagrożenia śmiercią, jakie towarzyszyło obecności oddziałów okupanta w Jerozolimie, w czasie świąt. Mógł nią być też sadyzm podsycany nienawiścią diabła do Jezusa. Ciężko bowiem sobie wytłumaczyć, dlaczego oprawcy tak okrutnie znęcali się nad Jezusem podczas biczowania (na Całunie turyńskim odnotowano ok. 90 – 120 uderzeń które przecięły skórę Skazańca), a następnie podczas zupełnie niepotrzebnego, z punktu widzenia prawa rzymskiego, ukoronowania cierniem wyżywali się nad więźniem będącym w głębokim szoku wywołanym cierpieniem wprost nie do opisania: „Wtedy żołnierze namiestnika zabrali Jezusa z sobą do pretorium i zgromadzili koło Niego całą kohortę. Rozebrali Go z szat i narzucili na Niego płaszcz szkarłatny. Uplótłszy wieniec z ciernia włożyli Mu na głowę, a do prawej ręki dali Mu trzcinę. Potem przyklękali przed Nim i szydzili z Niego, mówiąc: «Witaj, Królu Żydowski!» Przy tym pluli na Niego, brali trzcinę i bili Go po głowie” (Mt, 27, 27-30).

  Zastanawiająca jest ta wściekła nienawiść zwrócona przeciw królowaniu Jezusa. Żydzi nie mogli nasycić oczu widokiem konającego Mesjasza, zaś żołnierze prześcigali się w sadystycznej gorliwości, rozkoszując się zadawaniem Mu bólu, jakby rzeczywiście uważali, w głębi serca, Jezusa za Króla i napawali się faktem, że mogą na Nim wyładować frustracje wywołane poczuciem krzywdy społecznej i poddaństwa wobec wszelkiej władzy. W tym nieludzkim akcie triumfu nad pokonanym, bezbronnym Jezusem, dotychczasowi wrogowie zdali się mówić jednym głosem, gdyż łączyła ich ta sama, diabelska nienawiść, której nie da się zracjonalizować. Nawet podanie octu, które w innych okolicznościach można by odebrać jako akt litości dla konającego, było okazją do wykpienia Jezusa, a może nawet miało służyć w zamyśle oprawców nie tyle ulżeniu Jego cierpieniem, co raczej przedłużeniu makabrycznego spektaklu. Jednak nawet oni, wbrew swojej woli, wypełnili proroctwo wyrażone w Psalmie 69: „Ty znasz moją hańbę, mój wstyd i mą niesławę; wszyscy, co mnie dręczą, są przed Tobą. Hańba złamała moje serce i sił mi zabrakło, na współczującego czekałem, ale go nie było, i na pocieszających, lecz ich nie znalazłem. Dali mi jako pokarm truciznę, a gdy byłem spragniony, poili mnie octem” (Ps 69, 20-22).

  Napis z winą skazańca, który – według rzymskiego prawa – był przed nim niesiony na miejsce kaźni, został wykonany przez Piłata, reprezentującego prawo i majestat imperium rzymskiego: „Wypisał też Piłat tytuł winy i kazał go umieścić na krzyżu. A było napisane: «Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski». Ten napis czytało wielu Żydów, ponieważ miejsce, gdzie ukrzyżowano Jezusa, było blisko miasta. A było napisane w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Arcykapłani żydowscy mówili do Piłata: «Nie pisz: Król Żydowski, ale że On powiedział: Jestem Królem Żydowskim». Odparł Piłat: «Com napisał, napisałem»” (J 19, 19-22). Jakkolwiek w kontekście ogólnej pogardy i wyszydzenia Pana Jezusa, można by go interpretować jako swoistą kpinę z jego królewskich roszczeń, rozumianych przez Jego oprawców w kategoriach czysto ziemskich, to jest on raczej znakiem przekory i wyrazem niezadowolenia Piłata, który – jakkolwiek nie uważał Jezusa za winnego śmierci – uległ naciskom i szantażom starszyzny żydowskiej. Jednocześnie stanowi on widomy znak zgorszenia Żydów, mających Jezusa za szarlatana i pogardy pogan, uważających Go – w osobie Piłata – za głupca marnującego swoje życie w imię niedorzecznych, mesjańskich aspiracji.

  „Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: «Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas». Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił». I dodał: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa». Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś (gr. Semeron) ze Mną będziesz w raju»”.  Dla św. Łukasza pogarda zgromadzonych wobec Jezusa – Króla i Mesjasza jest całkowita. Nawet złoczyńca, który zawisł na drzewie za swoje zbrodnie, uległ wpływom ojca kłamstwa i w godzinie ciemności ubliżał Jezusowi, gardząc Nim. Jak potwornie silna i zaraźliwa musiała być ta irracjonalna nienawiść, skoro nawet odtrącony przez społeczeństwo zbrodniarz, odarty z godności i pogrążony w męce, stojąc w obliczu rychłej, hańbiącej śmierci doczesnej i perspektywy śmierci wiecznej, potrafił wykrzesać z siebie siły, by bezinteresownie wyszydzić współskazańca, który w niczym mu nie zawinił.   Lecz o to właśnie chodziło Panu, aby zejść w najgłębsze otchłanie grzechu i zła, by również tam odnaleźć i ocalić zagubioną owcę. Jak głębokie było upokorzenie Króla, tak daleko sięgnęło Królestwo Boże, które ustanowił na ziemi z woli Ojca. A ponieważ ofiara Pana była całkowita, Jego Królestwo nie ma końca i Pan Jezus ofiarował zbawienie w mocy swojej Najświętszej Krwi każdemu człowiekowi, nawet największemu grzesznikowi, zgodnie z Jego słowami:  „Jest wolą Tego, który Mię posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6, 39-40).

  W świetle tej niewyczerpanej w swojej głębi i mocy Ofiary Paschalnej Zbawiciela szczególnie dobitnie brzmią słowa wypowiedziane przez Pana Jezusa św. Siostrze Faustynie: "Niech pokładają nadzieję w miłosierdziu Moim najwięksi grzesznicy. Oni mają prawo przed innymi do ufności w przepaść miłosierdzia Mojego. Rozkosz Mi sprawiają dusze, które się odwołują do Mojego miłosierdzia. Takim duszom udzielam łask ponad ich życzenia. Nie mogę karać, choćby ktoś był największym grzesznikiem, jeśli on się odwołuje do Mej litości, ale usprawiedliwiam go w niezgłębionym i niezbadanym miłosierdziu swoim" (Dz 1146). „Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia, tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawiać dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy Mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone - nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni" (Dz 1448).

  Podczas gdy przed oczami gapiów dobiegała końca kolejna egzekucja, którą należało brutalnie skrócić z powodu zbliżającego się zachodu słońca i święta Paschy, jakie po nim następowało, dokonywała się krwawa część Misterium Paschalnego, w którym Wcielony Bóg umierał dla zbawienia świata i w ten sposób zwyciężał diabła mieszkającego w sercach ludzi, który „bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki” (J 3, 19). Ilu świadków Męki Pańskiej doświadczyło pierwszych łask będących owocem Odkupienia? Z pewnością, jaką niesie nam Ewangelia wiemy, że pierwszym z nich był jeden z łotrów, którego ukrzyżowano razem z Jezusem. Na samym dnie ludzkiej nędzy, gdzie Pan doświadczył działania zła ze strony niegodziwego złoczyńcy, wydarzył się cud nawrócenia drugiego łotra, „Ukazała się bowiem łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom” (Tt 2, 11). Św. Łukasz podkreśla w swojej Ewangelii miłość, jaką Jezus okazywał ludziom najbardziej zagubionym i zepchniętym na margines społeczny, oraz religijny. Ludzie ci nie mieli żadnych szans – z racji na ich sytuację życiową – na powrót do jedności z Bogiem, korzystając z drogi proponowanej przez Prawo i jego interpretatorów. Dlatego w Chrystusie sam Bóg wyszedł im naprzeciw, odnalazł ich w „ciemnej dolinie” i poprowadził do „krainy życia”, gdzie mogli oglądać Boga. Jedynym warunkiem, jaki musieli spełnić było otwarcie się na łaskę wiary.

  Dobry Łotr, którego tradycja każe nazywać Dyzmą, jest wzorem autentycznego nawrócenia: przyznaje, że jest grzesznikiem, staje w obronie Chrystusa, wyznaje wiarę w Jego bezgrzeszność i z całkowitą ufnością w Jego łaskę, nie zaś ze względu na swoje zasługi, których nie ma, prosi Go, by pamiętał o nim, gdy przyjdzie do Królestwa niebieskiego, które jest Jego Królestwem. Kiedy Jezus uczy nas modlić się do Ojca, każe nam prosić: „Niech przyjdzie królestwo Twoje” (Mt 6, 10). Jednak na mocy doskonałej więzi łączącej Trzy Osoby Trójcy Przenajświętszej, którą Jezus wyraził w słowach skierowanych do uczniów: „Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie” (J 14, 11), Królestwo Ojca, które Syn ustanowił na ziemi, jest również Jego Królestwem, o którym Jezus sam powiedział do cynicznie nastawionego Piłata: „Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd. Piłat zatem powiedział do Niego: «A więc jesteś królem?» Odpowiedział Jezus: «Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” (J 18, 36-37).

  Jezus na krzyżu mówił niewiele. Pomijając niewysłowione cierpienia, o jakie przyprawiały Go rany w Jego trzygodzinnym konaniu, z największym trudem walczył o każdy oddech, gdyż napięte mięśnie odpowiedzialne za oddychanie odmawiały Mu posłuszeństwa. Lecz to właśnie ta potwornie bolesna wspinaczka w górę na przebitych stopach i bezwładne wiszenie na przygwożdżonych do poprzecznej belki dłoniach, były „słowem krzyża”, który usłyszał Dyzma, dzięki Duchowi Prawdy, gdyż Jego łaska obficie rozlała się w sercu Łotra. Zrozumiał on to, czego nie rozumieli zarówno gapie, jak również  uczeni teologowie  i zamiast drwiąco żądać od Jezusa, aby zszedł ze swojej drogi krzyża, poprosił Pana, by zabrał go ze sobą, zgodnie ze słowami: „A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa” (J 12, 26). Jezus, w bezmiarze swojego boskiego Miłosierdzia, wyszedł daleko poza oczekiwania Dobrego Łotra. Nie ograniczył się do zapewnienia, że gdy przyjdzie do swojego Królestwa będzie o nim pamiętał. Pan dał mu zbawienie TERAZ, nie później, a ponieważ „teraz” dla konającego Dyzmy praktycznie rozpoczynało się za zasłoną śmierci, Pan zabrał go do SWOJEGO raju.

  Uznanie w Chrystusie Króla Wszechświata i przyjęcie Go jako osobistego  Króla i Zbawiciela polega na nieustannym trwaniu przy Nim w postawie ucznia i sługi. Wyraża się to, jak uczy nas św. Paweł, w codziennym dziękczynieniu Bogu Ojcu: „Z radością dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie - odpuszczenie grzechów” (Kol 1, 12-14). Ta radość jest owocem medytacji nad prawdziwą tożsamością naszego Pana i Mistrza z Nazaretu, który „jest obrazem Boga niewidzialnego - Pierworodnym wobec każdego stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie. I On jest Głową Ciała - Kościoła. On jest Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim. Zechciał bowiem [Bóg], aby w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą: przez Niego - i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża” (Kol 1, 15-20).

  To właśnie osobiste doświadczenie łaski zbawienia płynącej z mocy krwi Chrystusowej, umożliwia nam przejście, podobnie jak Dyzma, od logiki egoizmu („zejdź ze swojego krzyża i zdejmij nas z naszego”) do logiki posłuszeństwa woli Bożej („zjednocz mój krzyż ze swoim, uczyń go darem Bogu miłym i naucz mnie nieść go jak Ty”). W tym całkowitym posłuszeństwie „nauce krzyża” ukryta jest prawdziwa mądrość chrześcijańska, która jest darem Bożej Miłości, jak pisze św. Paweł w cytowanym liście do Koryntian: „Przeto przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga. Przez Niego bowiem jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem, aby, jak to jest napisane, w Panu się chlubił ten, kto się chlubi (1 Kor 1, 26-31).

  Jedną z niezwykłych osób, które Pan powołał, by nauczyły nas poddania Jego świętej woli, była włoska mistyczka, Luisa Piccarreta, która w przepięknych słowach opisała swoje mistyczne doświadczenie związane z rozmową Zbawiciela z Dobrym Łotrem: „Moja ukrzyżowana Miłości, podczas gdy modlę się z Tobą, wszechogarniająca siła Twojej Miłości i Twoich boleści koncentruje na Tobie mój wzrok. Ale moje serce pęka, gdy widzę jak bardzo cierpisz. Konasz z Miłości i bólu, a płomienie, które palą Twoje Serce, wybuchają tak wysoko, że mogą zetrzeć Cię na popiół. Miłość zawarta w Tobie jest silniejsza niż sama śmierć i chcąc ją na kogoś przelać, spoglądasz na łotra po Twojej prawej stronie i wyrywasz go piekłu. Swoją łaską dotykasz jego serca i złoczyńca zostaje całkowicie odmieniony. Rozpoznaje Cię, uznaje w Tobie Boga i całkowicie skruszony mówi: „Panie, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do Królestwa Swego”. A Ty śpieszysz z odpowiedzią: „Dzisiaj ze Mną będziesz w Raju”, czyniąc z niego pierwszy triumf Swojej Miłości.
Ale widzę, że Swoją Miłością, kradniesz serce nie tylko temu łotrowi, ale wielu tych, którzy umierają. Ach, oddajesz im Swoją Krew, Swoją Miłość i Swoje zasługi. Używasz całej Swojej Boskiej pomysłowości i strategii, aby dotknąć ich serc i wszystkie je wykraść dla Siebie. Ale nawet i tutaj Twoja Miłość napotyka na opór! Jak wielu odrzuca Cię, jak wiele jest nieufności, jak wiele desperacji! A Twój ból jest taki, że ponownie zapadasz w milczenie!

  O Mój Jezu, zamierzam czynić zadośćuczynienia za tych, którzy odrzucają Boże Miłosierdzie w momencie śmierci. Moja słodka Miłości, wzbudź w każdym nieskończone zaufanie do Ciebie, zwłaszcza u tych, którzy będą w chwili agonii i przez zasługi Twojego Słowa, udziel im światła, siły i pomocy, aby mogli umrzeć świętą śmiercią i pofrunąć z tej ziemi do Nieba. O Jezu, zamknij wszystkie dusze, każdą z nich, w Twoim Najświętszym Ciele, w Twojej Krwi, w Twoich ranach. I w imię zasług tej Najdrogocenniejszej Twojej Krwi nie pozwól, aby zginęła nawet jedna dusza! Swoim głosem i Swoją Krwią wołaj zawsze do każdego: „Dzisiaj ze Mną będziesz w Raju.” (L. Piccarreta 24 Godziny Męki Naszego Pana Jezusa Chrystusa).
                                                         Arek

1 komentarz:

  1. Dziękuję Arku! Niech ten piękny czas Adwentu i przygotowań do Świąt będzie dla nas Wszystkich czasem utrwalania się w naszych sercach tej właśnie prawdy, że oto na takiego właśnie Króla przyjście czekamy... że taki właśnie Król, zaprasza nas do swojego królestwa. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie :):):)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.