Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

25.09.2016

„Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra” (Łk 16, 25).

W paraboli o bogaczu i ubogim Łazarzu, którą Liturgia Kościoła proponuje nam w dzisiejszą, XXVI niedzielę zwykłą, spotykamy się z rozwinięciem nauczania Pana Jezusa dotyczącego hierarchii wartości w naszym życiu. W poprzednią niedzielę, odwołując się do innej paraboli, Zbawiciel wskazał nam prawdę, że jedynie Stwórca może być Panem naszego życia, mówiąc: „Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Łk 16, 13). W tym kontekście świętej służby Bogu, do której powołany jest każdy ochrzczony, zgodnie z nauczeniem św. Piotra: „Wy zaś jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem [Bogu] na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła,” (1 P 2, 9) cała, otaczająca nas rzeczywistość jest nam dana, abyśmy się nią posługiwali dla większej chwały Bożej i dla naszego zbawienia.
   Obmyci w krwi Chrystusa z naszych grzechów i adoptowani na dzieci Boże w mocy Ducha Świętego, w którym możemy nazywać Boga Ojcem (por. Rz 8, 14-17) jesteśmy prawdziwie wolni, by posługiwać się dobrami materialnymi według własnego uznania, pamiętając jednak, iż wolność rodzi odpowiedzialność, szczególnie gdy zrozumiemy, iż naszym ostatecznym powołaniem jest przebóstwienie, czyli partycypowanie w życiu Trójcy Przenajświętszej, jak pisał Apostoł Narodów w Pierwszym liście do Koryntian: „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę. (…) Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za [wielką] bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele” (1 Kor 6, 12). Postawa anonimowego bogacza daleko odbiega on takiego wzorca i w rezultacie jego ostateczny los jest niejako ilustracją do słów św. Pawła zapisanych w liście do Galatów: „Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne” (Ga 6, 8-10).

  Bezpośrednią przyczyną, dla której Pan Jezus opowiedział przypowieść o bogaczu i Łazarzu, była reakcja jego słuchaczy, w szczególności faryzeuszów: „Słuchali tego wszystkiego chciwi na grosz (gr. philargyroi) faryzeusze i podrwiwali sobie (gr.exemykterizon) z Niego. Powiedział więc do nich: «To wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością (gr. bdelygma) jest w oczach Bożych” (Łk 16, 14-15). Postawa faryzeuszów jest całkowicie antyewangeliczna. Słowo „philargyroi”, które św. Łukasz używa, opisując ich stan ducha dosłownie tłumaczy się: „kochający pieniądze”. Zatem, pomimo zewnętrznej pobożności i formalnego podporządkowania Bożemu Prawu, z którego przestrzegania czerpali fałszywe przekonanie o własnej „świętości”, faryzeusze kochali mamonę, a w ich sercu nie było miejsca na miłość do Boga, która jest istotą, duchem Prawa. Jezus jednoznacznie definiuje takie „udawanie sprawiedliwości” jako „obrzydliwość w oczach Bożych”, a samych faryzeuszów porównuje do „grobów pobielanych”: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa (gr. akatharsias, dosłownie: nieczystości). Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości” (Mt 23, 27-28). Dla Pana faryzeusze są martwi duchowo, a w związku z tym, że udają wobec ludu pobożnych i sprawiedliwych, podstępnie zarażają prawdziwą nieczystością i niosą śmierć duchową innym dzieciom Abrahama. Jeżeli się nie nawrócą i nie otworzą na Słowa Ewangelii, nie przestąpią oni progów Miasta Świętego, Jeruzalem: „A nic nieczystego (gr. koinon, dosłownie: zbrukanie, plugastwo) do niego nie wejdzie ani ten, co popełnia ohydę (gr. bdelygma) i kłamstwo, lecz tylko zapisani w księdze życia Baranka” (Ap 21, 27), lecz „zostaną wyrzuceni na zewnątrz - w ciemność; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 8, 12).

  Faryzeusze drwią z Jezusa i Jego Dobrej Nowiny, ponieważ jest On dla nich fałszywym prorokiem, magiem, bluźniercą i zwodzicielem tłumów. Rabbi z Nazaretu nie jest też dla nich żadnym autorytetem, a Jego nauka, głoszona później przez św. Pawła, jest zgorszeniem i głupotą: „Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia. (…) Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi” (1 Kor 1, 18; 23-25). W Ewangelii św. Łukasza greckie słowo „exemykterizon” występuje drugi i ostatni raz, kiedy przedstawiciele władzy religijnej szydzą z ukrzyżowanego Zbawiciela: „A lud stał i patrzył. Lecz członkowie Wysokiej Rady (gr. archontes, dosłownie: przywódcy) drwiąco mówili (gr. exemykterizon): «Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym»” (Łk 23, 35). Również postawa pogan, reprezentowanych przez oddział egzekucyjny, nacechowana jest niewytłumaczalnym wręcz okrucieństwem i pogardą: „Szydzili (gr. enepaixan) z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc: «Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam siebie»” Łk 23, 36).

  Wobec nieprzejednanej postawy faryzeuszów, Jezus nie ogranicza się do wytykania im obłudy, lecz wchodzi z nimi w merytoryczny spór, wskazując na fakt, że to właśnie Prawo i Prorocy, na których powołują się faryzeusze, świadczą o Nim, a głoszenie Ewangelii o nastaniu królestwa Bożego stanowi doskonałe wypełnienie Prawa: „Aż do Jana sięgało Prawo i Prorocy; odtąd głosi się Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, i każdy gwałtem wdziera się do niego. Lecz łatwiej niebo i ziemia przeminą, niż żeby jedna kreska miała odpaść z Prawa” (Łk 16, 16-17). To właśnie istota Bożego Prawa, o którym św. Paweł pisał w Liście do Rzymian: „Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo. Albowiem przykazania: Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj, i wszystkie inne - streszczają się w tym nakazie: Miłuj bliźniego swego jak siebie samego! Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa” (Rz 8, 10) i tragiczne konsekwencje, jakie grozą temu, który to prawo odrzuca, zamykając swoje serce na potrzeby bliźniego, stanowią temat przewodni  przypowieści o bogaczu i Łazarzu. Jezus nie przedstawia nam dosłownego opisu tego, co czeka nas po śmierci, ale odwołując się do ówczesnych wierzeń związanych z życiem pozagrobowym, oraz doktryny faryzeuszów, odnośnie nagrody za życie zgodne z wolą Bożą i retrybucji za popełnione grzechy, niejako koryguje ich wypaczone poglądy na Bożą sprawiedliwość i rzeczy ostateczne, które są nierozerwalnie związane z Jego losem, a szczególnie Zmartwychwstaniem.

  „Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody” (Łk 16, 19-21). Początek przypowieści przedstawia obraz bolesnie znajomy słuchaczom. Głęboka niesprawiedliwość społeczna, która niczym ropiejące rany na ciele Łazarza znaczyła relacje społeczne w okupowanej Palestynie była zawsze następstwem odejścia od posłuszeństwa Bogu. Jakkolwiek dobrobyt uchodził za oznakę błogosławieństwa Bożego, to był on nierozerwalnie związany z bojaźnią Bożą, według słów Psalmisty: „Szczęśliwy każdy, kto boi się Pana, który chodzi Jego drogami! Bo z pracy rąk swoich będziesz pożywał, będziesz szczęśliwy i dobrze ci będzie. Małżonka twoja jak płodny szczep winny we wnętrzu twojego domu. Synowie twoi jak sadzonki oliwki dokoła twojego stołu. Oto takie błogosławieństwo dla męża, który boi się Pana” (Ps 128, 1-4). Posłuszeństwo Bożym przykazaniom wyrażało się w konkretnych czynach miłosierdzia: „Wyciągnij rękę do ubogiego, aby twoje błogosławieństwo było pełne. Miej dar łaskawy dla każdego, kto żyje, nawet umarłym nie odmawiaj oznak przywiązania! Nie usuwaj się od płaczących i smuć się ze smucącymi! Nie ociągaj się z odwiedzeniem chorego człowieka, albowiem za to będą cię miłować” (Syr 7, 32-35). Tymczasem rzeczywistość zdawała się świadczyć o czym ś przeciwnym: Herod Antypas, nieodrodny syn swego idumejskiego ojca, który przez całe życie hołdował zasadzie „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”, z tym że w jego hierarchii wartości to raczej cesarz Rzymu, jego dobroczyńca, był przysłowiowym „Panem Bogiem”, a „Najwyższy” bóstwem poddanych mu Izraelitów, któremu należało – choćby dla pozoru i utrzymania ładu społecznego –  zbudować wspaniałą świątynię, pławił się w bogactwie, bezlitośnie zwiększając swoją polityką, rzesze żebraków i nędzarzy. A że ryba psuje się od góry, nieliczna arystokracja, w tym saduceusze, potrafiący w imię partykularnych interesów porozumieć się z Rzymianami, gromadziła w swoich rękach bogactwa, którymi ani myślała dzielić się z braćmi, tak jak oni synami Abrahama. Faryzeusze, mimo że trwali w konflikcie doktrynalnym z saduceuszami, również nie wzbraniali się przed gromadzeniem bogactw i byli łasi na zaszczyty. Ten „skandal” prosperity nikczemnych krezusów, który również dziś możemy obserwować na własne oczy, rodzący poczucie krzywdy i pokusę czynienia Boga winnym takiego stanu rzeczy, wyraża doskonale Psalm 73:  „Jak dobry jest Bóg dla prawych, dla tych, co są czystego serca! A moje stopy nieomal się nie potknęły, omal się nie zachwiały moje kroki. Zazdrościłem bowiem niegodziwym widząc pomyślność grzeszników. Bo dla nich nie ma żadnych cierpień, ich ciało jest zdrowe, tłuste. Nie doznają ludzkich utrapień ani z [innymi] ludźmi nie cierpią. Toteż ich naszyjnikiem jest pycha, a przemoc szatą, co ich odziewa. Ich nieprawość pochodzi z nieczułości, złe zamysły nurtują ich serca. Szydzą i mówią złośliwie, butnie grożą uciskiem. Ustami swymi niebo napastują, język ich krąży po ziemi. Dlatego lud mój do nich się zwraca i obficie piją ich wodę. I mówią: «Jakże Bóg może widzieć, czyż Najwyższy posiada wiedzę?» Takimi oto są grzesznicy i zawsze beztroscy gromadzą bogactwo” (Ps 73, 1-12). Jak wielkie było to bogactwo niech świadczy choćby fakt, że purpurowa tunika kosztowała, według Pliniusza, tysiąc denarów… Tymczasem u bramy pałacu bogacza leżał żebrak o imieniu Łazarz, który osiągnął ostateczny stan upodlenia: nie tylko nie był w stanie spożywać „odpadków ze stołu bogacza”, które prawdopodobnie były ułamkami chleba używanymi do czyszczenia rąk i stołów podczas codziennych uczt wyprawianych przez beztroskiego bogacza, lecz jakby dla dopełnienia jego poniżenia psy, uchodzące za zwierzęta nieczyste, lizały jego rany, przed czym nie był w stanie się obronić. Upadek Łazarza zdawał się być kompletny.

  Jednak nic na tym świecie nie trwa wiecznie. „Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: "Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu". Lecz Abraham odrzekł: "Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać" (Łk 16, 22-26). Niemal zaskakuje diametralna zmiana perspektywy. Pierwszy umiera żebrak, co zdaje się być zrozumiałe ze względu na tryb życia, który zmuszony był wieść. Potem umiera bogacz. Zdawało by się, że śmierć zrównuje tych ludzi, lecz jest dokładnie odwrotnie: żebrak zostaje zaniesiony przez aniołów na łono Abrahama, zaś bogacz, pogrzebany, trafia do Otchłani. Pierwszy jest wywyższony, drugi poniżony, w sensie dosłownym. Ten stan rzeczy przywodzi na myśl słowa Magnificat Maryi, która powiedziała o Bogu: „On przejawia moc ramienia swego, rozprasza [ludzi] pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia” (Łk 1, 51-53). Potwierdzają się też słowa Psalmisty odnośnie losu bogaczy: „Zaiste na śliskiej drodze ich stawiasz i spychasz ich ku zagładzie. Jakże nagle stali się przedmiotem grozy, zniknęli strawieni przerażeniem. Jak snem po obudzeniu, Panie, powstając wzgardzisz ich obrazem” (Ps 73, 18-20) i boża logika wyrażona w proroctwie Amosa, drugim czytaniu na dzisiejszą niedzielę: „Piją czaszami wino i najlepszym olejkiem się namaszczają, a nic się nie martwią upadkiem domu Józefa. Dlatego teraz ich poprowadzę na czele wygnańców, i zniknie krzykliwe grono hulaków” (Am 6, 6-7).

  Łazarz, który dotąd był wykluczony z uczty ziemskiej, spoczywa na łonie Abrahama, czyli niewątpliwie zajmuje miejsce najdostojniejsze na uczcie niebieskiej, o której mówił Jezus kiedy ostrzegał swoich słuchaczy przed formalizmem religijnym i zadufaniem w sobie, które groziło – podobnie jak faryzeuszom – również jego uczniom:  «Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli. Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: "Panie, otwórz nam!"; lecz On wam odpowie: "Nie wiem, skąd jesteście".  Wtedy zaczniecie mówić: "Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś". Lecz On rzecze: "Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości!" Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych. Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym. Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi” (Łk 13, 24-30). W naszej dzisiejszej przypowieści bogacz znajduje się w „Otchłani” i cierpi męki, które pogłębia widok Abrahama i Łazarza szczęśliwie spoczywającego na Jego łonie. Bogacz nie kwestionuje zasadności swojej kary, lecz nie rozumie jej przyczyny. Powołując się swoje więzy krwi z Abrahamem, którego jest potomkiem, prosi – i zdaje się, że to dla niego nowość –  aby ten „posłużył się” Łazarzem, dla ulżenia jego mękom. Żyjąc w luksusie na ziemi, nie dostrzegał on leżącego u progu swego domu chorego, umierającego z głodu żebraka i nigdy nie ulżył jego cierpieniom, chociaż w żaden sposób nie umniejszyłoby to jego bogactwa. Teraz wprawdzie go widzi, lecz nadal jako kogoś gorszego – nawet śmierć i nędza, w której znalazł się w następstwie swojego zamknięcia na Boże przykazanie miłości bliźniego, nie zmieniły jego mentalności. W oczach Boga więzy krwi łączące bogacza z Abrahamem nic nie znaczą, ponieważ dzieckiem Abrahama jest każdy, kto pełni Jego wolę (por. Łk 3, 8).

  Patriarcha, który bynajmniej nie wyrzeka się więzów z bogaczem, nazywając go „synem”, jest bezradny wobec cierpienia potomka, które jest konsekwencją jego życiowych wyborów. Jedyne, co może mu ofiarować, to wyjaśnienie zaistniałej sytuacji: „za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz” (Łk 16, 25). Zdanie to wyraża logikę królestwa Bożego, którego obywatelstwo należy zdobywać nawet „niegodziwą mamoną”, czy wręcz „gwałtem wdzierać się do niego”. Wszelkie dobra materialne czy duchowe są nam bowiem dane właśnie po to, abyśmy zamieniali je na skarb w niebie, na miejsce na łonie Abrahama. Dlatego właśnie osoby, które zamykają się na miłość Boga i bliźniego, żyjąc niemoralnie, trwonią te dobra, które otrzymali od Boga, aby przyczyniły się do ich rozwoju duchowego i otworzyły im wąską bramę, za którą czeka Zbawiciel (por. Mt 7, 13-14). Św. Paweł pisze bez ogródek: „Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego” (1 Kor 6, 9-10). Diabeł nieustannie kusi nas, aby dezawuować wagę tego wezwania i namawia nas do moralnej bylejakości, przekonując, że skoro Bóg jest miłosierny, to przymknie oczy na nasze grzechy i zaniedbania i jakoś to będzie. Św. Paweł, świadom tego stanu rzeczy, zachęca nas nieustannie: „Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi” (Kol 3, 1-2). Tu, na ziemi nasze pełne wiary, nadziei i miłości spojrzenie ku górze, ku Chrystusowi, może uprosić nam łaskę przemiany serc i przynieść zbawienie dusz. Po śmierci takie spojrzenie pozostanie bezowocne, jak jęki bogacza, które nie mogą zostać wysłuchane z racji na „ogromną przepaść”, której nikt nie może już pokonać. Na tę przepaść między zbawieniem a wiecznym potępieniem Jezus rzucił most swojego krzyża, lecz kroczyć po nim możemy jedynie w życiu doczesnym, choćby była to ostatnia, pełna cierpienia i mroków chwila, tuż przed tym, gdy nasza dusza, wyzwolona z więzów ciała, poddana zostanie sądowi cząstkowemu i pozna swoje wieczne przeznaczenie. Choćby i w ostatnim momencie życia doczesnego, jak uczy nas s. Faustyna, nawet największy  grzesznik może wezwać Bożego Miłosierdzia i uniknąć wiecznego potępienia: „Często towarzyszę duszom konającym i wypraszam im ufność w Miłosierdzie Boże i błagam Boga o wielkość łaski Bożej, która zawsze zwycięża. Miłosierdzie Boże dosięga nieraz grzesznika w ostatniej chwili, w sposób dziwny i tajemniczy. Na zewnątrz widzimy, jakoby było wszystko stracone, lecz nie tak jest; dusza oświecona promieniem silnej łaski Bożej ostatecznej, zwraca się do Boga w ostatnim momencie z taką siłą miłości, że w jednej chwili otrzymuje od Boga [przebaczenie] i win i kar, a na zewnątrz nie daje nam żadnego znaku, ani żalu, ani skruchy, ponieważ już na zewnętrzne rzeczy oni nie reagują. O, jak niezbadane jest Miłosierdzie Boże. Ale o zgrozo - są też dusze, które dobrowolnie i świadomie tę łaskę odrzucają i nią gardzą. Chociaż już w samym skonaniu, Bóg miłosierny daje duszy ten moment jasny wewnętrzny, że jeżeli dusza chce, ma możność wrócić do Boga. Lecz nieraz u dusz jest zatwardziałość tak wielka, że świadomie wybierają piekło, udaremnią wszystkie modlitwy, jakie inne dusze za nimi do Boga zanoszą i nawet same wysiłki Boże...” (Dz 1698).

  Kiedy bogacz uświadamia sobie beznadziejność swojej sytuacji, odzywa się w nim solidarność rodzinna, swoista troska o najbliższych, która świadczy o tym, że nie jest on całkowicie wyzuty z ludzkich uczuć. „Tamten rzekł: "Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca! Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki". Lecz Abraham odparł: "Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają!" "Nie, ojcze Abrahamie - odrzekł tamten - lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą". Odpowiedział mu: "Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą"»” (Łk 16, 27-31). W dalszym ciągu bogacz nie ma szacunku dla Łazarza. Prosi, aby Abraham niejako przerwał stan wiecznej szczęśliwości żebraka i wysłał go na ziemię, gdzie tyle wycierpiał, jako posłańca do domu ojca potępionego bogacza, z ostrzeżeniem dla jego pięciu braci, którzy, podobnie jak on, mają za nic Mojżesza i Proroków. Paradoksalnie, słowa Łazarza, który – nie wiemy w jaki sposób, czy jako zjawa, czy w swoim ciele – zjawiłby się przed braćmi bogacza, miałyby mieć dla nich większe znaczenie niż Słowo Boże. Ukazuje to skalę niewierności tych ludzi wobec Boga. Również i tym razem Abraham jednoznacznie odrzuca jego pomysł. Jedyną drogą do autentycznego nawrócenia jest posłuszeństwo Prawu, o którym Jezus powiedział: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę. bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni” (Mt 5, 17-18). On jest wypełnieniem Prawa, ponieważ On jest Słowem Ojca Przedwiecznego, o którym pisze św. Jan Apostoł: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało” (J 1, 1-3), a św. Paweł dodaje:  „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna. Jego to ustanowił dziedzicem wszystkich rzeczy, przez Niego też stworzył wszechświat. Ten [Syn], który jest odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty, podtrzymuje wszystko słowem swej potęgi, a dokonawszy oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy Majestatu na wysokościach” (Hbr 1, 1-3). Kościół, nawiązując do tego fragmentu listu do Hebrajczyków, naucza: „Przez wszystkie słowa Pisma świętego Bóg wypowiada tylko jedno Słowo, swoje jedyne Słowo, w którym wypowiada się cały” (KKK 102). W tym kontekście Jezus zdaje się mówić, że to On, Wcielony Syn Boży jest Tym, który przemawia do nas przez Prawo Mojżesza i Proroków w mocy Ducha Świętego, dlatego ci, którzy odrzucają Jego nauczanie płynące z kart Pisma Świętego i zamykają się na łaskę wiary, jaką daje trzecia Osoba Boża, nie są w stanie przyjąć paschalnego daru Zmartwychwstałego Chrystusa. W ten sposób Odkupiciel, w sposób pośredni, zapowiada swoją mękę i Zmartwychwstanie, oraz przepowiada odrzucenie łaski zbawienia przez faryzeuszów, którzy nie potrafili, niczym bogacz z dzisiejszej Ewangelii, wyjść z pałacu własnego samozadowolenia i pochylić się wystarczająco nisko nad cierpieniem odrażającego żebraka, który stał się takim być może również z powodu ich chciwości, by rozpoznać w jego zniszczonym chorobą i cierpieniem obliczu ikonę własnej nieprawości, ponieważ nie ma większej nędzy od braku miłości do Boga i do bliźniego. Ona to rodzi zatwardziałość serca, która odbiera zdolność widzenia w drugim człowieku dziecka bożego i czyni głuchym na wzywający głos bożego miłosierdzia, odbierając w ten sposób szansę do nawrócenia i prowadząc prosto w płomienie Otchłani, z której nie ma powrotu.  
                                                         
                                                                      Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.