Tajemnica Przemienienia Pańskiego, którą rozważamy podczas dzisiejszej liturgii jest mistyczną syntezą historii zbawienia, a jednocześnie objawieniem przez Ojca boskiej natury Jezusa Chrystusa, który jako Zmartwychwstały Zbawiciel jest Sędzią i Panem Wszechświata.
Święty Łukasz pisze, że Jezus „W jakieś osiem
dni po tych mowach wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę,
aby się modlić” (Łk 9, 28). Warto przytoczyć „te mowy”, ponieważ są niezwykle
ważne dla zrozumienia tajemnicy Przemienienia Pańskiego: „Potem mówił do
wszystkich: «Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech
co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować
swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.
Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub
szkodę poniesie? Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi, tego Syn
Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w swojej chwale oraz w chwale
Ojca i świętych aniołów. Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu
stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże» (Łk 9, 23 – 27). Jezus,
nauczając o tym, co znaczy być Jego uczniem odwołuje się do krzyża jako
symbolu cierpienia i śmierci i mówi o wierności Jego „słowom” nawet za cenę
utraty życia doczesnego, co jest logiczną konsekwencja prawdy, że w ostatecznym
rozrachunku liczy się życie wieczne, które zachowają jedynie ci, którzy się Go
nie wstydzą, to znaczy żyją Jego Słowem na co dzień, przyjmując wszelkie
przeciwności życia jako okazję to dania świadectwa miłości do Jezusa, tak jak
On przez swoją mękę dał dowód miłości Boga do człowieka.
Jednocześnie dzisiejsza Ewangelia mówi nam jasno, że za każdym autentycznym krzyżem stoi chwała zmartwychwstania, które jest ostatecznym zwycięstwem światła bożego miłosierdzia nad ciemnością grzechu i śmierci…
Jednocześnie dzisiejsza Ewangelia mówi nam jasno, że za każdym autentycznym krzyżem stoi chwała zmartwychwstania, które jest ostatecznym zwycięstwem światła bożego miłosierdzia nad ciemnością grzechu i śmierci…
Jezus zaprowadził swoich najbliższych
uczniów, światków wskrzeszenia córki Jaira (por. Łk 8, 51), „na górę, aby się
modlić”. W zeszłym tygodniu rozważaliśmy przyjęcie przez Mojżesza Dziesięciu
Przykazań na górze Synaj. Dziś również, na górze Tabor, spotykamy Mojżesza,
który – razem z Eliaszem, charyzmatycznym prorokiem – będzie rozmawiał z
Jezusem o jego „wyjściu” na górze Golgocie, w świętym mieście Jerozolimie. Co
istotne, bezpośrednim celem wstąpienia przez Pana na górę jest chęć spotkania z
Ojcem na modlitwie. Jak można domyślać się z kontekstu opowieści, chodzi tu o
nocne czuwanie modlitewne. W późniejszej duchowości chrześcijańskiej ta – dziś
niemal zapomniana – praktyka odgrywała bardzo ważną rolę w drodze do
doskonałości, jak pisze Salvatore Garofalo w swojej biografii św. Charbela:
„Według monastycznej tradycji ducha, któremu grozi zepsucie, umacniają trzy
elementy: nocne czuwanie, medytacja i modlitwa; praktykowane wytrwale umacniają
duszę w niezłomnej stałości” („Cedr Libanu”, s.133). Pan Jezus, któremu w
żadnym wypadku nie groziła żadna forma „zepsucia”, żył modlitwą, ponieważ była
ona dla Niego – w okresie Jego ziemskiego życia, kenozy, czyli ogołocenia
siebie również z pełnego doświadczania tej intymnej więzi z Ojcem, która Jego,
Słowo Odwieczne, łączy z Ojcem (por Flp 2, 7) – duchową „przestrzenią” trwania
w jedności z Abba, Tatą. Właśnie w trakcie modlitwy Jezusa, Bóg Ojciec objawia
Jego prawdziwą naturę i misję. Tak było po Jego chrzcie w Jordanie: „A gdy
się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci
cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: «Tyś jest mój Syn
umiłowany, w Tobie mam upodobanie»” (Łk 3, 21-22). Tak było podczas
Przemienienia: „Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego
odzienie stało się lśniąco białe” (Łk 9, 29). Tak było również podczas
konania na Górze Oliwnej: „Gdy przyszedł na miejsce, rzekł do nich: «Módlcie
się, abyście nie ulegli pokusie». A sam oddalił się od nich na odległość jakby
rzutu kamieniem, upadł na kolana i modlił się tymi słowami: «Ojcze,
jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja
niech się stanie!» Wtedy ukazał Mu się anioł z nieba i umacniał Go” (Łk 22,
40-43). Na krzyżu, w trakcie swojej niewyobrażalnej agonii, Jezus – doświadczający
„opuszczenia” przez Ojca (por. Mk 15, 34), które to doświadczenie być może
sprawiało Mu większe cierpienie niż gwoździe rozdzierające kości, mięśnie i
nerwy dłoni i stóp – nie przestaje się modlić: „Gdy przyszli na miejsce, zwane
«Czaszką», ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po
lewej Jego stronie. Lecz Jezus mówił: «Ojcze, przebacz im, bo nie
wiedzą, co czynią»” (Łk 23, 33-34).
Przemiana, jakiej uległy twarz i szaty Pana
Jezusa bezpośrednio nawiązują do wydarzeń na górze Synaj: „Gdy zaś Mojżesz
wstąpił na górę, obłok ją zakrył. Chwała Pana spoczęła na górze Synaj, i
okrywał ją obłok przez sześć dni. W siódmym dniu [Pan] przywołał
Mojżesza z pośrodka obłoku. A wygląd chwały Pana w oczach Izraelitów był
jak ogień pożerający na szczycie góry. Mojżesz wszedł w środek obłoku i
wstąpił na górę. I pozostał Mojżesz na górze przez czterdzieści dni i przez
czterdzieści nocy” (Wj 24, 15-18). Doświadczenie świętości Boga pozostawiło
niezatarty ślad w wyglądzie zewnętrznym Mojżesza: „Gdy Mojżesz zstępował z góry
Synaj z dwiema tablicami Świadectwa w ręku, nie wiedział, że skóra na jego
twarzy promieniała na skutek rozmowy z Panem. Gdy Aaron i Izraelici
zobaczyli Mojżesza z dala i ujrzeli, że skóra na jego twarzy promienieje, bali
się zbliżyć do niego. A gdy Mojżesz ich przywołał, Aaron i wszyscy
przywódcy zgromadzenia przyszli do niego, a Mojżesz rozmawiał z nimi. Potem
przyszli także Izraelici, a on dawał im polecenia, powierzone mu przez Pana
na górze Synaj.” (Wj 34, 29-33). Na górze Tabor następuje niezwykle wymowne
spotkanie: „A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz.
Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu (gr. exodos), którego miał
dokonać (emellen pleroun) w Jerozolimie” (Łk 9, 30-31). W tym wydarzeniu objawia
się „odejście” Starego Przymierza i definitywne nastanie Nowego i Wiecznego
Przymierza, które zostanie zawarte nie, jak w przypadku Abrahama, we krwi
zwierząt: „A kiedy słońce zaszło i nastał mrok nieprzenikniony, ukazał się dym
jakby wydobywający się z pieca i ogień niby gorejąca pochodnia i
przesunęły się między tymi połowami zwierząt. Wtedy to właśnie Pan zawarł przymierze
z Abramem, mówiąc: Potomstwu twemu daję ten kraj” (Rdz 15, 17-18), lecz we
krwi Syna Bożego, który dobrowolnie wydał się na śmierć dla odkupienia naszych
win, jak sam powiedział: „Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew
Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów” (Mt 26,
27-28). Dlatego to Jezus jest jedynym pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem
i to On odtąd będzie „dawał nam polecenia”: „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też
pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie
samego na okup za wszystkich jako świadectwo we właściwym czasie” (1 Tm 2,
5-6). Gdyby zaś w dzisiejszym świecie, który przeczuwając chwałę nadchodzącego
Sędziego i Pana, wytacza do walki z chrześcijaństwem coraz potężniejsze działa
ateizmu oraz zobojętnienia religijnego z jednej strony i straszliwych
prześladowań z drugiej, ogarnęło nas zwątpienie lub zniechęcenie, to
przypomnijmy sobie słowa św. Piotra, Opoki, na której Pan Jezus zbudował swój
Kościół: „I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem
żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni»” (Dz 4, 12).
Nam również, bowiem, podobnie jak apostołom,
zdarza się zasnąć: „Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy
się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim” (Łk 9,
32). Niestety, mimo doświadczenia chwały Pana, zdarzy się im to w chwili, gdy
Jezus szczególnie będzie potrzebował ich świadomej obecności: „A kiedy przyszli
do ogrodu zwanego Getsemani, rzekł Jezus do swoich uczniów: «Usiądźcie tutaj,
Ja tymczasem będę się modlił». Wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł
drżeć, i odczuwać trwogę. I rzekł do nich: «Smutna jest moja dusza aż do
śmierci; zostańcie tu i czuwajcie!» (…)Potem wrócił i zastał ich śpiących”
(Mk 14, 32-34; 37). Św. Marek pisze o trzykrotnym powtórzeniu się tej przykrej
dla Pana sytuacji, co świadczy o Jego całkowitym osamotnieniu. Jezus zna nas
doskonale i jest świadom naszych słabości, przez które nie jesteśmy w stanie
zrozumieć tego, co nam objawia na górze Tabor i pozostawiamy Go samego w
Ogrodzie Oliwnym, a potem na Golgocie. Chce jednak, abyśmy za każdym razem
„ocknęli się” i zobaczyli oczyma wiary „Jego chwałę, jaką Jednorodzony
otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy” (J 1, 14).
Ponieważ to On jest źródłem wszelkiego
objawienia, które dokonuje się w mroku naszego zwątpienia i otępienia: „Gdy
jeszcze to mówił, zjawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy
[tamci] weszli w obłok. A z obłoku odezwał się głos: «To jest Syn
mój, Wybrany, Jego słuchajcie!» ( Houtos estin ho Huios mou ho
eklelegmenos; autou akouete) (Łk 9, 34-35). Mojżesz i Eliasz spełnili swoją misję i wracają do
Tego, który ich posłał. Kiedy Zbawiciel wypełni swoją ziemską misję również
odejdzie w ten sposób do Ojca: „Po tych słowach uniósł się w ich obecności w
górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu” (Dz 1, 9). Tymczasem uczniowie, którzy
widzieli chwałę Bożą emanującą z oblicza ich Mistrza, teraz słyszą głos Boga,
który zwraca się bezpośrednio do nich. W tym jednym zdaniu otrzymują oni
objawienie prawdziwej tożsamości Jezusa, jako Syna i Sługi Jahwe, według
proroctwa Izajasza: „Oto mój Sługa, którego podtrzymuję. Wybrany mój, w którym
mam upodobanie. Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął; On przyniesie narodom
Prawo. Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na
dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku.
On niezachwianie przyniesie Prawo” (Iz 42, 1-3). Ta delikatność Mesjasza
nawiązuje do doświadczenia świętości Boga, jakie miał prorok Eliasz: „A oto Pan
przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed
Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie
był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu.
A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go
usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty.
A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» (1 Krl
19, 11-13). Mistyczne wydarzenie na górze Tabor jest właśnie odpowiedzią samego
Boga na pytanie, jakie świat stawia Jego Synowi: „Co ty tu robisz, Jezusie?”
Słowa Boga są jednocześnie poleceniem: „Jego
słuchajcie!”. Lecz, aby słuchać musimy obudzić się ze snu, jak pisze św. Paweł,
przypominając jednocześnie, że Prawem, o którym pisał Izajasz, a które głosił
Jezus jest miłość: „Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością.
Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo. Albowiem przykazania: Nie
cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj, i wszystkie inne - streszczają
się w tym nakazie: Miłuj bliźniego swego jak siebie samego! Miłość nie wyrządza
zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa. A zwłaszcza
rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze
snu. Teraz bowiem zbawienie jest bliżej nas, niż wtedy, gdyśmy
uwierzyli. Noc się posunęła, a przybliżył się dzień. Odrzućmy więc uczynki
ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła! Żyjmy przyzwoicie jak w jasny
dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni
i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się
zbytnio o ciało, dogadzając żądzom (Rz 13, 8-14)”.
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.