W życiu
tego Księdza ogólnie mówiąc był taki czas, kiedy starał się ćwiczyć siebie samego w coraz pełniejszym oddawaniu się Matce Bożej… właśnie w sposób rzeczywisty …
Za zgodą spowiednika przez pewien czas rano nie nastawiał budzika, tylko wieczorem miał mówić:
„Matko
Boża obudź mnie, kiedy będziesz uważała za stosowne”.
Kiedy nie trzeba było
wcześnie wstawać, nie było to trudne. Ale gdy przypadł dyżur w kościele i
trzeba było już o godz. 5 rano rozdawać Komunię św. to było już pewnym
ryzykiem. Tym bardziej, że ludzie śpieszący do pracy wiedzieli, że od 5 rano co
15 minut udziela się w tym kościele Komunii św.
Jednak kapłan, o którym mowa umiał zaufać.
Czasem się spóźnił, czasem wstał jeszcze wcześniej, zależnie od tego, jak mu się wydawało, że Maryja sobie życzy. Bez względu na to jak było, nie było z tego powodu prawdziwej szkody.
Tej nocy również powiedział Matce Bożej: „Proszę Cię, obudź mnie kiedy będzie czas”. I spokojnie zasnął. Obudził się bardzo wcześnie. Myśli: „Matko Boża, co ja mam teraz zrobić? Wstać, czy jeszcze trochę pospać?” Wydawało mu się, że ma wstać. Przygotował się do podróży. Znów pyta, co dalej. Nasunęła mu się myśl” „Jest taki ładny poranek – to było pod koniec wiosny – pojadę na dworzec, mam godzinę czasu, będę chodził po peronie i zmówię brewiarz”. Pojechał, przy wejściu na peron pokazuje bilet kontrolerowi. „Niech ksiądz się spieszy, pociąg zaraz rusza”. „Jak to zaraz? Przecież jeszcze godzina czasu?” „Ale ksiądz zapomniał, że dziś była zmiana czasu na letni.
Teraz wszystko jest o godzinę wcześniej”.
Gdyby zawierzył budzikowi, byłby przyszedł za późno, z kazaniem by nie zdążył, sprawiłby zawód współbratu w kapłaństwie. Ten ksiądz na serio, rzeczywiście oddał się Matce Bożej.
W życiu ludzi świeckich, czy
duchownych, oddanych całkowicie, takie rzeczy zdarzają się w codzienności . Nie chodzi o to, by wszyscy mieli robić to samo, tak samo … Trzeba prosić
o natchnienia, być na nie otwartym, rozeznawać je z pomocą spowiednika, by nie
ulegać złudzeniu i nie szukać nadzwyczajności. Jednak kiedy są słuszne iść za nimi, by coraz lepiej ufać, zawierzać,
dawać się prowadzić jakby za rękę, rzeczywiście powierzać wszystkie swoje
zamiary i czyny Matce Najświętszej, naszej najlepszej Mamusi… bo Ona wie co
jest najlepsze i jak to wykonać, by pozostało najlepsze… :)
Niech przedstawione konkretne ludzkie doświadczenia „ co
oznacza zawierzyć” … że człowiek na serio oddany Maryi jest przez Nią rzeczywiście kierowany… umocnią nas i będą pomocą na własnej drodze do Boga... :)
:) :)
Dziękuję Elu piękny przykład, piękna historia.
OdpowiedzUsuńDziękuję za czas i pracę które poświęciłaś dla nas na opracowanie.
Niech Ci Pan Błogosławi.
Pozdrawiam
Bożenka Pz