__________________________________________
13.02.2015
Jezus mnie uzdrowił - Świadectwo Marzeny.
Witam
Chciałabym podzielić się moją historią, jeśli uznacie, że może komuś pomóc, proszę ją opublikować na stronie MW.
Moja historia zaczyna się w maju zeszłego roku. Trafiłam do szpitala z powodu bólu brzucha. Po dwóch tygodniach wyszłam z podejrzeniem nowotworu krwi.
Miałam czekać na szczegółowe badania. To był bardzo trudny czas dla mnie i dla całej mojej rodziny. Kiedy teraz na to patrzę, nie wiem skąd czerpałam siłę, aby normalnie funkcjonować.
Moja mama namówiła mnie, abym wzięła udział w mszy z modlitwą o uzdrowienie. W moim mieście na szczęście są takie msze prowadzone w każdy drugi wtorek miesiąca. I tak zjawiłam się na pierwszej mszy z modlitwą o uzdrowienie w czerwcu.
Miałam mieszane uczucia, czułam się zupełnie nie na miejscu, ta msza bowiem zupełnie nie przypominała mszy w jakich uczestniczyłam w każdą niedzielę. Ale w pewnej chwili atmosfera udzieliła się i mi, zaczęłam płakać, nawet sama nie wiem dlaczego. Odczułam wielką miłość która otaczała mnie z każdej strony i choć nie wszystko rozumiałam, dałam się ponieść. To było wspaniałe uczucie. Po zakończonej mszy, rozpoczął się obrzęd, kiedy ksiądz z monstrancją przechodził wśród ławek. Ludzie klęczeli i dosłownie stawali z Jezusem "twarzą w twarz". Monstrancją ksiądz błogosławił ich, a do niektórych wypowiadał słowa. Ja nie byłam na to gotowa, powiedziałam Jezusowi, że jeszcze nie dzisiaj, ale mój mąż nie pozostawił mi wyboru. Pociągnął mnie za rękę i już klęczałam obok niego. Monstrancja była coraz bliżej, a mi nogi całe się trzęsły, myślałam że zaraz zemdleję. Kiedy Jezus znalazł się naprzeciwko mnie, czułam jakby bardzo dokładnie zaglądał w głąb mnie.
Wtedy ksiądz pochylił się i wypowiedział słowa, które jasno i wyraźnie dały mi do zrozumienia, że będę zdrowa. Wróciłam do ławki, w głowie miałam mętlik ale nagle poczułam ciepło, wręcz gorąc który krążył w moich żyłach. Byłam przekonana że to ze wzruszenia z emocji. Uczucie to trwało jeszcze jakiś czas, ale ja zupełnie się już nad tym nie zastanawiałam, śpiewałam z innymi, chwaliłam Pana, było mi dobrze jak chyba nigdy.
Kiedy nadszedł czas wyjazdu do kliniki hematologicznej w duszy wiedziałam że jadę tam na marne, bo jestem zdrowa. I tak też się stało, wróciłam do domu bez ciążącego podejrzenia nowotworu.
Chcę serdecznie zachęcić wszystkich, którzy mają jakiekolwiek problemy w życiu, czy to zdrowotne, czy problemy z wiarą, czy problemy rodzinne, w pracy, finansowe i wiele, wiele innych, do uczestnictwa w mszy z modlitwą o uzdrowienie. To wyjątkowa msza, kiedy można naprawdę wszystko powierzyć Chrystusowi, a On słucha i wysłuchuje naszych próśb.
Moje życie zupełnie się zmieniło od czasu kiedy uczestniczę w tych mszach, moje relacje z Jezusem rozkwitła, ja sama mam więcej cierpliwości i miłości w sobie. Od czerwca nie opuściłam ani jednej mszy, choć nie potrzebuję uzdrowienia fizycznego czekam na to spotkanie z Jezusem jak dziecko czeka na pierwszy śnieg :) Przychodzę by być z Jezusem, aby wychwalać jego dobroć i miłość. Przez te pół roku dane było mi zobaczyć jeszcze wiele cudów i łez radości, a widok ten był BEZCENNY.
Za to wszystko dziękuję Ci Jezu i kocham Cię.
Bóg zapłać za przeczytanie.
Marzena
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piękne świadectwo. Ja dzięki Mszy świętej z modlitwą o uzdrowienie uczę się wielbić Pana Boga za wszystko, za dobre i te złe rzeczy w moim życiu. Ktoś kiedyś fajnie wyjaśnił czy różni się ta Msza święta z modlitwą o uzdrowienie od Mszy świętej niedzielnej. Na tej pierwszej są ludzie, którzy naprawdę wierzą, wielbią i wychwalają Pana Boga, a nie patrzą, czy już minęło 50 minut i mogą pójść do domu, bo niedzielny obowiązek został wykonany.
OdpowiedzUsuńBłogosławionego dnia życzę :)