Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

29.11.2013

BÓG Cię Kocha dziś - Świadectwo Ani G.


  Szczęść Boże
   Chciałam podzielić się świadectwem jak Jezus w swej nieskończonej dobroci i miłości przychodzi do ludzi, nawet wtedy,  gdy oni planują Go ominąć.

  Było to w sierpniu 2012r. podczas wakacji, które spędzałam z moim narzeczonym i Ojcem nad jeziorem. Ponieważ była to malutka miejscowość, a domek nasz znajdował się w głębi lasu, byliśmy praktycznie odcięci od cywilizacji. Do najbliższej wioski, gdzie znajdował się Kościół trzeba było jechać kilkanaście km. Ponieważ wakacje nasze zbliżały się ku końcowi postanowiliśmy, że z uwagi na brak czasu związany z pakowaniem itp. nie pojedziemy na niedzielną Mszę  bo....
(Kościół jest w przeciwnym kierunku…  my załadowani bagażami… i na dodatek z kotem w samochodzie…  - to były nasze wymówki). Myśleliśmy sobie „przecież jesteśmy takimi dobrymi katolikami, co tydzień chodzimy na Mszę, czasem na lokalne pielgrzymki, majowe i inne nabożeństwa, więc jak opuścimy tę jedną niedzielę to Pan Bóg nie będzie miał nam tego za złe”.  
I tak rozpoczęliśmy przygotowania do wyjazdu. Pakowanie, sprzątanie samochodu itd. 

  Nagle ku naszemu zdziwieniu zobaczyliśmy dwoje ludzi przechodzących obok naszego domku. Mieli ze sobą Pismo Święte i patrzyli w naszym kierunku, jak gdyby chcieli podejść i porozmawiać. Od razu pomyśleliśmy, że to na pewno Świadkowie Jehowy. Już mieliśmy przygotowaną odpowiedź na wypadek, gdyby zdecydowali się do nas podejść.
Nie podeszli.
  Za jakieś kilka chwil patrzymy… idzie następna para… Ten sam scenariusz co poprzednio.
Zdziwiliśmy się podśmiewając zarazem, że nie mają już gdzie głosić i przyjechali do lasu.
  Nie minęło następnych kilkanaście minut i ku naszemu już wielkiemu zdziwieniu widzimy kolejnych dwoje z Biblią patrzących w naszym kierunku i wyraźnie mających zamiar do nas podejść.
Mężczyzna i kobieta ubrani na biało nieśmiało ruszyli w naszym kierunku.
My już przygotowani, by zbyć Ich wcześniej uzgodnioną odpowiedzią… a tu nagle słyszymy:
„Dzień dobry… my jesteśmy katolikami, odbywamy tutaj pobliskim ośrodku wypoczynkowym  rekolekcje i przyszliśmy  zaprosić was na Mszę Św., która odbędzie się dziś wieczorem w świetlicy.”
Oniemieliśmy. Nie spodziewaliśmy się…
 Oczywiście odpowiedzieliśmy, że przyjdziemy i tak też zrobiliśmy.
Z lekką nutką niepewności wybraliśmy się na tę Eucharystię.

  Jak się później okazało była to najwspanialsza Masz Św. w jakiej do tej pory uczestniczyliśmy. Prawdziwie rodzinna i modlitewna atmosfera, sala wypełniona radosnym śpiewem, czuć było obecność Bożą.
  Wtedy uświadomiłam sobie, że to nie był przypadek, że tam jesteśmy. Wizerunek Jezusa zdawał się do mnie mówić „nie chcieliście przyjść do mnie to ja przyszedłem do was”.
 Pan w swojej niezmierzonej łaskawości i dobroci postanowił, przysłać po nas Swoich „aniołów” by zaprosili nas na Eucharystię. Wystarczyło tylko przyjąć TO zaproszenie.
  Spędziliśmy tam długi i udany wieczór. Modliliśmy się, śpiewaliśmy, tańczyliśmy, wysłuchaliśmy wielu świadectw.
 Widząc rozmodlenie tych ludzi zdaliśmy sobie sprawę, jak słaba była nasza wiara i jak kiepskimi byliśmy katolikami.
Ten wieczór na zawsze zostanie w naszej pamięci, bo było nam tak dobrze. Czuliśmy wewnętrzny pokój i szczęście.
  Od kobiety, która przyszła do nas z zaproszeniem na Mszę otrzymałam kartkę z odręcznym napisem o następującej treści „ BÓG Cię kocha dziś” z numerem telefonu do Niej. Mówiła, żeby dzwonić jak będziemy potrzebować modlitwy. 

  Na początku października zdiagnozowano u mojej Mamy nieuleczalną chorobę. To spadło tak nagle i niespodziewanie, lekarze nie dawali żadnych nadziei.  Załamałam się kompletnie.
Zadzwoniłam prosząc o modlitwę.
 Mama strasznie cierpiała przez 9 długich miesięcy i odeszła do PANA,  ale modlitwa tych ludzi pomogła mi przetrwać ten bardzo trudny okres. Wspomagali mnie duchowo i nie pozwolili  załamać się i poddać. Mimo, że byli fizycznie daleko, to duchowo czułam ich wsparcie modlitewne. Wciąż otrzymywałam zapewnienia o Bożej miłości do mnie oraz słowa otuchy i pocieszenia.
Cały czas utrzymujemy kontakt i poprzez Nich Jezus wciąż daje dowody swojej Wielkiej Miłości.

Dziś jestem pewna, że tamto zdarzenie znad jeziora nie było przypadkowe. 
Jezu dziękuję, że wtedy przyszedłeś pomimo, że Cię o to nie prosiłam.

 Chwała Panu.
   Ania G.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.