Szczęść Boże
Chciałam podzielić się
świadectwem jak Jezus w swej nieskończonej dobroci i miłości przychodzi do
ludzi, nawet wtedy, gdy oni planują Go
ominąć.
Było to w
sierpniu 2012r. podczas wakacji, które spędzałam z moim narzeczonym i Ojcem nad
jeziorem. Ponieważ była to malutka miejscowość, a domek nasz znajdował się w
głębi lasu, byliśmy praktycznie odcięci od cywilizacji. Do najbliższej wioski,
gdzie znajdował się Kościół trzeba było jechać kilkanaście km. Ponieważ wakacje
nasze zbliżały się ku końcowi postanowiliśmy, że z uwagi na brak czasu związany
z pakowaniem itp. nie pojedziemy na niedzielną Mszę bo....
(Kościół jest w przeciwnym kierunku… my załadowani bagażami… i na dodatek z kotem
w samochodzie… - to były nasze wymówki).
Myśleliśmy sobie „przecież jesteśmy takimi dobrymi katolikami, co tydzień
chodzimy na Mszę, czasem na lokalne pielgrzymki, majowe i inne nabożeństwa,
więc jak opuścimy tę jedną niedzielę to Pan Bóg nie będzie miał nam tego za złe”.
I tak rozpoczęliśmy przygotowania do wyjazdu. Pakowanie,
sprzątanie samochodu itd.
Nagle ku naszemu
zdziwieniu zobaczyliśmy dwoje ludzi przechodzących obok naszego domku. Mieli ze
sobą Pismo Święte i patrzyli w naszym kierunku, jak gdyby chcieli podejść i
porozmawiać. Od razu pomyśleliśmy, że to na pewno Świadkowie Jehowy. Już
mieliśmy przygotowaną odpowiedź na wypadek, gdyby zdecydowali się do nas
podejść.
Nie podeszli.
Za jakieś kilka
chwil patrzymy… idzie następna para… Ten sam scenariusz co poprzednio.
Zdziwiliśmy się podśmiewając zarazem, że nie mają już
gdzie głosić i przyjechali do lasu.
Nie minęło
następnych kilkanaście minut i ku naszemu już wielkiemu zdziwieniu widzimy
kolejnych dwoje z Biblią patrzących w naszym kierunku i wyraźnie mających
zamiar do nas podejść.
Mężczyzna i kobieta ubrani na biało nieśmiało ruszyli w
naszym kierunku.
My już przygotowani, by zbyć Ich wcześniej uzgodnioną
odpowiedzią… a tu nagle słyszymy:
„Dzień dobry… my jesteśmy katolikami, odbywamy tutaj
pobliskim ośrodku wypoczynkowym rekolekcje
i przyszliśmy zaprosić was na Mszę Św.,
która odbędzie się dziś wieczorem w świetlicy.”
Oniemieliśmy. Nie spodziewaliśmy się…
Oczywiście
odpowiedzieliśmy, że przyjdziemy i tak też zrobiliśmy.
Z lekką nutką niepewności wybraliśmy się na tę
Eucharystię.
Jak się później
okazało była to najwspanialsza Masz Św. w jakiej do tej pory uczestniczyliśmy.
Prawdziwie rodzinna i modlitewna atmosfera, sala wypełniona radosnym śpiewem,
czuć było obecność Bożą.
Wtedy uświadomiłam
sobie, że to nie był przypadek, że tam jesteśmy. Wizerunek Jezusa zdawał się do
mnie mówić „nie chcieliście przyjść do mnie to ja przyszedłem do was”.
Pan w swojej
niezmierzonej łaskawości i dobroci postanowił, przysłać po nas Swoich „aniołów”
by zaprosili nas na Eucharystię. Wystarczyło tylko przyjąć TO zaproszenie.
Spędziliśmy tam
długi i udany wieczór. Modliliśmy się, śpiewaliśmy, tańczyliśmy, wysłuchaliśmy
wielu świadectw.
Widząc rozmodlenie
tych ludzi zdaliśmy sobie sprawę, jak słaba była nasza wiara i jak kiepskimi
byliśmy katolikami.
Ten wieczór na zawsze zostanie w naszej pamięci, bo było
nam tak dobrze. Czuliśmy wewnętrzny pokój i szczęście.
Od kobiety, która
przyszła do nas z zaproszeniem na Mszę otrzymałam kartkę z odręcznym napisem o
następującej treści „ BÓG Cię kocha dziś” z numerem telefonu do Niej. Mówiła,
żeby dzwonić jak będziemy potrzebować modlitwy.
Na początku
października zdiagnozowano u mojej Mamy nieuleczalną chorobę. To spadło tak
nagle i niespodziewanie, lekarze nie dawali żadnych nadziei. Załamałam się kompletnie.
Zadzwoniłam prosząc o modlitwę.
Mama strasznie
cierpiała przez 9 długich miesięcy i odeszła do PANA, ale modlitwa tych ludzi pomogła mi przetrwać
ten bardzo trudny okres. Wspomagali mnie duchowo i nie pozwolili załamać się i poddać. Mimo, że byli fizycznie
daleko, to duchowo czułam ich wsparcie modlitewne. Wciąż otrzymywałam
zapewnienia o Bożej miłości do mnie oraz słowa otuchy i pocieszenia.
Cały czas utrzymujemy kontakt i poprzez Nich Jezus wciąż
daje dowody swojej Wielkiej Miłości.
Dziś jestem pewna, że tamto zdarzenie znad jeziora nie
było przypadkowe.
Jezu dziękuję, że wtedy przyszedłeś pomimo, że Cię o to
nie prosiłam.
Chwała Panu.
Ania G.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.