Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

24.07.2016

"Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze" (Łk 11, 2)

   
 W poprzednią niedzielę św. Łukasz zaprosił nas do rozważań nad autentycznym naśladowaniem Jezusa. Polega ono na słuchaniu, wręcz żywieniu się „każdym Słowem, które pochodzi z ust Bożych” (Mt 4, 4). Tak  właśnie postąpiła Maria, która usiadła u stóp Jezusa i wspólnie z Apostołami chłonęła Jego nauczanie, przyjmując w ten sposób do swojego serca „najlepszą cząstkę”, ponieważ wszelkie skuteczne działanie bierze swój początek ze spotkania z Jezusem i kontemplacji Jego Słowa. Dzisiejszą perykopę ewangeliczną otwiera obraz modlącego się Jezusa. „Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: «Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów»” (Łk 11, 1). Dla Pana modlitewne spotkanie z Ojcem było czymś niezwykle ważnym, wręcz nieodzownym. Modlitwa poprzedzała, towarzyszyła i zwieńczała każde ważniejsze wydarzenie w Jego ziemskim życiu. Chrystus był Człowiekiem modlitwy, w której dokonywało się Jego całkowite zjednoczenie z Ojcem, będącym źródłem, sensem i ostatecznym celem Jego istnienia: Jako Logosu odwiecznie zradzanego przez Ojca i jako Człowieka, który w wieku dwunastu lat, czyli tuż po osiągnięciu, wedle żydowskich kryteriów, dorosłości, mówił o sobie:  „Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2, 49), a później tajemnicę swojej relacji z Ojcem objaśniał żydom w następujących słowach: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10, 30), po czym wzywał ich do wiary, odwołując się do swojej niepowtarzalnej relacji z Pierwszą Osobą Bożą: „wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu” (J 10, 38). Można zatem powiedzieć, że w przypadku Jezusa trwanie na modlitwie jest niejako obrazem, symbolem, czy też „sakramentem” Jego trwania w pełnej niepojętego dynamizmu relacji miłości łączącej Ojca i Syna w Duchu Świętym; wzajemnego przenikania się i obdarowywania sobą Trzech Osób Trójcy Przenajświętszej.

   Uczniowie musieli rozumieć jak ważne było dla ich Nauczyciela codzienne trwanie na modlitwie. W Dziejach Apostolskich św. Łukasz opisuje wizję św. Piotra, w której otrzymuje on polecenie spożywania zwierząt uważanych przez Żydów za nieczyste: „Następnego dnia, gdy oni byli w drodze i zbliżali się do miasta, wszedł Piotr na dach, aby się pomodlić. Była mniej więcej szósta godzina. Odczuwał głód i chciał coś zjeść. Kiedy przygotowywano mu posiłek, wpadł w zachwycenie. Widzi niebo otwarte i jakiś spuszczający się przedmiot, podobny do wielkiego płótna czterema końcami opadającego ku ziemi. Były w nim wszelkie zwierzęta czworonożne, płazy naziemne i ptaki powietrzne. «Zabijaj, Piotrze i jedz!» - odezwał się do niego głos. «O nie, Panie! Bo nigdy nie jadłem nic skażonego i nieczystego» - odpowiedział Piotr” (Dz 11-14). Apostoł okazuje się zatem być prawowiernym żydem, który rozumie wagę modlitwy i przestrzegania Prawa. Nie ma powodu, aby sądzić, że inni uczniowie Zbawiciela byli mniej pobożni. Jednak najwyraźniej dotychczasowe modlitwy im nie wystarczają. Chcą modlić się jak ich Mistrz. Według ówczesnych zasad uczniowie prosili swoich rabbich o nauczenie ich modlitw lub błogosławieństw, które były poniekąd syntezą ich nauczania. Uczniowie Jezusa nie chcą być gorsi. Wiedzą, że św. Jan Chrzciciel nauczył swoich uczniów modlitwy, dlatego czekają na dogodny moment i proszą o to samo Jezusa. Co ciekawe, Jezus sam nie wyszedł z tą inicjatywą. Z drugiej strony skierowana do Niego prośba jest poniekąd już sama w sobie modlitwą. Chrystus dawał uczniom przykład i czekał, aż poczują, że ich dotychczasowa relacja z Bogiem jest niewystarczająca i dojrzeją do pragnienia wejścia razem z Nim w tajemnicę Jego relacji z Ojcem. Jeżeli w zeszłym tygodniu św. Łukasz nauczył nas, że autentyczna relacja do Pana Boga polega na postawie otwartości na Jego Słowo, którego niedoścignioną nauczycielką Jest Najświętsza Maryja Panna, to dziś Ewangelista uczy nas, że kolejnym krokiem jest odpowiedź na Słowo Boże, wyrażone w modlitwie.  

   Jezus natychmiast spełnia prośbę uczniów: „A On rzekł do nich: «Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie»” (Łk 11, 2-4). Łukaszowa wersja modlitwy znanej nam jako Modlitwa Pańska, czy po prostu Ojcze nasz, jest nieco krótsza od wersji przytaczanej w ewangelii wg. św. Mateusza, co świadczy o tym, że dla rodzącego się Kościoła ważna były nie tyle precyzyjne słowa Pana, ale ich treść i przesłanie. Modlitwa ta ma swoje odniesienie do ówczesnych modlitw żydowskich, w których zwracano się do Boga „Nasz Ojcze Niebieski”, oraz proszono, aby uwielbione zostało Boże imię i by jak najszybciej nadeszło Jego królestwo. Jednocześnie jest ona całkowicie nowa, z racji na Ducha Dobrej Nowiny, który ją przenika. Jest ona bowiem przede wszystkim syntezą całego nauczania Zbawiciela i niejako zadaniem, jakie Jezus stawia nam, Jego uczniom. Każde słowo Modlitwy Pańskiej jest, w tym sensie, zobowiązaniem, jakie sobie stawiamy wobec Boga.

   Największą nowością, jaką Pan Jezus wniósł w naszą relację z Bogiem jest „podzielenie się” z nami tą głęboko intymną, choć nie pozbawioną przez to szacunku, jednością jaka Jego samego łączy z Ojcem. Kiedy po swoim Zmartwychwstaniu Chrystus ukazał się Marii Magdalenie, powiedział do niej: „«Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: "Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego"»” (J 20, 17). Można powiedzieć, odnosząc się do Jego przypowieści o Synu Marnotrawnym, że dzięki zbawieniu ofiarowanemu nam przez Boga w Chrystusie, przestaliśmy zwracać się do Stwórcy jak starszy syn: „Ojcze”, z szacunkiem i posłuszeństwem, ale sercem zamkniętym na Jego miłość, ale właśnie dlatego, iż – jak uczy nas św. Paweł – „Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” (Rz 5, 8), możemy wtulić się, jak młodszy syn, który właśnie doświadczył łaski przebaczenia, w Jego otwarte ramiona i z ufnością powiedzieć „Abba, Tatusiu” – często to jedno słowo wystarcza za całą modlitwę. Nowa, dziecięca relacja z Panem Bogiem jest darem trynitarnym, o czym świadczą słowa listu św. Pawła do Galatów: „Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej” (Ga 4, 6-7).

   Tylko wówczas, gdy zrozumiemy, że prawdziwe imię Boga brzmi „Abba” i dotworzymy się na Jego miłosierdzie, możemy prosić, co więcej, możemy sprawić, aby imię to było nieustannie uświęcane i uwielbiane. Bóg jest w swoim majestacie nieskończenie święty i nasze uwielbienie, jeżeli nie jest poparte autentyczną dziecięcą miłością, nie jest Mu na nic potrzebne. Tymczasem pragnie On naszej miłości, tęskni za naszym ufnym zawierzeniem Jego miłosierdziu i chce zawsze okazywać się naszym ukochanym, wybaczającym Tatusiem. Jak pisze prorok Izajasz: „Syt jestem całopalenia kozłów i łoju tłustych cielców. Krew wołów i baranów, i kozłów mi obrzydła. Gdy przychodzicie, by stanąć przede Mną, kto tego żądał od was, żebyście wydeptywali me dziedzińce? Przestańcie składania czczych ofiar! Obrzydłe Mi jest wznoszenie dymu; święta nowiu, szabaty, zwoływanie świętych zebrań... Nie mogę ścierpieć świąt i uroczystości. Nienawidzę całą duszą waszych świąt nowiu i obchodów; stały Mi się ciężarem; sprzykrzyło Mi się je znosić! Gdy wyciągniecie ręce, odwrócę od was me oczy. Choćbyście nawet mnożyli modlitwy, Ja nie wysłucham. Ręce wasze pełne są krwi. Obmyjcie się, czyści bądźcie! Usuńcie zło uczynków waszych sprzed moich oczu! Przestańcie czynić zło! Zaprawiajcie się w dobrem! Troszczcie się o sprawiedliwość, wspomagajcie uciśnionego, oddajcie słuszność sierocie, w obronie wdowy stawajcie! Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie! - mówi Pan. Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone jak purpura, staną się jak wełna. Jeżeli będziecie ulegli i posłuszni, dóbr ziemskich będziecie zażywać” (Iz 1, 11-19). Zatem możemy uświęcić imię naszego wspólnego Ojca, jeżeli wyrwiemy się z błędnego koła naszego egoizmu i będziemy świadczyć dobro naszym bliźnim, to znaczy wszystkim ludziom, których Pan Bóg postawi na naszej drodze, jak uczy nas Zbawiciel: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!” (Mt 5, 23-24).

   Taka postawa jest konkretną realizacją królestwa Bożego na ziemi. Kiedy bowiem modlimy się „Przyjdź Królestwo Twoje”, nie prosimy, aby przyszło coś, czego jeszcze nie ma, nastała nowa, nieobecna dotąd rzeczywistość. Jezus mówi w sposób jednoznaczny: „Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: "Oto tu jest" albo: "Tam". Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest»” (Łk 17, 20) i dodaje, wskazując na swoje dzieła: „A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże” (Łk 11, 20). Zatem, kiedy Jezus uczy nas, abyśmy modlili się o nastanie panowania Boga na ziemi, chce abyśmy prosili o przemianę serc, która umożliwi nam wejście do Jego królestwa, które choć niewidzialne, jest jak najbardziej realne. W praktyce chodzi o to, byśmy codziennie stawali się bardziej godni błogosławieństw, które są wyrazem panowania królestwa Bożego na świecie: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie” (Mt 5, 3-11). To otwarcie się na Boże królestwo, które z kolei otwiera nas na drugiego człowieka i czyni z nas apostołów Bożego miłosierdzia jest czystą łaską i jest możliwe jedynie w pełnym zjednoczeniu z Jezusem, w mocy Ducha Świętego. Pan powiedział bowiem: „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5). Jedynie w mocy tej uświęcającej łaski możemy zrozumieć, że prosząc o nastanie Bożego królestwa prosimy łaskę uczestniczenia w krzyżu Chrystusa, ponieważ to królestwo niebieskie, które jest w istocie królestwem miłości,  jest już wśród nas, a krzyż Zbawiciela to „drabina jakubowa”, po której możemy wspiąć się na jego wyżyny, by doświadczyć błogosławieństwa głębokiego zjednoczenia z naszym Panem, a przez Niego z Ojcem w Duchu Świętym. Wzorem takiego otwarcia na Boże królestwo jest Maryja, która odpowiedziała Archaniołowi Gabrielowi: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1, 38). Konsekwencją uczestnictwa Najświętszej Matki Zbawiciela w realizacji Bożego królowania na ziemi, było przyjęcie cierpienia, które prorokował jej starzec Symeon: „A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2, 35), a które znalazło swoje apogeum właśnie pod krzyżem jej Syna, gdzie stała się  - z Jego woli – Matką Kościoła.

   Jezus doskonale zdaje sobie sprawę, że w tej wyczerpującej wspinaczce ku świętości potrzebujemy pokarmu, który przywróci nam siły, dlatego uczy nas, abyśmy prosili: „Naszego chleba powszedniego (arton hemon ton epiousion) dawaj nam na każdy dzień” (Łk 11, 3). Słowo „epiousion” występuje tylko 2 razy w NT: w Modlitwie Pańskiej według św. Mateusza i według św. Łukasza. Mimo, że przetłumaczono je „powszedniego”, to dosłownie oznacza „ponad substancję”, a św. Hieronim przetłumaczył je, w przypadku Ewangelii św. Mateusza, na łacinę: „supersubstantialem”, ponieważ opisuje coś, co jest chlebem, ale jednocześnie jest czymś o wiele więcej. W tym sensie rozumiemy, że Jezusowi nie chodziło tyle o zwykłe pożywienie, które chociaż niezbędne dla życia biologicznego, nie gwarantuje życia wiecznego, lecz o chleb, który daje życie wieczne: „Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu»” (J 6, 32). I dodaje, aby rozwiać wszelkie wątpliwości: „Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata»” (J 6, 48-51). W trakcie każdej Eucharystii ma miejsce tajemnica transsubstancjacji, czyli przeistoczenia, w którym chleb staje się Ciałem Boga, aby ci, którzy je spożywają, doświadczyli przebóstwienia (gr. theopoiesis) i mogli uczestniczyć w życiu samego Boga, dzięki doskonałemu zjednoczeniu w wierze z Jego Synem, o co On sam modlił się do Ojca w swojej Modlitwie Arcykapłańskiej: „Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie!” (J 17, 20-23). Tę tajemnicę naszego wywyższenia wspomina  św. Piotr w swoim 2 Liście: „Tak samo Boska Jego wszechmoc udzieliła nam tego wszystkiego, co się odnosi do życia i pobożności, przez poznanie Tego, który powołał nas swoją chwałą i doskonałością. Przez nie zostały nam udzielone drogocenne i największe obietnice, abyście się przez nie stali uczestnikami Boskiej natury” (2 P 1, 3-4). Jezus każe nam prosić o ten chleb na każdy dzień, ponieważ jest on nam bardziej potrzebny od zwykłego pożywienia. Gdyby ktoś nam zaproponował, że będziemy jeść tylko w niedzielę, uznalibyśmy to za niemądry żart, tymczasem często beztrosko zaniedbujemy nasze życie sakramentalne i modlitewne, nie zdając sobie sprawę jak wielką szkodę wyrządzamy naszej duszy.

   Jezus ofiarował łaskę zbawienia swojemu Kościołowi rozumianemu jako wspólnota wierzących, ochrzczonych. Każdy człowiek doświadcza zbawienia w Kościele – Mistycznym Ciele Chrystusa, dlatego tak istotne jest, aby każda nasza modlitwa, nawet ta indywidualna, wyrażała łączność z naszymi braćmi i siostrami. To właśnie wspólnocie wierzących Pan składa oszałamiającą obietnicę: „Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich»” (Mt 18, 19-20). Aby zaś wspólnota wierzących trwała, mimo naszych licznych niedoskonałości, potrzebne jest nieustanne wzajemne wybaczanie sobie wszelkich win: „Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?» Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy” (Mt 18, 21-22). To właśnie bezwarunkowe miłosierdzie upodabnia nas do Boga, o którym czytamy w Psalmie 103: „Miłosierny jest Pan i łaskawy, nieskory do gniewu i bardzo łagodny. Nie wiedzie sporu do końca i nie płonie gniewem na wieki. Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca” (Ps 103 8, 10). Dla Jezusa wybaczenie innym ludziom jest warunkiem sine qua non dla uzyskania wybaczenia Bożego: „i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini” (Łk 11, 4). Z drugiej strony skoro Pan Jezus uczy nas, abyśmy w taki sposób zwracali się do Ojca, to znaczy, że kiedy stajemy przed Bogiem z naręczem uczynków miłosierdzia, szczególnie bogaci – na nasz ludzki sposób – w miłosierdzie, stawiamy Go niejako w sytuacji „bez wyjścia”, jak bowiem Bóg mógłby nam nie wybaczyć naszych, często stokroć gorszych grzechów wobec Boga, skoro my wybaczyliśmy naszym winowajcom? W przypowieści o nielitościwym dłużniku król ulitował się nad sługą, który był mu winien dziesięć tysięcy denarów, czyli sumę niewyobrażalną, dlatego sługa ten powinien był darować swojemu dłużnikowi sto denarów. Dysproporcja między oboma długami uczy nas, że dla Bożego miłosierdzia jedyną granicą może być nie nasz grzech, lecz nasza niezdolność do wybaczania bliźniemu. Ta zaś może sprawić, że doświadczymy Bożej sprawiedliwości i usłyszymy: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?" I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu»” (Mt 18, 32-35).

   Dzieło Chrystusa kontynuowane przez Kościół budzi w Szatanie niezmienną nienawiść. Popycha go ona do walki, w której stawką jest nasze zbawienie. Dlatego Jezus uczy nas, abyśmy prosili Ojca: „i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie” (Łk 11, 4). Pan, widząc uczniów śpiących w Ogrójcu, ponowił to wezwanie: „Gdy wstał od modlitwy i przyszedł do uczniów, zastał ich śpiących ze smutku. Rzekł do nich: «Czemu śpicie? Wstańcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie»” (Łk 22, 45-46). Natomiast św. Piotr napomina nas: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu!” (1 P 5, 8-9). Zatem musimy prosić Boga, aby nie pozwolił nam ulec pokusie odrzucenia wiary, a z nią łaski zbawienia, szczególnie, gdy świat na wszelkie sposoby usiłuje nam wmówić, że Bóg umarł. W tym kontekście możemy też rozumieć słowa Jezusa wypowiedziane do Piotra, podczas ostatniej wieczerzy: „Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci»” (Łk 22, 31-32). Jak wiadomo technika polowania lwów polega na rozbiciu stada, odseparowaniu jednej antylopy od reszty, a następnie jej zabiciu. Diabeł działa podobnie: stara się oderwać nas od wspólnoty i zniszczyć naszą wiarę nieustannie atakując ją wątpliwościami i przeciwnościami. Dlatego tak ważne jest dla nas trwanie w jedności na modlitwie, a wzór Maryi i apostołów, którzy oczekiwali na dar Ducha Świętego. On bowiem jest uświęcającą siłą witalną przenikającą Kościół i odżywiającą każdą jego komórkę. Jezus, który zachęca nas do wytrwałości, a wręcz „natręctwa” w modlitwach, zapewnia nas, że będą one wysłuchane i posługując się charakterystyczną dla argumentacji żydowskiej figurą „o ileż bardziej” (qal wachomer) zapewnia nas: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11, 13).  W mocy Ducha Świętego nasza modlitwa staje się modlitwą synów, miłą Ojcu, która otwiera nasze serca na dar wiary i pozwala Bogu na uświęcenie każdego z nas, którzy jesteśmy powołani do uczestnictwa w życiu Trójcy Przenajświętszej, już tu na ziemi, w królestwie Bożym, które Jezus uaktualnia każdego dnia poprzez Kościół, sakrament Jego zbawienia
                                                            Arek

1 komentarz:

  1. Współmodląca się Anna24 lipca 2016 13:47

    Arku.
    Pięknie piszesz, ale wybacz nie zawsze jestem w stanie odczytać Twoje teksty. Pisz. Może kiedyś będę w stanie przez to przejść.
    Dzięki Ci za nie

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.