Perykopa ewangeliczna, którą Liturgia
Kościoła proponuje nam na XX Niedzielę zwykłą, jest kontynuacją mowy Jezusa,
wzywającego nas do radykalizmu ewangelicznego, wyrażonego w postawie czuwania.
Nie polega ono na biernym oczekiwaniu na powrót Pana, który może nastąpić w
każdym momencie, lecz przeciwnie, jest procesem – by posłużyć się słowami św.
Pawła – przyoblekania się w Pana Jezusa Chrystusa (por. Rz 13, 14), czyli
mówiąc bardziej precyzyjnie, mając na uwadze fakt, że wyznając wiarę w Jezusa
dokonaliśmy tego aktu, o którym św. Paweł pisze: „boście zwlekli z siebie
dawnego człowieka z jego uczynkami, a przyoblekli nowego, który wciąż się
odnawia ku głębszemu poznaniu [Boga], według obrazu Tego, który go stworzył”
(Kol 3, 9-10), musimy teraz ze wszystkich sił starać się osiągnąć doskonałość
chrześcijańską, na wzór naszego Mistrza: „Jako więc wybrańcy Boży - święci i
umiłowani - obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość,
cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał
ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy! Na to zaś
wszystko [przyobleczcie] miłość, która jest więzią doskonałości. A sercami
waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani w
jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni!” (Kol 3, 12-15).
Dzisiejsza perykopa jest wyjątkowa, ponieważ
stanowi niejako pełną emocji dygresję Pana Jezusa, znajdującą się między
wezwaniem do pełnego owoców oczekiwania na Jego przyjście, a pełnym goryczy
wyrzutem, jaki Chrystus czyni swoim słuchaczom, że są ślepi duchowo i nie
potrafią rozpoznać czasu ich nawiedzenia. „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i
jakże bardzo pragnę (gr. thelo), żeby on już zapłonął. Chrzest mam
przyjąć i jakiej doznaję udręki (synechomai), aż się to stanie” (Łk 12,
49-50).