negatywnych myśli, lęków, poczucia pustki i beznadziejności, ataków
paniki, itp.. Popadałam w trwające po kilka dni a nawet tygodnie stany
letargu, zawieszenia. Nie mogłam w tym czasie normalnie funkcjonować,
nie mogłam się skupić; zapominałam o tym co miałam zrobić lub co przed
chwilą ktoś do mnie mówił. Miałam kłopoty w pracy, ciągle popełniałam
te same błędy, nie mogłam nawiązać normalnych relacji z innymi,
izolowałam się, unikałam spotkań, bałam się poznawać nowych
ludzi...wszystko było źle i nie tak, ...wszystko mnie drażniło i przygnębiało, jednym słowem mój stan był tragiczny i nikt z zewnątrz pomimo, że bardzo chciał, nie mógł mi pomóc. Moja rodzina przyzwyczaiła się do moich trudnych dni i dawała mi spokój, tak jak tego sobie życzyłam, potrzebowałam spokoju ale czułam się strasznie samotna, opuszczona i nikomu nie potrzebna. Miałam powracające myśli
samobójcze...
Sytuacja wydawała się bez wyjścia, mój stan się pogarszał a ja nie
wiedziałam co zrobić, byłam bardzo wyczerpana...
Wtedy usłyszałam w telewizji słowa Joyce Meyer, która w jednej z nauk
powiedziała: Tylko Jezus jest w stanie uwolnić Cię od twoich lęków i
zranień...
Jej słowa zapadły mi w pamięć, uchwyciłam się ich jak
ostatniej deski ratunku....( był to czas przygotowań do Świąt Bożego
Narodzenia) chciałam iść jak najszybciej do Domu Boga i prosić go o
uzdrowienie...
ostatniej deski ratunku....( był to czas przygotowań do Świąt Bożego
Narodzenia) chciałam iść jak najszybciej do Domu Boga i prosić go o
uzdrowienie...
Jednak to
nie było takie łatwe, bo mój stan spowodował, że nie całkiem
miałam kontakt z rzeczywistością; pamiętam, że ubrałam się i szłam a
raczej człapałam, a każdy ruch był wysiłkiem jakbym miała nogi z
ołowiu. Resztkami sił dotarłam w mroźny poranek do Kościoła, usiadłam
przed obrazem Jezusa Miłosiernego i nie mogłam się modlić... nic nie
mogłam z siebie wydobyć, jedynym słowem jakie w duchu mogłam
powiedzieć było:... jestem...
Czułam się tak jakbym była we wnętrzu głębokiej studni, słyszałam
dźwięk słów ale nie rozumiałam. Nie wiem jak minęła Msza św. i co
ksiądz mówił na kazaniu, ale wiem, że wtedy Jezus "spojrzał" na mnie z
miłością i wydobył mnie ze "studni rozpaczy". W sercu na dnie odczułam
delikatne ciepło i spokój a Oblicze Jezusa uśmiechało się do mnie,
byłam tylko ja i On...
miałam kontakt z rzeczywistością; pamiętam, że ubrałam się i szłam a
raczej człapałam, a każdy ruch był wysiłkiem jakbym miała nogi z
ołowiu. Resztkami sił dotarłam w mroźny poranek do Kościoła, usiadłam
przed obrazem Jezusa Miłosiernego i nie mogłam się modlić... nic nie
mogłam z siebie wydobyć, jedynym słowem jakie w duchu mogłam
powiedzieć było:... jestem...
Czułam się tak jakbym była we wnętrzu głębokiej studni, słyszałam
dźwięk słów ale nie rozumiałam. Nie wiem jak minęła Msza św. i co
ksiądz mówił na kazaniu, ale wiem, że wtedy Jezus "spojrzał" na mnie z
miłością i wydobył mnie ze "studni rozpaczy". W sercu na dnie odczułam
delikatne ciepło i spokój a Oblicze Jezusa uśmiechało się do mnie,
byłam tylko ja i On...
Depresja nie
ustąpiła od razu ale mój stan powoli się poprawiał tak,
że już w trakcie Świąt mogłam z uśmiechem siedzieć przy wigilijnym
stole.
że już w trakcie Świąt mogłam z uśmiechem siedzieć przy wigilijnym
stole.
Od tamtej
pory przychodzę do Jezusa by trwać w tym wspaniałym
zjednoczeniu; jest moim źródłem życia, nadziei, radości i spokoju.
Gdy tylko dzieje się coś nie tak, w pracy, wśród bliskich itp. biegnę
do niego i proszę o wszystko, bo On jest bardzo hojny; dziękuję za
wszystko i proszę o wszystko, o siłę, spokój radość, cierpliwość do
siebie i innych ( znoście siebie nawzajem..)
zjednoczeniu; jest moim źródłem życia, nadziei, radości i spokoju.
Gdy tylko dzieje się coś nie tak, w pracy, wśród bliskich itp. biegnę
do niego i proszę o wszystko, bo On jest bardzo hojny; dziękuję za
wszystko i proszę o wszystko, o siłę, spokój radość, cierpliwość do
siebie i innych ( znoście siebie nawzajem..)
Jeśli coś
nie jest po mojej myśli zanoszę to pod krzyż mojego Pana i
zostawiam mu te wszystkie sprawy, które do tej pory mnie dręczyły...
Gdy nadchodzą złe myśli zwracam się do Jezusa i zamieniam złorzeczenie
na dziękczynienie a narzekanie na chwalenie; wielbię Boga za wszystko
czym mnie obdarza, za ludzi z którymi idę przez życie nawet jeśli nie
do końca ich rozumiem lub oni mnie. Nie oceniam i nie oskarżam już
innych ani siebie, dzięki temu jestem lżejsza.
zostawiam mu te wszystkie sprawy, które do tej pory mnie dręczyły...
Gdy nadchodzą złe myśli zwracam się do Jezusa i zamieniam złorzeczenie
na dziękczynienie a narzekanie na chwalenie; wielbię Boga za wszystko
czym mnie obdarza, za ludzi z którymi idę przez życie nawet jeśli nie
do końca ich rozumiem lub oni mnie. Nie oceniam i nie oskarżam już
innych ani siebie, dzięki temu jestem lżejsza.
Na koniec
mogę powiedzieć tylko, że uwolnienie nie oznacza, że mam
życie usłane różami; " złodziej dobrych myśli " nie śpi i stara na
różne, coraz to inne, sposoby podkopać moje dobre samopoczucie. Jednak
teraz jest zasadnicza różnica w mojej wewnętrznej postawie wobec
negatywnych myśli, lub negatywnych zdarzeń, które kiedyś mogły mnie
pokonać. Teraz nie ja je pokonuję, bo nie mam takiej siły, ale Jezus,
bo tylko On ma taką moc.
Pozdrawiam wszystkich czytających te słowa i uwielbiam w Was Miłosiernego Boga
Współmodląca Edyta
życie usłane różami; " złodziej dobrych myśli " nie śpi i stara na
różne, coraz to inne, sposoby podkopać moje dobre samopoczucie. Jednak
teraz jest zasadnicza różnica w mojej wewnętrznej postawie wobec
negatywnych myśli, lub negatywnych zdarzeń, które kiedyś mogły mnie
pokonać. Teraz nie ja je pokonuję, bo nie mam takiej siły, ale Jezus,
bo tylko On ma taką moc.
Pozdrawiam wszystkich czytających te słowa i uwielbiam w Was Miłosiernego Boga
Współmodląca Edyta
Witaj Edyto!
OdpowiedzUsuńPiękne słowa, piękne Twoje świadectwo tego jak Pan Bóg nie opuszcza tych, którzy przychodzą do Niego w niedoli, a z im większą ufnością się zwracają tym więcej otrzymują - Jezu kocham Cię i ufam Tobie :)))
Edyto pięknie opisujesz moment spotkania z Panem Jezusem "W sercu na dnie odczułam
delikatne ciepło i spokój a Oblicze Jezusa uśmiechało się do mnie, byłam tylko ja i On...", który przypomina mi moje spotkanie z Matką Naszą Niepokalaną Maryją.
Z Żoną moją najdroższą przechodziliśmy bardzo ciężki kryzys małżeński i gdy wydawało się, że po ludzku nic nie jest w stanie uratować Naszego Małżeństwa zacząłem odmawiać Nowennę Pompejańską. Odmawiając Nowennę do naszej najdroższej Matki zacząłem biegać (jeszcze jeden dar od Mateńki) i co wieczór przybiegałem do Jej figury. Był zimowy wieczór, padał deszcz ze śniegiem. Po 4 km biegu byłem mokry i zziębnięty ale 1000 razy bardziej smutny i przygnębiony. Stanąłem z różańcem przy Matce Najświętszej i zobaczyłem, że z Jej twarzy spływają krople wody z topniejącego śniegu.
Wspiąłem się na postument żeby otrzeć Jej twarz i przytuliłem się do Niej i w tym momencie zrobiło mi się tak ciepło i miło na sercu, że aż ciężko to opisać...
Nasze Małżeństwo przetrwało ten kryzys. Z Żoną -też Edytą :))) kochamy się jak nigdy wcześniej. Mamy oczywiście swoje problemy ale razem z Panem Bogiem i Matką Najświętszą staramy się nieść nasz krzyż i wierzę, że Razem doniesiemy go do Jego Królestwa w Niebie.
Dziękuję Ci Edyto za Twoje świadectwo i modlę się za Ciebie i Twoich Bliskich - z Panem Bogiem +
I Edytko i Januszu -piękne świadectwa :)
OdpowiedzUsuńChwala Panu,chwala i dziekczynienie za Jego Milosc i Milosierdzie,jakim Was,Edyto i Januszu dotknal nasz Pan,bo to wielka Laska,ktora hojnie Jezus obdarza kazdego,jesli tylko zechcemy ja przyjac.Jezus widzi to nasze szarpanie sie z problemami,z przeciwnosciami,nasza bezsilnosc w mierzeniu sie z nimi.Wychodzi nam naprzeciw i mowi:"przyjdzcie do mnie wszyscy,ktorzy utrudzeni jestecie"On chce abysmy z ufnoscia Jemu powierzali nasze krzyze.Nie uwolni nas od nich,ale uczyni znosniejszymi,bo wskaze nam droge i mozliwosci do pokonania przeciwienstw lub przyjecia krzyza z miloscia.Jezus pokazuje nam,ze najlepsza Droga jest On Sam.My musimy tylko bezgranicznie zaufac.Jezu dziekuje Ci za Twoja Nieskonczona Milosc,Jezu kocham Ciebie,Jezu ufam Tobie.
OdpowiedzUsuńSzczęść Boże
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za piękne świadectwa.
Z Jezusem I z Maryją łatwiej iść przez życie.
Też tego doświadczam każdego dnia.W problemach i w szczęściu Oni zawsze ze mną są.
Pozdrawiam Bożenka Pz
Dziękuję .te słowa dały mi nadzieję
OdpowiedzUsuńChwała Panu za to świadectwo:)
OdpowiedzUsuńteż "walcze"ze złymi myślami lękowymi
Pokładam w Panu ufność mą.
I Jego wola niechaj się stanie
Dawno nie było takiego artykułu. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń