Jako małe dziecko z rozbitej rodziny, pragnące miłości i czułości, czasem tylko - zwykłego przytulenia, otaczałam się zwierzętami. Pieski, koty wszystko, co tylko mogłam przytulić, pogłaskać, by poczuć odrobinę ciepła. Te małe zwierzątka dawały mi wiele radości. Wiedziałam, że jestem im potrzebna, były ode mnie zależne. Oczekiwały mnie, kiedy wracałam z przedszkola, później ze szkoły. To nadawało sens mojemu dziecięcemu życiu. Był ktoś, kto czekał, cieszył się na mój widok i wyraźnie to okazywał. One w jakimś stopniu zaspokajały moją potrzebę akceptacji.
Wszystko nabrało innego wymiaru, gdy zaczął
się okres dorastania....