Starsi ludzie odchodzą, świat epatuje nowoczesnością i to, co było, coraz bardziej odchodzi w zapomnienie. Dlatego ten tekst niech będzie ku pamięci. Trochę tradycji, trochę folkloru, ale tak było...
Wigilia to tradycyjne określenie na wieczór poprzedzający ważne święto. W ciągu roku przeżywamy wiele wigilii, ale dla wielu najważniejsza jest Wigilia Bożego Narodzenia.
Należy zaznaczyć, że jej wydźwięk ma ściśle eschatologiczny kontekst. Oczekujemy na przyjście Chrystusa na końcu czasów, chociaż celebrujemy pamiątkę Jego narodzenia. Chrześcijańskie obchodzenie świąt przyczyniło się do powstania bogatej tradycji, przepisów i symboliki dotyczącej Bożego Narodzenia, co w połączeniu ze swoistym folklorem i polską obyczajowością sprawiło, że przez lata (szczególnie w okresie zaborów) pozwalało utrzymać wiarę w naszym narodzie..
I tak; kiedyś w Wigilię należało obudzić się rano, nie płakać i nie kłócić się dla zgodnego i zdrowego życia przez cały rok. Nie wolno było nikomu niczego pożyczać, aby dom nie zbiedniał. Należało uważać na odwiedzające dom dusze zmarłych, aby ich przypadkiem nie obrazić gwałtownym ruchem lub nieprzemyślaną mową. Obserwowano, kto pierwszy do domu wchodzi. Jeżeli był to mężczyzna w inwentarzu rodzić się miały „same byczki”, jeżeli kobieta – zwierzęta płci żeńskiej. Drzwi zamykano i nie wpuszczano do środka osób uznawanych za złe i urokliwe (rzucające uroki), bo inaczej cały rok by się nie wiodło. Rankiem mężczyźni wybierali się na polowanie lub połów ryb, aby zapewnić szczęście na nowy rok w tych dziedzinach. Gospodarze wychodzili na pole i pod śnieg zasiewali garniec żyta śpiewając modlitwę „Pod Twoją obronę”.
W kuchni panny rwały się do tarcia maku, aby zapewnić sobie rychłe zamążpójście. Dla urody myły się w wodzie z pływającymi grosikami. Szykowano też izbę do spożycia uroczystej wieczornej wieczerzy wigilijnej zwanej Wilią czy Pośnikiem. Do czasu zadomowienia się u nas choinki, która najpierw pojawiła się we dworach i domach mieszczan, nad stołem wieszano podłaźniczkę – gałąź świerkową dekorowaną jabłkami, orzechami czy ozdobami z papieru, wydmuszek, marcepanku i słomy. Na nitkach u sufitu wieszano też wykonane z opłatka gwiazdy i kule tzw. jabłuszka. W rogach izby gospodarz stawiał cztery snopy: żyta, owsa, jęczmienia i pszenicy. Stół zaściełano białym obrusem, czasami przybierano dodatkowo kwiatami z bibuły czy jałowcem. Czasami stawiano na nim szopkę. Pod stołem musiała leżeć jakaś rzecz z żelaza, aby szkodniki nie psuły upraw. Dodatkowo nogi stołu oplatano sznurem lub powrósłem, aby chleb trzymał się domu. Do wieczerzy po zmroku zasiadała nieparzysta liczba gości według starszeństwa, aby w tym porządku umierać. Jeżeli zdarzyła się parzysta liczba gości... kogoś mogło zabraknąć na Wilii w przyszłym roku. Jedno wolne miejsce przeznaczano dla „dziadów” – biednych ludzi szukających schronienia przed zimnem.
Rozpoczęcie wieczerzy wigilijnej zwiastował gospodarz, który wchodził do domu „z kolędą” – ździebłami niewymłóconego żyta i pęczkiem siana w dłoni. „Kolędę” ustawiał przy jednym ze snopów, a siano rozściełał pod obrusem. Później następowały życzenia i dzielenie się opłatkiem. Kto ładnie dzielił się opłatkiem, temu chleba miało nie zabraknąć przez cały rok. Wierzono też, że jeśli osoba zagubiona przypomni sobie, z kim łamała opłatek szczęśliwie odnajdzie drogę do domu. Do zjedzenia podawano postne potrawy w różnej liczbie wahającej się od 5 do 12, co zależało od tradycji wsi czy regionu. W ich składnikach musiało się znaleźć coś z każdego zboża. Dlatego jadano: kaszę gryczaną z sosem grzybowym, pierogi z kapustą i grzybami, kisiel owsiany, kluski z makiem, barszcz i kutię – pęczak lub pszenicę z makiem i miodem. We dworach i w mieście królowały łamańce z makiem, szczupak z szafranem, karp z miodem i rodzynkami lub z chrzanem, zupa migdałowa, lin w galarecie czy szczupak z jajami na twardo, ziemniaki z masłem, gołąbki z kapustą i kaszą gryczaną, szary sos.
Opłatek kładziono też pod naczynia z wigilijnymi potrawami. Jeżeli podkleił się pod spód któregoś z nich zwiastował urodzaj na składniki tej potrawy. Do picia podawano kompoty z suszonych latem owoców, gdyż picie czystej wody groziło pragnieniem w żniwa. Ile potraw się nie skosztowało tyle przyjemności miało ominąć wybredną osobę w nowym roku, a nawet przynieść jej śmierć. Łyżek przynoszonych na stół nie liczono. Jeżeli było ich więcej niż jedzących zwiastowało to powiększenie rodziny. Łyżkę należało cały czas trzymać w ręku i nie kłaść na obrusie, aby w czasie żniw „nie bolał krzyż”. Ten, komu łyżka upadła musiał liczyć się ze śmiercią, a ten, kto kichał przy stole zapewniał sobie dobre zdrowie.
Ostatnią łyżkę kutii gospodarz rzucał do powały. Ile ziarenek maku czy pszenicy przyczepiło się do sufitu, tyle kop miało być zebranych latem. Póki wszyscy nie skończyli jedzenia nie wolno było odchodzić od stołu. Wstawać mogła jedynie gospodyni donosząca potrawy. Obserwowano cienie, jakie rzucali siedzący przy stole ludzie. Jeśli czyjś cień nie miał głowy osoba ta w ciągu roku miała spotkać swoją miłość. Po skończonym ucztowaniu stołu nie sprzątano, aby i dusze zmarłych domowników się pożywiły.
Po wieczerzy dziewczęta wróżyły sobie wyciągając spod obrusu słomki wigilijnego siana. Zielona i długa zapowiadała szczęśliwe i długie życie, krótka - wręcz odwrotnie. Resztę wynosiły do kurników i dorzucały do ptasich gniazd na lepsze niesienie jajek i karmiły krowy, aby nic nie odebrało im mleka. Nasłuchiwały wtedy psów. Ze strony, z której szczekały miał przybyć ich kawaler. Chłopcy na bosaka biegli do sadu krzycząc: „gruszki wstawajcie, bo Pan Jezus się narodził”. Wstrząsali przy tym drzewkami i owijali sznurkiem ze słomy dla zapewnienia urodzaju. Pukali też do uli prosząc pszczoły o dużo miodu. Gospodarze wychodzili do zwierząt dzielić się z nimi opłatkiem. Tylko psom odmawiano tego przywileju.
Pilnie obserwowali niebo. Gdy było piękne i gwiaździste zwiastowało urodzaj, obfitość jajek, jagód i grzybów. Mgła zwiastowała rok wilgotny, ale bogaty w mleko. Liczono też pełne i niepełne kłosy z ustawionych w izbie snopków przewidując, które ze zbóż obrodzi, a którego będzie mało.
Wigilia Bożego Narodzenia to też czas, w którym wspominamy naszych pierwszych rodziców Adama i Ewę. Nie jest to przypadkowe. Adam, który został stworzony przez Boga z prochu ziemi i Ewa, jego żona (ciało z jego ciała) sprowadzili na ludzkość grzech. Natomiast Maryja Panna, jako Nowa Ewa staje się Bożą Rodzicielką. Przez tajemnicę Wcielenia Syna Bożego wydaje Go na świat, jako Nowego Adama, który zdejmuje z ludzkości grzech i niesie zbawienie.
Najpowszechniejszy wśród naszych przodków był zwyczaj udawania się na Mszę Świętą zwaną pasterską. Pierwszą Mszę upamiętniającą narodziny Boga i hołd pasterzy odprawiano już w VI wieku. Przed Pasterką, na którą wzywał dźwięk zatopionych dzwonów, dzieci otrzymywały drobne upominki, głównie słodycze. Około północy nie tylko zwierzęta miały mówić ludzkim głosem. Woda w rzekach i studniach zamieniać się miała w wino, miód lub złoto, ale moment ten mogli odgadnąć i zobaczyć tylko niewinni i szczęśliwi. Otwierało się też niebo i spełniało wypowiedziane życzenia. Miód zmieniał się w złoto. Wyjeżdżając na Pasterkę gaszono świece i obserwowano kierunek dymu. Unoszący się do okna zwiastował szczęście, do drzwi-pech. W pierwszy dzień Świąt po Mszy, wracano do domu na ucztę z mięsa (kiełbasy), kisielu owsianego i ciasta. Czas spędzano spokojnie w rodzinnym gronie na modlitwach, rozmowach i śpiewaniu kolęd. Pomagała w tym książeczka „Pastorałki i kolędy z melodiami” wydana w 1843 roku przez księdza Mioduszewskiego. „W żłobie leży” znano już od czasów króla Władysława Wazy. Nie można było sprzątać, drzemać i przeglądać się w lustrze. Gospodarz pilnie śledził dni od Bożego Narodzenia do Trzech Króli, bo przepowiadały one pogodę na każdy miesiąc roku.
Uroczystość Narodzenia Pańskiego 25 grudnia wprowadza nas w tajemnicę Wcielenia i spełnienia boskiej obietnicy zesłania na świat Odkupiciela, Mesjasza (o czym przypomina nam stary Testament). Dwie natury ludzka i boska zostały zjednoczone w osobie maleńkiego Dziecięcia, które rodząc się wkracza w historię całej ludzkości i pojedynczego człowieka.
Agnieszka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.