W zeszłym
tygodniu, rozważając tajemnicę Przemienienia Pańskiego, kontemplowaliśmy chwałę
promieniującą z człowieczeństwa Syna Bożego, jak pisze św. Łukasz: „Gdy się
modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco
białe” (Łk 9, 29). Na odmienionej twarzy Zbawiciela Apostołowie dostrzec
mogli pełne poddanie woli Ojca, który tak bardzo „umiłował świat, że Syna
swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale
miał życie wieczne” (J 3, 16). O tym „daniu” Jezusa rozmawiali z Nim
Mojżesz i Eliasz jako o Jego „odejściu” (gr. exodos), które rozumiane w
świetle Starego Przymierza oznaczało „wyprowadzenie” ludu Nowego Przymierza,
zawartego w Jego Najświętszej Krwi, „z ciemności do przedziwnego
swojego światła” (1 P 2, 9); z królestwa grzechu i śmierci do królestwa
Bożego. Jest nim sam Syn Boży, winny krzew, w który zostaliśmy wszczepieni
niczym latorośle, aby mieć w Nim życie i aby mieć je w obfitości (por. J 10,
10), zgodnie ze słowami Jezusa: „Ja jestem krzewem winnym, wy -
latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ
beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5).
Obraz
winnego krzewu, który zostaje nacięty, a zatem zraniony, aby można było w niego
wszczepić każdą nową latorośl, w szczególnie wymowny sposób przybliża nam
tajemnicę Zbawienia, które Ojciec dokonał przez Wcielenie, Mękę, Śmierć i
Zmartwychwstanie swego Syna. W tym świetle warto również rozumieć „JESTEM”
(Wj 3, 15), które Bóg objawił Mojżeszowi, jako swoje imię na górze Horeb, z
krzewu, który „płonął ogniem, a nie spłonął od niego” (Wj 3, 2). Płonący
krzew wskazuje na nieskończoną świętość Boga, zaś Jego imię ma nam uświadomić,
że czyni się On darem zbawienia dla ludzkości, reprezentowanej przez naród
wybrany:
„Tak powiesz Izraelitom: JESTEM, Bóg ojców waszych,
Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba posłał mnie do was. (…) Nawiedziłem was i
ujrzałem, co wam uczyniono w Egipcie. Postanowiłem więc wywieść was z ucisku
w Egipcie i zaprowadzić do ziem Kananejczyka, Chetyty, Amoryty,
Peryzzyty, Chiwwity i Jebusyty, do ziemi opływającej w mleko i miód”
(Wj 3, 15-17). W przemienionym Obliczu Jezusa objawia się świętość Słowa, które
stało się ciałem, zaś w Jego Passze, Bóg definitywnie wywiódł każdego
człowieka, który zechce otworzyć się na Jego dar, z ucisku grzechu i
zaprowadził do ziemi obiecanej królestwa Bożego, które w pełni objawi się przy
ponownym, chwalebnym przyjściu naszego Pana i Zbawiciela.
Aby zbawcze
działanie Boga przyniosło zamierzony owoc, potrzebna jest w pierwszej
kolejności, podjęta w wolności i z autentyczną wiarą, decyzja o przyjęciu daru
odkupienia, jak uczy nas św. Paweł w Liście do Rzymian: „Jeżeli więc ustami
swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg
Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie” (Rz 10, 9). Wprawdzie
mogliśmy zostać wszczepieni w winny krzew bez naszej woli i wiedzy, gdy
zostaliśmy ochrzczeni jako dzieci, jednak musimy dobrowolnie pozwolić, aby
życiodajna limfa łaski uświęcającej krążąca w duchowych arteriach mistycznego
ciała Chrystusa, którego jesteśmy członkami, zaczęła nas upodabniać do
naszego Pana.
Jednak nawet
ten akt woli i wiary jest w pewnym sensie niewystarczający, ponieważ Bóg chce,
abyśmy – niczym płodne winorośle – przynosili obfity owoc. Stwórca objawił się
Mojżeszowi, po czym posłał Go, aby wyprowadził Izraelitów z Egiptu: „I
pójdziesz razem ze starszymi z Izraela do króla egipskiego i powiecie mu: Pan,
Bóg Hebrajczyków, nam się objawił. Pozwól nam odbyć drogę trzech dni przez
pustynię, abyśmy złożyli ofiary Panu, Bogu naszemu” (Wj 3, 18). Całe życie
Jezusa było realizacją misji, którą otrzymał od Ojca, jak oświadczył cynicznemu
Piłatowi: „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać
świadectwo prawdzie” (J 18, 37), a nawet, paradoksalnie, prorokował o tym
nienawidzący Pana Kajfasz, który „jako najwyższy kapłan w owym roku
wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród,
ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno” (J 11, 51 – 52).
Jako
uczniowie Chrystusa jesteśmy obdarzeni łaską wiary i obietnicą zbawienia nie
tylko dla naszej osobistej korzyści duchowej, lecz również w kontekście daru,
jakim powinniśmy stać się z woli Bożej dla innych. Święty Paweł napisał w
cytowanym Liście do Rzymian: „Nikt zaś z nas nie żyje dla siebie i nikt nie
umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy
dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana. Po to bowiem Chrystus
umarł i powrócił do życia, by zapanować tak nad umarłymi, jak nad żywymi”
(Rz 14, 7-9). Jesteśmy zatem wezwani, aby stać się tam, gdzie żyjemy,
narzędziami w ustanawianiu panowania Zbawiciela, czyli Królestwa Bożego na
ziemi, zaś działanie to – gdy jest autentyczne i skuteczne – niesie ze sobą
nieuchronnie cierpienie: „Pamiętajcie na słowo, które do was powiedziałem:
"Sługa nie jest większy od swego pana". Jeżeli Mnie prześladowali, to
i was będą prześladować. Jeżeli moje słowo zachowali, to i wasze będą
zachowywać” (J 15, 19-20).
Nawrócenie,
do którego wzywa dziś Jezus, polega właśnie na codziennym podjęciu trudu
stawania się darem dla innych, tak jak On stał się darem dla nas. Początek tego
procesu polega na całkowitej zmianie naszego sposobu myślenia (gr. metanoia) i
podjęciu walki z egocentryzmem, który deformuje nasze postrzeganie
bliźnich. Jezus, mówiąc do tych, którzy opowiedzieli Mu o galilejskich
zelotach zamordowanych z rozkazu Piłata w Świątyni, oraz nawiązując do
tragedii ludzi przygniecionych przez wieżę w Siloam, rozprawia się nie tylko z
poglądem, że wszelkie tragedie, które spotykają ludzi są Bożą karą za ich
grzechy, a zatem miarą ich kondycji moralnej, ale przede wszystkim piętnuje
prawo do osądu innych, jaki sobie przyznajemy, zapominając, że jedynym Sędzią
może być Ten, który zna tajniki serc (por. Ps 44, 22): „Czyż myślicie, że ci
Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że
to ucierpieli?” (Łk 13, 2). „Albo myślicie, że owych osiemnastu, na
których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami
niż inni mieszkańcy Jerozolimy?” (Łk 13, 4). Kategoryzowanie innych ludzi,
porównywanie ich między sobą lub do nas, zamyka nam możliwość doświadczenia
Bożego przebaczenia (przypowieść o faryzeuszu i celniku), oraz stawania się
wiarygodnymi świadkami Bożego miłosierdzia dla bliźnich. Sam Jezus, który
przecież przyjdzie sądzić żywych i umarłych, mówił: „Wy wydajecie sąd według
zasad tylko ludzkich. Ja nie sądzę nikogo. A jeśli nawet będę sądził, to sąd
mój jest prawdziwy, ponieważ Ja nie jestem sam, lecz Ja i Ten, który Mnie
posłał” (J 8, 15-16). Dlatego właśnie Pan przenosi problem na właściwy mu
poziom indywidualnej odpowiedzialności wobec Boga za nasze własne postępowanie:
„Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy
podobnie zginiecie” (Łk 13, 3). „Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli
się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie” (Łk 13, 5).
Powyższe
słowa Jezusa nie są bynajmniej groźbą. Wręcz przeciwnie, parabola którą Pan
opowiada, ukazuje Go jako na Dobrego Ogrodnika, który czyni wszystko co
możliwe, aby ocalić nieurodzajne drzewo figowe: „Lecz on mu odpowiedział:
"Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem;
może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć” (Łk 13, 8).
Jego wezwanie do nawrócenia wypływa z autentycznej troski o zbawienie każdego
człowieka, ponieważ wie jaki los gotują sobie Ci, którzy Go odrzucają i nie
chcą pozwolić, aby uczynił ich serca według swego Najświętszego Serca: „Ten,
kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera
się ją, i wrzuca do ognia, i płonie” (J 15, 6).
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.