Zarówno w opisie
wędrówki magów, którzy idąc za gwiazdą zdążali ze wschodu do odległej
Judei, aby oddać hołd nowo narodzonemu Mesjaszowi, jak również w opisie chrztu
Jezusa w nurtach Jordanu, objawia się wszechmoc Boga Stwórcy
podporządkowującego prawa natury ekonomii zbawienia, wyrażającej się w
absolutnej pokorze i ubóstwie, a zatem – po ludzku rozumując – niemocy Jego
wcielonego Syna.
Św. Mateusz pisze w
drugim rozdziale swojej Ewangelii, że po spotkaniu z Herodem, który w ślepej i
nieracjonalnej nienawiści do nowo narodzonego Mesjasza wyraża postawę tych
ludzi, który również i dziś uciekają się do kłamstwa i zbrodni, aby
definitywnie pozbyć się Jezusa i Jego Kościoła, magowie „wysłuchawszy króla,
ruszyli w drogę. A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi,
aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli
gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego,
Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby,
ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę.” (Mt 2, 9-11).
Według badaczy Pisma
świętego magowie (gr. magoi) byli perskimi kapłanami, uczonymi znawcami
astronomii, matematyki, medycyny, ale również wiedzy tajemnej jak choćby
astrologia, której praktykowanie było zabronione przez Pana Boga (por. Pwt 18,
11). Nie sposób więc uznać, że wędrówka jakiej się podjęli wynikła z ich
dociekań – nie mogli bowiem wyczytać z ruchów ciał niebieskich tego, co było
wyłącznie darem łaski Bożej. Zachowanie się gwiazdy nijak nie wyraża jej
podporządkowania odwiecznym prawom naturalnym rządzącym wszechświatem. To
rozjaśniające mroki nocy ciało niebieskie zdaje się być kierowane przez kogoś
rozumnego, przez co jest niczym troskliwa przewodniczka: idzie przed magami,
przychodzi na konkretne miejsce i zatrzymuje się nad domem, w którym przebywa
Dzieciątko. Tak nie zachowuje się supernowa, kometa, ani planety w koniunkcji,
jak chcieliby ci, którzy usiłują zredukować do znanych sobie praw fizycznych tę
niezwykłą Bożą interwencję.
Tymczasem cud
„wędrującej” gwiazdy przepowiada w pewnym sensie Psalm 8, w którym autor
natchniony wielbi Boga za cud stworzenia:
„O Panie, nasz Boże,
jak przedziwne Twe imię po wszystkiej ziemi! Tyś swój majestat wyniósł nad
niebiosa. Sprawiłeś, że [nawet] usta dzieci i niemowląt oddają Ci chwałę, na
przekór Twym przeciwnikom, aby poskromić nieprzyjaciela i wroga. Gdy patrzę na
Twe niebo, dzieło Twych palców, księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził: czym
jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym - syn człowieczy, że się nim
zajmujesz?” (Ps 8, 2-5).
Czy Ten, który
czwartego dnia stworzenia ukształtował swoimi palcami niebo i utwierdził
gwiazdy na jego firmamencie (por. Rdz 1, 14-19) nie mógł sprawić, że jedna z
nich stała się dla pogan o sercach otwartych na Bożą łaskę przewodnikiem ku
Niemowlęciu, Światłości świata, które najdoskonalej oddało Mu chwałę? Gwiazda
betlejemska, którą Bóg stworzył z innymi gwiazdami, aby „świeciły nad ziemią”
jest w tym kontekście niejako pierwszym poprzednikiem i przewodnikiem ku
Jezusowi, którego Zachariasz zapowiedział jako oczekiwanego Dawcy
zbawienia „[co się dokona] przez odpuszczenie mu grzechów, dzięki
litości serdecznej Boga naszego. Przez nią z wysoka Wschodzące Słońce nas
nawiedzi, by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby nasze
kroki zwrócić na drogę pokoju” (Łk 1, 77-79), a oświecony łaską Ducha
Świętego Symeon rozpoznał w Nim „światło na oświecenie pogan i chwałę ludu
Twego, Izraela” (Łk 2, 32).
Tym, co skłoniło
Wszechmogącego Boga do uczynienia z gwiazdy świetlistego przewodnika dla magów
i co stało się znakiem dla pasterzy, których anioł Pański posłał do
betlejemskiej groty, było całkowite posłuszeństwo Syna, które wyraziło się w
Jego ubóstwie i pokorze: „A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę,
owinięte w pieluszki i leżące w żłobie” (Łk 2, 12). Komentując ten fragment
Ewangelii św. Łukasza, św. Antoni z Padwy, doskonały znawca Pisma św. i wybitny
teolog, pisał w swoim Kazaniu na narodzenie Pańskie: „Tu musimy
zauważyć dwie rzeczy: pokorę i ubóstwo. Błogosławiony ten, kto będzie miał ten
znak na czole i ręce, to znaczy w wyznaniu wiary i w uczynkach. Co znaczy:
Znajdziecie niemowlę, jeśli nie: znajdziecie mądrość, która bełkocze, moc która
stała się słabością, uniżony majestat, nieogarnionego który stał się
niemowlęciem, bogatego który stał się biedakiem, króla aniołów leżącego w
stajni, chleb aniołów który stał się niemal sianem dla zwierząt, tego, którego
nie da się w niczym zamknąć, złożonego w niewygodnym żłobie?” (św. Antoni z
Padwy, In Nativ. Domini 10; III, 8 za art. Costanzo Cargnoni OFMCap Wymiary
ubóstwa w kazaniach Św. Antoniego opublikowanego w: Święty Antoni z
Padwy. Mistrz w szkole franciszkańskiej, str. 17). Bóg wpłynął na kosmiczne
prawa natury z miłości do swojego Jedynego Syna, który nie odmówił Mu niczego i
posłusznie przyszedł na świat, aby przez zwoje upokorzenie, mękę i krzyż,
wyzwolić nas spod jarzma grzechu i otworzyć nam niebo. Objawienie wszechmocy
Ojca, jest odpowiedzią na kenotyczną, to znaczy wynikającą z uniżenia słabość
wcielonego Syna.
Świadczą o tym również
słowa z Ewangelii według św. Marka, które słyszymy podczas dzisiejszej
Eucharystii, opisujące chrzest Pana Jezusa udzielonego przez św. Jana
Chrzciciela:
„I tak głosił:
«Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i
rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was
będzie Duchem Świętym». W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i
przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W chwili (gr. euthys; dosł. natychmiast)
gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo (gr. schizomenous
tous ouranous; dosł. rozdarte niebiosa) i Ducha jak gołębicę zstępującego na
siebie. A z nieba odezwał się głos (gr. phone egeneto; dosł.głos stał
się): «Tyś jest mój Syn umiłowany (gr. Huios mou ho agapetos), w Tobie mam
upodobanie (gr. en soi eudokesa)»” (Mk 1, 7-11).
Aby właściwie zrozumieć
znaczenie czynu Jezusa, który został zanurzony przez Jego kuzyna w wodach
Jordanu, należy pamiętać czym był chrzest janowy. „ Żydzi, podobnie jak
wiele innych starożytnych ludów, praktykowali obmycia rytualne. Jedynym
jednorazowym obmyciem było jednak zanurzenie, któremu poddawano pogan
nawróconych na judaizm. Nie-Żydzi, którzy przyjmowali judaizm, zanurzali się w
wodzie przypuszczalnie na oczach jakichś religijnych autorytetów. Chrzest
udzielany przez Jana odpowiada temu właśnie modelowi. (…) Mówienie Żydom, że
muszą zostać ochrzczeni lub nawrócić się w taki sam sposób jak nie-Żydzi, było
obrazą, poddawało bowiem dominującą pośród Żydów naukę o zbawieniu. Większość
Żydów sądziła, że zostanie zbawiona przez sam fakt przyjścia na świat w
żydowskiej rodzinie i niesprzeciwiania się Bożemu Prawu” (Craig S. Keener „Komentarz
historyczno – kulturowy do Nowego Testamentu”, s. 82).
Chrzest udzielany przez
Jana był zatem dla pobożnego Żyda czymś upokarzającym, gdyż stawiał go na równi
z poganinem, który miał się stać co najwyżej prozelitą, podczas gdy on był
potomkiem Abrahama i dziedzicem Bożych obietnic. Z zanurzeniem w nurtach rzeki
łączyło się również wyznanie grzechów, co czyniło ten akt jeszcze bardziej
nieprzyjemnym. Tymczasem Jezus bez wahania wszedł do Jordanu, co więcej
przekonywał Jana, który nie czuł się godny, by ochrzcić Tego, w którym
rozpoznał Baranka Bożego, który gładzi grzech świata (por. Mt 3, 14-15; J 1,
29). Poddając się rytualnemu obmyciu, Jezus jako jedyny z ludzi nie zostawiał w
Jordanie swoich win gdyż ich nie miał. Przeciwnie, wyszedł w ten sposób
naprzeciw naszemu pogaństwu, to znaczy oddaleniu od Boga, do którego nie
jesteśmy sami w stanie powrócić i przyjął na siebie gorzkie owoce tego
oddalenia, wszystkie nasze grzechy, które obrażają Stwórcę, aby przez swoją
mękę, śmierć i Zmartwychwstanie przywrócić Boże panowanie i pokonać szatana,
który dniem i nocą oskarża nas przed naszym Bogiem (por. Ap 12, 10). Św. Paweł
przypomina nam, że jesteśmy zbawieni przez Jezusa, który „Darował nam
wszystkie występki, skreślił zapis dłużny obciążający nas nakazami. To właśnie,
co było naszym przeciwnikiem, usunął z drogi, przygwoździwszy do krzyża”
(Kol 2, 14). Podczas chrztu w Jordanie nasz Pan wziął na siebie „wszystkie
występki” i „zapis dłużny”, wypełniając w ten sposób proroctwo Izajasza
o Słudze Jahwe: „On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze
boleści” (Iz 53, 4) w akcie całkowitego poddania woli Ojca, który – jak
pisze Apostoł Narodów w Drugim Liście do Koryntian – „dla nas grzechem
uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością
Bożą” ( 2 Kor 5, 21). Dlatego też Jezus – również jako jedyny z ludzi –
milczał, gdy św. Jan Chrzciciel zanurzał Go w wodach Jordanu.
Nie milczał jednak
Ojciec, który w odpowiedzi na akt całkowitego posłuszeństwa Syna rozerwał
kopułę niebios – greckie słowo „schizomenous” wskazuje bowiem na pewną
gwałtowność i znaczy dosłownie „rozdarte” – zesłał na Jezusa Ducha
Świętego w postaci gołębicy i potwierdził swoim głosem Jego tożsamość oraz
misję.
W kosmologii biblijnej
niebo jest firmamentem, czyli masywną półkulą wznoszącą się ponad tarczą ziemi,
po której poruszają się gwiazdy. Ponad nimi znajdują się wody, które przez
otwory spadają na ziemię, nawadniają ją, po czym wracają do nieba (por. Iz 55,
10). Jednak Pismo Święte dostrzega również duchowy wymiar, w którym „niebo,
jako przestrzeń ponad światem jest mieszkaniem Boga. W niebie jest Jego tron
(albo: niebo jest Jego tronem) (Ps103, 19; Mt 5, 34). Tam ma on swój
dwór, „zastępy niebieskie”, które wykonują Jego rozkazy. On jest Stwórcą i
darem nieba i ziemi. Stąd kieruje losami ludzi” (Praca zbiorowa, Praktyczny
Słownik Biblijny, s. 808).
Z tą samą logiką,
według której wpłynął na ruch gwiazdy betlejemskiej, czyniąc z niej
przewodniczkę magów, abyśmy razem z nimi odnaleźli w ubogo narodzonym
Dzieciątku obiecanego Mesjasza, Stwórca – w odpowiedzi na chrzest wcielonego
Słowa – „rozrywa” powłokę niebios, która dotąd rozdzielała królestwo Boże i
królestwo ziemskie, i sam świadczy o swojej odwiecznej miłości do Niego. Właśnie
dzięki zbawczej misji Syna królestwo Boże staje się obecne na ziemi, według
słów Jezusa skierowanych do faryzeuszów: „Oto bowiem królestwo Boże pośród
was (gr. entos hymon; dosł. wewnątrz was) jest” (Łk 17, 21). Przez tę „
wyrwę”, którą Bóg uczynił w niebiosach nie wlewa się – jak to miało miejsce w
czasach potopu – woda kary i zagłady, lecz zstępuje na Mesjasza Duch Święty w
postaci gołębicy, która posłana przez Noego, przyniosła mu w dzióbku listek z
drzewa oliwnego, symbol nadziei na nowe życie w przyjaźni z Bogiem (por. Rdz 8,
10-22). To nowe życie daje Jezus Chrystus, który w mocy Ducha Świętego prowadzi
nas – przez krzyż, na którym został wywyższony (por J 12, 32) – do domu naszego
Ojca w niebie, w którym przygotował nam miejsce i gdzie nas zabierze, abyśmy
byli tam, gdzie jest On, zjednoczony z Ojcem i Duchem Świętym w jedności bóstwa
( J 14, 1-3).
W Ewangelii św. Marka
głos Boga Ojca skierowany jest bezpośrednio do Syna, jako Jego odpowiedź na
dobrowolne przyjęcie przez Jezusa publicznej misji oświecenia i zbawienia,
przez słowa i czyny, każdego bez wyjątku człowieka, który zechce to zbawienie
przyjąć. W tych pełnych ojcowskiej miłości słowach wyraża się jednocześnie
tożsamość i ofiarnicza natura misji Syna Bożego. Ich zapowiedzią były dary
magów. Jak tłumaczył w II wieku św. Ireneusz z Lyonu złoto symbolizowało
królewskość Jezusa, które powinniśmy rozumieć w sensie jaki Pan nadał tej
godności w rozmowie z Piłatem (por. J 18, 33-37); kadzidło oznaczało boską
naturę wcielonego Słowa; mirra zapowiadała śmierć Jezusa na krzyżu. W
Słowach Ojca: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Mk
1, 11) egzegeci dopatrują się analogicznie nawiązania do Psalmu 2: „Tyś
Synem moim, Ja Ciebie dziś zrodziłem” (Ps 2, 7), w którym Król – Mesjasz
nazwany jest Synem Bożym; wypełnienia proroctwa Izajasza o cierpiącym Słudze
Jahwe: „Oto mój Sługa, którego podtrzymuję. Wybrany mój, w którym mam
upodobanie. Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął” (Iz 42, 1); oraz
odniesienia do ofiary, jaką Abraham miał złożyć z własnego syna, którą w
ostatniej chwili przerwał Anioł Pański, mówiąc: „Nie podnoś ręki na chłopca
i nie czyń mu nic złego! Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi
nawet twego jedynego syna (hebr. bin ka et yehideka; dosł.
twojego syna twojego jedynego. W greckim tłumaczeniu Bibli zwanym Septuagintą
słowa te przetłumaczono jako: tou huiou sou tou agapetou, czyli twojego syna
ukochanego)” (Rdz 22, 12). Bóg, który wstrzymał rękę Abrahama, nie
powstrzymał rzymskiego oddziału egzekucyjnego, który w bestialski sposób
zamęczył Jego Syna. Co musiał wówczas czuć – po ludzku mówiąc – Ojciec, którego
łączy z Synem niewyobrażalna dla nas relacja miłości? I jak bardzo Bóg nas
kocha, skoro poniósł na tak wielką cenę naszego zbawienia? Tego nigdy nie
zrozumiemy, ponieważ to Duch, nie człowiek przenika głębokości Boga (por. 1 Kor
2, 10), wiemy jednak, że gdy ukrzyżowany Jezus – jak pisze św. Mateusz w 27
rozdziale swojej Ewangelii – „zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha”
(Mt 27, 50), Bóg Ojciec trzeci raz zmienił prawa natury, aby objawić nam swoją
wolę: „A oto zasłona przybytku rozdarła się (gr. eschisthe) na dwoje
z góry na dół; ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać. Groby się otworzyły i
wiele ciał Świętych, którzy umarli, powstało. I wyszedłszy z grobów po Jego
zmartwychwstaniu, weszli oni do Miasta Świętego i ukazali się wielu” (Mt
27, 51-53). Stwórca rozdarł zasłonę przybytku na znak, że czas Starego
Przymierza się wypełnił, ponieważ odtąd będzie On odbierał cześć w mistycznym
ciele swojego Zmartwychwstałego Syna, Kościele, na który w dniu
Pięćdziesiątnicy zstąpi Duch Święty, aby kontynuował Jego zbawczą misje. W ten
sposób wypełniły się słowa Zbawiciela skierowane do Samarytanki: „nadchodzi
godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca
(…) Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele
będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć
Ojciec” (J 4, 21,23).
Tylko pokora, do której
zaprasza nas Jezus cichy i pokorny sercem, pozwala nam zgłębiać w wierze
tajemnice zbawienia, które dla tych, co przynależą do tego świata są
zgorszeniem i głupstwem. Wspomniany już św. Antoni Padewski zachęca nas, abyśmy
naśladowali Pana w pokorze i ubóstwie, dzięki którym wyostrza się – jak u orła
– nasza wizja wiary uzdalniająca nas do nieustannej kontemplacji wydarzeń z
życia naszego Pana, upodabniającej nas do Niego: „Oto jest naprawdę wielki
orzeł – wielkie jest rzeczywiście i bystre oko wiary – które widzi Syna Bożego
jak schodzi do łona Dziewicy, dostrzega Go narodzonego w stajni, złożonego w
żłobie, owiniętego w pieluszki, ofiarowanego w świątyni i wykupionego przez
ofiarę ubogich; widzi Go jak ucieka do Egiptu, pielgrzyma przez świat,
siedzącego na osiołku, znieważanego przez tłum, chłostanego biczami, oplutego,
pojonego żółcią i octem, powieszonego nago na szubienicy, złożonego w grobie,
kiedy unosi się do nieba, kiedy napełnia Apostołów Duchem świętym, i w końcu na
sądzie, kiedy oddaje każdemu według jego uczynków” (In festo S. Joannis
Evang. 10; III, 39, 40; za op. cit.).
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.