Abyśmy pamiętali i modlili się za Nich.
Pan Józef poznał Staszka na początku lat 50-tych XX
wieku. Przysłali go z kadr, jako praktykanta, „niewiele będzie z niego pożytku
„ tak sobie pomyślał, wysokie to, wątłe, jakieś pogarbione i… smutne. A tu
raczej silnego chłopa trzeba...
Ale Staszek, widząc zatroskane spojrzenie szefa
wziął się szybko do roboty, zgłębiając tajniki wiedzy o obrabiarkach, frezerkach i
innych jeszcze urządzeniach.
Pan Józef był zadowolony ze swojego praktykanta, cichy, skromny, tak jakby w cieniu i zawsze smutny, zamyślony. Staszek uśmiechał się, ale śmiały się tylko usta, nigdy oczy. W ogóle taki odludek był. Nie pił, nie palił, najpierw mu dokuczano, ale gdy zaczął dawać składki, a sam nie uczestniczył w popijawach po pracy – dano mu spokój. Z czasem Staszek stał się brygadzistą, później mistrzem, kończył różne kursy, chwalono go, motywowano do jeszcze lepszej pracy nagrodami, premiami. W końcu o trzymał mieszkanie, nieduże, ale nareszcie własne, wysokie, widne, kuchnia, łazienka i jeden ogromny pokój. Jakby okrzepł materialnie, jeszcze później zafundował sobie syrenkę, ale mało tym parkotem jeździł. Był sam, podobał się kobietom, ale nie nadawał się na tańce, nie był typem bawidamka, chodził taki smutas, więc jakoś żadna nie przekonała się do niego. W samotności spędzał swoją codzienność.
Pan Józef był zadowolony ze swojego praktykanta, cichy, skromny, tak jakby w cieniu i zawsze smutny, zamyślony. Staszek uśmiechał się, ale śmiały się tylko usta, nigdy oczy. W ogóle taki odludek był. Nie pił, nie palił, najpierw mu dokuczano, ale gdy zaczął dawać składki, a sam nie uczestniczył w popijawach po pracy – dano mu spokój. Z czasem Staszek stał się brygadzistą, później mistrzem, kończył różne kursy, chwalono go, motywowano do jeszcze lepszej pracy nagrodami, premiami. W końcu o trzymał mieszkanie, nieduże, ale nareszcie własne, wysokie, widne, kuchnia, łazienka i jeden ogromny pokój. Jakby okrzepł materialnie, jeszcze później zafundował sobie syrenkę, ale mało tym parkotem jeździł. Był sam, podobał się kobietom, ale nie nadawał się na tańce, nie był typem bawidamka, chodził taki smutas, więc jakoś żadna nie przekonała się do niego. W samotności spędzał swoją codzienność.
Pan Józef, który przez te lata wspólnej pracy, stał
się jakby ojcem Staszka… a to Staszek bywał u pana Józefa, a to z okazji
Pierwszej Komunii córek, później ślubów, czy jakiś przyjęć rodzinnych, ale to
też nie zawsze.
W końcu nadszedł czas że Pan Józef przeszedł na
zasłużoną emeryturę, oczywiście wielka bida w pracy, Staszek, był ale tylko
trochę. Kończył się kolejny etap jego życia. Zrozumiał, że teraz jest już zupełnie
sam.
W jakiś czas potem panowie spotkali się i Pan Józef
zaprosił Staszka na wypad do lasu, w pobliżu jakieś jeziorko, więc może ryby,
może grzyby. Tym razem Staszek nie odmówił, wsiedli w małego fiacika Staszka i
pojechali obficie zaprowiantowani.
I tam Staszek napił się wódki, ale niedużo, raptem
setuchnę – ale może właśnie ten wypity alkohol spowodował, że Staszek przed
starym Przyjacielem otworzył swoje serce i wylał wszystek smutek nagromadzony
przez całe dziesięciolecia….
Staszek
urodził się na Wołyniu, miał trzy siostry, jedna była młodsza od niego, kochających
się rodziców i babkę – matkę ojca, mieszkającą razem z nimi.
Gospodarstwo było duże, kilkanaście hektarów i do tego jeszcze łąki z trawą gęstą, że trudno było ją kosić. W pobliżu płynęła rzeczka, mała, ale mimo to, pełno było w niej ryb, które często Matka przyrządzała dla dzieciaków. Gospodarstwo składało się z obszernego domu, wygodnego, suchego, spichlerza, stodoły, obory, stajni, małej chlewni - słowem żyli dostatnio. Ale to nie było nic dziwnego, gospodarni polscy chłopi w całej okolicy tak żyli, podobnie jak ich sąsiedzi – Ukraińcy.
Wsie zasobne, rozśpiewane, kolorowe swoimi strojami,
zarówno polskimi jak i ukraińskimi żyły w zgodzie. Gospodarze byli dla siebie
pomocni, razem wyjeżdżali na jarmarki, pożyczali sobie narzędzia pracy, a
czasami zdarzały się nawet małżeństwa mieszane. I tak trwali w ogólnej
symbiozie do wybuchu II wojny. Chociaż już wcześniej zdarzały się jakieś
incydenty między młodymi, ale szybko puszczano to w niepamięć – ot młodzi,
gorąca krew - mawiano — minie…..
Jak się okazało – nie minęło, a wręcz się nasiliło.
Jak wkroczyli sowiety na te tereny wschodniej Rzeczypospolitej, zaczęto
odczuwać wrogość ze strony Ukraińców, ale jeszcze niedowierzano, bo niby
dlaczego mieliby być naszymi wrogami ? zastanawiali się starsi. To młodsi przynosili
różne niepokojące wieści— że jacyś żydkowie chodzą i agitują wśród Ukraińców
przeciw Polakom, że wręcz nawołują do walki z nimi. Utwierdzali pomału ten
gnuśny naród, że to ich ziemie, to jest
ich wszystko, i wreszcie, że należy wszystkich Polaków pozabijać, a mienie
odebrać, zniszczyć, aby już nigdy tutaj nie wrócili. Owszem zdarzały się próby
gwałtów na Polakach podczas sowieckiej okupacji, ale sowieci szybko rozprawiali
się z Ukraińcami, zresztą z Polakami także.
Aż nadszedł czas okupacji niemieckiej. Ukraińcy podnieśli się, zmieniła się atmosfera na wsiach, polskie kobiety nie były już bezpieczne, chociaż jeszcze jawnie ich nie atakowano. Rodzice Staszka bardzo dziwili się zmianie zachowania swoich sąsiadów, przecież dzieci wspólnie się wychowywały – więc skąd teraz ta niechęć. Staszek bawił się ze swoim równolatkiem Wasilem— a teraz Wasil pluje na widok Staszka. Chłopak nie mógł tego zrozumieć .
Nadeszło lato 1943 roku, upalne lato, sady obficie
obrodziły, kłosy zbóż napęczniałe od ziarna, cieszono, nie będzie głodu a i
jeszcze będzie można się podzielić z potrzebującymi. Ale też coraz częściej
wkradała się trwoga i niepewność dnia jutrzejszego, bo dochodziło coraz więcej
wieści o pogromach Polaków przez ich sąsiadów Ukraińców. Bano się, w nocy
mężczyźni czuwali, czy ktoś się skrada, w cenie były ostre, czujne psy, później
brutalnie zabijane przez oprawców, bo bohatersko broniły swoich państwa.
I stało, letni poranek Staszek wyprowadził bydło
na łąki i już miał wracać, gdy spostrzegł dym, paliło się na początku wsi.
Usłyszał też straszliwe ryki ludzkie, lament ogromny, zmartwiał. Zaczął myśleć
co ze swoimi się dzieje – babka i siostry pewnie jeszcze w domu , ale rodzice
już na polu, z drugiej strony wsi. Chyłkiem zaczął się przedzierać do domu i
coraz bardziej słyszał wołania o pomoc, rozlegały się z każdej strony. W końcu
z tej paniki i strachu nie wiedział, kto woła i z której strony.
Dopadł do zabudowań gospodarczych i zobaczył, jak
jakiś nieznany mu Ukrainiec ciągnie starszą siostrę do stodoły, podbiegł
ratować. I nagle poczuł ogromny ból głowy. Stracił przytomność…..
Gdy się
ocknął, spostrzegł, że leży za studnią, w krzakach, zaczął sobie przypominać co
się stało. Podniósł głowę i zobaczył że nieopodal leży młodsza siostra, poznał
ją po sukience i raptem wszystkie włosy stanęły mu na głowie – jego mała,
ukochana siostrzyczka nie miała głowy…. zamarł z przerażenia. Pomyślał o matce
i o ojcu. Gdzie oni są? Może zdołali się schować, albo uciec, pijani Ukraińcy
dorwali się spiżarni i pili na umór matczyne nalewki. W domu wytoczył się
pijany Wasil. Staszek przeląkł się jeszcze bardziej, jak go zobaczył, miał całe
pokrwawione ręce i spodnie. To on pewnie zabił Joasię….. zaczął płakać. A Wasil odwrócił się w stronę studni…. Staszek
w ostatniej chwili zerwał się i przez płot przeskoczywszy pognał w pole…… ktoś
za nim strzelił. Padł gdzieś za drzewami i teraz zobaczył, ze połowa wsi stoi w
płomieniach, wcześniej tego nie widział, a teraz swąd spalenizny otulał go,
niczym welon głowę panny młodej… i te straszliwe ryki pijanych oprawców i
krzyki zabijanych ludzi, ich błagania o litość--- nie da się tego mu zapomnieć
do końca życia.
Ale gdzie matka i ojciec…. i raptem widzi ich… idą prowadzeni, popychani przez trzech Ukraińców, dwóch zna, to znajomi ojca z sąsiedniej wsi. Są pijani, nabijają się z matki i ojca i mówią jaką śmiercią umrą. Ojciec zaczyna błagać o litość dla dzieci i żony – tym tylko bardziej ich rozśmiesza i pobudza do okrucieństwa. Staszek nie wytrzymuje, wrzeszczy” puśćcie ich” , pędzi jak szalony z gołymi rekami na nich… jeden z oprawców, który miał widły, wystawia je, aby Staszek się na nie nadział, a ojciec w ostatniej chwili, ostatkiem sił wyrywa się i osłania syna, jedynego syna. Opada na ziemię przebity widłami na wylot. I tam go oprawcy zostawiają. Staszek dopada Matki. Przytula i płacze, trzęsie się, jeszcze nie rozumie co się stało. I mówi Matce, że już wszyscy pewnie nie żyją, że tylko oni zostali— więc chociaż niech ich razem zabiją. Ale oprawcy mają już inny plan, oto Staszek ma zabić swoją Matkę.
Wleką ich oboje na podwórze, wołają Wasila. Ten
pijany wyłazi, Staszek widzi w jego oczach okrucieństwo, pada przed nim na
kolana, prosi aby Matki mu nie zabijał, Wasil odpowiada „razem to zrobimy „….
Obiecali Matce, że Staszka puszczą wolną, jeśli
razem z Wasilem zabiją ją przepiłowując piłą! Staszek pada zemdlony, leją na
niego wodę, Matka błaga oprawców, aby przysięgli, że puszczą Staszka, nawet
chce ich całować po rękach, Staszek kopany i bity nie chce wziąć piły do ręki….
A Matka błaga – Synku zrób co mówią – będziesz żył. Synku proszę Cię……..
I Staszek wziął i piłował wraz z Wasilem…… Ten krzyk
zabijanej Matki będzie słyszał do końca swych dni….. Raptem zerwał się,
odskoczył niespodziewanie i jakąś siłą porwał się biegiem do lasu…. nawet nie
strzelano za nim. Matka już nie żyła. Wpadł w jakieś zarośla rzeczne, zemdlał.
Ocknął się był wieczór, zimno, trząsł
się cały, cichuteńko wyszedł na brzeg. Nadsłuchiwał, bał się. Ledwo
widział bo tak zapuchnięty, pobity…. słyszał jeszcze ze wsi dochodzące odgłosy
pijatyk, ale i one stopniowo ucichały--- oprawcy też mieli dość widać… Tak
przesiedział do rana. Rankiem usłyszał jak ktoś jedzie wozem po rżysku… zobaczył
znajomego, starego Ukraińca… jechał pewnie po dobytek z ich domu. Ten też
zobaczył Staszka i bardzo się przestraszył. Nie uciekł, podszedł do Staszka i
zaczął się wypytywać co się stało. Słuchał przerażony…. później się okazało że
jego własny syn też zabijał wtedy….
Pomógł
Staszkowi, zawiózł go do miasteczka, do Niemców…. i tam zostawił. Staszek
opowiedział co miało miejsce, Niemcy oczywiście słyszeli strzały, ale nie w ich
interesie była obrona Polaków przez Ukraińcami. Tutaj Staszek trafił do
miejscowego lekarza, Niemca, który trzeba przyznać zachował się przyzwoicie,
opatrzył go jak należy i położył w punkcie sanitarnym, aby doszedł do siebie.
Po kilku dniach, jak już lepiej się poczuł Staszek wyszedł, połazić, akurat
był jarmark i tam spotkał swoja cioteczną babkę, padli sobie w objęcia. Babka
Rozalia mieszkała w sąsiedniej wsi i jako jedyna się uratowała. Dwa dni
wcześniej zapakowała na furmankę najważniejsze i najwartościowsze rzeczy i
wyjechała. Zostawiła całe gospodarstwo i po prostu uciekła wcześniej
ostrzeżona.
No właśnie rodziców Staszka też ostrzegano, ale nikt
nie chciał uwierzyć – przecież to niemożliwe, znamy się tyle lat, od dziada
pradziada i teraz raptem? Właśnie to
niedowiarstwo było przyczyną tylu ofiar, niewinnych ofiar.
Mając tam jakieś zasoby Rozalia i Staszek
przedostali się do GG i gdzieś na Mazowszu,
w małym miasteczku doczekali wyzwolenia. Babka Rozalia, która bardzo
teraz pokochała Staszka starała się jak mogła, aby młodzieniec zapomniał choć w
połowie straszliwą traumę jaką dano mu przeżyć.
Mieszkali w małym pokoiku oboje, mała kuchenka, a
ubikacja w korytarzu, wspólna--- taka przedwojenna czynszówka. Staszek skończył
szkołę, maturę i poszedł do pracy. A Rozalia pomału gasła…. tak samo smutna jak
Staszek. Tylko przekazała Staszkowi te pamiątki które uratowała, jakieś albumy,
broszki z brylancikami, spinki do mankietów po dziadku…
Odeszła, Staszek został sam.
Precjoza spieniężył jak był w potrzebie, a do
albumów długo nie zaglądał, nie mógł. Pod koniec lat 70-tych rozpoczął
poszukiwania takich jak on co przeżyli, było ich wtedy jeszcze trochę. Każdy z
tych ocalonych nosił tyle bólu w sobie, cierpienia, że Staszek po tych
spotkaniach wracał po prostu chory. Sam nie mógł, nie był w stanie opowiadać co
przeżył. Mocno te wspomnienia zakopał w swoim sercu.
Miał żal do Boga, że wystawił go na tak ciężą próbę,
ale jak się wyspowiadał w Niepokalanowie przyszła ulga…. może nie całkowita ale
zawsze ulga. Owszem chodził do Kościoła, ale nie potrafił dziękować Bogu…. i to
mu sprawiało także ból..
Pan Józef usłyszawszy całą opowieść Staszka –
skamieniał, łzy płynęły mu po twarzy – ten twardziel płakał jak dziecko. I to
właśnie wtedy nazwał pierwszy raz głośno synem Staszka. „Synku Kochany „ tak
już od tej chwili go witał i jeszcze bardziej serdecznie traktował. Staszek
zobowiązał Pana Józefa, aby nikomu nie wyjawiał jego tajemnicy, aż do jego śmierci…. Jak umrze- to może
opowiadać o losach Polaków.
Staszek odszedł na początku lat 80-tych, cichutko,
dyskretnie tak jak żył….. a Pan Józef w 2010 roku, więc miał prawo opowiadać, a
mówił to tylko kilku osobom do których miał całkowite zaufanie….
Mamy 2017 rok. Rok nadziei, że w końcu może nasz
rząd i Sejm przyjmie uchwałę o ludobójstwie Polaków na Wschodzie, że przestaną
się krygować jak panienki przed tym faktem, przed Ukraińcami.
Czekają na taką uchwałę rodziny pomordowanych,
potomkowie tych co ocaleli.
Jakim krajem jest teraz Polska skoro władza zezwala
na stawianie pomników oprawcom, mordercom Polaków? Kogo się i dlaczego obawia
się polski rząd?
I druga sprawa- Kościół – ta zmowa milczenia i
zapomnienia o holokauście na Kresach o dziwo objęła także Kościół – pokażcie
mi parafię czy kapłana który się modli
za tych tam pomordowanych, dlaczego nie mówi się Polskim Betlejem na Wschodzie?
Gdzie tyle maleńkich dzieci zostało brutalnie zabitych?
A historycy polscy gdzie są ? a może w końcu warto
zacząć pisać prawdę o tamtych czasach i napisać, że była to wojna domowa, bo
przecież ci mordercy Polaków, to także obywatele dawnej II Rzeczypospolitej i w
końcu o prawdziwych przyczynach pociągnięcia narodu ukraińskiego do takiej
skali nienawiści, że posłużyła na straszliwe okrucieństwa i ludobójstwo…
Do Ciebie odbiorco mojego pisania. W tygodniu
modlitw za zmarłych, ale nie tylko, polecaj Bożemu Miłosierdziu, tak okrutnie zamęczonych. Nie
zapominaj w modlitwie o tych którzy zginęli, ale też w swojej modlitwie,
módl się i za ich oprawców ”Ojcze wybacz
im bo nie wiedzą co czynią „
Elżbieta KS
Elżbieta KS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.