...długo zastanawiałam się czy napisać ....napisać to co pamiętam z dzieciństwa z opowiadań Babuni Heleny, jej Braci Stefana i Romana o Powstaniu Warszawskim.
Pragnę tym moim skromnym pisaniem oddać hołd Bohaterom Niezłomnego Miasta jakim była Warszawa i jej Mieszkańcy.
Babunia Helena- ostoja, skała, wsparcie dla całej Rodziny podczas okupacji. To dzięki Jej staraniom rodzina przeżyła okupację, bo Babunia dokarmiała, miała staranie o wszystkich a została sama z Synem Frankiem, bo Mąż Kazimierz powędrował na wschód i wrócił dopiero pod koniec 1943 r. schorowany, zabiedzony, ledwo żywy.
I tak trwali wszyscy gorąco się polecając opiece Matce Najświętszej. Pamiętam Różaniec Babuni- takie grubsze koraliki, nierówne a wyślizgane od ciągłego obracania w palcach. Ten Różaniec to była dopiero broń. Babunia wymodliła powrót Męża od Sowietów, wymodliła scalenie Rodziny- choć niestety nie wszyscy po Powstaniu wrócili....
Nie wrócili Bratankowie Babuni ( dzieci od brata Stefana ) ci najbardziej hołubieni przez Matkę – Janusz i Jurek – piękni młodzieńcy , jeden 17 lat, drugi 18 lat. Do końca życia Wujek Stefan prowadził poszukiwania, skończyło się tylko prawdopodobieństwem, że Janusz zginął przy przeprawie na Przyczółku Czerniakowskim, Jurek gdzieś w obozie. Dwóch pozostałych synów wróciło z Powstania okaleczonych: Henryk stracił lewą rękę, Alek prawą nogę, a wujek Stefan otrzymał postrzał w rękę i twarz. Przeżył. Przeżyli oboje z Ciotką Celiną tracąc wszystko co materialne w Warszawie i to najdroższe, bo dwóch synów. Z tej straty nie podnieśli się całkowicie do końca życia.
Zarówno moja Babunia jak i Jej Bracia byli już wiekowi bo wszyscy urodzili się w XIX wieku. Dlatego było im niezmiernie trudno odbudować swoją egzystencję doczesną, pogodzić się ze stratami, z rozdzierającym bólem po stracie ukochanych synów, nie radzili sobie jak widzieli ułomność pozostałych dzieci, ich ból , a przecież to nie był koniec, jeszcze następowały czasy brutalnego stalinizmu który także okupili cierpieniami, uwięzieniem, chorobami.
Brat Roman z kolei stracił żonę podczas Powstania – urodziła syna w podczas walk na Ochocie, było źle, brak pomocy medycznej – odeszła, pozostawiając córeczkę, którą moja Babunia bardzo kochała.
Powalony świat....ale mieli jakąś siłę, która ich scalała, opiekowali się sobą nawzajem.
Do tej gromady dołączył jeszcze Brat Dziadka - Antoni z Rodziną , a Babunia z nimi razem płakała, pocieszała, żywiła.
Po wojnie Roman wylądował w Łodzi, tam znalazł swoje nowe miejsce, do końca życia pozostał sam wychowując dzieci....pamiętam jedną z wizyt jak pojechałam z Babunią. Rodzeństwo, oboje siwiuteńcy, maluczcy, przygarbieni, o pięknych szlachetnych rysach- przytuleni szepcą o swoim dzieciństwie, o tych co odeszli i ocierają oczy, tak dyskretnie żebym nie widziała...
A drugi obrazek to ten z domu. Jak Stefan zawsze bywał u Babuni w rocznicę wybuchu Powstania- jak słuchali pieśni powstańczych , trochę śpiewali i tak bardzo płakali. Takie malutkie dwa gołąbki, kruche,
ale cudne w miłości siostrzano-braterskiej.
I takich chwil było dużo, różnych wspomnień, różnych wizyt znajomych, sąsiadów- rozmowy prowadzone szeptem suto okraszane łzami i to całowanie z wielkim namaszczeniem dłoni Mojej Babuni----odeszła dawno, mając 97 lat.
Ufam, że tam są wszyscy razem, gdzie jest tylko Miłość, Radość i Ukojenie.
Panie spraw, abym i ja do Nich tam dołączyła.
Elżbieta KS
Elżbieto, dziękuję Ci za to piękne świadectwo. Wierzę głęboko, że Twoja Rodzina doświadcza już radości Nieba. To poruszające, jak w obliczu cierpienia wszyscy trwali w Miłości i przez Miłość. Nawet kruchość, ból, trudność pogodzenia się ze strata niczego nie ujęły tej Miłości. Myślę sobie, że tylko zanurzyły Wszystkich w bezpiecznych ramionach Ojca. Jestem też przekonana, że już teraz przez tajemnicę Świętych Obcowania jesteście wszyscy głęboko złączeni. Wiele mogę się nauczyć z Twojego świadectwa. Pozdrawiam Cię serdecznie.Z modlitwą, Bożena
OdpowiedzUsuńPiękne, wzruszające wspomnienie... To były trudne czasy, nie do wyobrażenia dla nas, żyjących w pokoju i dobrobycie...
OdpowiedzUsuń