Chciałam przedstawić swoje świadectwo, nawiązując do mojej prośby o modlitwę, którą wysłałam niecały rok temu. Przedstawię pokrótce moją sytuację sprzed tych miesięcy.
Byliśmy z mężem w tamtym czasie bez pracy, mąż ponad 4
lata ja od kilku miesięcy. Sama odeszłam pracowałam w Banku prawie 6 lat. Mimo
bezrobocia męża zrezygnowałam z pracy, nie zniosłam ciągłego napięcia w pracy, realizacji
planów sprzedażowych, ciągłego porównywania do innych. Ta praca stała się
bożkiem, jak miałam sprzedaż to miałam świetny humor, jak nie, to wracałam do
domu i płakałam w łazience, bo codziennie byliśmy rozliczani po pracy… rozmowa
trwała ok. 20-30 min ,staliśmy w kolejce do szefa przed gabinetem czekaliśmy na
„spowiedź” - tak to nazywaliśmy. Nie będę się rozpisywać na ten temat ,moje
świadectwo dotyczy czegoś innego. Odeszłam z pracy, decyzja nie była trudna,
ulżyło mi, poczułam się wolna i szczęśliwa, jakby ktoś mi to powiedział z
dziesięć lat temu (przed nawróceniem), to bym puknęła się w czoło. Miałam taki
pokój w sercu wiedziałam, że Bóg nas nie opuści, że nam pomoże. Odeszłam, mąż
był bez pracy i ja… dwoje dzieci i co dalej?
Okazało się że jestem w ciąży i tu zaczęły się schody. Tego okresu nigdy w swoim życiu nie zapomnę. Wiem jak ważne są słowa wypowiadane podczas przysięgi małżeńskiej o przyjęciu z miłością każdego poczętego dziecka. Mój mąż nie przyjął naszego dziecka z miłością. Wpadł w depresję, tak to można nazwać lub działanie złego. Mówił, że to dziecko zabierze miłość do tych co już są, że nie mamy z czego żyć, że to nie jest dobry okres na kolejne dziecko, sugerował coś o tabletkach poronnych. Bardzo schudł martwił się , ale nie o rodzinę, ale o siebie. Widziałam, jak ze mną rozmawiał to potrafił się trząść jakby z zimna. Bał się małego dziecka, dlatego, że będzie musiał bardziej zrezygnować z siebie. Twierdził, że mamy dwójkę i nam to wystarczy inni mają jedno i są szczęśliwi, po co więcej dzieci??? Tak, jakby samo posiadanie dziecka zostało już zaliczone, odhaczone co powinno się mieć: mieszkanie, samochód no i dzieci. Gdzie otwarcie na nowe życie ?? To przecież jest najpiękniejsze, najtrudniejsze, bo różne się wiążą z tym doświadczenia.
Można powiedzieć, że mąż znęcał się nade mną
psychicznie przez te 9 miesięcy, nie będę opowiadać o szczegółach. Dziwił się,
że jestem taka spokojna, jak mogę być skoro tyle się zmienia. Wiedziałam, że
Pan Bóg nas nie opuści, że nie zabraknie nam niczego, miałam pokój w sercu,
bolała mnie jedynie jego reakcja.
Moje świadectwo tu się zaczyna, po tym, jak
zaszłam w ciążę zadzwoniła do mnie koleżanka z pracy, z tej co odeszłam, i
zaproponowała żebym wróciła, lepsze stanowisko i podwyżka, pomyślałam, o tym,
aby choć dostać umowę na czas nieokreślony, Pan Bóg zadbał o wszystko, dosłałam
na czas niekreślony… potem wylądowałam na patologii ciąży z krwawieniem, mąż
mnie cały czas denerwował, nie dawał spokoju z powodu ciąży. Nie rozumiałam
jego postawy. Wystraszył się tego, że wylądowałam w szpitalu i po tym się
uspokoił, bardziej zaczął nad sobą panować.
Przed moim
pobytem w szpitalu, odczuwałam pewien niepokój związany z tym, że mój mąż nie
może znaleźć pracy już tyle lat, widziałam, że szuka jej. Dlaczego mamy
rezygnować z posiadania dzieci tylko dlatego, że on nie ma pracy, cały czas się
o nią modliliśmy (mąż odmówił Nowennę Pompejańską i ja) było tyle mszy
zamówionych, wszyscy znajomi modlili się i to kilka lat… niby kwestia pracy, a
jednak nic nie wychodziło, dlaczego?
Wiedziałam, że
dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Wiedziałam, że Bóg nas zmienia, że to
jest łaska, mego męża leczy z egoizmu i pychy… on najlepiej wszystko wie i w
dużej mierze dba bardziej o siebie niż o rodzinę, a mnie uczy pokory i
prawdziwej miłości, uczy kochać męża w jego słabości, uczy kochać pomimo i
nadziei. Wracając do mojego niepokoju w związku z tym, że ten okres bezrobocia
trwał już długo i patrząc na drgawki męża jak rozmawialiśmy o dziecku, zadzwoniłam
do księdza egzorcysty i umówiliśmy się na spotkanie. Mąż się zgodził
powiedział, że jeśli ma mu pomóc to chętnie, nie mógł znaleźć sobie miejsca z
powodu ciąży ciągle był przybity, bał się zmian. Długo rozmawialiśmy z egzorcystą,
przeanalizował naszą sytuację, stwierdził, że mogło mieć miejsce wypowiedziane
przekleństwo jeśli chodzi o problem z pracą, mówił, że mąż musi zaakceptować
poczęte dziecko, musi je pobłogosławić, jego brak akceptacji będzie ciążyć nad
nim. Wyszło w międzyczasie, że mąż chodził do tzw. znachorki czy
bioenergoterapeuty, jako nastolatek, czy dziecko już nie pamiętam
dokładnie. Wiem, że moja teściowa „dbając o zdrowie” stosowała takie metody,
teraz też stosuje leki homeopatyczne, tłumaczyłam jej dałam nawet książkę
„Magia cała prawda” , ale to nie dociera do niej, cóż mogę się tylko za nią
modlić.
Wracając do
wizyty u egzorcysty, pomodlił się nad nami o uwolnienie, mąż wyspowiadał się z
braku akceptacji dziecka i wizyty u bioenergoterapeuty. To było w czerwcu, lato
minęło trochę spokojniej, ja na zwolnieniu lekarskim z powodu zagrożenia
poronieniem. We wrześniu odmówiłam jeszcze nowennę rozwiązującą węzły w
intencji zerwania węzła bezrobocia mojego męża. a potem drugą o to by był
dobrym ojcem.
W październiku
mąż dostał pracę, pracuje już ponad pół roku !!!. Na początku nie mogłam w to
uwierzyć, jak był w pracy to odruchowo patrzyłam, czy samochód stoi pod
blokiem, bo myślałam, że go zwolnią i że już wrócił.
W styczniu
urodził się nasz syn Piotruś, 4200 g ważył, urodził się przez cesarskie cięcie,
przed operacją mąż wiózł mnie łóżkiem na salę operacyjną z pielęgniarką,
ponieważ akurat wtedy wszystkie były zajęte i musiał pomóc. Widziałam, że się
denerwuje operacją, dziwił się, że jestem spokojna, nawet się śmiałam, nie
mogłam się już doczekać rozwiązania ciąży, dziecka również. Nigdy w życiu tak
nie cierpiałam, jak prze ostatnie dwa miesiące ciąży, zachorowałam na zespół
cieśni nadgarstka, ręce zdrętwiałe i dodatkowo od łokci po opuszki
palców, jeśli ktoś chorował na to wie jaki to ból. Nogi i ręce opuchnięte do
maksymalnych rozmiarów, od naciągniętej skóry na stopach zrobiły mi się
rozstępy… nie będę się rozpisywać na ten temat choć jest o czym pisać…
Po urodzeniu synka zauważyłam u męża zmianę, troszczy
się o niego. Podczas mojego pobytu w szpitalu bardzo mi pomagał, zajmował się
sam dziećmi (teściowa nie mogła przyjechać bo zachorowała) , wtedy powiedziałam
mu, że jest odpowiedzią na moje modlitwy o dobrego męża, że go kocham, że nie
dałabym sobie rady bez niego, on powiedział, że to ja jestem najdzielniejsza z
tym wszystkim co nas spotkało.
Teraz pisząc
te słowa kołyszę mego Piotrusia (w kołysce), jest lepiej między nami Mną a
mężem), mniej cichych dni, za dużo jest do zrobienia rzeczy, żeby do siebie się
nie odzywać. Nigdy nie patrzył tak na
żadne z naszych dzieci, jak na Piotrka, widzę, że jest szczęśliwy, że on jest z
nami. Jest jeszcze dużo pracy między nami (do końca życia), zły nie śpi. Nikt
mi nie powie, że małżeństwo, sakrament to tylko papier… to żywa relacja z
Bogiem, On nam pomaga, wspiera nas, nie pozostawił nas samych, Jezu ufam Tobie,
wszystko mogę w tym, który mnie umacnia.
Żeby nie Bóg
to nasze małżeństwo by się rozpadło, bo sami nie poradzimy sobie z
trudnościami, to wiem !.. i nie pokładam nadziei we własne siły tylko Twoje
Boże, jak lżej jest tak żyć . Teraz modlę się o to byśmy pojechali na
rekolekcje całą rodziną. Chwała Ci Panie za to!!! Dziękuję za Wasze modlitwy i
dobre słowa, za wsparcie otrzymałam wiele maili, nie byłam w stanie psychiczne
odpisać na wszystkie wiadomości. Jeszcze raz Bóg zapłać za wszystko, będę
pamiętać o was w modlitwie codziennej.
Monika
Szczęść Boże.
OdpowiedzUsuńDziękuję Moniko za Twoje piękne świadectwo.
Bóg działa, ale w czasie wybranym przez siebie.
Widać, że przeszłaś długą i ciężką drogę. I nie jest to nawet półmetek.
Najważniejsze, że była to droga z Panem, A tobie starczyło sił i odwagi.
Cieszę się , że z Bogiem pokonaliście trudności.
Wiem, że zły nie śpi. Trwajcie na modlitwie.
Oddajecie wszystko Panu, On będzie nad wami czuwał.
Pozdrawiam serdecznie. Życzę licznych łask i błogosławieństw Bożych.
Bożenka PZ
I CHWAŁA TOBIE PANIE. Wzruszające świadectwo. Niech Dobrych Bóg Ci Błogosławi Moniko. Będę się modliła w Twojej intencji. Z Panem Bogiem.
OdpowiedzUsuńWanda
Tak - nie możecie ustawać w modlitwie, najlepiej wspólnej. Ona jednoczy i umacnia. Twoja wytrwałość i zaufanie Bogu zostały nagrodzone i pan Bóg wybrał dla Was właśnie ten czas a nie inny. Wszelkie wcześniejsze zło zamienił w dobro i ta cała sytuacja Was jeszcze bardziej umocniła. Niech was Wszystkich Bóg błogosławi na każdy dzień życia. CHWAŁA PANU :)
OdpowiedzUsuńNiech będzie BÓG UWIELBIONY za działania Bożej łaski w życiu Moniki i Jej Rodziny!
OdpowiedzUsuńMoniko, dziękuję za Twoje piękne świadectwo mocnej wiary i całkowitego zawierzenia Bogu
a teraz w nagrodę, rozkoszuj się swoimi smakowitymi owocami:)
Niech Jezus zmartwychwstały ześle Błogosławieństwo na Ciebie Moniczko
i Twoją Rodzinkę.