Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

20.04.2017

Po roku walki o życie, małżeństwo, duchowość… codzienność – Świadectwo Moniki


  Chciałam przedstawić swoje świadectwo, nawiązując do mojej prośby o modlitwę, którą wysłałam niecały rok temu. Przedstawię pokrótce moją sytuację sprzed tych miesięcy.  
 
Byliśmy z mężem w tamtym czasie bez pracy, mąż ponad 4 lata ja od kilku miesięcy. Sama odeszłam pracowałam w Banku prawie 6 lat. Mimo bezrobocia męża zrezygnowałam z pracy, nie zniosłam ciągłego napięcia w pracy, realizacji planów sprzedażowych, ciągłego porównywania do innych. Ta praca stała się bożkiem, jak miałam sprzedaż to miałam świetny humor, jak nie, to wracałam do domu i płakałam w łazience, bo codziennie byliśmy rozliczani po pracy… rozmowa trwała ok. 20-30 min ,staliśmy w kolejce do szefa przed gabinetem czekaliśmy na „spowiedź” - tak to nazywaliśmy. Nie będę się rozpisywać na ten temat ,moje świadectwo dotyczy czegoś innego. Odeszłam z pracy, decyzja nie była trudna, ulżyło mi, poczułam się wolna i szczęśliwa, jakby ktoś mi to powiedział z dziesięć lat temu (przed nawróceniem), to bym puknęła się w czoło. Miałam taki pokój w sercu wiedziałam, że Bóg nas nie opuści, że nam pomoże. Odeszłam, mąż był bez pracy i ja… dwoje dzieci i co dalej?

  Okazało się że jestem w ciąży i tu zaczęły się schody. Tego okresu nigdy w swoim życiu nie zapomnę. Wiem jak ważne są słowa wypowiadane podczas przysięgi małżeńskiej o przyjęciu z miłością każdego poczętego dziecka. Mój mąż nie przyjął naszego dziecka z miłością. Wpadł w depresję, tak to można nazwać lub działanie złego. Mówił, że to dziecko zabierze miłość do tych co już są, że nie mamy z czego żyć, że to nie jest dobry okres na kolejne dziecko, sugerował coś o tabletkach poronnych. Bardzo schudł martwił się , ale nie o rodzinę, ale o siebie. Widziałam, jak ze mną rozmawiał to potrafił się trząść jakby z zimna. Bał się małego dziecka, dlatego, że będzie musiał bardziej zrezygnować z siebie. Twierdził, że mamy dwójkę i nam to wystarczy inni mają jedno i są szczęśliwi, po co więcej dzieci??? Tak, jakby samo posiadanie dziecka zostało już zaliczone, odhaczone co powinno się mieć: mieszkanie, samochód no i dzieci. Gdzie otwarcie na nowe życie ?? To przecież jest najpiękniejsze, najtrudniejsze, bo różne się wiążą z tym doświadczenia.
   Można powiedzieć, że mąż znęcał się nade mną psychicznie przez te 9 miesięcy, nie będę opowiadać o szczegółach. Dziwił się, że jestem taka spokojna, jak mogę być skoro tyle się zmienia. Wiedziałam, że Pan Bóg nas nie opuści, że nie zabraknie nam niczego, miałam pokój w sercu, bolała mnie jedynie jego reakcja.
 
   Moje świadectwo tu się zaczyna, po tym, jak zaszłam w ciążę zadzwoniła do mnie koleżanka z pracy, z tej co odeszłam, i zaproponowała żebym wróciła, lepsze stanowisko i podwyżka, pomyślałam, o tym, aby choć dostać umowę na czas nieokreślony, Pan Bóg zadbał o wszystko, dosłałam na czas niekreślony… potem wylądowałam na patologii ciąży z krwawieniem, mąż mnie cały czas denerwował, nie dawał spokoju z powodu ciąży. Nie rozumiałam jego postawy. Wystraszył się tego, że wylądowałam w szpitalu i po tym się uspokoił, bardziej zaczął nad sobą panować.
 
   Przed moim pobytem w szpitalu, odczuwałam pewien niepokój związany z tym, że mój mąż nie może znaleźć pracy już tyle lat, widziałam, że szuka jej. Dlaczego mamy rezygnować z posiadania dzieci tylko dlatego, że on nie ma pracy, cały czas się o nią modliliśmy (mąż odmówił Nowennę Pompejańską i ja) było tyle mszy zamówionych, wszyscy znajomi modlili się i to kilka lat… niby kwestia pracy, a jednak nic nie wychodziło, dlaczego?
 
  Wiedziałam, że dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Wiedziałam, że Bóg nas zmienia, że to jest łaska, mego męża leczy z egoizmu i pychy… on najlepiej wszystko wie i w dużej mierze dba bardziej o siebie niż o rodzinę, a mnie uczy pokory i prawdziwej miłości, uczy kochać męża w jego słabości, uczy kochać pomimo i nadziei. Wracając do mojego niepokoju w związku z tym, że ten okres bezrobocia trwał już długo i patrząc na drgawki męża jak rozmawialiśmy o dziecku, zadzwoniłam do księdza egzorcysty i umówiliśmy się na spotkanie. Mąż się zgodził powiedział, że jeśli ma mu pomóc to chętnie, nie mógł znaleźć sobie miejsca z powodu ciąży ciągle był przybity, bał się zmian. Długo rozmawialiśmy z egzorcystą, przeanalizował naszą sytuację, stwierdził, że mogło mieć miejsce wypowiedziane przekleństwo jeśli chodzi o problem z pracą, mówił, że mąż musi zaakceptować poczęte dziecko, musi je pobłogosławić, jego brak akceptacji będzie ciążyć nad nim. Wyszło w międzyczasie, że mąż chodził do tzw. znachorki czy bioenergoterapeuty, jako nastolatek, czy dziecko  już nie pamiętam dokładnie. Wiem, że moja teściowa „dbając o zdrowie” stosowała takie metody, teraz też stosuje leki homeopatyczne, tłumaczyłam jej dałam nawet książkę „Magia cała prawda” , ale to nie dociera do niej, cóż mogę się tylko za nią modlić.
 
  Wracając do wizyty u egzorcysty, pomodlił się nad nami o uwolnienie, mąż wyspowiadał się z braku akceptacji dziecka i wizyty u bioenergoterapeuty. To było w czerwcu, lato minęło trochę spokojniej, ja na zwolnieniu lekarskim z powodu zagrożenia poronieniem. We wrześniu odmówiłam jeszcze nowennę rozwiązującą węzły w intencji zerwania węzła bezrobocia mojego męża. a potem drugą o to by był dobrym ojcem.
 
  W październiku mąż dostał pracę, pracuje już ponad pół roku !!!. Na początku nie mogłam w to uwierzyć, jak był w pracy to odruchowo patrzyłam, czy samochód stoi pod blokiem, bo myślałam, że go zwolnią i że już wrócił.

  W styczniu urodził się nasz syn Piotruś, 4200 g ważył, urodził się przez cesarskie cięcie, przed operacją mąż wiózł mnie łóżkiem na salę operacyjną z pielęgniarką, ponieważ akurat wtedy wszystkie były zajęte i musiał pomóc. Widziałam, że się denerwuje operacją, dziwił się, że jestem spokojna, nawet się śmiałam, nie mogłam się już doczekać rozwiązania ciąży, dziecka również. Nigdy w życiu tak nie cierpiałam, jak prze ostatnie dwa miesiące ciąży, zachorowałam na zespół cieśni nadgarstka, ręce zdrętwiałe i  dodatkowo od łokci po opuszki palców, jeśli ktoś chorował na to wie jaki to ból. Nogi i ręce opuchnięte do maksymalnych rozmiarów, od naciągniętej skóry na stopach zrobiły mi się rozstępy… nie będę się rozpisywać na ten temat choć jest o czym pisać…
 
Po urodzeniu synka zauważyłam u męża zmianę, troszczy się o niego. Podczas mojego pobytu w szpitalu bardzo mi pomagał, zajmował się sam dziećmi (teściowa nie mogła przyjechać bo zachorowała) , wtedy powiedziałam mu, że jest odpowiedzią na moje modlitwy o dobrego męża, że go kocham, że nie dałabym sobie rady bez niego, on powiedział, że to ja jestem najdzielniejsza z tym wszystkim co nas spotkało.
  
  Teraz pisząc te słowa kołyszę mego Piotrusia (w kołysce), jest lepiej między nami Mną a mężem), mniej cichych dni, za dużo jest do zrobienia rzeczy, żeby do siebie się nie odzywać.   Nigdy nie patrzył tak na żadne z naszych dzieci, jak na Piotrka, widzę, że jest szczęśliwy, że on jest z nami. Jest jeszcze dużo pracy między nami (do końca życia), zły nie śpi. Nikt mi nie powie, że małżeństwo, sakrament to tylko papier… to żywa relacja z Bogiem, On nam pomaga, wspiera nas, nie pozostawił nas samych, Jezu ufam Tobie, wszystko mogę w tym, który mnie umacnia.
  Żeby nie Bóg to nasze małżeństwo by się rozpadło, bo sami nie poradzimy sobie z trudnościami, to wiem !.. i nie pokładam nadziei we własne siły tylko Twoje Boże, jak lżej jest tak żyć .  Teraz modlę się o to byśmy pojechali na rekolekcje całą rodziną. Chwała Ci Panie za to!!! Dziękuję za Wasze modlitwy i dobre słowa, za wsparcie otrzymałam wiele maili, nie byłam w stanie psychiczne odpisać na wszystkie wiadomości. Jeszcze raz Bóg zapłać za wszystko, będę pamiętać o was w modlitwie codziennej.
                                                                  Monika

4 komentarze:

  1. Szczęść Boże.
    Dziękuję Moniko za Twoje piękne świadectwo.
    Bóg działa, ale w czasie wybranym przez siebie.
    Widać, że przeszłaś długą i ciężką drogę. I nie jest to nawet półmetek.
    Najważniejsze, że była to droga z Panem, A tobie starczyło sił i odwagi.
    Cieszę się , że z Bogiem pokonaliście trudności.
    Wiem, że zły nie śpi. Trwajcie na modlitwie.
    Oddajecie wszystko Panu, On będzie nad wami czuwał.

    Pozdrawiam serdecznie. Życzę licznych łask i błogosławieństw Bożych.

    Bożenka PZ

    OdpowiedzUsuń
  2. I CHWAŁA TOBIE PANIE. Wzruszające świadectwo. Niech Dobrych Bóg Ci Błogosławi Moniko. Będę się modliła w Twojej intencji. Z Panem Bogiem.
    Wanda

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak - nie możecie ustawać w modlitwie, najlepiej wspólnej. Ona jednoczy i umacnia. Twoja wytrwałość i zaufanie Bogu zostały nagrodzone i pan Bóg wybrał dla Was właśnie ten czas a nie inny. Wszelkie wcześniejsze zło zamienił w dobro i ta cała sytuacja Was jeszcze bardziej umocniła. Niech was Wszystkich Bóg błogosławi na każdy dzień życia. CHWAŁA PANU :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech będzie BÓG UWIELBIONY za działania Bożej łaski w życiu Moniki i Jej Rodziny!
    Moniko, dziękuję za Twoje piękne świadectwo mocnej wiary i całkowitego zawierzenia Bogu
    a teraz w nagrodę, rozkoszuj się swoimi smakowitymi owocami:)
    Niech Jezus zmartwychwstały ześle Błogosławieństwo na Ciebie Moniczko
    i Twoją Rodzinkę.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.