W
dzisiejszej perykopie ewangelicznej Kościół wprowadza nas w tajemnicę powołania
pierwszych apostołów do posługi Słowa, które jest wprowadzeniem w trynitarne
misterium zbawienia, źródło wszelkiej świętości.
Jezus, odrzucony przez swych rodaków w
Nazarecie, udał się do Kafarnaum, gdzie wypędził złego ducha z opętanego i
uzdrowił teściową Piotra, następnie głosił słowo Boże w synagogach w Judei,
zgodnie z tym co sam powiedział: „«Także innym miastom muszę głosić Dobrą
Nowinę o królestwie Bożym, bo na to zostałem posłany»” (Łk 4, 43). Dzisiejsza
perykopa przedstawia nam epizod, który miał miejsce, gdy Jezus ponownie nauczał
w Galilei – w tym czasie stał się już osobą publicznie znaną, jak pisze św.
Łukasz: „tłum cisnął się do Niego aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad
jeziorem Genezaret” (Ł 5, 1). Jezus to „Kamień odrzucony przez budujących stał
się kamieniem węgielnym. Stało się to przez Pana: cudem jest w oczach naszych”
(Ps 118, 22-23). Na tym właśnie kamieniu węgielnym, spojona mocą Jego
przepowiadania, zaczęła powstawać świątynia Jego mistycznego ciała, która
nabierze pełnego kształtu, gdy Zmartwychwstały ześle na swoich uczniów i swoją
Przenajświętszą Matkę, Maryję, Ducha Świętego Pocieszyciela i pośle ich, by
szli i nauczali wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Trójcy
Przenajświętszej (por. Mt 28, 19 – 20). Zatem „jeden chrzest na odpuszczenie
grzechów”, który czyni człowieka „nowym stworzeniem”, włączając Go w Kościół –
mistyczne ciało Chrystusa, z którego przebitego na krzyżu boku wypłynęła krew i
woda (por J 19, 34) jest wypełnieniem proroctwa Ezechiela:
„Następnie
zaprowadził mnie z powrotem przed wejście do świątyni, a oto wypływała woda
spod progu świątyni w kierunku wschodnim, ponieważ przednia strona świątyni
była skierowana ku wschodowi; (…) A On rzekł do mnie: «Woda ta płynie na obszar
wschodni, wzdłuż stepów, i rozlewa się w wodach słonych, i wtedy wody jego
stają się zdrowe. Wszystkie też istoty żyjące, od których tam się roi, dokądkolwiek
potok wpłynie, pozostają przy życiu: będą tam też niezliczone ryby, bo
dokądkolwiek dotrą te wody, wszystko będzie uzdrowione. Będą nad nimi stać
rybacy począwszy od Engaddi aż do En-Eglaim, będzie to miejsce na zakładanie
sieci i będą tam ryby równe rybom z wielkiego morza, w niezliczonej ilości (Ez
47, 1; 8-10). Dzisiejsza Ewangelia jest zwiastunem tego wypełnienia.
Jezus wybrał brzeg Jeziora Tyberiadzkiego
ponieważ jego ukształtowanie dawało akustyczny efekt podobny do ówczesnych
amfiteatrów. Jednocześnie niezdyscyplinowany, przez nikogo nie kontrolowany
tłum nieuchronnie spychał go do wody: każdy chciał jak najlepiej słyszeć słowa
niezwykłego Nauczyciela i widzieć czynione przez Niego znaki. Musiało dochodzić
do kłótni i przepychanek, które zagłuszały słowa Pana i wprowadzały
niepotrzebny bałagan. Jezus uznał, że nadszedł czas, aby wybrać sobie
pomocników. Św. Łukasz pisze, że Pan „zobaczył dwie łodzie, stojące przy
brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi,
która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem
usiadł i z łodzi nauczał tłumy” (Łk 5, 2-3). Rozwiązanie genialne w swojej
prostocie: przemawiając z łodzi Zbawiciel był lepiej słyszany, nie musiał
martwić się natrętnością tłumu i wreszcie mógł przemawiać siedząc. Jezus już
wcześniej znał Szymona, o czym świadczy św. Jan w swojej Ewangelii: „Nazajutrz
Jan znowu stał w tym miejscu wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył
przechodzącego Jezusa, rzekł: "Oto Baranek Boży". Dwaj uczniowie usłyszeli,
jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni
idą za Nim, rzekł do nich: "Czego szukacie?" Oni powiedzieli do
Niego: "Rabbi! - to znaczy: Nauczycielu - gdzie mieszkasz?"
Odpowiedział im: "Chodźcie, a zobaczycie". Poszli więc i zobaczyli,
gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej.
Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był Andrzej, brat
Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: "Znaleźliśmy
Mesjasza" - to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa. A Jezus
wejrzawszy na niego rzekł: "Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz
nazywał się Kefas" - to znaczy: Piotr” (J 1, 35-42). Ponadto,
przebywając w Kafarnaum, Pan uzdrowił teściową Piotra z wysokiej gorączki: „Po
opuszczeniu synagogi przyszedł do domu Szymona. A wysoka gorączka trawiła
teściową Szymona. I prosili Go za nią. On stanąwszy nad nią rozkazał gorączce,
i opuściła ją. Zaraz też wstała i usługiwała im” (Łk 4, 38). Tym niemniej, co
warto podkreślić, Piotr – przynajmniej w tym okresie – mimo, że ze swym bratem
Andrzejem, oraz wspólnikami Jakubem i Janem uznali w Jezusie Mesjasza, nie
chodził za Nim, lecz podobnie jak oni skupił się na pracy zarobkowej. Kiedy
Jezus przemawiał do tłumu, przyszli apostołowie, być może zmęczeni i
sfrustrowani całonocnym, bezowocnym połowem, płukali sieci z ryb, które
nie nadawały się do jedzenia i wszelkich śmieci. Trzeba podkreślić, że w
ówczesnej społeczności pozycja rybaka wiązała się z pewnym prestiżem i lepszymi
niż przeciętne zarobkami, ale też ich praca była ciężka, oraz wymagała z jednej
strony siły fizycznej, wytrzymałości i odwagi, a z drugiej cierpliwości i
trzeźwości umysłu, szczególnie że jezioro Genezaret było śmiertelnie
niebezpieczne z powodu gwałtownych burz (por. Mt 8, 23-27). Rybacy, aby
zwiększyć szanse dobrego połowu zawiązywali spółki, byli więc przyzwyczajeni do
pracy zespołowej, sprawiedliwego podziału dochodów, czyli życia wspólnotowego.
Jednocześnie Piotr, Andrzej, Jakub i Jan byli nie tylko religijni, ale mieli
otwarte umysły i serca, skoro zaakceptowali świadectwo Jana i uznali w Jezusie
Mesjasza – byli więc doskonałymi kandydatami na Jego pomocników.
Szymon Piotr spełnił prośbę Jezusa. Przerwał
swą pracę, wypłynął razem z załogą swojej łodzi na jezioro i czekał, aż Jezus
skończy nauczanie. Nie spodziewał się jednak tego, co wydarzy się później.
Najwidoczniej Pan już wówczas podjął decyzję powołania pierwszych apostołów i
skorzystał z okazji, szczególnie że już wcześniej upatrzył sobie Szymona na
„Skałę” swojego Kościoła. Dlatego, jak pisze św. Łukasz: „Gdy przestał mówić,
rzekł do Szymona: "Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!". A
Szymon odpowiedział: "Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie
ułowili (uoden elabomen). Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci".
(Łk 5, 4-5). Jezus wydaje Piotrowi polecenie, które wystawia na próbę jego
cierpliwość. Każe mu postąpić wbrew jego rybackiemu doświadczeniu. On, który
nie ma o łowieniu ryb żadnego pojęcia! Piotr miałby wypłynąć na głębię (bathos)
i zarzucić sieci na połów w biały dzień, chociaż nawet dziecko wie, że ryby
łowi się w nocy. Poza tym, jak wyjaśnił Jezusowi, on i jego załoga „trudzili
się bardzo” (kopiasantes) przez całą noc i nic nie złowili. Jednak Piotr nie
odmawia Jezusowi. Cała jego wypowiedź wyraża szacunek – tytułuje Pana
„Epistata”, czyli Mistrzu (jedynie św. Łukasz nazywa Jezusa w ten sposób w
swojej Ewangelii), następnie zgłasza swoje zastrzeżenia i sugeruje ogromne
zmęczenie, jednak ostatecznie wyraża swoje posłuszeństwo Jego słowu: „epi de to
rhemati sou chalaso ta diktya” „lecz na słowo twoje zarzucę sieci”. To jedno z
najważniejszych zdań wypowiedzianych w tej perykopie. Bez bezwarunkowego
posłuszeństwa Jezusowi, które wypływając z szacunku i wiary zmusiło Piotra do
postąpienia wbrew zawodowemu doświadczeniu i do pokornego poddania się Jego
woli, co mogło przyczynić się do utraty przez Piotra autorytetu wobec własnej
załogi, nie było by cudu, który wydarzy się chwilę później: „Skoro to uczynili,
zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb (plethos ichthyon poly) , że sieci ich
zaczynały się rwać. Skinęli więc na wspólników w drugiej łodzi, żeby im
przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie
zanurzały” (Łk 5, 6-7). Wobec ludzkiej nicości, moc Boża wyraża się w
obfitości, która jest zawsze darem dla wspólnoty – jedna łódź nie jest w stanie
pomieścić wszystkich ryb. Wiara i posłuszeństwo Piotra jest katalizatorem,
który umożliwia Jezusowi objawienie Bożej Wszechmocy, którą anioł Gabriel
obwieścił Maryi w kontekście cudownego poczęcia Jana przez Elżbietę, podczas
Zwiastowania: „Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” (Łk 1, 37).
Reakcja Szymona Piotra jest gwałtowna:
„Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: <<Odejdź
ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny>>” (Łk 5, 8). Jego
zachowanie zdaje się być sprzeczne z tym, co mówi. Pada bowiem na kolana przed
Jezusem podobnie człowiek proszący o uzdrowienie dla syna – epileptyka, z
którego Jezus wyrzucił demona (por. Mt 17, 14-18), czy bogaty młodzieniec,
który chciał się dowiedzieć co ma czynić, aby osiągnąć życie wieczne (por. Mk
10, 17-22). Jednocześnie odrzuca Jezusa, posługując się tym samym czasownikiem
z przyimkiem „ exelthe ap”, co dosłownie znaczy „wyjdź z”, którym Jezus
wyrzucił złego ducha z opętanego w synagodze w Kafarnaum: „Lecz Jezus rozkazał
mu surowo: Milcz i wyjdź z niego! (exelthe ap autou)” (Łk 4, 35). W ten
sposób Szymon Piotr podkreślił całkowite zerwanie jakichkolwiek relacji z
Jezusem, uzasadniając tę prośbę swoją grzesznością. Św. Łukasz tłumaczy takie
postępowanie rybaka i jego załogi „ zdumieniem” (thambos). Co ciekawe, tego
samego słowa użył on, aby opisać reakcję świadków wspomnianego egzorcyzmu
Jezusa w synagodze: „Wprawiło to wszystkich w zdumienie (thambos) i
mówili między sobą: "Cóż to za słowo? Z władzą i mocą rozkazuje nawet
duchom nieczystym, i wychodzą" (Łk 4, 36). To samo Słowo, którego moc
wypędziło złego ducha, teraz objawiło się cudownym połowem ryb. Piotr, który
ewidentnie miał dużą wrażliwość duchową, na doświadczenie boskości Jezusa
zareagował lękiem, podobnie jak prorok Izajasz, który miał wizję Pana: „W roku
śmierci króla Ozjasza ujrzałem Pana siedzącego na wysokim i wyniosłym tronie, a
tren Jego szaty wypełniał świątynię. Serafiny stały ponad Nim; każdy z nich
miał po sześć skrzydeł; dwoma zakrywał swą twarz, dwoma okrywał swoje nogi, a
dwoma latał. I wołał jeden do drugiego: "Święty, Święty, Święty jest Pan
Zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały". Od głosu tego, który wołał,
zadrgały futryny drzwi, a świątynia napełniła się dymem. I powiedziałem: Biada
mi! Jestem zgubiony! Wszak jestem mężem o nieczystych wargach i mieszkam
pośród ludu o nieczystych wargach, a oczy moje oglądały Króla, Pana Zastępów!”
(Iz 6, 1-5). Lęk przed świętością i majestatem Boga związany jest ze Słowem,
jakie On sam skierował do Mojżesza: „Pan zstąpił na górę Synaj, na jej szczyt.
I wezwał Mojżesza na szczyt góry, a Mojżesz wstąpił. Pan rzekł do Mojżesza:
Zstąp na dół i upomnij lud surowo, aby się nie zbliżał do Pana, chcąc Go
zobaczyć, gdyż wielu z nich przypłaciłoby to życiem” (Wj 19, 20).
Jednocześnie warto przytoczyć opis z Ewangelii św. Jana, w którym słowo Jezusa
– Boga objawia swoją moc wobec ludzi, którzy z Judaszem przyszli, aby Go
pojmać: „A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł
naprzeciw i rzekł do nich: "Kogo szukacie?" Odpowiedzieli Mu:
"Jezusa z Nazaretu". Rzekł do nich Jezus: "Ja jestem".
Również i Judasz, który Go wydał, stał między nimi. Skoro więc rzekł do nich:
"Ja jestem", cofnęli się i upadli na ziemię (J 18,
4-6). Świętość i majestat Boga objawia się w Chrystusie, kiedy On sam tego
chce, w sposób tak ewidentny, że nawet jego wrogowie nie są w stanie mu oprzeć.
Podobnie jak Anioł Gabriel do Zachariasza i
Maryi, tak również Jezus zwraca się do Piotra w słowach, które definitywnie
anulują podstawy do lęku i dystansu jaki naród wybrany nabrał do swojego Boga
pod górą Synaj: Nie bój się. „Nie bój się Zachariaszu! Twoja prośba została
wysłuchana” (Łk 1, 13); „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga”;
„Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił” (Łk 5, 10). Dosłownie Pan powiedział
do Piotra: odtąd ludzi będziesz żywcem chwytał ( zogron).
Paradoksalnie, dotąd Piotr łowiąc ryby zabierał je ze środowiska, które daję im
życie, skazując je na pewną śmierć, teraz będzie „łowił ludzi”, szczególnie
tych, którzy znajdują się na „głębinach” zapomnienia i odrzucenia, aby z mroku
i cienia i śmierci wprowadzać ich w stan łaski i jedności z Bogiem, który daje
życie wieczne.
I tak jak prorok Izajasz, który
doświadczywszy trwogi wobec świętości Boga, oczyszczony z grzechu zgodził się
nieść Jego słowo ludowi wybranemu, tak Piotr, mimo swojego lęku przed
świętością i mocą Jezusa, której doświadczył w sposób najbardziej poruszający,
bo przemieniający nieodwołalnie jego postrzeganie rzeczywistości, począwszy od
tego, co dotąd stanowiło fundament jego życia, czyli rodziny (uzdrowienie
teściowej) i pracy (cudowny połów), silny niezłomną wiarą w Mistrza, przyjął
powołanie, zostawił wszystko i stanął na czele grupki pierwszych apostołów,
którzy – za wyjątkiem Judasza – mimo wszystkich swych ułomności, będą do
ostatnich dni ich ziemskiego życia głosić chwałę Zmartwychwstałego.
Przyjęcie przez każdego z nas powołania do
posługiwania Słowu, w łasce uświęcającej Kościoła płynącej z życia
sakramentalnego i codziennego otwierania się na łaskę Ducha Świętego płynącą z
medytacji słowa Bożego, jest jednocześnie przyjęciem zaproszenia do
uczestnictwa w zbawczej misji Chrystusa w jego mistycznym ciele, która jest
widzialnym wyrazem misji Trójcy Przenajświętszej, jej otwarciem się na każdego
człowieka i ofiarowaniem mu uczestnictwa w intymnym życiu Boga. On niczego
zazdrośnie nie zachowuje dla siebie, ale w Najświętszym sakramencie czyni siebie
samego pokarmem i wybacza nam wszystkie grzechy, jak pisze św. Paweł: „On,
który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże
miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować?” (Rz 8, 32). Jeżeli jak św.
Piotr pełnimy wolę naszego Pana Jezusa Chrystusa, nawet jeżeli nie zawsze jest
ona zgodna z naszymi przekonaniami i doświadczeniami, czy wręcz – w oczach
świata – przeczy zdrowemu rozsądkowi, to jesteśmy z Nim zjednoczeni i
uczestniczymy w Jego dziele zbawczym, a wówczas Bóg dokonuje w nas dzieła, o
którym pisze św. Paweł: „On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na
wyżynach niebieskich - w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przez założeniem
świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem” (Ef 1, 3-4). To
zaś jest ostatecznym celem naszego istnienia: trwanie przed Bogiem w świętości;
bycie odblaskiem Jego blasku, by oświecać innym drogę do zbawienia, które jest
w Jezusie Chrystusie.
Arek
Liturgię słowa z dzisiejszej niedzieli znajdziemy pod linkiem:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.