I rzekł do
nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!
Mamy zatem przede wszystkim głosić DOBRĄ
NOWINĘ o zbawieniu. Nie mamy głosić słów potępienia, utyskiwać na innych,
wytykać im grzechy. Tymczasem siedzi w nas taka potrzeba "poprawiania"
innych ludzi. Niełatwo jest, kiedy widzimy zło, krzywdę, zagubienie. Kusi, aby
przekreślić człowieka. Tymczasem my mamy własnym życiem świadczyć o Chrystusie.
Przekazywać ludziom, do których pójdziemy, że Jezus ich kocha, że za nich umarł
i odkupił ich swoją krwią, że ich grzechy zostały zgładzone i jeśli tylko w to
uwierzą otrzymają zbawienie, zagości w nich POKÓJ i RADOŚĆ, poczują się
prawdziwie KOCHANI i zdolni do odwrócenia się od swoich grzechów.
Kto uwierzy
i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony.
Przeraża twardość tych słów. Przecież sami
widzimy, ilu jest ludzi, którzy odeszli od wiary, którym Bóg wydaje się do
niczego niepotrzebny. Niełatwo jest pogodzić się z tym, że nie mamy na to
wpływu, tymczasem sam Jezus mówi: "Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć
i nie chciano słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta,
strząśnijcie proch z nóg waszych." (Mt 10,14).
Dla mnie bardzo bliski jest problem rodzin,
które zmagają się z uzależnieniem kogoś bliskiego. Wpada się wtedy w zaklęty
krąg współuzależnienia, kiedy "pomoc" takiej osobie jest ważniejsza
od wszystkiego innego, kiedy bliscy zatracają własne życie, aby
"ratować" męża, żonę, ojca, dziecko, zięcia ...
Ostatnio
natknęłam się na artykuł w "Gościu Niedzielnym" (19 IV 2015) - wywiad
z ks. Wojciechem Węgrzyniakiem. Zacytuję fragment:
"Wydaje się więc, że podstawą
jest chęć słuchania. Jeśli jej nie ma, to nie ma sensu
mówić. Skoro nie chcecie mnie słuchać w Nazarecie, to idę
do Kafarnaum. Skoro śmiejecie się ze mnie na Areopagu,
to idę do Koryntu. Mówić do tych, którzy nie chcą słuchać,
to trochę jak wlewać wodę do szklanki odwróconej dnem do góry.
To czysta strata. Ewangelizacja jest formą swatania ludzi
z Bogiem. A bez wolności nie ma miłości. Masz się wycofać,
gdy widzisz, że nawracanie Egiptu ci szkodzi. Gdy widzisz,
że zaczynasz go nienawidzić i rozczulasz się nad tym,
że nie zostałeś wysłuchany. Gdy po spotkaniu z nim widzisz,
że on się nie zmienił, a ty pozostałeś na polu bitwy
zdołowany, rozżalony, zepsuty.
Diabeł ma wtedy uciechę, bo widzi,
że to nie była żadna ewangelizacja, ale dechrystianizacja
ciebie samego! Co z tego, że wywalisz komuś prawdę w cztery
oczy, gdy potem masz problem z przebaczeniem i zauważasz,
że po prostu tego gościa nie lubisz? Jeśli poprzez ewangelizację
innych ja staję się gorszy, to lepiej się spakować.
Z miłości można iść na krzyż, ale nie do piekła!
Wycofaj się, gdy widzisz szkodliwość, a nawet nieefektywność swych
działań. Jezus mówi: „Zostawcie ich. To są ślepi przewodnicy ślepych”
(Mt 15,44) i opowiada o drzewie figowym, które trzeba jeszcze
zostawić na rok, jeśli nie przynosiło owoców, ale potem można
je wyciąć (por. Łk 13,6-9).
Jeszcze
jedna sprawa wiążąca się z tym fragmentem Ewangelii. Wiemy, czym jest chrzest,
mamy szczęście żyć w kraju, gdzie za przyjęcie chrztu nie grozi nam śmierć...
Czy cenimy ten przywilej? Czy jest dla nas ważny? Czy modlimy się za ludzi,
którzy nie mają tego szczęścia? Dla części z nich dostępny jest jedynie chrzest
z krwi lub chrzest z woli.
Tym zaś,
którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać,
nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego
wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają
zdrowie.
Na ten temat
moglibyśmy rozmawiać godzinami. Cuda w naszym życiu, cuda w życiu bliskich,
cuda, o których słyszeliśmy... I natrętne pytanie - dlaczego często brak cudów,
dlaczego nasze starania nie przynoszą oczekiwanego "skutku"? Może
nasza wiara jest zbyt słaba? Może modlimy się nieudolnie? I najbardziej
rozpaczliwe: gdzie jest Pan Bóg, dlaczego nie reaguje, dlaczego dopuszcza takie
cierpienie? Nie wiem... Nikt nie wie, chociaż jest to jedno z
najważniejszych pytań. Jezus powiedział: Także i wy teraz doznajecie
smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej
nikt wam nie zdoła odebrać. W owym zaś dniu o nic Mnie nie będziecie pytać. (J
16,22-23a)
Po rozmowie
z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś
poszli i głosili Ewangelię wszędzie, A PAN WSPÓŁDZIAŁAŁ Z NIMI I POTWIERDZIŁ
NAUKĘ ZNAKAMI, KTÓRE JEJ TOWARZYSZYŁY.
Czego i nam wszystkim życzę - Iwona
Cały wywiad z GN - http://gosc.pl/doc/2432647.Szczerze-mowiac
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.