https://www.youtube.com/watch?v=cSW9ueVE4-8
Psalm ten jest modlitwą smutną a zarazem wzruszającą, o wielkiej głębi ludzkiej i bogactwie teologicznym… jest jednym z najczęściej odmawianych i studiowanych w całym psałterzu… ukazuje głębię oraz istotę modlitwy… nieustannie pojawia się w opisach męki Jezusa… psalm ten ma podwójny wymiar: upokorzenia i uwielbienia… śmierci i życia.
Niewinny człowiek… prześladowany, otoczony pragnącymi jego śmierci… woła do Boga…
W modlitwie tego człowieka niepokój o chwilę obecną i doznane w przeszłości pocieszenia, przenikają się wzajemnie … i dlatego dzisiaj, kiedy znalazł się w sytuacji po ludzku bez wyjścia, nie wyrzeka się nadziei … więcej… dzięki pewności wiary jego serce może otwierać się na uwielbienie Boga…
Milczenie Boga… cisza… jest umartwieniem duszy wołającego człowieka… Mijają dni i noce, a pomoc nie nadchodzi... … człowiek gubi się w puste, nieznośnej samotności… a mimo to w niezwykłym akcie zaufania i wiary trzykrotnie nazywa Pana „moim” Bogiem. Pomimo pozorów utraty Bożego błogosławieństwa, Psalmista nie wierzy w całkowite przerwanie więzi z Panem … kiedy pyta dlaczego został „porzucony”, stwierdza, że „jego” Bóg nie może go opuścić… :)
Wołanie z Psalmu: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” przytaczają Ewangelie Mateusza i Marka jako krzyk Jezusa umierającego na krzyżu (por. Mt 27,46; Mk 15,34). Jak wielki jest ból Mesjasza…przejmująca modlitwa Jezusa o niewypowiedzianym cierpieniu otwiera na pewność chwały…bo „Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?” - powie Zmartwychwstały uczniom w drodze do Emaus (Łk 24, 26). W swojej męce, będąc posłusznym Ojcu, Pan Jezus przechodzi przez opuszczenie i śmierć, by dojść do życia i obdarzyć nim wszystkich wierzących...
Bóg, który w chwili utrapienia wydaje się odległy w rzeczywistości jest miłosiernym Panem, którego Izrael nieustannie doświadczał w swojej historii… za czasów patriarchów, następnie w Egipcie, w wędrówce przez pustynię, w Ziemi Obiecanej, w kontakcie z wrogimi ludami, aż do mroków wygnania… cała historia biblijna to dzieje wołania ludu o pomoc i zbawczych odpowiedzi Boga. Psalmista odwołuje się do niezachwianej wiary swych ufających ojców, którzy nigdy nie zawiedli się…
Nagląca prośba o pomoc: „Ty zaś, o Panie, nie stój z daleka; Pomocy moja, spiesz mi na ratunek! [...] wybaw mnie" (w. 20.22a)… to krzyk, który otwiera na nowo niebo, bo głosi wiarę, pewność ponad wszelką wątpliwość ... dlatego lament ostatecznie ustępuje miejsca wielbieniu Boga w przyjęciu zbawienia: „Wysłuchaj mnie! Będę głosił imię Twoje swym braciom i chwalić Cię będę pośród zgromadzenia" (w. 22c-23)…
Psalm otwiera się na dziękczynienie… obejmuje wszystkich ludzi wiernych Panu … Pan pospieszył z pomocą, ocalił ubogiego i okazał mu swe miłosierne oblicze… Pomimo nierozdzielności życia i śmierci, tryumf należy do życia… to jest zwycięstwo wiary, która może przemienić śmierć w dar życia, otchłań bólu w źródło nadziei…
Wciąż trzeba trwać u stóp Jezusowego krzyża … przeżywać Jego mękę i dzielić się radością zmartwychwstania… niech ogarnia nas światło tajemnicy paschalnej szczególnie mocno w chwilach pozornej, milczącej nieobecności Boga … jak uczniowie z Emaus uczmy się rozpoznawać prawdziwą rzeczywistość ponad pozorami…jeśli będziemy pokładali ufność i nadzieję jedynie w Bogu Ojcu będziemy mogli modlić się z wiarą w każdej sytuacji … tak jak Jezus …wtedy nasze wołanie o pomoc przemieni się w pieśń chwały …
Jeśli chcesz wysłuchaj ponownie Psalmu 22 tym razem w wersji śpiewanej i niech stanie się dla Twojego serca pieśnią chwały… :) :) :)
https://www.youtube.com/watch?v=ufS-tWgKepE
Elżbieta
"jeśli będziemy pokładali ufność i nadzieję jedynie w Bogu Ojcu będziemy mogli modlić się z wiarą w każdej sytuacji … tak jak Jezus …wtedy nasze wołanie o pomoc przemieni się w pieśń chwały …"
OdpowiedzUsuńAle ta ufność czasami tak ciężko nam przychodzi...
W niedzielę moja ufność Panu była TAK WIELKA!!! Mój ciężki/ostry zakręt życiowy, który przechodzę wraz z Najbliższymi od pewnego czasu zaczął się prostować a w niedzielę czułem, że wychodzimy na prostą!!! Wystartowałem pierwszy raz w życiu w biegu i to od razu w biegu górskim na 10 km, na ostatnim, dla mnie bardzo długim podbiegu powiedziałem sobie, że jak go pokonam cały czas biegnąc to uratuje naszą Rodzinę i z Panem Bogiem na ustach pokonałem, i dobiegłem do mety, na końcu nieźle finiszując i wyprzedzając jeszcze kilka osób. Byłem taki dumny i pełen wiary! Opowiedziałem o moim postanowieniu Żonie, że jak się nie poddam to uratuję naszą Rodzinę a Ona z dumą w oczach powiedziała mi, że JUŻ JĄ URATOWAŁEM! Popołudniu msza święta połączona z litanią do Matki Bożej, przed obrazem Jezusa Miłosiernego, dziękowałem Bogu, Matce Najświętszej i prosiłem o jeszcze, wieczorem przed spaniem modlitwa i wszystko pięknie...
A rano jakbym spadł na głowę. Bo co? Bo zrobiłem Żonie śniadanie a Ona moja ukochana Żona nie rzuciła mi się na szyję i nie dziękowała wychwalając wspaniałego Męża?!... Wszystko nie tak, w pracy źle, telefon się rozładował, Żona dalej nie rzuca mi się na szyję. Ufność Panu Jezusowi tak bardzo zmalała, a pewność siebie prysła jak bańka mydlana, zupełnie nie rozumiałem/rozumiem czemu tak się stało...
Ale teraz, pisząc to już wiem. To właśnie po to żebym w tej Ufności i Zawierzeniu Panu Jezusowi się ćwiczył bezustannie i cały czas powstawał...
I obiecuję Wam jak Wszyscy się tu modlimy i moja Rodzino też Wam obiecuję, że nie ustanę ani na chwilę w tym biegu pod górę ku naszemu Szczęściu i na chwałę Bogu!!!
Proszę módlmy się o dar modlitwy dla mojej ukochanej Żony Edyty a w szczególności wspólnej modlitwy rodzinnej.
Z Panem Bogiem - miłego dnia :)
Poranki bywają często zaskakująco różne od tych zaplanowanych wieczorem. Nie wiem do końca czy Opisana utrata pewności siebie, miała miejsce czy opisałeś założenie stanu ducha, jaki mógł mieć miejsce....
UsuńPewność siebie ma wypływać z naszego wnętrza i niezależnie czy druga osoba obok nas jest idealna- wspólna modlitwa, czy np nie dziękuje za zrobioną kawę do śniadania. Mam za sobą 30 lat małżeństwa i wciąż dostaję rano świeżą kawę , bez dziękowania. Czasem milcząco wstaję i podaję na ukruszonym talerzyku, zapakowane ciastko z samego dna mojej torebki- kupuję takie jakie lubi mąż. Podaję tylko jemu bo ja słodyczy nie lubię. Przez nasze życie przechodziły ogromne burze, nigdy jednak nie powodowały utraty ufności Panu Jezusowi. Z modlitwą też bywa różnie i od kilku lat nie klękamy razem. Zrozumiałam , że życie drugiego człowieka jest poza moim zasięgiem i nie może mieć wpływu na moje relacje z Bogiem. Bóg jest stały i niezmienny, pragnie tylko naszego dobra! Częściej to my sami plączemy wszystko. Nauczyłam się kochać męża takim jaki jest, z jego niedociągnięciami. Sama też mam wady, które mogą mu przeszkadzać. Często myślę , jakie miał dzieciństwo i jak bardzo wpłynęło to na jego zachowanie. Oddaję go Bogu a ten zaskakuje mnie wciąż na nowo. Ubiegłe wakacje, były pięknym prezentem. Po długiej podróży, wysiedliśmy na parkingu przed Świętą Górą Grabarką. To było takie ciche marzenie. Czy naprawdę musimy wszystkich i wszystko wokół siebie zmieniać? To należy do Boga i Jemu to zostawmy. Przecież miłość jest bezwarunkowa. Szczerze wątpię aby Bóg wymagał ćwiczenia Twojego zawierzenia. Wiara jest aktem woli nie uczuciem, więc to chyba uczucia zostały zranione. Spróbuj to oddzielić a poczujesz wolność. Będziesz wtedy dziękował za Twoją żonę a Jezus dokona reszty. Zobacz to co Cię w niej zachwyciło, co spowodowało, że jesteście małżeństwem. Kiedy będziesz się skupiał na brakach, spory kawałek życia przeleci przez palce. Sam piszesz , że z dumą w oczach, powiedziała , że uratowałeś rodzinę. Przestań :robić: za Pana Boga, raduj się tym co Ci podarował! Ciesz się, że potrafisz kochać a resztę w całości zostaw Bogu.To nie ilość modlitw zapewnia nam błogosławieństwo, ale to już inna historia.
Życzę pełni szczęścia w małżeństwie, niech Jezus realizuje swój plan na Twoje życie!
Szczęść Boże:)
Masz rację Stokrotko. Pozwólmy Bogu działać, odbierajmy innych takimi jakimi są, z ich wadami, dajmy im wolną wolę. Nie powinniśmy od nich oczekiwać tego czego byśmy chcieli i byli wściekli i źli, że oni nam tego nie dają, Ostatnio to zrozumiałąm, że wymagam od innych takiego działania jakie mnie się wydaje właściwe i proszę Boga poprzez wstawiennictwo świętych o łaskę, aby się pozbyć takiego myślenia.
OdpowiedzUsuńMój ojciec wychowywał mnie despotycznie i musiałam robić to czego on wymagał nie dając mi wyboru "rób tak bo tak jest dobrze". I kiedy jako 19latka musiałam się wyprowadzić z domu rodzinnego nie wiedziałam jak mam się zachować, jak rozwiązać jakiś problem bo nie miał mi kto powiedzieć. I najgorsze jest to, że sama powielałam takie zachowanie wobec mojego męża, moich własnych dzieci i tych mi danych.
Naprawdę niedawno to zrozumiałam, że muszę dać wolność nawet za cenę strachu o ich życie. Że to oni są sternikami swoich decyzji, swojego życia. I muszę napisać, że ja też się uwolniłam od gniewu, złości, że moje dzieci "na złośc matce odmrażają sobie uszy", muszę uszanować ich decyzję i oddając ich w opiekę Bogu Ojcu i Matce Bożej wierzę, że są w dobrych rękach. I ta najkrótsza nowenna "Jezu oddaję się Tobie. Troszcz się Ty" daje mi ogromne poczucie spokoju, wiary i ufności że Bóg wie co dla nas jest najlepsze i zawsze nam to daje nawet jeśli o to nie prosimy.
Szczęść Boże
Bardzo Wam dziękuję za te słowa. Potrafiliście opisać to, z czym w tym momencie mojego życia się zmagam. Ściskam Was serdecznie (:
OdpowiedzUsuńPanie Boże ty wiesz co dlanas nailepsze pomuż nam
OdpowiedzUsuń