Na następnej pielgrzymce nie było już tak łatwo jak na
pierwszej, bolały nogi, nie wszyscy byli dla siebie życzliwi … to bolało bardziej
…
Nie pamiętam już dzisiaj na ilu byłam pielgrzymkach pieszych
czy to na Jasną Górę, czy innych o wiele
trudniejszych … wiele ludzkiego wsparcia i dobroci serc dane było mi
doświadczyć … i ta wyjątkowa atmosfera wspólnej modlitwy , posiłków, rozmów i
wspólnego milczenia… zmagań z własnym ciałem niejednokrotnie odmawiającym
posłuszeństwa … pamiętam jak na jednej z
pielgrzymek, kiedy na ostatnim noclegu ok. 12 kilometrów od Jasnej Góry okazało się, że mam wysoką gorączkę i bardzo powiększone węzły
chłonne… jak oszalała modliłam się , żeby tylko dojść … żeby stanąć przed
Jasnogórską Panienką i podziękować za
wszystko, co w moim życiu się stało i zaśpiewać Czarną Madonnę jak będziemy wchodzić Aleją… kiedy wspominam
wchodzenie na wały, to wciąż oczy mam pełne szczęśliwych łez…
Później kiedy z powodu choroby już nie
mogłam chodzić, zaczęłam więcej jeździć … i znowu spotykałam różnych ludzi… i
różnie było… im bardziej wrastałam w pielgrzymowanie tym lepiej rozumiałam, co
to znaczy, że moje życie, każde życie jest pielgrzymką… razem z innymi w
trudzie, tęsknocie za Bogiem, do którego trzeba
wciąż iść, i iść … dążyć do celu pokonując przeszkody … uparcie i cierpliwie krok za
krokiem … bez względu na pogodę … i
pogodę własnego ducha tym bardziej… pokonywać siebie … służyć innym … ogałacać
się z egoizmu i wszystkiego co niekonieczne do życia…
Każda pielgrzymka była dla mnie przygodą, prostą szkołą
życia i wiary, przekładania wiary na życie… odkrywania sensu życia w wierze …
poznawania innych i siebie samej … uczeniu się pokory
…
Każda pielgrzymka była inaczej przeżywana, a przecież droga się powtarzała … krajobrazy też i cel był zawsze znajomy … a przecież wciąż odkrywany i wprowadzający w zachwyt…
Każda pielgrzymka była inaczej przeżywana, a przecież droga się powtarzała … krajobrazy też i cel był zawsze znajomy … a przecież wciąż odkrywany i wprowadzający w zachwyt…
Właściwie wszystkie pielgrzymki prowadziły do sanktuariów
Maryjnych więc do Matki Kościoła Świętego… nauczycielki wiary … pokornej
służebnicy … naszej Mamusi, która przywołuje swoje dzieci… nawet do ziemi
Świętej pielgrzymowałam do Maryi na
Górze Karmel, bo przecież Ona jest zawsze tam gdzie Jej Syn…
Teraz najczęściej
pielgrzymuję duchowo z tymi, którzy idą … ale kiedy wybieram się na Mszę Świętą, na rekolekcje, spotkanie
Wspólnoty… kiedy trwam w dniu, który nie
jest łatwy… a mało jest innych … to jakby pielgrzymuję od poranka do wieczora … przypominam sobie swoje piesze pielgrzymki
/najczęściej kiedy jakaś właśnie idzie/, bo
wycisnęły jakby piętno na doświadczaniu, jak nasza wiara jest zjednoczona z życiem … a
nasza wiara jest piękna również dlatego, że może pięknym uczynić zwyczajne życie...
Wciąż dźwięczy mi w uszach zdanie często powtarzane, gdy
pielgrzymka miała się już ku końcowi :
co zostanie z tego pielgrzymowania , czy rzeczywiście celem
było jedynie dziękowanie Panu Bogu i zanoszenie próśb… a życie?
Kiedyś jeden z Kapłanów wręcz prosił :
NIE ZMARNUJCIE TEGO TRUDU, NIE ODKŁADAJCIE GO NA PÓŁKĘ
MIĘDZY ZAKURZONE KSIĄŻKI, PROSZĘ WAS TRUDŹCIE SIĘ DALEJ, ABY TO CZEGO
DOŚWIADCZYLIŚCIE PRZYNIOSŁO TRWAŁE OWOCE W WASZEJ CODZIENNOŚCI…
… kroczenie do CELU razem z innymi, pokonywanie trudu
wspólnej drogi … życie może zachwycać swoim pięknem, które jest właśnie w tym,
co wspólne i nie łatwe… bo w pojedynkę nie dalibyśmy rady…
Na tej stronie Inicjatywy Modlitwy Wstawienniczej również pielgrzymujemy wspólnie …. trwajmy więc
w tej pielgrzymce serc i uczmy je
hojności w dzieleniu się przeżywaną wiarą… a może jest inaczej ?
Elżbieta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.