W dzisiejszej perykopie ewangelicznej Kościół święty zaprasza nas do wejścia w tajemnicę prawdziwej radości, która polega na uczestnictwie w życiu Boga. Jest nam ono ofiarowane przez Jezusa, który wzywa nas do uczestnictwa w Jego misji, podzielenia Jego ziemskiego losu. Dziś dotyczy to przepowiadania rychłego nadejścia królestwa Bożego. Podobnie jak siedemdziesięciu dwóch uczniów, my również zostaliśmy, na mocy chrztu, „przyobleczeni z wysoka”, i posłani do „każdego miasta i miejscowości”, w których przyszło nam żyć, aby „prostować ścieżki Panu”. To posłanie, które jest wplecione w naszą codzienną egzystencję, jest naszą drogą uświęcenia. Podobnie jak życie naszego Pana, wiedzie ona przez trudy i cierpienia do radości i chwały życia w zjednoczeniu z Bogiem.
Objawienie i zbawczą misję Chrystusa można
wpisać w znak krzyża. Belka pionowa to Wcielenie, Pascha, Wniebowstąpienie i
Paruzja Syna Bożego. Belka pozioma to głoszenie nadejścia królestwa Bożego,
które niczym rzeka zbawienia, biorąca swe źródło z odwiecznej miłości Boga do
człowieka, rozlewa się w czasie i przestrzeni zgodnie z Jego poleceniem:
„Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata»” (Mt 28, 19-20). Centrum tej niezgłębionej tajemnicy jest przebite na krzyżu Najświętsze Serce Pana Jezusa: to właśnie z niego wzięła początek rzeka miłosierdzia dla grzesznej ludzkości, jak uczy nas i poleca nam się modlić sam Zbawiciel za pośrednictwem św. siostry Faustyny: „O Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z Serca Jezusowego, jako zdrój Miłosierdzia dla nas - ufam Tobie”. Rozumiemy zatem, że dla chrześcijanina autentyczna radość jest nierozerwalnie związana z cierpieniem i polega na tym, że właśnie cierpienie, często upodlające i degradujące, może stać się, niczym krzyż Chrystusa, narzędziem zbawienia dla nas i dla innych ludzi. Nie ma bowiem życia bez cierpienia, chociaż nie zawsze cierpienie jest drogą do zbawienia. Dotyczy to również trudów przepowiadania Słowa Bożego, które jest tematem dzisiejszej Ewangelii. O tym, bowiem, że głoszenie Dobrej Nowiny wiąże się często z cierpieniem nie tylko duchowym, lecz również fizycznym pisze św. Paweł w liście do Galatów: „przecież ja na ciele swoim noszę blizny, znamię przynależności do Jezusa” (Ga 6, 17), odnosząc się do kamienowania lub biczowania, których żydzi nie szczędzili apostołom.
„Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata»” (Mt 28, 19-20). Centrum tej niezgłębionej tajemnicy jest przebite na krzyżu Najświętsze Serce Pana Jezusa: to właśnie z niego wzięła początek rzeka miłosierdzia dla grzesznej ludzkości, jak uczy nas i poleca nam się modlić sam Zbawiciel za pośrednictwem św. siostry Faustyny: „O Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z Serca Jezusowego, jako zdrój Miłosierdzia dla nas - ufam Tobie”. Rozumiemy zatem, że dla chrześcijanina autentyczna radość jest nierozerwalnie związana z cierpieniem i polega na tym, że właśnie cierpienie, często upodlające i degradujące, może stać się, niczym krzyż Chrystusa, narzędziem zbawienia dla nas i dla innych ludzi. Nie ma bowiem życia bez cierpienia, chociaż nie zawsze cierpienie jest drogą do zbawienia. Dotyczy to również trudów przepowiadania Słowa Bożego, które jest tematem dzisiejszej Ewangelii. O tym, bowiem, że głoszenie Dobrej Nowiny wiąże się często z cierpieniem nie tylko duchowym, lecz również fizycznym pisze św. Paweł w liście do Galatów: „przecież ja na ciele swoim noszę blizny, znamię przynależności do Jezusa” (Ga 6, 17), odnosząc się do kamienowania lub biczowania, których żydzi nie szczędzili apostołom.
Posłanie siedemdziesięciu dwóch uczniów przez
Jezusa, miało miejsce tuż po spotkaniu Pana z Jego trzema naśladowcami, które
było tematem zeszłotygodniowych rozważań. Ich sens streszcza ostatnie zdanie,
wypowiedziane przez Pana: „Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się
ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego” (Łk 9, 62). Jeżeli ktoś chce być
uczniem Jezusa, musi przyjąć Jego posłanie z całkowitym poświęceniem i
determinacją, jak On sam przyjął misję od Ojca. Autentyczny uczeń jak Jezus
„utwardza swoją twarz” w stronę Jerozolimy, to znaczy podejmuje nieodwracalną
decyzję pójścia za Nauczycielem z Nazaretu, mając świadomość, że również za
murami jego osobistej Jerozolimy znajduje się Golgota i czeka krzyż, którego
nie może uniknąć. Albo decydujemy się całe nasze życie przyjąć w duchu
pokornego poddania woli Bożej, albo pozostaniemy na zawsze daleko od świętego
miasta, na drodze do Samarii. Nie można być częściowo zbawionym.
Kiedy się już zdecydujemy, że chcemy przyjąć
misję daną nam przez Pana, musimy nauczyć się pewnych reguł, które są niczym
przewodnik na nową drogę życia. W ten sposób możemy zrozumieć dzisiejsze słowa
Pana: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa,
żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce
między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w
drodze nie pozdrawiajcie! Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie:
Pokój temu domowi! Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie
na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc,
co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do
domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam
podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do
was królestwo Boże. Lecz jeśli do jakiego miasta wejdziecie, a nie przyjmą was,
wyjdźcie na jego ulice i powiedzcie: Nawet proch, który z waszego miasta
przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że bliskie jest
królestwo Boże” (Łk 10, 2-11).
Fakt, że Jezus posłał (gr. apesteilen)
właśnie siedemdziesięciu dwóch uczniów jest pierwszą, bardzo ważną informacją.
Podczas, gdy wybór dwunastu apostołów miał nawiązywać do dwunastu pokoleń
Izraela, czyli narodu wybranego, do którego w pierwszej kolejności skierował
się Jezus ze swoją Ewangelią, numer siedemdziesiąt dwa symbolizował narody
pogańskie. Co więcej, posługując się czasownikiem „apesteilen” św. Łukasz daje
nam do zrozumienia, że ich misja nie jest mniej ważna niż rozesłanie Dwunastu,
które miało miejsce wcześniej. Stąd wniosek, że królestwo Boże jest
otwarte absolutnie dla wszystkich: świętych i grzeszników, dobrych i
podłych, mądrych i głupich, i tylko Bóg wie, co kryje się w sercu człowieka.
Właśnie dlatego Jezus uczy nas: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni.
Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie,
wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym
oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę
drzazgę z twego oka, gdy belka [tkwi] w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw
belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata”
(Łk 7, 1-5). Osądzanie bliźnich bierze się bowiem z pychy, która każe nam
stawiać się ponad innymi i czyni nas bezpodstawnie ich sędziami. Tymczasem
ilekroć najdzie nas ochota na sądzenie, powinniśmy przypomnieć sobie ileż to
grzechów szpeci naszą duszę. W swoim dzienniku duchowym Cleonice Morcaldi,
ukochana córka duchowa św. Ojca Pio, pisze: „Był bardzo surowy, jeśli chodzi o
grzechy przeciw miłości. Zawsze powtarzał: „Z miłości bliźniego będziemy
sądzeni”. I dodawał: „Jakiż czyściec czeka tego, kto innych osądza, obmawia,
oczernia!” („Moje życie w bliskości Ojca Pio”, p. 146). Jezus podaje nam
niezawodną metodę na pokonanie demona pychy: „Tak mówcie i wy, gdy uczynicie
wszystko, co wam polecono: "Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to,
co powinniśmy wykonać” (Łk 17, 10). Wszyscy święci zgodnie twierdzą, że wobec
autentycznej pokory diabeł jest bezsilny. Może dlatego, że człowiek pokorny
jest ukryty w sercu Jezusa, który zachęca: „Weźcie moje jarzmo na siebie i
uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie
ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11, 29).
Pokorne serce Jezusa jest również bramą, która
prowadzi do całkowitego zawierzenia Bożej opatrzności. To jest właśnie
druga cecha autentycznego ucznia Chrystusa. „Być posłanym jak owca między
wilki”, to jest żydowskie powiedzenie oznaczające „być bezbronnym”. Wędrówka
bez broni, czy ochrony, w małej, dwuosobowej grupie, po ówczesnych drogach,
szczególnie w rejonie Samarii, gdzie bandyci z napadania i nękania, czy nawet
mordowania pielgrzymów wędrujących do Jerozolimy czynili sobie źródło
utrzymania, stanowić musiało ciężką próbę i wymagało całkowitego zawierzenia
Bogu. Jezus uczy, że naszym prawdziwym wrogiem jest Zły: „Nie bójcie się tych,
którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który
duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10, 28). Zaś św. Paweł, któremu
nieobce było wojenne rzemiosło, daje nam przepiękną instrukcję, jak z diabłem
walczyć: „Bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Obleczcie pełną zbroję Bożą,
byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. Nie toczymy bowiem
walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom,
przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na
wyżynach niebieskich. Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w
dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc
[do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym
jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej
nowiny o pokoju. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę,
dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm
zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże - wśród wszelakiej
modlitwy i błagania. Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu! Nad
tym właśnie czuwajcie z całą usilnością i proście za wszystkich
świętych” (Ef 6, 10-18).
To zawierzenie Bożej Opatrzności dotyczyło
również podstawowych potrzeb takich jak jedzenie, picie czy ubranie. Nawet
dobre zachowanie, to znaczy pozdrawianie mijanych przechodniów nie mogło
odwrócić uwagi uczniów od celu ich apostolskiej wędrówki. Powinna być ona
raczej przepełniona - jak uczy św. Paweł – nieustanną modlitwą – aby
nasza misja okazała się jak najbardziej owocna i by Pan powołał innych
apostołów, którzy przyczynią się do realizacji Bożych planów. „Święć się imię
Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja” – te trzy prośby powinny być
zawsze obecne w naszych umysłach i na naszych wargach, niczym swoista modlitwa
Jezusowa.
Każdego, kto przyjmował apostołów i był
godzien tej łaski, obdarzali oni pokojem. W kulturze Starego Testamentu życzyć
komuś pokoju, „shalom”, oznaczało życzyć mu pokoju z Bogiem, Jego
błogosławieństwa, którego pełni Żydzi oczekiwali na końcu czasów i który wiązał
się z łaską przemiany serc, będącą darem Ducha Świętego: „pokropię was czystą
wodą, abyście się stali czystymi, i oczyszczę was od wszelkiej zmazy i od
wszystkich waszych bożków. I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego
wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha mojego chcę
tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali
przykazań, i według nich postępowali” (Ez 36, 25-27). Ten prawdziwy pokój
przyniósł uczniom Zmartwychwstały: „Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia,
tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami,
przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!» A to
powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy
Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja
was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha
Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie,
są im zatrzymane»” (J 20, 19-23). Jezus, obdarzając uczniów pokojem, wskazał na
swoje rany, ponieważ to właśnie z nich, a szczególnie z Jego przebitego serca
wypłynęła krew, w której Bóg obmywa nasze duchowe nieczystości. Święty Paweł w
liście do Efezjan następująco tłumaczy tę prawdę: „On bowiem jest naszym
pokojem. On, który obie części [ludzkości] uczynił jednością, bo zburzył
rozdzielający je mur - wrogość. W swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań,
wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch [rodzajów ludzi] stworzyć w sobie jednego
nowego człowieka, wprowadzając pokój, i [w ten sposób] jednych, jak i
drugich znów pojednać z Bogiem w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy
śmierć wrogości. A przyszedłszy zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i
pokój tym, którzy blisko, bo przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy
przystęp do Ojca” (Ef 2, 14-18).
Pan polecił również swoim apostołom, aby nie
przechodzili z domu do domu i aby jedli to, co zostanie im podane. Niewątpliwie
trafiali im się gospodarze bogatsi i biedniejsi, stąd warunki mieszkaniowe i
żywieniowe mogły być różne. Jednak Jezus przestrzegał uczniów przed szukaniem
wygody. Ten, kto wybrał Drogę Jezusa musi nauczyć się prawdziwego ubóstwa,
które jest wolnością od jakiegokolwiek przywiązania do dóbr materialnych i
wygód, które stałoby się przeszkodą w całkowitym poświęceniu jego apostolskiemu
powołaniu. Skoro Mistrzowi wiedzie się gorzej od lisów i ptaków powietrznych,
gdyż „nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (Łk 9, 58) to podążanie za
wygodami nie mieści się w optyce Jego naśladowania, wszak: „Uczeń nie
przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana. Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak
jego nauczyciel, a sługa jak pan jego” (Mt 10, 24-25). Właśnie w tym byciu jak
nauczyciel i pan kryje się źródło wolności ucznia i sługi wobec Prawa, jaka
cechowała Jezusa. Właśnie w mocy tej wolności uczniowie powinni spożywać
wszystkie zaproponowane im potrawy. Zważywszy, że posłańcy odwiedzali domostwa
pogan, musieli liczyć się z przekroczeniem prawa pokarmowej czystości
rytualnej. Jednak dla Jezusa i Jego uczniów zasada czystości brzmiała
następująco: „Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go
nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym” (Mk 7,
15). Z resztą skomplikowane prawo regulujące czystość i nieczystość rytualną
było dla Pana elementem systemu, który zafałszował autentycznego ducha Prawa,
którym jest miłość Boga do Jego narodu: „znosicie słowo Boże przez waszą
tradycję, którąście sobie przekazali” (Mt 7, 13). W powołaniu
setnika Korneliusza, opisanym w Dziejach Apostolskich, święty Łukasz przytacza
wizję jaką miał Książe Apostołów: „wszedł Piotr na dach, aby się pomodlić. Była
mniej więcej szósta godzina. Odczuwał głód i chciał coś zjeść. Kiedy przygotowywano
mu posiłek, wpadł w zachwycenie. Widzi niebo otwarte i jakiś spuszczający się
przedmiot, podobny do wielkiego płótna czterema końcami opadającego ku ziemi.
Były w nim wszelkie zwierzęta czworonożne, płazy naziemne i ptaki powietrzne.
«Zabijaj, Piotrze i jedz!» - odezwał się do niego głos. «O nie, Panie! Bo nigdy
nie jadłem nic skażonego i nieczystego» - odpowiedział Piotr. A głos znowu po
raz drugi do niego: «Nie nazywaj nieczystym tego, co Bóg oczyścił».
Powtórzyło się to trzy razy i natychmiast wzięto ten przedmiot do nieba” (Dz
10, 8-16). Bardzo interesująca jest interpretacja, jaką św. Piotr daje swojej
wizji: „Wiecie, że zabronione jest Żydowi przestawać z cudzoziemcem lub
przychodzić do niego. Lecz Bóg mi pokazał, że nie wolno żadnego człowieka
uważać za skażonego lub nieczystego” (Dz 10, 27-28). Ta zasada w niczym nie
straciła na swojej aktualności. Niezwykle łatwo – o czym pisałem wyżej – zdarza
nam się sądzić innych ludzi i mniej lub bardziej świadomie nimi pogardzać. Co
gorsza, zdaje się nam, że podobamy się w tym Bogu. Wielu, uważając się za
prawowiernych katolików, obrzuca błotem i razi jadem nienawiści, tych, którzy
ich zdaniem są poza „prawdą”: wystarczy wejść na niektóre portale internetowe,
by niemal fizycznie odczuć tę falę nienawiści i pogardy. Czy rzeczywiście Jezus
to pochwala? Oczywiście, wobec tych, którzy odrzucają słowo Boże należy
postąpić stanowczo: strzepanie pyłu z sandałów było symbolem całkowitej
separacji, stosowanym przez pielgrzymów, którzy nie chcieli wnieść do ziemi
świętej, do Jeruzalem, nawet kurzu z terytorium pogan. Jezus proponuje każdemu
swoje zbawienie, ale nikogo nie zmusza do przyjęcia tego daru. W Ewangelii św.
Mateusza czytamy: „Gdy brat twój zgrzeszy , idź i upomnij go w cztery oczy.
Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą
jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła
się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet
Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!” (Mt 18, 15-17).
Jednak nie stawia przy tym żadnych granic Bożemu miłosierdziu: „ Wtedy Piotr
zbliżył się do Niego i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat
wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?» 22 Jezus mu odrzekł: «Nie mówię
ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy” (Mt 18, 21-22).
Musimy zatem, pamiętając, że zostaliśmy posłani jak owce między wilki,
zrozumieć co znaczą słowa Jezusa: „Bądźcie więc roztropni, jak węże, a
nieskazitelni jak gołębie” (Mt 10, 16) i nauczyć się rozróżniać między
bezmyślną, czasami naiwną „dobrocią” i autentycznym miłosierdziem, które nie
wyklucza stanowczości. Roztropność, która jest cnotą ludzką: „uzdalnia rozum do
rozeznawania w każdej okoliczności naszego prawdziwego dobra i do wyboru
właściwych środków do jego pełnienia. Kieruje ona innymi cnotami, wskazując im
zasadę i miarę” (KKK 1806, 1835). Powinniśmy zatem często prosić Ducha Świętego
o dar rozeznania, czym jest „prawdziwe dobro” dla mnie i dla bliźniego w danej sytuacji
i starać się właśnie tym dobrem kierować.
W drugiej części dzisiejszej perykopy św.
Łukasz opisuje powrót uczniów z misji, oraz reakcję Jezusa. Tym, co natychmiast
uderza jest ich radość. „Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością (gr. charas)
mówiąc: «Panie, przez wzgląd na Twoje imię, nawet złe duchy nam się poddają»
(Łk 10, 17). Czasownik chairo, którym posłużył się Ewangelista, aby opisać
reakcję uczniów, bardziej niż samo uczucie, określa dobrostan człowieka,
obejmujący wymiar duchowy i materialny – to wszystko, co jest darem Boga, który
objawia się jako Stworzyciel i Zbawiciel. W tym sensie słowo to zbliżone jest
znaczeniowo do hebrajskiego słowa „shalom” oznaczającego pokój, zbawienie.
Radość płynąca z faktu bycia obdarowanym łaską Bożą jest jednym z
najważniejszych tematów trzeciej Ewangelii. Kiedy anioł Gabriel zwiastował
Maryi, pozdrowił ją słowami: „Chaire Kecharitomene! Bądź pozdrowiona Pełna
łaski!” (Łk 1, 28). Ta, która w sposób nieporównywalnie większy od innych ludzi
została obdarzona Bożą łaską i od chwili poczęcia w mocy tej łaski została
zachowana od zmazy grzechu pierworodnego, miała powód do największej radości,
ponieważ to ona została powołana przez Boga, by być Matką Jego Syna. Jednak
radość Maryi, właśnie dlatego, że jej życie zostało nierozerwalnie związane z
życiem Zbawiciela, nie była wolna od cierpienia i bólu, co prorokował starzec
Symeon w świątyni Jerozolimskiej: „Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi,
Matki Jego: «Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w
Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz
przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2, 32-35).
Radość uczniów jest jednocześnie wyrazem
uwielbienia dla Pana (gr. Kyrios), ponieważ to przez moc Jego imienia demony
„poddają się” ludziom. Święty Paweł w liście do Efezjan pisze, rozważając
błogosławione owoce uniżenia Syna Bożego: „Bóg Go nad wszystko wywyższył i
darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano
istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że
Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca” (Flp 2, 9-11). Imię oznaczało
w ówczesnych czasach tożsamość, istotę danej osoby. Dlatego Żydzi nie
wymieniali, poza jednym wyjątkiem, imienia Boga, które było święte.
Kolana demonów zginały się przed apostołami, ponieważ – jako ambasadorowie Pana
– reprezentowali Jego boski majestat. Imię Jezusa jest niezwykle potężne
w walce z demonami, nie mocą magiczną, ale dlatego, że jest to moc paschalna,
którą Syn Człowieczy otrzymał od Ojca, w następstwie Jego uniżenia –
wywyższenia na krzyżu. Tymczasem nam zdarza się często traktować je jako
swoisty przerywnik lub wykrzyknik, zastępujący albo wypowiadany w jednym zdaniu
z najpopularniejszym wulgaryzmem. Wypowiadane bez należytego szacunku i miłości
zamiast wypraszać nam ochronę przed pokusami i nieszczęściami, najdroższe imię
Pana staje się okazją do grzechu co cieszy Złego.
Odpowiedź Jezusa jak zwykle wynosi całą
sytuację na wyższy poziom duchowy i jest dla nas cenną nauką: „Wtedy rzekł do
nich: «Widziałem szatana, spadającego z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam
władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic
wam nie zaszkodzi. Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają,
lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie»” (Łk 10, 18-20).
Według tradycji żydowskiej, Szatan był swoistym oskarżycielem publicznym, który
stał przed tronem Boga i przedstawiał ludzkie winy. Był on wrogo nastawiony do
człowieka i pragnął jego zguby. W księdze Hioba Szatan daje wyraz tej
nienawiści, podważając dobroć i prawowierność Hioba: „Mówi Pan do szatana: «A
zwróciłeś uwagę na sługę mego, Hioba? Bo nie ma na całej ziemi drugiego, kto by
tak był prawy, sprawiedliwy, bogobojny i unikający grzechu jak on».
Szatan na to do Pana: «Czyż za darmo Hiob czci Boga?” (Hi 1, 8-9). Celem
Szatana było właśnie zniszczenie więzi jaka łączyła człowieka z Bogiem, po tym
jak swoim nieposłuszeństwem zniszczył więź łączącą go ze Stwwórcą, jak uczy nas
wspomniany wyżej Katechizm Kościoła Katolickiego: „Do wyboru nieposłuszeństwa
skłonił naszych pierwszych rodziców uwodzicielski głos przeciwstawiający się
Bogu (Por. Rdz 3, 1-5). Ten głos przez zazdrość sprowadza na nich śmierć (Por.
Mdr 2, 24). Pismo święte i Tradycja Kościoła widzą w tej istocie upadłego
anioła, nazywanego Szatanem lub diabłem (Por. J 8, 44; Ap 12, 9). Kościół
naucza, że był on najpierw dobrym aniołem stworzonym przez Boga: Diabolus enim
et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti
sunt mali" – Diabeł bowiem i inne złe duchy zostały stworzone przez Boga
jako dobre z natury, ale same uczyniły się złymi" (Sobór Laterański IV
(1215): DS 800). Pismo święte mówi o grzechu tych aniołów (Por. 2 P 2, 4). Ich
"upadek" polega na wolnym wyborze dokonanym przez te duchy stworzone,
które radykalnie i nieodwołalnie odrzuciły Boga i Jego Królestwo. Odbicie tego
buntu znajdujemy w słowach kusiciela skierowanych do naszych pierwszych
rodziców: "tak jak Bóg będziecie" (Rdz 3, 5). Diabeł "trwa w
grzechu od początku" (1 J 3, 8) i jest "ojcem kłamstwa" (J 8,
44)” (KKK 391-392). Jezus, jako odwieczny Logos widział upadek Szatana i jego
demonów, po ich przegranej walce z Archaniołem Michałem: „I nastąpiła walka na
niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem. I wystąpił do walki
Smok i jego aniołowie, ale nie przemógł, i już się miejsce dla nich w niebie
nie znalazło. I został strącony wielki Smok, Wąż starodawny, który się zwie
diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię, został strącony na ziemię, a
z nim strąceni zostali jego aniołowie” (Ap 12, 7-9). Teraz w mocy imienia
Jezusa, tam gdzie głoszone jest królestwo Boże, również na ziemi Szatan i jego
demony ponoszą kolejne porażki, aż do jego ostatecznej klęski, kiedy Pan
powtórnie nadejdzie w chwale. Diabeł jest bowiem już zwyciężony mocą Paschy
Chrystusa, ale Opaczność Boża pozwala mu jeszcze szkodzić ludziom i kusić ich –
jednak do czasu.
Ostatnie słowa Jezusa sprowadzają jednak tę
fascynację uczniów mocą nad złem daną im przez Pana do właściwych wymiarów, tak
jakby Zbawiciel chciał ich skłonić, aby przestali fascynować się daną im władzą
nad Złym i jego poplecznikami, którzy i tak są pokonani i dlatego nie mogą ich
skrzywdzić, ale by skupili swoją uwagę ku niebu, które jest ich prawdziwą
ojczyzną i cieszyli się, że czeka tam na nich wspólny Ociec. Symbol księgi
życia, o której mówi Jezus, nawiązuje do tradycji starotestamentalnej. Przenika
on całą historię zbawienia: znajdziemy go zarówno w Torze: „I poszedł Mojżesz
do Pana, i powiedział: «Oto niestety lud ten dopuścił się wielkiego grzechu,
gdyż uczynił sobie boga ze złota. Przebacz jednak im ten grzech! A jeśli nie,
to wymaż mię natychmiast z Twej księgi, którą napisałeś” (Wj 32, 32), jak
również i u proroków: „I będzie tak: Ten, kto pozostał żywy na Syjonie, i który
się ostał w Jeruzalem, każdy będzie nazwany świętym i wpisany do [Księgi] Życia
w Jeruzalem” (Iz 4, 3), a także w Apokalipsie: „I ujrzałem na prawej ręce
Zasiadającego na tronie księgę zapisaną wewnątrz i na odwrocie zapieczętowaną
na siedem pieczęci. I ujrzałem potężnego anioła, obwieszczającego głosem
donośnym: «Kto godzien jest otworzyć księgę i złamać jej pieczęcie?» (…) I mówi
do mnie jeden ze Starców: «Przestań płakać: Oto zwyciężył Lew z pokolenia Judy,
Odrośl Dawida, tak że otworzy księgę i siedem jej pieczęci» (…) I taką nową
pieśń śpiewają: «Godzien jesteś wziąć księgę i jej pieczęcie otworzyć, bo
zostałeś zabity i nabyłeś Bogu krwią twoją [ludzi] z każdego pokolenia,
języka, ludu i narodu, i uczyniłeś ich Bogu naszemu królestwem i kapłanami, a
będą królować na ziemi» (Ap 5, 1-2. 5. 9-10). Księga życia, która jest niejako
listą obywateli nieba, listą zbawionych, została napisana krwią Syna Bożego, co
więcej można by powiedzieć, że w pewnym sensie ona sama jest sercem Zbawiciela,
w którym nosi On imiona wszystkich tych, którzy nie wzgardzili Jego miłością i
odpowiedzieli swoim życiem „TAK” jak św. Ojciec Pio, owego pamiętnego poranka
20 września 1918 roku, kiedy w klasztornym chórze ukazał mu się Jezus i
zaprosił go do współcierpienia dla naszego zbawienia. To niezwykłe wydarzenie
miało miejsce również na świadectwo dla nas, gdyż jeżeli przyjmiemy z pokorą
zaproszenie Pana do udziału w Jego zbawczej misji, wówczas stajemy się „małymi
ojcami Pio”, ukochanymi przez Boga nie mniej niż on. Dlatego na koniec warto
przytoczyć świadectwo świętego kapucyna: „Dostałem nagle wielkich dreszczy na
całym ciele. Potem nastał spokój i zobaczyłem Naszego Pana w postawi jak na
krzyżu, choć miałem wrażenie, że nie było krzyża, skarżącego się na brak
wzajemności u ludzi, szczególnie tych, którzy mu się poświęcili i przez niego
bardziej są umiłowani. Widać było, że cierpi i że chce, by dusze ludzkie
dzieliły z nim Jego cierpienie. Zapraszał mnie, bym przejął się Jego cierpieniem
i medytował nad nim, i bym jednocześnie troszczył się o zbawienie braci. Na te
słowa poczułem się wypełniony współczuciem dla cierpienia Pana i zapytałem go,
co mógłbym zrobić. Usłyszałem głos: „Weź udział w mojej Męce”. Po tych słowach,
gdy wizja się skończyła, wszedłem w głąb siebie i rozpamiętywałem to, co się
wydarzyło. Wtedy zobaczyłem te znaki, z których kapały krople krwi. Przedtem
niczego nie miałem (Francesco Castelli „Przesłuchanie Ojca Pio” s. 13).
Arek
Liturgię Słowa z dzisiejszej niedzieli znajdziemy pod linkiem:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.