Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

17.04.2016

"Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je " (J 10, 27).

  
  W Słowie Bożym, który Kościół święty proponuje nam na IV niedzielę wielkanocną, Jezus objawia się nam jako Dobry Pasterz, który daje życie wieczne, ponieważ jedynie On, przez fakt, że stanowi jedno z Ojcem, ma taką moc i – jak głosili Żydom w świątyni Jerozolimskiej św. Piotr i św. Jan –  „nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4, 12).

  Również w świątyni osadzona jest dzisiejsza perykopa. Św. Jan uściśla, że „Obchodzono wtedy w Jerozolimie uroczystość Poświęcenia świątyni. Było to w zimie. Jezus przechadzał się w świątyni, w portyku Salomona” (J 10, 22-23). Wspomniana, ośmiodniowa uroczystość, zwana również Chanuką, nawiązywała do cudownego wydarzenia, które miało miejsce po poświęceniu świątyni, gdy Juda Machabeusz uwolnił Jerozolimę w grudniu 164 roku przed Chrystusem z pod panowania pogańskiego władcy Antiocha IV. Według tradycji niewielka ilość czystej rytualnie oliwy, po obrzędzie ponownej konsekracji świątyni, paliła się przez osiem dni. Każdego dnia na dziewięcioramiennym kandelabrze zwanym chanukiją zapalano jedną świecę na pamiątkę cudownego wydarzenia. Żydzi uważali obrzędy Chanuki za wydarzenie niezwykłe, dlatego – mimo, że święto to nie zobowiązywało wiernych do odbycia pielgrzymki do Jerozolimy – pobożni Żydzi tłumie napływali do świątyni.  Dla Jezusa, który mówił o sobie: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8, 12) była to doskonała okazja do głoszenia Dobrej Nowiny o nadejściu królestwa Bożego.
Św. Jan pisze, że Zbawiciel spacerował w portyku Salomona, który znajdował się we wschodniej części świątyni. Nazywano go tak, ponieważ uważano, iż właśnie tam znajdują się pozostałości dawnej świątyni, którą wybudował Bogu Salomon. W mroźne dni pielgrzymi chętnie szukali schronienia pod kolumnadami, w których dwa rzędy wyposażony był Przedsionek Salomona.

  Kontekst w jakim słuchamy słów Chrystusa jest bardzo ważny dla ich pełnego zrozumienia. Jezus znajdował się w Świątyni, o której sam mówił, że jest tym, co należy do Jego Ojca (por. Łk 2, 49), lub po prostu, że jest domem Jego Ojca (por. J 2, 16), a zatem możemy być pewni, że Bóg rzeczywiście był w niej obecny w sposób wyjątkowy, ponieważ obecność ta, jak oświadczyła Maryja w swoim Magnificat, wyraża prawdę, że Najwyższy jest „pomny na miłosierdzie swoje - jak przyobiecał naszym ojcom - na rzecz Abrahama i jego potomstwa na wieki” (Łk 1, 54-55).

  Obecność Pana w portyku Salomona, wśród szczątków pierwszej świątyni, podkreśla zatem ciągłość przymierza z Izraelem, które jest objawieniem nieskończonego miłosierdzia, jakie Bóg żywi wobec całej ludzkości. Wyraża ona również skuteczność i nieodwołalność realizacji Bożego planu zbawienia, według słów króla Salomona: „Błogosławiony Pan, Bóg Izraela, który to, co zapowiedział swymi ustami memu ojcu Dawidowi, to też ręką wypełnił, mówiąc: "Od tego dnia, w którym wyprowadziłem mój lud, Izraela z Egiptu, nie wybrałem ze wszystkich pokoleń izraelskich miasta do wybudowania świątyni, by Imię moje w niej przebywało. Ale wybrałem sobie <Jerozolimę, aby tam było moje Imię i obrałem> Dawida aby był nad moim ludem, Izraelem". Dawid zaś, mój ojciec, powziął zamiar zbudowania domu dla Imienia Pana, Boga Izraela. Wówczas Pan rzekł memu ojcu, Dawidowi: "Dobrze postąpiłeś, że powziąłeś zamiar zbudowania domu dla mego Imienia, bo wypłynęło to z twego serca. Jednak nie ty będziesz budować tę świątynię, ale twój rodzony syn. On zbuduje dom dla mego Imienia". Wypełnił Pan właśnie to, co obiecał, bo nastałem po moim ojcu, Dawidzie, i zasiadłem na tronie izraelskim, jak zapowiedział Pan, oraz zbudowałem dom dla Imienia Pana, Boga Izraela. A w nim urządziłem miejsce dla Arki, w której jest Przymierze Pana, zawarte z naszymi przodkami, gdy ich wyprowadził z ziemi egipskiej” (1 Krl 8, 15-21).

  Znaczący jest też fakt, ze portyk Salomona znajdował się we wschodniej części świątyni, gdyż powszechnie oczekiwano, że Mesjasz przyjdzie ze wschodu. Świadczył o tym kapłan Zachariasz w swoim hymnie Benedictus, w którym prorokował na temat misji swojego syna Jana Chrzciciela: „A i ty, dziecię, prorokiem Najwyższego zwać się będziesz, bo pójdziesz przed Panem torując Mu drogi; Jego ludowi dasz poznać zbawienie [co się dokona] przez odpuszczenie mu grzechów, dzięki litości serdecznej Boga naszego. Przez nią z wysoka Wschodzące Słońce nas nawiedzi, by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju” (Łk 1, 76-79). Jezus sam mówił o swoim powtórnym przyjściu w chwale: „Albowiem jak błyskawica zabłyśnie na wschodzie, a świeci aż na zachodzie, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego” (Mt 24, 27).

  W tym kontekście uroczystość Poświęcenia świątyni jerozolimskiej nabiera szczególnego znaczenia. Żydzi musieli kochać to święto, ponieważ przypominało im ono, że zwycięstwo nad pogańskim okupantem jest możliwe. Tak jak Machabeuszom udało się pokonać Antiocha IV, który, aby zhellenizować Izraelczyków zakazał wszelkich żydowskich obrządków i zwyczajów, zburzył mury Jerozolimy, którą nazwał Antiochią Judejską, a w świątyni ustanowił kult bożka Baal-Szamina zwanego też Zeusem Olimpijskim , tak Mesjaszowi uda się – z pomocą Boga – pokonać Rzymian. Światło zapalane w święto Chanuka było zatem światłem nadziei na rychłe nadejście Mesjasza i nastanie królowania Bożego; wyzwolenia z upokarzającej niewoli i triumfu Jahwe i Jego narodu nad światem pogańskim.

  Kiedy Jezus, który jest prawdziwym Światłem świata, wszedł ze swoim słowem zbawienia w tę sytuację oczekiwania, napotkał na ostry opór szczególnie ze strony faryzeuszów, uczonych w Piśmie i arcykapłanów. Ci ostatni, należący do stronnictwa saduceuszów, kontrolowali kult w świątyni, a ponieważ wiązał się on z podatkami, czerpali z niego wysokie zyski. Działalność Jezusa w świątyni szczególnie ich niepokoiła, ponieważ podkopywała ich autorytet w oczach ludu, a co za tym idzie godziła w ich interesy. Idąc na kompromis z Rzymem, saduceusze utrzymywali kruchy spokój i trzymali naród w ryzach. Z kolei faryzeuszów niepokoił stosunek Jezusa do ich doktryny, która – w imię swoiście pojętej czystości rytualnej – nadmiernie rozbudowując sieć nakazów i zakazów, zafałszowała w ducha Prawa, które Bóg objawił Mojżeszowi. Jezus, który mówił o sobie: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić” (Mt 5, 17) ujawnił przewrotność tradycji faryzeuszów, mówiąc: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu” (Mk 2, 27-28). To swoje Prawo Jezus realizował, objawiając Boże miłosierdzie. W odpowiedzi udzielonej oburzonym faryzeuszom dlaczego Jego uczniowie łamią szabat, Zbawiciel wspomniał poczynania Dawida i jego ludzi: „Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie, i był głodny on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom” (Mk 2, 25-26). Nakarmienie głodnego jest ważniejsze od zachowania prawa, według którego poświęcone pokarmy zastrzeżone były tylko dla kapłanów. Zbawiciel objawił się tu jako Pasterz, dla którego wszystkie owce są na równi godne nakarmienia. Św. Ireneusz napisze zaś półtora wieku później: „chwałą Boga jest człowiek żyjący, a życiem człowieka jest oglądanie Boga”. Właśnie o prawdziwym życiu, które jest darem, Jezus mówi w dzisiejszej Ewangelii do Żydów.

  Do zbulwersowanych faryzeuszów, którzy szczycili się, że doskonale znają Prawo i Pisma, Jezus zwrócił się uszczypliwie z pytaniem, „czy nigdy nie czytaliście?” Do czytania w mroczny zimowy dzień, szczególnie w takich budowlach jak świątynia, niezbędne było światło świec. Według tradycji żydowskiej kandelabr zapalany w święto Chanuka nie mógł być używany do czytania lub oświetlenia pomieszczenia, lecz jako znak cudu. W tym sensie był to znak „ograniczony” i potrzeba było innego światła, aby poznać Prawo Boże. Takim światłem jest właśnie Jezus, który rozprasza mroki błędu i pozwala odkryć prawdziwy sens Bożego słowa, czego doświadczyli uczniowie w drodze do Emaus: „Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?” (Łk 24, 32); jest On jednocześnie sprawcą cudów niejako ilustrujących miłosierdzie Boga ogarniające całego człowieka, w jego wymiarze fizycznym, psychicznym i duchowym, które jest źródłem i sensem Bożego Prawa, o czym świadczy historia uzdrowienia opisana przez św. Marka: „Wszedł znowu do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć. On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: «Stań tu na środku!». A do nich powiedział: «Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?» Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: «Wyciągnij rękę!». Wyciągnął, i ręka jego stała się znów zdrowa. A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz odbyli naradę przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić” (Mk 3, 1-6).

  To właśnie zatwardziałość serc ludzi, którzy, mimo, że zdawali się być najbliżej Boga, przez co powinni być otwarci na Jego Ducha, szukali okazji aby zabić Jego Syna, jest niczym cień kładący się na posadzce świątyni w święto świateł. Ta nienawiść wzmagała się ilekroć Jezus przybywał do domu swego Ojca. Prawdopodobnie brała się ona stąd, że faryzeusze, uczeni w Piśmie i arcykapłani, którzy bezprawnie zawładnęli domem i słowem Bożym, mimo że uważali Nauczyciela z Nazaretu za fałszywego proroka, oraz impostora, podświadomie wyczuwali w Mim prawowitego dziedzica i domyślając się Jego prawdziwej natury, czuli się zagrożeni i reagowali agresją. Wskazywałby na to fakt, że właśnie do nich Jezus nawiązywał w dramatycznej przypowieści o przewrotnych rolnikach: „Lecz owi rolnicy mówili nawzajem do siebie: "To jest dziedzic. Chodźcie, zabijmy go, a dziedzictwo będzie nasze". I chwyciwszy, zabili go i wyrzucili z winnicy” (Mk 12, 7-8). W tej przypowieści, karą za postępowanie złoczyńców była śmieć niegodnych rolników, zaś sama winnica została powierzona innym (por. Mk 12, 9). W janowym opisie cudu uzdrowienia człowieka ślepego od urodzenia, znajdującym się przed „mowa pasterską” Jezusa, która z kolei poprzedza naszą dzisiejszą perykopę, Pan również mówi o sądzie: „Jezus rzekł: «Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą stali się niewidomymi». Usłyszeli to niektórzy faryzeusze, którzy z Nim byli i rzekli do Niego: «Czyż i my jesteśmy niewidomi?» Jezus powiedział do nich: «Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: "Widzimy", grzech wasz trwa nadal” (J 9, 39-41). Pamiętamy, że według Jego słów:  „sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki (J 3, 19).

  Podczas Chanuki doszło zatem do kolejnego starcia światła z ciemnością. Jak pisze św. Jan: „Otoczyli Go Żydzi i mówili do Niego: «Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie!» Rzekł do nich Jezus: «Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec” (J 10, 24-26). W drugą niedzielę wielkanocną czytaliśmy, że „Tam gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: Pokój wam!” (J 20, 19). Teraz stanął pośrodku Żydów, którzy byli do Niego wrogo nastawieni i żądali od Niego jasnego określenia się, czy jest Mesjaszem, czy też nie.  Psalmista następująco opisuje sytuację Sprawiedliwego: „Osaczyły mnie wszystkie narody, lecz starłem je w imię Pańskie. <Osaczyły mnie w krąg, tak, osaczyły mnie, lecz starłem je w imię Pańskie>. Osaczyły mnie w krąg jak pszczoły, paliły jak ogień ciernie: lecz starłem je w imię Pańskie” (Ps 118, 10-12). Jezus nie spełnił żądania Żydów, lecz wskazał na ich duchową ślepotę jako przyczynę, dla której nie rozpoznali Jego autentycznej tożsamości. Nie chcieli oni poznać prawdy, lecz pragnęli uzyskać Jego przyznanie się do zbrodni, która polegałaby na uzurpowaniu sobie tytułu mesjańskiego. Mając na uwadze fakt, że Rzymianie zabili wcześniej kilku fałszywych mesjaszów, którzy wzniecili rebelię, Żydzi mogliby pochwycić Jezusa i oskarżyć przed rzymskim prefektem Judei o podburzanie tłumów do powstania. Na ile taki plan był skuteczny, świadczą wydarzenia, które miały miejsce później, trzy dni przed pamiętnym „pierwszym dniem po szabacie”, który definitywnie zmienił historię świata.  

  Jezus nie odpowiedział na żądania faryzeuszów, lecz odwołał się do swojej wcześniejszej nauki w świątyni, gdzie trzykrotnie oświadczył im wyraźnie: „jeżeli nie uwierzycie, że JA JESTEM, pomrzecie w grzechach swoich (…) Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że JA JESTEM (…)Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham stał się, JA JESTEM” (J 8, 24,28,58) stawiając się w ten sposób na równi z Bogiem. Temu wstrząsającemu dla każdego prawowiernego Żyda oświadczeniu Pana towarzyszyły znaki, w których Bóg Ojciec potwierdzał swoją mocą prawdomówność Jednorodzonego Syna. Św. Jan pisze, w związku z cudem uzdrowienia chromego od trzydziestu ośmiu lat, którego Jezus dokonał nad sadzawką Owczą właśnie w szabat: „Potem Jezus znalazł go w świątyni i rzekł do niego: «Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło». Człowiek ów odszedł i doniósł Żydom, że to Jezus go uzdrowił. I dlatego Żydzi prześladowali Jezusa, że to uczynił w szabat. Lecz Jezus im odpowiedział: «Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam». Dlatego więc usiłowali Żydzi tym bardziej Go zabić, bo nie tylko nie zachowywał szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu” (J 5, 14-18). Chrystus odnalazł również niewidomego od urodzenia, którego uzdrowił i wdał się z nim w rozmowę, wprowadzając go w misterium wiary: „Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go rzekł do niego: «Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?» On odpowiedział: «A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?» Rzekł do niego Jezus: «Jest Nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie». On zaś odpowiedział: «Wierzę, Panie!» i oddał Mu pokłon” (J 9, 35-38). Uzdrowiony człowiek przyjął postawę ucznia doskonałego, nazywając Jezusa Panem i oddaje Mu pokłon, który należy się jedynie Bogu. W tym sensie jego postawa uprzedziła i przewyższyła wyznanie wiary Tomasza, który nazwał Jezusa Panem i Bogiem, ponieważ rozpoznał Go w Zmartwychwstałym.

  Zatem wiara jest tym, co dzieli ludzi na tych którzy są i tych, którzy nie są owcami Jezusa. Wiara jest łaską Ducha Świętego, której Bóg udziela wszystkim słuchającym przepowiadania Jego Syna. Nie wszyscy jednak przyjmują ten dar, lub przyjąwszy go, zachowują i pozwalają Duchowi Świętemu uświęcać i przemieniać swoją duszę na obraz duszy Chrystusowej, co Jezus sam tłumaczył w przypowieści o siewcy (por. Mk 4, 1-23). Z drugiej strony jedynie ci, którzy uwierzyli w Jezusa Chrystusa są w stanie przyjąć jego nauczanie. Wielu uczniów Pana, słysząc, że mają pić Jego krew i jeść Jego ciało narzekało, mówiąc: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?” ( J 6, 60). Jezus wcale nie złagodził swojej nauki, aby dostosować się do ich wrażliwości i rozumowania, lecz jeszcze wyżej  – jak miał to w zwyczaju – podniósł poprzeczkę, dodając: „To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem? Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą” (J 6, 61). W rezultacie wielu uczniów przestało chodzić za Jezusem. Razem z wiarą otrzymujemy nowe życie w Duchu Świętym, który pozwala nam właściwie zrozumieć naukę Zbawiciela i praktycznie stosować ją w codziennym życiu. Dziś przez Polskę przetacza się debata o zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Wielu ludzi, którzy deklarują się jako wierzący, popiera tzw. kompromis aborcyjny, który wydaje się być rozsądnym rozwiązaniem polegającym na tym, że w określonych okolicznościach można płód zabić. Zdają się oni zapominać, że dla wierzącego w Chrystusa nie ma kompromisów. Zbawiciel mówił przecież:  „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi” (Mt 5, 37). Człowiek należący do trzody Chrystusa powinien zatem sam sobie zadać pytanie: czy dla Jezusa człowiek rzeczywiście zaczyna istnieć jako taki, czyli osoba obdarzona duszą i ciałem, od momentu poczęcia? Jezus nie wypowiadał się specyficznie na temat statusu ludzkiego płodu, ale Kościół katolicki już tak: „Życie ludzkie od chwili poczęcia powinno być szanowane i chronione w sposób absolutny. Już od pierwszej chwili swego istnienia istota ludzka powinna mieć przyznane prawa osoby, wśród nich nienaruszalne prawo każdej niewinnej istoty do życia” (KKK 2270). Jezus powiedział: „Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: "Bezbożniku", podlega karze piekła ognistego” (Mt 5, 21-22). Zatem nie mówił On bezpośrednio o aborcji, lecz Ci, których ustanowił swoimi namiestnikami na Ziemi i owszem: „Kościół od początku twierdził, że jest złem moralnym każde spowodowane przerwanie ciąży. Nauczanie na ten temat nie uległo zmianie i pozostaje niezmienne. Bezpośrednie przerwanie ciąży, to znaczy zamierzone jako cel lub środek, jest głęboko sprzeczne z prawem moralnym” (KKK 2271). Zatem powinniśmy sobie zadać sobie w sumieniu pytanie: czy ja wierzę, że nauczanie Kościoła katolickiego jest autentyczną wykładnią nauczania Chrystusa? Dopiero po uczciwym odpowiedzeniu sobie na oba pytania i określeniu swojego stosunku do Bożego objawienia będziemy świadomi, czy trwamy przy Chrystusie mimo Jego „trudnej mowy”, czy też odeszliśmy od Niego, uległszy pokrętnej kazuistyce i argumentom tych, którzy naukę Pana Jezusa i Jego Kościoła w tej materii uważają za nieludzką. Ponieważ mimo, że sprawa jest rzeczywiście trudna i często dotyczy głębokich ludzkich tragedii, On swojego nauczania nie zmieni: „Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą” (Łk 21, 33). Może dlatego, że Bóg kocha wszystkie swoje dzieci w jednakowo nieskończony sposób.

  W trzech kolejnych zdaniach, Jezus definiuje tych, którzy są jego owcami i określa relacje, jakie Go z nimi łączą: „Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je (gr. ginosko auta). Idą one za Mną  i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki” (J 10, 27-28). Owcami, które Jezus zawierzył św. Piotrowi w potrójnym poleceniu wydanym nad Morzem Tyberiadzkim, są ci wszyscy, którzy słuchają Jego głosu i idą za Nim. Podobnie jak owce rozpoznają głos pasterza, który woła je po imieniu, tak również i my powinniśmy rozpoznać głos Jezusa wśród wielu innych, które rozbrzmiewają na wszystkich pastwiskach tego świata. Jedne z nich są ciche i kuszące jak głos szatana w raju, inne głośnie i napastliwe, niczym nawoływania bazarowych przekupek. Każdy ma dla nas propozycję nie do odrzucenia. Wśród nich rozbrzmiewa głos Jezusa: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Łk 9, 23). Wobec innych głosów zdaje się on być krańcowo nieatrakcyjny. Krzyż, cierpienie? Po co nam to, skoro wielu wokół nas proponuje nam szczęście bez większego wysiłku, jak tabletki na odchudzanie, które same spalają tłuszcz nagromadzony nierzadko w wyniku naszego obżarstwa i lenistwa. Zauroczeni przez światową ofertę, ryzykujemy, że nie słyszymy kolejnych słów Jezusa:  „A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec” (J 12, 26). Usłyszeć i rozpoznać wśród zgiełku współczesnej duchowej kakofonii słowa Dobrego Pasterza, który powołuje nas, byśmy poszli za Nim może jedynie ten, kto otworzył swoje serce na moc Ducha Świętego i uwierzył, że tylko Jezus ma słowa życia wiecznego (por. J 6, 68-69). Do tego zaś trzeba poznania, które płynie z doświadczenia, jakie nabywa się będąc razem. Podobnie jak dziecko, które zagubiło się w tłumie na dużym dworcu kolejowym, gdy spanikowane usłyszy głos taty wołającego wśród tłumu: „Synku, jestem przy Informacji!”, nie zastanawia się, czy to nie jest oszustwo, ale gdy tylko rozpozna głos rodzica bez wahania biegnie we wskazanym kierunku, by wpaść w jego ramiona i poczuć się bezpiecznie. Dziecko działa niemal instynktownie, ponieważ za głosem taty, czy mamy stoi historia ich wzajemnej miłości. Tak samo człowiek, który doświadczył w Chrystusie przebaczającej miłości Boga nie musi zastanawiać się, czy Jezus jest Dobrym Pasterzem czy uzdolnionym rabbim z Nazaretu, który zginął w imię swoich przekonań, a którego uczniowie zrobili synem bożym dla własnych, nie do końca wiadomo jakich celów. Chrześcijanin, mimo wszystkich kryzysów wiary, po prostu wie, że należy do Jezusa, który jest jego Zbawicielem i doskonale go zna. Jest to z pewnością coś więcej niż zwykła „znajomość”. W języku hebrajskim występuje czasownik „jada”, którym określa się nie tylko wiedzę czy poznanie, ale również głęboką, intymną, wzajemną wiedzę o sobie wynikającą z bycia razem. Kiedy w Biblii jest mowa o współżyciu mężczyzny i kobiety, używa się właśnie czasownika „jada”, który tłumaczymy jako „zbliżył się”. Słowo to występuje przy pierwszym „naturalnym” przekazaniu życia: „Mężczyzna zbliżył się do swej żony Ewy. A ona poczęła i urodziła Kaina” (Rdz 4, 1), które nie jest po prostu aktem płciowym, jak uczy nas Magisterium Kościoła w swojej Instrukcji o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i o godności jego przekazywania: „Od chwili poczęcia życie każdej istoty ludzkiej powinno być uszanowane w sposób absolutny, ponieważ jest na ziemi jedynym stworzeniem, którego Bóg "chciał dla niego samego", a dusza rozumna każdego człowieka jest "bezpośrednio stwarzana" przez Boga: całe jego jestestwo nosi w sobie obraz Stwórcy. Życie ludzkie jest święte, ponieważ od samego początku domaga się "stwórczego działania Boga" i pozostaje na zawsze w specjalnym odniesieniu do Stwórcy, jedynego swojego celu. Sam Bóg jest Panem życia, od jego początku aż do końca.”

  Dosłowne greckie tłumaczenie czasownika „jada” pojawia się również w kontekście jedynego swoim rodzaju poczęcia Jezusa, jako potwierdzenie, że Przenajświętsza Maryja Panna poczęła bez udziału mężczyzny, lecz w sposób nadprzyrodzony i dziewiczy z Ducha świętego: „Na to Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam (gr. ginosko) męża?” (Łk 1, 34). Poznanie, o którym mówi Jezus nie ma oczywiście charakteru seksualnego, lecz zawierając w sobie głębię Bożej wiedzy o nas: „U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone” (Mt 10, 30) , jest poznaniem w miłości Bożej: stwórczym, uświęcającym i zbawczym: „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię” (Jr 1, 5).
 
  Autentyczną odpowiedzią na poznanie Boga i Jego powołanie jest pójście za nim, będące w istocie nieustannym otwieraniem się na dar życia wiecznego, który jest zawsze darem trynitarnym i paschalnym Boga Ojca przez Syna ukrzyżowanego i zmartwychwstałego w Duchu Świętym. Właśnie dlatego nikt i nic nie może wyrwać człowieka kochającego Boga i pokładającego ufność w Jezusie z Jego ręki, jak pisze św. Paweł:  „I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8, 38-39). Jest tak dlatego, że jedność chrześcijanina z Jezusem została przypieczętowana krwią Baranka, która obmyła nas z naszych grzechów i jest obrazem jedności, jaka łączy Ojca i Syna w miłości Ducha Świętego:  „Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy»” (J 29-30).
                             
                                                                 Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.