Święto Bożego Narodzenia w sposób szczególny wprowadza nas w misterium miłości Boga do człowieka.
Istotę tej Epifanii, która rozpoczęła się tuż
po zwiastowaniu, kiedy Maryja pozdrowiła św. Elżbietę i „poruszyło się
dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i
powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc
Twojego łona” (Łk 1, 41-42), a która znalazła swój ziemski finał w ostatnich
słowach Pana na krzyżu: ”A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się!» I
skłoniwszy głowę oddał ducha” (J 19, 30), święty Jan wyraża w jednym zdaniu:
„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał (gr.
edōken), aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J
3, 16). To „dawanie” wyraża naturę Boga. Dawany jest Jego Syn Jednorodzony i
Umiłowany, w którym Ojciec ma upodobanie (por Mt 17, 5); Jego Odwieczne Słowo,
jak pisze św. Jan: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było
Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego
nic się nie stało, co się stało” (J 1, 1-3).
Samo dawanie jest w istocie wy-dawaniem, o którym Zbawiciel powie: „Syn Człowieczy będzie wydany (gr. paradidosthai) w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Mt 17, 22-23). Słowo to może oznaczać również „zdradzić” i w tym sensie wyraża się „szaleństwo” miłości Boga do człowieka, który w imię tej miłości, jak pisze św. Paweł, „nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał (gr. paredoken)” (Rz 8, 32), wiedząc, że wydaje Go w ręce ”swoich”, którzy „bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki” (J 3, 19) i że zadadzą Mu oni wiele cierpienia, wyprą się Go i w okrutny sposób Go zamordują.
Samo dawanie jest w istocie wy-dawaniem, o którym Zbawiciel powie: „Syn Człowieczy będzie wydany (gr. paradidosthai) w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Mt 17, 22-23). Słowo to może oznaczać również „zdradzić” i w tym sensie wyraża się „szaleństwo” miłości Boga do człowieka, który w imię tej miłości, jak pisze św. Paweł, „nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał (gr. paredoken)” (Rz 8, 32), wiedząc, że wydaje Go w ręce ”swoich”, którzy „bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki” (J 3, 19) i że zadadzą Mu oni wiele cierpienia, wyprą się Go i w okrutny sposób Go zamordują.
Ponieważ każdy akt Bożego działania jest
aktem trynitarnym, Jezus, choć jest przez Ojca dawany, jednocześnie sam siebie
daje, stając się dla nas pokarmem, również dlatego, że pełnienie woli Ojca jest
dla Niego czymś równie niezbędnym, jak pokarm dla ciała: „Powiedział im Jezus:
Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego
dzieło” (J 3, 34). Tę całkowicie dobrowolną ofiarę Jezus czyni sakramentem
podczas ostatniej wieczerzy: „Następnie wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie
połamał go i podał mówiąc: «To jest Ciało moje, które za was będzie wydane
(gr. didomenon). Tak samo i kielich po wieczerzy, mówiąc: «Ten kielich to Nowe
Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana : to czyńcie na moją
pamiątkę!» (Łk 22, 19-20). Jak zapowiedział Prorok Izajasz: „Oto co Pan
obwieszcza wszystkim krańcom ziemi: «Mówcie do Córy Syjońskiej: Oto twój Zbawca
przychodzi. Oto Jego nagroda z Nim idzie i zapłata Jego przed Nim” (Iz 61, 11),
zaś św. Paweł komentuję tę prawdę, odnosząc do Chrystusa słowa
psalmu 40: „Przeto przychodząc na świat, mówi: Ofiary ani daru nie chciałeś,
aleś Mi utworzył ciało; całopalenia i ofiary za grzech nie podobały się Tobie.
Wtedy rzekłem: Oto idę - w zwoju księgi napisano o Mnie - abym spełniał wolę
Twoją, Boże” (Hbr 10, 5-7).
Dziś stajemy wobec tajemnicy tego
„przyjścia”, w którego opisie św. Łukasz syntetyzuje i antycypuje przesłanie
ewangeliczne Zbawiciela. Za kilkadziesiąt lat Mesjasz będzie je głosił z mocą
tego Ducha Świętego, za którego sprawą stał się Człowiekiem w niepokalanym
łonie Maryi, przemierzając wzdłuż i wszerz ziemię obiecaną Abrahamowi i daną
jego potomstwu: „Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił
Ewangelię Bożą. Mówił: «Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże.
Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!» (Mk 1, 14-15).
Jako że
tylko Bóg jest całkowicie święty i doskonały, wszelkie dawanie się Trójcy Przenajświętszej
w miłości jest jednocześnie aktem kenozy, uniżenia, stawaniem się sługą
własnego stworzenia. Słowo Boga „wychodzi z łona” rodzącego Go odwiecznie Ojca
i wstępuje w łono Dziewicy, zachowanej od wszelkiej zmazy grzechu. Dziś
kontemplujemy kolejny etap tego uniżenia – umiłowania. Bóg Wcielony wychodzi z
czystego łona Matki, nie naruszając przy tym jej dziewictwa, i wchodzi w
ciemność betlejemskiej nocy, która symbolizuje ciemność grzechu, wnosząc w nią
uświęcającą światłość swojej zbawczej obecności.
Święty Łukasz przykłada ogromną wagę to tego,
aby osadzić to niezwykłe wydarzenie w konkretnych ramach czasoprzestrzeni
naszej ziemskiej rzeczywistości: Jezus narodził się za panowania Cezara
Augusta, podczas spisu ludności, który prawdopodobnie przeprowadził Sencjusz
Saturninus, w judejskim mieście dawidowym Betlejem, w miejscu, w którym
trzymano zwierzęta, prawdopodobnie w grocie lub pieczarze, a złożony został w
żłobie. W ten sposób Ewangelista podkreśla historyczność tego wydarzenia,
przeciwstawiając je istniejącym mitologiom. Narodzenie Syna Bożego jest faktem
nie mniej realnym jak miliony narodzin które miały miejsce przed Nim i będą po
Nim, aż do Jego powtórnego przyjścia w chwale. Jednocześnie są jedynym takim
wydarzeniem w historii, będącym nieprzemijającym i niewyczerpanym źródłem łaski
uświęcającej, jak uczy nas św. Maksym Wyznawca: „Chrystus, Słowo Boże, raz
tylko narodził się w ciele, co było dowodem Jego dobroci i miłości ku ludziom;
ale zawsze jest gotów narodzić się duchowo w tych, którzy tego pragną; w nich
też wzrasta i kształtuje się, darząc ich na różne sposoby swoją mocą”.
Jezus zatem rodzi się w ubóstwie, w skrajnie
surowych warunkach, w miejscu przeznaczonym dla marginesu społecznego: „Kiedy
tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego
pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było
dla nich miejsca w gospodzie” (Łk 2 6, 7). Jednocześnie to właśnie pasterze,
ludzie otaczani powszechną pogardą, zostali wezwani na pierwszych świadków
narodzin Zbawiciela, który niejako wszedł do ich środowiska i jak oni
zamieszkał wśród bydła. Królowie, czy też mędrcy przyjdą znacznie później. Aby
zrozumieć głęboki wymiar tej bożej „rewolucji miłości”, którą będzie głosił
Jezus, musimy zrozumieć jak postrzegano pasterzy. Przede wszystkim każdy uczeń
synagogi wiedział, że nadejście Mesjasza i ustanowienie przez niego królestwa
Bożego opóźnia się, ponieważ wśród narodu wybranego istnieją trzy grupy ludzi:
celnicy, prostytutki i pasterze, których nieczystość, niczym duchowy trąd, jest
źródłem skażenia narodu i oddalenia go od Boga. W przypadku pasterzy ta
nieczystość wynikała, według Talmudu, stąd, że ich zajęcie, to „ praca
złodziejska”. W konsekwencji pasterze – jako ludzie uważani za niemoralnych i nieodwracanie
zdeprawowanych – nie mieli prawa wstępu do świątyni ani synagogi, przez co nie
mogli dostąpić rytualnego oczyszczenia a w rezultacie uzyskać bożego
przebaczenia przez co byli skazani na potępienie. Mesjasz, na którego czekali z
utęsknieniem prawowierni Izraelici, miał, w ich przekonaniu, wymordować
wszystkich pasterzy jako wstrętnych Bogu i kalających Jego naród przestępców.
Tymczasem to właśnie im, wśród nocy, objawia
się anioł Pański: „Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała
Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz
anioł rzekł do nich: «Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką,
która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam
Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan” (Łk 2, 9-11). To wydarzenie jest
bardzo podobne do zapowiedzi narodzin Jana Chrzciciela, jaką anioł Pański
poczynił kapłanowi Zachariaszowi: „Naraz ukazał mu się anioł Pański,
stojący po prawej stronie ołtarza kadzenia. Przeraził się na ten widok
Zachariasz i strach padł na niego. Lecz anioł rzekł do niego: «Nie bój się
Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci
syna, któremu nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie radość i wesele; i wielu z
jego narodzenia cieszyć się będzie (Łk 1, 11-14). Św. Łukasz zdaje się
zrównywać - rzecz w ówczesnych realiach absolutnie bluźniercza – wobec
bożego objawienia człowieka, który „pełnił służbę kapłańską przed Bogiem” (Łk
1, 8) i wyrzutków społeczeństwa, traktowanych na równi z bydlętami, które paśli.
Zarówno Zachariasza, jak i pasterzy ogarnia przerażenie wobec majestatu Bożego
reprezentowanego przez Jego posłańca, który na równie ich uspokaja i przekazuje
im radosną nowinę. Te dwie historie zestawione ze sobą niosą absolutnie nowe,
dla wielu Żydów – jak dla starszego brata z przypowieści o synu marnotrawnym –
nie do zaakceptowania, objawienie Boga jako Miłosiernego Ojca, który mówi przez
proroka Ezechiela: „Ja nie pragnę śmierci występnego, ale jedynie tego, aby
występny zawrócił ze swej drogi i żył” (Ez 33, 11). Jezus zaś odpowie
faryzeuszom i uczonym w Piśmie zgorszonym Jego spożywaniem posiłków z celnikami
i grzesznikami: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają.
Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia sprawiedliwych, lecz grzeszników»” (Łk 5,
31-32). Miłość i bliskość Boga jest absolutnym darem, na który nie można sobie
zasłużyć żadnymi pobożnymi praktykami. Są one przydatne, szczególnie postawa
pokory i poddania woli Bożej, aby móc ten dar przyjąć.
Oświecenie chwałą bożą jakiego doświadczyli
pasterze przekształciło ich tak głęboko, że stali się świadkami Dobrej Nowiny:
„Gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze mówili nawzajem do siebie:
Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił. Udali
się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie.
Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A
wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz
Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze
wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak
im to było powiedziane” (Łk 2, 15-20). Podobnie jak Maryja, która niedługo po
zwiastowaniu, „wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego
miasta w [pokoleniu] Judy” (Łk 1, 39), niezwykłe doświadczenie nie pozwala
pasterzom poprzestać na jego przeżyciu. Moc Ducha Świętego, który działa w
momencie przepowiadania Dobrej Nowiny, niejako zmusza ich do niezwłocznego
dania świadectwa, opowiedzenia tego, co im zostało objawione o nowo narodzonym
Zbawicielu i oddania chwały Bogu. W uświęcającej mocy Bożego Miłosierdzia to
właśnie ci, którzy byli uważani za niegodnych i niezdolnych do nawrócenia,
stają się „nowym stworzeniem” i wypełniają proroctwo Izajasza: „O jak są pełne
wdzięku na górach nogi zwiastuna radosnej nowiny, który ogłasza pokój,
zwiastuje szczęście, który obwieszcza zbawienie, który mówi do Syjonu: «Twój
Bóg zaczął królować». Głos! Twoi strażnicy podnoszą głos, razem wznoszą okrzyki
radosne, bo oglądają na własne oczy powrót Pana na Syjon” (Iz 52, 7-8).
Ojciec święty Franciszek mówił w swojej
homilii podczas wigilii Narodzenia Pańskiego w 2013 roku: „Łaską, która ukazała
się światu jest Jezus, narodzony z Maryi Dziewicy, prawdziwy człowiek i
prawdziwy Bóg. Wszedł On w naszą historię, dzielił naszą drogę. Przyszedł, aby
nas wyzwolić z ciemności i dać nam światło. W Nim ukazała się łaska,
miłosierdzie, czułość Ojca: Jezus jest Miłością, która stała się ciałem. Jest
nie tylko nauczycielem mądrości, nie jest jakimś ideałem, do którego dążymy i
wiemy, że jesteśmy od Niego nieubłaganie dalecy, ale jest sensem życia i
historii, który rozbił swój namiot pośród nas. Pasterze jako pierwsi zobaczyli
ten „namiot”, byli pierwszymi, którzy otrzymali wieść o narodzinach Jezusa.
Byli pierwszymi, ponieważ należeli do ostatnich, znajdujących się na
marginesie. A byli pierwszymi, ponieważ czuwali w nocy, strzegąc swego stada.
Wraz z nimi stajemy przed Dzieciątkiem, zatrzymujemy się w milczeniu. Wraz z
nimi dziękujemy Panu za to, że dał nam Jezusa i wraz z nimi wznosimy z głębi
serca uwielbienie Jego wierności: błogosławimy Ciebie, Panie, Boże Najwyższy,
który uniżyłeś się dla nas. Jesteś niezmierzony, a stałeś się maluczkim; jesteś
bogaty, a stałeś się ubogim; jesteś wszechmocny, a stałeś się słabym. Tej nocy
dzielimy radość Ewangelii: Bóg nas kocha, kocha nas tak bardzo, że dał swego
Syna, jako naszego brata, jako światło w naszych ciemnościach. Pan nam
powtarza: „Nie bójcie się!” (Łk 2,10) . I ja także wam mówię: Nie lękajcie się!
Nasz Ojciec jest cierpliwy, kocha nas, daje nam Jezusa, aby prowadzić nas na
drodze do ziemi obiecanej. On jest światłem, które rozświetla mroki. On jest
naszym pokojem. Amen”.
Jeżeli i my chcemy w trakcie Świąt Narodzenia
Pańskiego doświadczyć tej radości, która stała się udziałem pasterzy,
musimy wejść w tajemnicę uniżenia naszego Zbawiciela i prosić o dar pokory. Ten
bowiem, który teraz leży w żłobie, za trzydzieści lat powie o sobie: „Weźcie
moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem,
a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11, 29) i upomni nas: „Nie
sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was
osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą” (Mt 7, 1-2), „w pokorze
oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie” (Flp 2, 3), jak dodaje
św. Paweł. Taka postawa otwiera na łaskę Bożą i pozwala Duchowi Świętemu
wypełnić nasze serca prawdziwym pokojem.
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.