Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

21.06.2015

„Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”


  W dzisiejszej liturgii Słowa Kościół udziela nam lekcji prawdziwej wiary polegającej na całkowitym zaufaniu obecnemu wśród nas Zbawicielowi.
 
  Historia, którą opowiada nam św. Marek jest w pewnym sensie zwieńczeniem opowieści o nauczaniu Jezusa z łodzi. Czwarty rozdział Ewangelii otwiera się następującym obrazem: „bardzo wielki tłum ludzi zebrał się przy Nim. Dlatego wszedł do łodzi i usiadł w niej [pozostając] na jeziorze, a cały lud stał na brzegu jeziora. Uczył ich wiele w przypowieściach” (Mk 4, 1-2). Całkowicie poddany woli „Pana żniwa” (por. Łk 10, 2), przez cały dzień Jezus niestrudzenie siał w sercach słuchaczy Słowo w mocy Ducha Świętego, aby stali się „jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, które wydaje owoc w swoim czasie” (Ps 1, 3) i aby Ojciec mógł zebrać ten owoc ich wiary i posłuszeństwa Jego miłowanemu Synowi, w którym ma upodobanie (por Mk 1, 11). Głosząc nastanie królestwa Bożego, Chrystus odpowiedział na błaganie Dawida wyrażone w psalmie pokutnym: „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego!” (Ps 51, 12). On Jest Logosem, stwórczym Słowem Boga, czyniącym swoich słuchaczy tymi, o których św. Piotr pisze w swoim pierwszym liście: „wy, którzyście byli nie-ludem, teraz zaś jesteście ludem Bożym, którzyście nie dostąpili miłosierdzia, teraz zaś jako ci, którzy miłosierdzia doznali” (1 P 2,10).
 
  Wieczorem Jezus polecił uczniom: „«Przeprawmy się na drugą stronę». Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi” (Mk 4, 35-36) i wkrótce ukołysany w unoszącej się na falach łodzi zasnął. W scenie tej można dostrzec podobieństwo do aktu stworzenia świata. W księdze Rodzaju czytamy, że „gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło, nad którym pracował, odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął.” (Rdz 2, 2) Zmęczony swoją stwórczą pracą Zbawiciel zasnął i nawet gwałtowny wicher, który zerwał się nagle (por. Mk 4, 37) nie przerwał tego świętego czasu Jego odpoczynku (por Rdz 3, 3).
 
To piękna i wzruszająca scena. Na jeziorze galilejskim szaleje burza. Wicher szarpie łodzią niczym łupiną orzecha, aż ta nabiera wody i lada chwila zatonie. Uczniowie drżą ze strachu o swoje życie, które wisi na włosku. A Jezus śpi jak niemowę. Trwa w całkowitym zawierzeniu Ojcu, które przywodzi na myśl psalm 131: „wprowadziłem ład i spokój do mojej duszy. Jak niemowlę u swej matki, jak niemowlę - tak we mnie jest moja dusza” (Ps 131, 2).
   W języku hebrajskim na określenie „niemowlęcia” występuje słowo „ Gamul”, które oznacza kilkuletnie dziecko uspokojone, nakarmione i czujące bezpieczeństwo wynikające z bliskości matki. Jezus powiedział swoim uczniom zgorszonym Jego rozmową z Samarytanką: „Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło” (J 4, 34).  Głoszenie Dobrej Nowiny w posłuszeństwie Ojcu jest dla Pana poddawaniem się mocy Ducha Świętego, „spożywaniem” Go w wymiarze duchowym, w sensie w jakim pokarm jest dla człowieka niezbędnym do życia źródłem siły. Teraz, po całym dniu ciężkiej pracy, nakarmiony Duchem Świętym Syn odpoczywa w intymnym zjednoczeniu z Ojcem.
Jednak sen Jezusa nie trwa długo. Przerażeni uczniowie wpadają w panikę, a być może nawet gniew, i budzą Go. Nie ma w nich tego pokoju i głębokiej jedności z Bogiem, jakie cechuje ich Mistrza. Dla nich wicher nie jest manifestacją potęgi Boga Stwórcy lecz chaosu, zła czyhającego na ich życie. Obecność wśród nich Zbawiciela nie ma dla uczniów znaczenia – przeważa myślenie czysto ludzkie, wynikające z ich wiedzy o świecie i doświadczenia, wedle którego są zgubieni. Czyniąc Jezusowi poważny zarzut: „«Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?»” (Mk 4, 38) nie mają do niego pretensji, że nic nie czyni, aby ich uratować – czego nawet w zaistniałej sytuacji nie biorą pod uwagę, bo jest to po ludzku niemożliwe – ale, że wobec śmiertelnego niebezpieczeństwa zachowuje obojętność, czy niefrasobliwość, jakby nie był do końca zrównoważony. Powraca tu echo podejrzenia – oskarżenia wysuniętego wobec Jezusa nieco wcześniej przez bliżej nieokreśloną grupę osób, że „odszedł od zmysłów” (Mk 3, 21). Zachowanie Mistrza jest dla Jego apostołów kompletnie niezrozumiałe, absurdalne i gorszące ponieważ funkcjonują oni jakby na innym poziomie rzeczywistości. Warto przy tym pamiętać, że choroby psychiczne były w owym czasie często kojarzone z opętaniem i można by wnioskować z reakcji uczniów, że jad sączący się z paszczy węża, „władcy tego świata” (por. J 14, 30) dzięki oskarżeniom uczonych w Piśmie o to, że Jezus „przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy” (Mk 3,22) zaległ w jakiejś mierze w ich sercach i skaził ich wiarę.
 
  Wobec takiej postawy uczniów, Jezus objawia swoją moc w sposób najbliższy Jego boskiej naturze, to znaczy przez Słowo. W księdze Hioba Bóg ilustruje swą wszechmoc, wskazując na swoje panowanie nad przerażającym dla Żydów, z racji swej potęgi i nieprzewidywalności, żywiołem morza. Bóg stawia wzburzonym wodom granice właśnie swoim słowem: „I rzekłem: «Aż dotąd, nie dalej! Tu zapora dla twoich nadętych fal»" (Hi 38, 11). Analogicznie Chrystus „wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: «Milcz, ucisz się!». Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza.” (Mk 4, 39). Sposób, w jaki Jezus postępuje wobec rozszalałego żywiołu, przypomina Jego zachowanie wobec złych duchów. Wypędzanie demonów było jednym ze znaków nastania Królestwa Bożego: „Lecz jeśli Ja mocą Ducha Bożego wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło do was królestwo Boże” (Mt 12, 28). Już w pierwszym rozdziale Ewangelii św. Marka Jezus stanowczo nakazuje milczenie demonowi, który opętał człowieka obecnego w synagodze: „Lecz Jezus rozkazał mu surowo: «Milcz i wyjdź z niego!»” (Mk 1, 27). Po dotarciu na drugą stronę uspokojonego na Jego rozkaz jeziora, Jezus swoim słowem wypędzi z opętanego nieszczęśnika demony noszące wspólne imię Legion: „Powiedział mu bowiem: «Wyjdź, duchu nieczysty, z tego człowieka»”(Mk 5, 8).

  „Egzorcyzmując” jezioro, Jezus odpowiada na brak wiary i wątpliwości uczniów. Wskazuje im, że moc Jego słowa jest mocą Bożą, bo tylko Bóg może panować swoim słowem nad potęgą żywiołów, ponieważ On je stworzył i Jemu muszą być posłuszne. W ten sam sposób posłuszne Jego słowu muszą być wszystkie stworzenia „widzialne i niewidzialne” w tym duchy nieczyste. Tym ostatnim, Zbawiciel nakazuje milczenie dlatego, że świadomie i złośliwie przeszkadzają mu w realizacji woli Ojca. Dla właściwego zrozumienia ewangelicznego przekazu św. Marka istotny jest tzw. sekret mesjański, który polega na tym, że: „W zamiarach Bożych zbawienie świata i sposób dokonania tegoż przez Jezusa Chrystusa miały pozostać tajemnicą aż do Jego zmartwychwstania. Tylko apostołowie, zwłaszcza Piotr, Jakub i Jan, i uczniowie stali się uczestnikami tej tajemnicy mesjańskiej, tajemnicy królestwa Bożego. Innym Jezus objawia ją tylko częściowo pod osłoną przypowieści i symboli, których dokładniej nie wyjaśnia. Z tego powodu Jezus zabrania uzdrowionym rozgłaszać cuda, i szatanom zdradzać, kim jest” (Biblia Tysiąclecia, komentarz do Mk 4, 11). Tymczasem demony robią wszystko, aby zdradzić tożsamość Jezusa, jak ma to miejsce we wspomnianym wypędzeniu Legionu, który: „Skoro z daleka ujrzał Jezusa przybiegł, oddał Mu pokłon i krzyczał wniebogłosy: «Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego?»” (Mk 5, 6-7). To jest dla nas bardzo ważna nauka. Nawet czyny, które zdają się podobać Bogu, jak wyznanie wiary w Jego Syna, mogą pochodzić nie od Ducha Świętego, lecz ode złego, jeżeli nie są czynione w duchu pokornego poddania woli Bożej.  Sam Jezus tłumaczy to następująco: „Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.” (Mt 7, 21).
 
  Ta pełna dramatyzmu historia ma jeszcze bardzo ważny aspekt soteriologiczny, czyli zbawczy, który wyraża psalm 69. Niewątpliwe przerażenie uczniów, być może widzących się już oczyma wyobraźni na dnie jeziora, przypominają słowa Dawida, spisane wieki wcześniej: „Wybaw mnie, Boże, bo woda mi sięga po szyję. Ugrzązłem w mule topieli i nie mam nigdzie oparcia, trafiłem na wodną głębinę i nurt wody mnie porywa. Zmęczyłem się krzykiem i ochrypło mi gardło, osłabły moje oczy, gdy czekam na Boga mojego. Wyrwij mnie z bagna, abym nie zatonął, wybaw mnie od tych, co mnie nienawidzą, i z wodnej głębiny! Niechaj mnie nurt wody nie porwie, niech nie pochłonie mnie głębia, niech otchłań nie zamknie nade mną swej paszczy!” (Ps 69, 2-4; 15-16). Tymczasem Ten, którego okrutną mękę psalm 69 przepowiada i z niezwykłą dokładnością opisuje, pokorny Sługa Jahwe, ufny w Bożą Opatrzność śpi. Dzieje się tak, ponieważ jeszcze nie nadeszła godzina, w której będzie mógł powiedzieć z krzyża: „Dla Ciebie bowiem znoszę urąganie i hańba twarz mi okrywa (..) i spadły na mnie obelgi uwłaczających Tobie. Hańba złamała moje serce i sił mi zabrakło, na współczującego czekałem, ale go nie było, i na pocieszających, lecz ich nie znalazłem. Dali mi jako pokarm truciznę, gdy byłem spragniony, poili mnie octem” (Ps 69, 8. 10; 21-22). Tak jak jeden psalm obejmuje dwie rzeczywistości: pełne przerażenia wołanie o pomoc i ufne poddanie się woli Boga, nawet jeśli wiąże się to z cierpieniem i śmiercią, tak na jednej łodzi będącej symbolem Kościoła, wśród ryku wichru i wzburzonych fal jeziora galilejskiego, Jezus udziela uczniom niezapomnianej lekcji postawy ufności wobec ich Ojca, który jest w niebie (por. Mt 6,9) i objawia w swoim słowie Moc, jaką od Niego otrzymał. On doskonale wie, że każda chwila przybliża go do całkowitej ofiary z siebie dla zbawienia świata, uczniowie już wkrótce dowiedzą się, że i oni będą pić kielich Jezusa i przyjmą chrzest, którym on przyjmie (por. Mk 10, 39).
 
  Teraz jednak postawa apostołów sprawia Jezusowi wyraźną przykrość, którą wyraża w pełnym zawodu pytaniu: „«Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?»” (Mk 4, 40). W podobnym duchu Zbawiciel zwróci się do tych, którzy byli Mu najbliżsi, świadków Jego Przemienienia, wspomnianych już Piotra, Jakuba i Jana, kiedy – w pewnym sensie – role się odwrócą i to On będzie „drżał i odczuwał trwogę” (Mk 14, 33), prosząc Boga w Ogrójcu: «Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]!» (Mk 14, 36), ich zaś zmorzy sen. Powie wówczas: „«Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe» (Mk 14, 37-38). Scena ta powtórzy się trzykrotnie, co wyraża pełnię osamotnienia Jezusa w najtrudniejszej godzinie Jego ziemskiego życia i całkowity brak zrozumienia tego, co się dzieje ze strony uczniów. Dopiero wówczas, gdy Jezus, „który umarł za wszystkich” udzieli swoim uczniom daru Ducha Świętego, a oni, pozostając w Nim staną się „nowym stworzeniem” (por. 2Kor 5,14-17) znajdą wreszcie odpowiedź na pytanie, które zadawali sobie pośrodku jeziora galilejskiego przerażeni znakiem, jakiego Pan dokonał dla zbudowania ich wiary: „«Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?»” (Mk 4, 41) w radosnym wyznaniu św. Tomasza: „«Pan mój i Bóg mój!»” (J 20, 28).
                                                                      
                                                                                      Arek


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.