Skierowany do uczniów nakaz: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48) stanowi centrum nauczania Jezusa, w którym znajdują swoje ostateczne uzasadnienie wszystkie inne pouczenia naszego Pana. Wyraża on pełnię powołania każdego człowieka, które Bóg objawił Mojżeszowi: „Mów do całej społeczności Izraelitów i powiedz im: Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz!” (Kpł 19, 2). Dopiero po tym wezwaniu Stwórca dyktuje Mojżeszowi nakazy i zakazy stanowiące konkretne „instrukcje” dla realizacji celu, jakim jest świętość upodabniająca człowieka do świętości Boga. Co istotne, zachowana jest tu hierarchia ważności przykazań: najpierw mowa jest o tych, które odnoszą się do kultu, czyli bezpośrednio do Boga, a następnie wymienione są obowiązki względem bliźniego.
Jezus, który
mówił o sobie, że nie przyszedł zmienić Prawa i Proroków, lecz wypełnić (por.
Mt 5, 17), wygłaszając antytezy w oparciu o swój autorytet („Słyszeliście, że
powiedziano (…) A ja wam powiadam” (Mt 5, 27-28)), jawi się nie tylko jako Ten,
w którym wypełniło się proroctwo dane przez Boga Mojżeszowi: „Wzbudzę im
proroka spośród ich braci, takiego jak ty, i włożę w jego usta moje słowa,
będzie im mówił wszystko, co rozkażę. Jeśli ktoś nie będzie słuchać moich słów,
które on wypowie w moim imieniu, Ja od niego zażądam zdania sprawy” (Pwt 18,
18-19), lecz jako Syn, przez którego Bóg przemówił do nas w czasach
ostatecznych (por. Hbr 1, 2). Święty Jan Apostoł wskazuje na pełnię objawienia
w Chrystusie: „Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali - łaskę po łasce. Podczas
gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa
Chrystusa. Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w
łonie Ojca, [o Nim] pouczył” (J 1, 16-18). Tylko Jezus mógł przynieść pełnię
objawienia, a jednocześnie obdarzyć ludzi łaską, by mogli skutecznie realizować
powołanie do świętości, która wyraża się doskonałości na wzór doskonałości Boga: „Zechciał bowiem
[Bóg], aby w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego znów pojednać
wszystko z sobą: przez Niego - i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach,
wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża” (Kol 1, 19-20).
Jeżeli zatem
możemy owocnie odpowiedzieć na wezwanie do doskonałości, która przywraca nam
utraconą godność dzieci Bożych i jednoczy z Ojcem niebieskim, to nie dokonujemy
tego własnymi siłami, lecz dzięki krwi krzyża Jezusa. „On bowiem jest naszym
pokojem. On, który obie części [ludzkości] uczynił jednością, bo zburzył
rozdzielający je mur - wrogość. W swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań,
wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch [rodzajów ludzi] stworzyć w sobie jednego
nowego człowieka, wprowadzając pokój, i [w ten sposób] jednych, jak i drugich
znów pojednać z Bogiem w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć
wrogości. A przyszedłszy zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój tym,
którzy blisko, bo przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp do
Ojca” (Ef 2, 14-18).
Św. Jan w
Apokalipsie przedstawia pieśń czworga Zwierząt i dwudziestu czterech Starców:
„Godzien jesteś wziąć księgę i jej pieczęcie otworzyć, bo zostałeś zabity i
nabyłeś Bogu krwią twoją [ludzi] z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu, i
uczyniłeś ich Bogu naszemu królestwem i kapłanami” (Ap 5, 9-10). Zbawcza śmierć
Baranka będąca wyrazem nieskończonej miłości Boga do pogrążonej w grzechu
ludzkości, daje Jemu jedynemu prawo do autorytatywnej interpretacji Pisma.
Dlatego Jezus raz na zawsze rozwiązuje dylemat wyrażony przez pytanie Uczonego
w Prawie: „A kto jest moim bliźnim?” (Łk 10, 29), uznając je za całkowite
przezwyciężone dzięki Jego zbawczej misji, której adresatem jest każdy
człowiek, bez żadnego wyjątku: „Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował
swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam
powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was
prześladują” (Mt 5, 43-44). Skoro bowiem należy modlić się za nieprzyjaciół i
tych, którzy czynią nam zło, to stając się obiektem miłosierdzia i troski
przestają być dla nas wrogami. Przez to
nasze serca pozostają wolne lub uwalniają się w ten sposób od nienawiści
zamykającej je na łaskę Bożą. Upodabniamy się wówczas do Jezusa, który modlił
się za swoich oprawców: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,
34), a w zjednoczeniu z Nim stajemy się synami Ojca, który nie czyni w swoim
miłosierdziu rozróżnienia na dobrych i złych, lecz „sprawia, że słońce Jego
wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i
niesprawiedliwych” (Mt 5, 45).
Chociaż
nauczanie Jezusa jest „rewolucyjne”, to
nie rezygnuje On ze schematu nakreślonego w Księdze Kapłańskiej: „Możemy
być zatem pewni, że Jezus rzeczywiście wpisał znaczenie miłości bliźniego i
miłości Boga w serce Prawa i sam dał przykład życia nakierowanego na czynienie
woli Bożej. Jest to sposób postępowania, jakiego wymaga Bóg wobec swojego ludu
Przymierza. Przykazanie miłości podsumowuje nastawienie Jezusa wobec Prawa.
Wychodzi On poza pojedyncze przepisy i wskazuje na wewnętrzną motywację, która
zawsze powinna zwracać uwagę na posłuszeństwo i kierować się roztropnością,
szczególnie gdy pewne zasady sprzeciwiają się przykazaniu miłości (jak w
dyskusjach na temat szabatu). Warto zauważyć, że w odpowiedzi Jezusa
przykazanie miłości bliźniego jest postawione na drugim miejscu, za
przykazaniem miłości do Boga całym sobą (Mk 12, 30). Domyślnie są one ze sobą
związane, a drugie jest prawdopodobnie tylko następstwem pierwszego. Być może Jezus
chciał zwrócić uwagę na fakt, że każdemu z nich powinno towarzyszyć głębokie
zaangażowanie emocjonalne i decyzja racjonalnej woli („całym swoim sercem…
całym swoim umysłem”). Interesujący jest również realizm, z jakim sformułowano
te przykazania. Nie nakazują one uczniom miłować każdego, chociaż można sobie
wyobrazić taką nieokreśloną miłość do całego świata. Uczniowie mają jednak
kochać bliźniego, tzn., jak pokazuje przykład dobrego Samarytanina, każdego
człowieka, którego Bóg stawia na ich drodze życia. Nie jest to wezwanie do
miłości przekraczającej ludzkie możliwości czy wymagającej znienawidzenia
samego siebie, ale zachęta do tego, aby troska, którą każdy obdarza samego
siebie, stała się wyznacznikiem miłości okazywanej bliźniemu” („Słownik nauczania
Jezusa, oraz tematów czterech Ewangelii”, s. 608).
Aktem
miłości do Boga i bliźniego, który w szczególny sposób pozwala nam uczestniczyć
w zbawczej misji Pana, jest głoszenie słowem i przykładem Jego Ewangelii. Nie
deprecjonując wartości życia ziemskiego i związanych z nim potrzeb, zachowuje
się wówczas logikę wyrażoną w słowach
Jezusa: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat
zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?” (Mt 16, 26). Opowiada o tym w rozmowie
z Emilią Jakubowską Grzegorz Bacik, który pomaga osobom dręczonym, czy wręcz
opętanym przez Złego, choć oczywiście dotyczy to relacji do każdej osoby w
jakiejkolwiek potrzebie duchowej: „Nawiązuję z nią dobrą relację, próbuję
pokazać, że ją szanuję, że chcę z nią rozmawiać, że rozumiem jej cierpienie. Od
razu jej mówię: „Nie będę cię namawiał do pójścia do spowiedzi jutro, bo ty i
tak tego nie rozumiesz. Ja o prostu chcę, żebyś zobaczyła, że ktoś chce z Tobą
być i ci pomóc”. I tyle. Tak jak misjonarz, który jedzie do Afryki – on nie kropi
od razu wodą święconą, tylko najpierw buduje studnię. Kiedy ludzie przekonują
się, że mają do czynienia z człowiekiem, który się o nich troszczy, zaczynają
się zastanawiać, dlaczego ten człowiek się dla nich tak poświęca. I wtedy można
im mówić o Panu Bogu. Bo tylko ten może mówić o miłości Boga, kto sam okaże
miłość. (…) Żeby człowiekowi dręczonemu pokazać Jezusa, trzeba mu po prostu o
Nim mówić? Oczywiście. I dawać przykład sobą, swoim życiem, swoją miłością.
Demony najbardziej nie znoszą tego, kiedy okazujemy drugiemu człowiekowi
miłość, ponieważ jeżeli drugi człowiek doświadcza naszej miłości, to jest mu
łatwiej doświadczyć miłości Boga. Jeżeli człowiek nigdy nie poznał Boga i nagle
widzi, że jest kochany – w tym prawdziwym, ewangelicznym rozumieniu, miłością,
jaką Jezus nakazał nam kochać – kiedy doświadcza naszego zainteresowania
właśnie z powodu miłości, kiedy czuje, że chcemy jego dobra, to nagle zaczyna
się w nim coś łamać. Zaczyna rozumieć, dlaczego ten obcy człowiek tak bardzo
pragnie jego szczęścia. I zaczyna otwierać się na miłość Boga, bo przecież
miłość Boga działa również przez drugiego człowieka” (Grzegorz Bacik w rozmowie
z Emilią Jakubowską „Czy grzech przechodzi na pokolenia. O niszczycielskich
konsekwencjach zła i zbawczej mocy Chrystusa”, s. 97,140)
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.