Kiedy został
ochrzczony przez Jana, namaszczony Duchem Świętym i ogłoszony przez Ojca
umiłowanym Synem (por. Łk 3, 21-22), „Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad
Jordanu i przebywał w Duchu [Świętym] na pustyni czterdzieści dni, gdzie był
kuszony przez diabła” (Łk 4. 1-2). Istotnym celem kuszenia było skłonienie
Jezusa do radykalnej zmiany sensu życia i dostosowania go do logiki tego
świata: „Wówczas wyprowadził Go w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie
królestwa świata i rzekł diabeł do Niego: «Tobie dam potęgę i wspaniałość tego
wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je odstąpić, komu chcę. Jeśli więc
upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje». Lecz Jezus mu odrzekł:
«Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć
będziesz»” (Łk 4, 5-8).
Szatan
zaproponował Jezusowi, aby całe życie ukierunkował na siebie samego („wszystko
będzie Twoje”), co de facto wiąże się ściśle z podporządkowaniem się diabłu
(„Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon”). Za ekonomią egoistycznego dążenia
do bogactwa i władzy stoi zawsze zły duch, który chce zastąpić w hierarchii
wartości Boga. W prawdzie kusiciel daje korzyść doczesną, ale stratę w życiu
wiecznym. Bilans wypada więc absolutnie negatywnie.
W odpowiedzi
Jezus wskazał na ekonomię całkowicie nakierowaną na Boga („Panu, Bogu swemu,
będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz”). Nie gwarantuje ona
wprawdzie wygody i przyjemności w życiu doczesnym, przeciwnie, wiąże się z
krzyżem i cierpieniem, lecz zapewnia „bogactwo” w życiu wiecznym. On sam żył
ekonomią królestwa Bożego, które głosił i objawiał jej prawdziwość każdym swoim
słowem i czynem, a w szczególności przez swoją Paschę. Ograbiony ze wszelkiego
dobra materialnego, nawet odzieży, o którą Jego oprawcy zagrali w kości,
skatowany i upokorzony Zbawiciel umarł na krzyżu hańby. Z ludzkiego punktu
widzenia nie mógł już bardziej zubożeć, ponieść większej klęski. Jednak była to
klęska z punktu widzenia tych, którzy przyjęli propozycję diabła i zamknęli się
w skorupie egoizmu z bogactwem, które im ofiarował. Tymczasem kenoza Jezusa
była darem miłości, jak zauważa św. Paweł: „Znacie przecież łaskę Pana naszego
Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem
swoim ubogacić” (2 Kor 8, 9).
Dlatego
ostatnie słowo należało do Boga, który „Go nad wszystko wywyższył i darował Mu
imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot
niebieskich i ziemskich i podziemnych” (Flp 2, 9).
Zmierzając
ku Jerozolimie, Jezus ogląda się na idące za Nim wielkie tłumy. Zna motywacje
każdej osoby i wie jak są różnorodne. Pan odwraca się do wszystkich bez
wyjątku, lecz w szczególności Jego słowa są adresowane do tych, których nie
wiedzie wyłącznie ludzka ciekawość, lecz chcą być Jego uczniami. Im właśnie
robi wykład z ekonomii zbawienia całkowicie skoncentrowanej na realizacji woli
Bożej.
„A szły z
Nim wielkie tłumy. On odwrócił się i rzekł do nich: «Jeśli kto przychodzi do
Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr,
nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a
idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem” (Łk 14, 25-27).
Rozważając
słowa Pana, należy mieć na uwadze aspekt językowy, wedle którego „w językach
hebrajskim i aramejskim nie występuje stopień gramatycznie wyższy, lecz używa
się w tej roli form absolutnych. Stąd też aby powiedzieć „kochać mniej”,
stosuje się skrajne przeciwieństwo czasownika „kochać”, tzn. „nienawidzić””
(Gianfranco Ravasi „Trudne miejsca w Ewangelii”, s. 181). Nie umniejsza to
jednak radykalizmu nauczania Jezusa. Odnosi się On bezpośrednio do relacji
rodzinnych i klanowych, poza którymi życie było niezwykle trudne. Tymczasem
również one mogą stać się przeszkodą w byciu uczniem Jezusa. Pan jest tu niezwykle
wymagający: podobnie jak On kocha Ojca nade wszystko i jest Mu całkowicie
podporządkowany, tak uczeń powinien kochać Go bardziej niż inne osoby i być
całkowicie oddany Jemu, a przez Niego Ojcu. Relacje rodzinne schodzą na dalszy
plan, co Zbawiciel udowodnił, gdy Jego Matka i kuzyni przyszli, aby z Nim
porozmawiać: „Ktoś rzekł do Niego: «Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na
dworze i chcą mówić z Tobą». Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił:
«Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?» I wyciągnąwszy rękę ku swoim
uczniom, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego,
który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką»” (Mt 12, 47). Pełnia
tego zwrócenia się ku Ojcu niejako „kosztem” relacji rodzinnych dokonuje się na
Golgocie, gdy Jezus zawierza swoją Matkę Janowi. Pisze Romano Guardini,
rozważając życie Najświętszej Maryi Panny: „Jest Ona tą, która otaczała Pana
swoją żywą głębią – przez całe Jego życie i jeszcze w śmierci. Musiała
nieustannie doświadczać tego, jak On, żyjąc Bożą tajemnicą, oddalał się od
Niej. Nieustannie wznosił się ponad Nią, tak że musiała czuć przenikający ją
„miecz” (por. Łk 2,23); ale też nieustannie podążała za Nim i na nowo
obejmowała Go swoją miłością. Aż na koniec nie zechciał być już nawet Jej
synem. Miał nim być teraz ten drugi, który stał obok Niej. Jezus został sam,
tam na górze, na największej krawędzi stworzenia, w obliczu Bożej
sprawiedliwości. Ona zaś w ostatecznym współcierpieniu przyjęła rozłąkę – i
właśnie tak, w wierze, stałą znowu obok Niego” (Romano Guardini „Bóg. Nasz Pan
Jezus Chrystus. Osoba i życie”, s. 33). Jednocześnie Maryja jawi się nam jako
uczennica doskonała – ogląda agonię swojego Syna, który jej zostaje brutalnie
odebrany i w tym niewyobrażalnym cierpieniu pozostaje całkowicie posłuszna woli
Bożej, jak wówczas w Nazarecie, gdy wobec archanioła Gabriela wypowiedziała
swoje Fiat.
Jezus idzie
w swojej nauce jeszcze dalej: uczeń powinien, na Jego wzór, wyrzec się nie
tylko rodziny, ale również samego siebie, to znaczy nie koncentrować się w
pierwszej kolejności na sobie samym, swoich potrzebach i pragnieniach (do czego
diabeł kusił Jezusa na pustyni), lecz „ogołociwszy samego siebie” (por. Flp 2,
7) zwrócić się ku Bogu, jedynemu źródłu i celowi swojego istnienia, zdając się
bezgranicznie na Jego wolę. Dlatego Pan mówi: „Tak więc nikt z was, jeśli nie
wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem»” (Łk 14, 33).
Podobnie jak Jezusowi, uczniowi pozostaje jako jedyna „własność” droga krzyża,
na której końcu czeka go chwała zmartwychwstania.
O. Silvano
Fausti pisze: „Jedynym bogactwem ucznia jest jego ubóstwo. Tym, co powinien
posiadać jest nieposiadanie niczego. Jego jedyną mocą jest jego słabość (2 Kor
12, 10). Łukasz bardzo podkreśla ubóstwo oraz jałmużnę. Jest to warunek
naśladowania Jezusa (…). Upodabnia nas do Niego, Sługi wszystkich (Łk 22, 26).
Ubóstwo jest konkretnym obliczem miłości, gdyż ten, kto kocha, oddaje wszystko,
co ma. Kiedy już nie ma niczego, daje samego siebie i jest sobą. Stąd ten, kto
nie wyrzeka się wszystkiego, trwoni wszystko (por. Łk 15, 14). Krzyż codzienny
jest ubóstwem rzeczy (Łk 12, 33) i uczuć (w. 26; por. też Łk 9, 58). Kto się
oddala od tego, co ma i od swojego zabezpieczenia, bardzo szybko może zbliżyć
się do Jezusa. Postępuje podobnie jak niewidomy z Jerycha, który odrzucił
płaszcz (Mk 10, 50)” (O. Silvano Fausti „Wspólnota czyta Ewangelię według św.
Łukasza”, s. 569).
Chrystus
jest wobec swoich uczniów całkowicie szczery. Wie, że innej drogi nie ma, a
wszelkie półśrodki są bezsensowne. Dlatego, nawiązując do sytuacji z życia
codziennego, odwołuje się do ich rozsądku. Podobnie jak nie ma sensu budować
wieży, nie obliczywszy wcześniej ewentualnych wydatków, lub wszczynać bitwy,
bez wcześniejszego oszacowania swoich szans na zwycięstwo, tak nie ma sensu
wchodzić na drogę naśladowania Jezusa, bez uprzedniego zrozumienia jak wielkie
konsekwencje niesie ona za sobą i przemyślenia, czy jest się gotowym je
ponieść. Ponieważ, jak odpowiedział Jezus człowiekowi, który chciał przed
pójściem za Nim pożegnać się ze swoimi bliskimi: „Ktokolwiek przykłada rękę do
pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego” (Łk 9, 62).
Tak
przedstawiona ekonomia królestwa Bożego może budzić w wielu sercach obawy i
komentarze podobne do tych, które wypowiedzieli uczniowie nie mogący się
zgodzić z ideą spożywania ciała Jezusa i picia Jego krwi: „Trudna jest ta mowa.
Któż jej może słuchać?” (J 6, 60). Jak pisze św. Jan „wielu uczniów Jego się
wycofało i już z Nim nie chodziło” (J 6, 66). Uczniowie, którzy mimo
radykalnych wymagań Jezusa zdecydowali się pójść za Nim, mieli pewne
wątpliwości, którym wyraz dał Piotr. Odpowiedź Jezusa wskazuje na łaskę i
błogosławieństwo Boże obejmujące nie tylko życie wieczne, lecz również ziemską
egzystencję Jego naśladowców, czyniąc ją „bogatą”, mimo krzyża prześladowań:
„Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za
Tobą». Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu,
braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii,
żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr,
matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym”
(Mk 10, 28-30).
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.