Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

9.04.2017

„Oto Król twój przychodzi do Ciebie łagodny” (Mt 21, 5).

  W Niedzielę Palmową czyli Męki Pańskiej, która rozpoczyna okres Wielkiego Tygodnia, podczas procesji z palmami z radością wspominamy wjazd Pana Jezusa do Jerozolimy. Słuchając o entuzjastycznym zachowaniu tłumów mogłoby się nam wydać, że mamy do czynienia z triumfalnym wjazdem króla do swojego miasta. Dlaczego zatem podczas mszy świętej czytamy opis Jego Męki? Jakiż to Król, Mesjasz, syn Dawida, dałby się pochwycić straży świątynnej, niesłusznie skazać po sfingowanym procesie i przybić do drzewa krzyża niczym ostatni bandyta, kilka dni po swoim triumfalnym wjeździe do Jerozolimy, o której On sam powiedział, że „jest miastem wielkiego Króla” (Mt 5, 35)? Gdzie jest zatem wielkość Jego i dzieł, o których mówił w kontekście uzdrowienia ślepego od urodzenia: „Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień” (J 9, 4)? Właśnie o prawdziwej tożsamości Mesjasza i naturze Jego boskiego dzieła Odkupienia mówi nam dziś św. Mateusz w swojej Ewangelii.

  Według nauczania Pierwszego Ewangelisty wszystko, czego dokonał Pan Jezus jest wypełnieniem proroctw, według ich autentycznego, pełnego sensu, jaki nadał im Wszechmogący Bóg. Tak jest również i tym razem. Św. Mateusz, zanim odwoła się bezpośrednio do Pism, naprowadza nas na ich właściwe zrozumienie: „Gdy się przybliżyli do Jerozolimy i przyszli do Betfage na Górze Oliwnej” (Mt 21, 1). Ten geograficzny wstęp ma znaczenie symboliczne i wskazuje na odrzucenie, jakiego dozna Pan od swojego narodu. Jezus zapłacze bowiem nad świętym miastem: „Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłaniIle razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swe pisklęta zbiera pod skrzydła, a nie chcieliście” (Mt 23, 37). Z kolei Betfage znaczy „dom zielonych fig” i nazwę tę można odnieść do opisu dramatycznego epizodu z drzewem figowym, który św. Mateusz opisuje kilka wersetów dalej: „Wracając rano do miasta, uczuł głód. A widząc drzewo figowe przy drodze, podszedł ku niemu, lecz nic na nim nie znalazł oprócz liści. I rzekł do niego: «Niechże już nigdy nie rodzi się z ciebie owoc!» I drzewo figowe natychmiast uschło” (Mt 21, 18-19). To często niezrozumiałe wydarzenie jest gestem prorockim Jezusa, który wskazuje na duchową bezpłodność miasta, które „nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia” (Łk 19, 44). Jednocześnie stanowi ono dowód na moc modlitwy z wiarą: „A uczniowie, widząc to, pytali ze zdumieniem: «Jak mogło drzewo figowe tak od razu uschnąć?» Jezus im odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: jeśli będziecie mieć wiarę, a nie zwątpicie, to nie tylko z figowym drzewem to uczynicie, ale nawet jeśli powiecie tej górze: "Podnieś się i rzuć się w morze!", stanie się. I otrzymacie wszystko, o co na modlitwie z wiarą prosić będziecie»” (Mt 20, 22). Już wkrótce, na Górze Oliwnej, Jezus objawi uczniom prawdziwy, głęboki sens tych słów, gdy zlany krwawym potem będzie prosił Ojca o to, by spełniła się Jego wola i na sposób wstrząsający i zachwycający zarazem objawi ich prawdziwość. Niestety, uczniowie okażą się głusi na wezwanie do trwania w modlitewnej jedności z Mistrzem, a w konsekwencji ulegną pokusie i opuszczą Go w chwili próby.  

  Ponieważ w Jezusie z Nazaretu wypełniają się proroctwa dotyczące przyjścia Mesjasza, św. Mateusz pisze, że Zbawiciel „posłał dwóch uczniów i rzekł im: «Idźcie do wsi, która jest przed wami, a zaraz znajdziecie oślicę uwiązaną i źrebię z nią. Odwiążcie je i przyprowadźcie do Mnie! A gdyby wam kto co mówił, powiecie: "Pan (gr. Kyrios) ich potrzebuje, a zaraz je puści"». Stało się to, żeby się spełniło słowo Proroka: Powiedzcie Córze Syjońskiej: Oto Król twój przychodzi do Ciebie łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy.  Uczniowie poszli i uczynili, jak im Jezus polecił. Przyprowadzili oślicę i źrebię i położyli na nie swe płaszcze, a On usiadł na nich” (Mt 21, 1-7). Warto zauważyć, że Jezus mówi o sobie „Pan”, wydając polecenie swoim uczniom, by przyprowadzili do Niego oślicę i źrebię – oznacza to, że jako Syn Boży ma On władzę nad Słowem objawionym. Odwiązanie i przyprowadzenie zwierząt do Jezusa można zrozumieć zatem jako odniesienie do Rabbiego z Nazaretu mesjańskiego proroctwa Zachariasza. W tym sensie „odwiązanie” oznacza uwolnienie proroctwa od sensu starotestamentalnego i odniesienie go, czyli „przyprowadzenie” do Jezusa. Potwierdza to fakt, iż Ewangelista dokonuje tu swoistej „korekty”, nadając proroctwu jego oryginalny, zamierzony przez Boga sens. Opuszcza w nim słowa „sprawiedliwy i zwycięski”, aby uniknąć jakiejkolwiek zbieżności z mesjańskimi oczekiwaniami Żydów, które miały wybitnie polityczny i militarny, a zatem „siłowy” charakter. Podobnie św. Łukasz rezygnuje z ostatnich słów proroctwa Izajasza, które  Jezus odczytał w synagodze w Nazarecie (por. Łk 4, 16-21) , na początku swojej publicznej działalności: „i dzień pomsty naszego Boga” (Iz 61, 2). Jezus jest zatem oczekiwanym przez dzieci Abrahama Królem, Mesjaszem i Wyzwolicielem, lecz według woli Boga, a nie człowieka. Trwanie w wierności zbawczej woli Ojca, który objawia się w czynach i słowach Syna prowadzonego przez Ducha Świętego jako Miłość Miłosierna, wobec postępującej niewierności i wrogości tych, którzy są pierwszymi destynatariuszami paschalnego daru Odkupienia, jest kluczem do zrozumienia opisu Męki naszego Pana.  

  Zachowanie rozentuzjazmowanego tłumu wyraża brak zrozumienia dla prawdziwej natury daru, który Bóg ofiaruje im w prowadzonym ku bramom Jerozolimy Mesjaszu. „A ogromny tłum słał swe płaszcze na drodze, inni obcinali gałązki z drzew i ścielili na drodzeA tłumy, które Go poprzedzały i które szły za Nim, wołały głośno: Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie! Hosanna na wysokościach!” (Mt 21, 9).      Podczas inwestytury nowego króla lud rzucał mu pod nogi płaszcze, które z racji na ich wyjątkową przydatność w codziennym życiu symbolizowały osobę, która w ten sposób wyrażała swoje poddaństwo wobec nowego władcy. Gałązki zaś nawiązywały do Święta Namiotów, podczas którego objawić się miał mesjasz. Wprawdzie obecność oślicy i źrebięcia wskazywała na pokojowy charakter wjazdu króla, lecz Żydzi widzieli w Jezusie oczekiwanego mesjasza – wyzwoliciela z pod rzymskiej okupacji, Syna Dawida, wobec którego wykrzykiwali zaczerpniętą z Psalmu 118 prośbę „Hosanna!”, czyli „O Zbaw!”, nadając tej prośbie czysto ziemski, militarny charakter. W pewnym sensie Jezus był dla wielu Izraelitów niejako żydowskim odpowiednikiem Piłata, który być może w tym samym czasie wjeżdżał do Jerozolimy inną bramą, otoczony swoim dworem i chroniącymi go syryjskimi i samarytańskimi najemnikami, wśród których prawdopodobnie znajdowali się przyszli oprawcy Pana. Tak jak Jezus był dla wielu uwielbiających Go ludzi wysłannikiem Króla Królów, Boga Najwyższego, tak Piłat był dla nich wysłannikiem Cesarza Rzymu, któremu niezliczone rzesze pogan oddawały boską cześć. Żydzi pragnęli zbrojnej konfrontacji i rozczarowani postawą Jezusa podporządkowali się Cesarzowi, mówiąc ustami arcykapłanów: „Poza Cezarem nie mamy króla” (J 19, 15). W ten sposób ostatecznie zmusili Piłata, by skazał Nauczyciela z Nazaretu na ukrzyżowanie.

  Św. Mateusz nie pozostawia złudzeń co do intencji mieszkańców świętego miasta. „Gdy wjechał do Jerozolimy, poruszyło się całe miasto (eseisthe pasa he polis – dosł. wstrząśnięte zostało całe miasto), i pytano: «Kto to jest?» A tłumy odpowiadały: «To jest prorok, Jezus z Nazaretu w Galilei»” (Mt 21, 10-11). Podobnie jak wówczas, gdy Mędrcy ze wschodu przybyli oddać pokłon Mesjaszowi, „Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima (gr. etarachthe kao pasa Hierosolyma met autou” (Mt 2, 3), tak teraz przybycie Mesjasza wstrząsa miastem i wzbudza pytanie co do Jego tożsamości, oraz intencji. Jezus wie, że za kilka dni wyrzuci Go ono poza swoje mury, jako nieczystego bluźniercę i uśmierci rękoma pogan, którym zapłaci za to swoim chwilowym poddaństwem. Dlatego wyjątkowo gorzko brzmią słowa Pana, nawiązujące do krzyków rozradowanego tłumu, który uroczyście wprowadził Go do miasta Paschy: „Oto wasz dom zostanie wam pusty. Albowiem powiadam wam: Nie ujrzycie Mnie odtąd, aż powiecie: Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie»” (Mt 23, 38). W Ewangelii św. Mateusza greckie słowo „eseisthe”, występuje jeszcze raz, gdy Ewangelista opisuje niezwykłe zjawiska, które miały miejsce po śmierci Pana: „A oto zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół; ziemia zadrżała(gr. he ge eseisthe) i skały zaczęły pękać” (Mt 27, 51). W ten sposób Stworzyciel wskazuje na koniec starego kultu, którego elementem były przebłagalne ofiary z krwi zwierząt ofiarnych i początek nowego, doskonałego Przymierza zawartego raz na zawsze we Najświętszej Krwi Jego Syna, o którym Jezus powiedział, ustanawiając Eucharystię: „Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana” (Łk 22, 20). Św. Paweł zaś pisze w Liście do Hebrajczyków: „Następnie powiedział: Oto idę, abym spełniał wolę Twoją. Usuwa jedną [ofiarę], aby ustanowić inną. Na mocy tej woli uświęceni jesteśmy przez ofiarę ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze” (Hbr 10, 9-10).

  Dramatyczne wydarzenia na Górze Oliwnej, którą św. Mateusz wymienia na początku dzisiejszej perykopy ewangelicznej, stanowią niejako klucz do interpretacji opisu Męki Pańskiej. Konanie w Getsemani jest bowiem początkiem krwawego zmagania się Jezusa z największą z pokus, która nie została Mu oszczędzona: odstąpienia od wypełnienia woli Boga, wobec ogromu cierpienia i hańby śmierci. Jezus wychodzi z tego zmagania zwycięsko, podczas gdy uczniowie niestety ponoszą klęskę, co im przepowiedział podczas Ostatniej Wieczerzy, cytując proroka Zachariasza: „Wy wszyscy zwątpicie we Mnie tej nocy. Bo jest napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce stada” (Mt 26, 31).

  Przygotowując się do swojej męki i śmierci, Pan chce przeżywać te wydarzenia we wspólnocie z najbliższymi uczniami: „Wtedy przyszedł Jezus z nimi do ogrodu, zwanego Getsemani, i rzekł do uczniów: «Usiądźcie tu, Ja tymczasem odejdę tam i będę się modlił». Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza, począł się smucić i odczuwać trwogę. Wtedy rzekł do nich: «Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną!” (Mt 26, 37-38). Synowie Zebedeusza są tu szczególnie ważni, ze względu na motyw kielicha, którego ni również doświadczą. Kiedy ich matka poprosiła dla nich o dwa najwyższe miejsca w Królestwie, Jezus odpowiedział: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić? Odpowiedzieli Mu: Możemy. On rzekł do nich: Kielich mój pić będziecie” (Mt 20, 22). Pan czyni z nich świadków swojego konania, podobnie jak wcześniej pozwolił im być świadkami swojego Przemienienia. Chce bowiem, aby zrozumieli jaka jest natura kielicha, z którego tak bardzo pragnęli pić i jak wielka cena naszego Odkupienia i Zmartwychwstania, którego antycypacją było niezwykłe wydarzenie na górze Tabor. Niestety, nieświadomi niebezpieczeństwa i dramatu, który za chwilę się wydarzy, uczniowie poddają się zmęczeniu, zostawiając Jezusa samego z Jego cierpieniem.

  Konanie Pana w Getsemani pozostanie dla nas tajemnicą. Niewątpliwie świadomość rychłych tortur fizycznych i psychicznym, oraz okrutnej śmierci była wystarczającą przyczyną silnego stresu, jednak w przypadku Pana doświadczenie trwogi i smutku musiało być pogłębione przez wejście w szczególny kontakt z grzechem świata, który miał zgładzić na krzyżu i ojcem grzechu, diabłem, którego miał definitywnie pokonać. Pewien obraz tego straszliwego doświadczenia, którego zewnętrznym wyrazem był krwawy pot (por. Łk 22, 44), ofiaruje nam mistyczka, bł. Anna Katarzyna Emmerich: „By zadośćuczynić za zaczątek i rozwój wszystkich grzechów i złych żądz, przyjął najmiłosierniejszy Jezus z miłości ku nam grzesznikom w swe Serce pierwiastki wszelkiego oczyszczającego pojednania i mąk zbawczych; dozwolił, by Jego nieskończone męki, stanowiące zadośćuczynienie za nasze nieskończone grzechy, przeniknęły i przerosły jak drzewo boleści o tysięcznych konarach, każdy członek Jego świętego Ciała, każdą cząstkę Jego świętej Duszy. Tak to, oddany samemu owemu Człowieczeństwu, upadł Jezus twarzą na ziemię, wznosząc w swym nieskończonym smutku i trwodze gorące modły do Boga. Przed sobą widział w niezliczonych obrazach grzechy całego świata w całej ich wewnętrznej ohydzie i przyjmował je wszystkie na siebie; w modłach swych ofiarował się zadośćuczynić przez swe cierpienia sprawiedliwości Ojca niebieskiego za wszystkie te winy. (…) Gdy już cały ten bezmiar winy i grzechów ludzkich (...) przesunął się przed duszą Jezusa, a On za to wszystko zgodził się być ofiarą przebłagalną i sam błagał o zesłanie na Niego wszelkich mąk i kar, zaczął szatan trapić Go różnymi pokusami, jak niegdyś na pustyni. (...) I przy tym rozwijał różne wymyślone na Jezusa cyrografy i z piekielną bezczelnością podsuwał Mu je przed oczy. Przypisywał Mu wszystkie błędy Jego uczniów, wszystkie zgorszenia, jakie innym dali, obwiniał Go o wywołanie zamieszania i nieporządku przez wprowadzanie na świat jakichś nowości i odstępowanie od starych, tradycją uświęconych zwyczajów. Jak najwytrawniejszy, najpodstępniejszy faryzeusz umiał szatan wynajdywać coraz nowe zarzuty, coraz cięższe, rzekome przewinienia Jezusa” („Żywot i bolesna Męka Pana Naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej Matki Jego Maryi według widzeń Świątobliwej Anny Katarzyny Emmerich”).  

 W tym przyjęciu na siebie naszych grzechów, którego pierwszym, publicznym aktem był chrzest w Jordanie, wyraża się w sposób szczególny kenoza Chrystusa, wedle której – jak uczy nas św. Paweł w Liście do Filipian, który jest treścią dzisiejszego, drugiego czytania – „Chrystus Jezus istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w tym co zewnętrzne uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej” (Flp 2, 6-8). Narastające cierpienie fizyczne: pobicie przez sługi arcykapłana, biczowanie, ukoronowanie cierniem i bicie przez żołdaków, wreszcie dźwiganie krzyża i kilkugodzinne konanie na nim, oraz towarzyszące im cierpienia psychiczne i duchowe, których nie szczędzili Zbawicielowi ani Żydzi, ani poganie, były straszliwą konkretyzacją tej kenozy – próby, której stawką było nasze zbawienie.

  Nie dziwi zatem, że Jezus pragnie jej uniknąć. Jednak to naturalne, ludzkie pragnienie uniknięcia tortur i strasznej śmierci krzyżowej stoi w sprzeczności z wolą Boga, wedle którego Jezus „musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Mt 16, 21). Św. Mateusz opisuje niejako trzy akty dramatu, w którym Jezus modli się do Ojca, po czym wraca do uczniów z poleceniem, aby oni czynili to samo. Za każdym razem Zbawiciel przezwycięża próbę, której poddał Go Ojciec dla naszego zbawienia, tymczasem uczniowie do końca śpią, nie bacząc na Jego upomnienia. „I odszedłszy nieco dalej, upadł na twarz i modlił się tymi słowami: «Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty». Potem przyszedł do uczniów i zastał ich śpiących. Rzekł więc do Piotra: «Tak, jednej godziny nie mogliścieczuwać ze Mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe»” (Mt 26, 39-41).

  Zarówno postawa, jak słowa Pana wyrażają Jego całkowite oddanie Ojcu. Jezus jest świadomy jak ważna jest Jego misja. W swojej modlitwie nawiązuje do kielicha, który symbolizuje gniew Boży. Izajasz pisze, bowiem: „Przebudź się, przebudź nareszcie! Powstań, o Jerozolimo! Ty, któraś piła z ręki Pana puchar Jego gniewu. Wypiłaś kielich, co sprawia zawrót głowy, do dna go wychyliłaś (…) Oto Ja odbieram ci z ręki puchar, co sprawia zawrót głowy; już nigdy więcej nie będziesz piła kielicha mego gniewu” (Iz 51, 17.22). Chrystus bierze na siebie „gniew Boga” za wszystkie niewierności narodu wybranego, które symbolizuje Jerozolima, a także każdy grzech, który był, jest i będzie popełniony od stworzenia świata, aż do Dnia Sądu Ostatecznego, kiedy Jezus przyjdzie sądzić żywych i umarłych, jak pisze św. Paweł: „Darował nam wszystkie występki, skreślił zapis dłużny obciążający nas nakazami. To właśnie, co było naszym przeciwnikiem, usunął z drogi, przygwoździwszy do krzyża” (Kol 2, 13-14). Ci, którzy w niego uwierzą,  odtąd nie będą pili octu z kielicha Bożego gniewu, lecz Jego Najświętszą Krew z kielicha Bożej Miłości, celebrując podczas Eucharystii jedność Kościoła z jego głową. Pisze bowiem św. Paweł: „Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” (Rz 5, 8).

  Na razie jednak Jezus jest sam. Uczniowie nie rozumieją, że aby nie ulec pokusie w momencie próby, trzeba razem z Jezusem czuwać i jak On modlić się o wypełnienie się woli Bożej. W rezultacie upadają i tak jak nie wspierają Pana w Jego konaniu w Ogrójcu, tak pozostawią Go samego podczas konania na krzyżu. Za wyjątkiem Jana, którego miłość do Mistrza jest silniejsza niż obawa o własne życie. Dopiero po swoim Zmartwychwstaniu Jezus zgromadzi ich wokół siebie i nauczy, że Jego miłość do nich jest silniejsza od ich niewierności.

  Modlitwa Zbawiciela jest niezmienna: „Powtórnie odszedł i tak się modlił: «Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich, i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja!». (…)  odszedł znowu i modlił się po raz trzeci, powtarzając te same słowa” (Mt 26, 42, 44). Stanowi ona, podobnie jak wezwanie skierowane do śpiących uczniów, w którym nakazał im, by czuwali i w ten sposób nie ulegli pokusie, poruszające odniesienie do modlitwy, której Pan nauczył ich podczas Kazania na Górze: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje! Niech przyjdzie królestwo Twoje; niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i przebacz nam nasze winy, jak imy przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego!” (Mt 6, 9-13). Modlitwa Pańska jest w dużej mierze modlitwą samego Jezusa, którą następnie powierza nam,  dostosowując ją do naszego statusu ludzi grzesznych i potrzebujących ciągłego nawrócenia. Całe życie Zbawiciela, aż po Jego ostatnie tchnienie na krzyżu, było bowiem uświęcaniem imienia Boga i ustanawianiem Jego Królestwa, które wyraża się w bezwarunkowym pełnieniu Jego świętej woli, jak Pan mówił do uczniów przy studni Jakubowej: „Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło” (J 4, 34). Ci, którzy pragną naśladować Jezusa w pełnieniu woli Ojca stają się Jego rodziną: „kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką” (Mt 12, 50). Zaś pełnienie woli Ojca wyraża się w miłosierdziu wobec bliźniego, o czym Jezus przypomniał faryzeuszom, nawiązując do słów proroka Ozeasza: „Gdybyście zrozumieli, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary, nie potępialibyście niewinnych” (Mt 12, 7), oraz w bezwarunkowym wybaczaniu tym, którzy zawinili wobec nas, jak odpowiedział Piotrowi na pytanie ile razy musimy wybaczać: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy” ( Mt 18, 22). Umierając na krzyżu, Jezus, który nigdy wobec nikogo nie zawinił, wybaczył swoim oprawcom, niemal usprawiedliwiając ich wobec Boga Ojca: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34) i okazał miłosierdzie skruszonemu łotrowi: „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju” (Łk 23, 43).

  Ostatnie słowa Zbawiciela, wypowiedziane w mroku, który ogarnął ziemię i począł gasić płomyk ziemskiego życia naszego Pana, oraz sposób w jaki umarł, były najpiękniejszym wyznaniem oddania i zawierzenia Ojcu: „Od godziny szóstej mrok ogarnął całą ziemię, aż do godziny dziewiątej. Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eli, Eli, lema sabachthani?», to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Słysząc to, niektórzy ze stojących tam mówili: «On Eliasza woła». Zaraz też jeden z nich pobiegł i wziąwszy gąbkę, napełnił ją octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić. Lecz inni mówili: «Poczekaj! Zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, aby Go wybawić». A Jezus raz jeszcze zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha” (Mt 27, 45-50)

  Cytując w agonii pierwszy werset Psalmu 22, Jezus przywołał Jego pełną treść, która jest nie tylko wyznaniem cierpiącego Mesjasza, proroctwem przepowiadającym niezwykle szczegółowo Jego mękę, lecz wyznaniem niezachwianej wiary, że Bóg przywróci Mu życie i da ostateczne zwycięstwo: „Dzięki Tobie moja pieśń pochwalna płynie w wielkim zgromadzeniu. Śluby me wypełnię wobec bojących się Jego” (Ps 22, 26). Wszechmogący Ojciec nie pozostawił wołania swego Umiłowanego Syna bez odpowiedzi. Podobnie jak potwierdził Jego boską tożsamość i mesjańską misję na górze Tabor, mówiąc ze świetlanego obłoku: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!” (Mt 17, 5), tak również wobec odkupieńczej śmierci  Jezusa objawił, że była ona Jego dziełem, a jej zwieńczeniem jest pełnia życia i chwała Jego Syna, oraz zbawienie wszystkich, którzy w Niego uwierzą: „A oto zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół; ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać. Groby się otworzyły i wiele ciał Świętych, którzy umarli, powstało. I wyszedłszy z grobów po Jego zmartwychwstaniu, weszli oni do Miasta Świętego i ukazali się wielu” (Mt 27, 51-53). Co istotne, Święci, którzy powstali w swoich grobach, wyszli z nich dopiero po Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. W ten sposób św. Mateusz wskazuje na godność Syna Bożego, a co za tym idzie Jego pierwszeństwo, które św. Paweł przedstawia następująco: „On jest Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim. Zechciał bowiem [Bóg], aby w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą: przez Niego - i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża” (1 Kol 18, 20). Zaś w cytowanym wcześniej Liście do Filipian, Apostoł Narodów opisuje chwałę, jaką Ojciec otoczył Syna za Jego wierność aż po śmierć krzyżową: „Dlatego też Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych, i aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca” (Flp 2, 9-11).

                                                        Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.