Dla lepszego zrozumienia nauczania Pana Jezusa odnośnie właściwej relacji dziecka Bożego do otaczającej go rzeczywistości, zarówno w jej wymiarze duchowym jak i materialnym, warto rozpocząć nasze rozważania od pierwszych wersetów 6 rozdziału Ewangelii według św. Mateusza:
„Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 6, 1).
Całe nasze istnienie powinno być nakierowane na oddanie chwały Trójcy Przenajświętszej. Św. Paweł pisze: „Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie” (1 Kor 10, 31). Pan Jezus ujął to dążenie, będące naszym powołaniem, w kategoriach nagrody, uzależniając w ten sposób osiągnięcie zbawienia od naszego postępowania w życiu doczesnym. Tak również rozumie to Kościół, który w drugiej Głównej Prawdzie Wiary głosi, że „Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze”. W podobnym duchu św. Paweł podsumowuje swoje apostolskie życie w 2 Liście do Tymoteusza: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego” (2 Tm 4, 7).
Zatem nasze postępowanie podoba się Bogu i zasługuje na nagrodę wieczną jeżeli jest przepełnione „miłością pojawienia się” naszego Zbawiciela, o czym Apostoł Narodów zapewnia w Hymnie o Miłości: „I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał” (1 Kor 13, 3). Ta miłość jest darem Trójcy Przenajświętszej: Ojciec jest jej Źródłem, Syn Dawcą, a Duch Święty Mocą. Dzięki łasce płynącej z tego daru jesteśmy niejako włączeni w Boży, odwieczny plan zbawienia, który św. Paweł kreśli w przepięknym hymnie pochwalnym, na początku listu do Efezjan: „Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich - w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym. (…) On jest zadatkiem naszego dziedzictwa w oczekiwaniu na odkupienie, które nas uczyni własnością [Boga], ku chwale Jego majestatu” (Ef 1, 3-6. 14).
W dzisiejszym nauczaniu Pana Jezusa o Bożej Opatrzności odnajdujemy trzy elementy: odwieczną miłość Boga, o którym Jezus mówi: „Ojciec wasz niebieski”, nasze przybrane synostwo w Chrystusie, oraz nasze bycie „własnością” Boga.
„Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Mt 6, 24).
Pierwszy wniosek jaki się nasuwa jest dla dzisiejszego świata nie do przyjęcia: człowiek nie jest panem samego siebie. Co najwyżej może on sobie wybrać pana: Boga lub Mamonę. Podstęp węża w raju opierał się na przekonaniu naszych prarodziców, że mogą – wyrwawszy się spod rzekomej tyranii Stwórcy, którą symbolizował zakaz spożywania z drzewa poznania dobrego i złego – być panami dla samych siebie i świata, który zawierzył im Bóg. W konsekwencji popełnili grzech pierworodny, który jest niewolą tak wielką, że sam Bóg wcielił się, aby nas z niego wyzwolić. Kiedy diabeł kusił Pana Jezusa na pustyni, wiedział, że nie może posłużyć się podobnym kłamstwem. Jego dialog ze Zbawicielem, a szczególnie od powiedź Pana, jest w swojej radykalnej alternatywie „albo – albo” doskonałą ilustracją do dzisiejszego nauczania Jezusa: „Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: «Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon». Na to odrzekł mu Jezus: «Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz»” (Mt 4, 8-10). Jezus Chrystus, wcielone Słowo, Bóg z Boga, mimo swojej równości z Ojcem, oddaje Mu chwałę jako Autorowi Objawienia: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11, 25), oraz Temu, w mocy którego Jezus dokonuje dzieła zbawienia, jak miało to miejsce w przypadku wskrzeszenia Łazarza: „Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: «Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał»” (J 11, 41-42). Św. Paweł w następujący sposób opisuje tę prawdę: „A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają” (Hbr 5, 8-9).
Jezus, który jest odwiecznym Synem, stał się Sługą Ojca, abyśmy my, słudzy, stali się, przez Jego Paschę, synami. To „usynowienie” sług dokonuje się we chrzcie świętym. Ojcowie Kościoła porównywali namaszczenie krzyżmem, które ma miejsce podczas chrztu, do pieczęci, znaku, którym oznaczano niewolnika, zwanego po grecku „sphragis”. Od tej pory wszyscy wiedzieli kto jest jego panem. Podobnie na osobie, która przyjmuje chrzest, czyniony jest znak krzyża krzyżmem świętym, wskazując, że staje się on „własnością” Boga, jego sługą – synem w Chrystusie. Podczas tej czynności celebrans wypowiada słowa: „Bóg wszechmogący, Ojciec naszego Pana, Jezusa Chrystusa, który cię uwolnił od grzechu i odrodził z wody i z Ducha Świętego, On sam namaszcza ciebie krzyżmem zbawienia, abyś włączony do ludu Bożego, wytrwał w jedności z Chrystusem Kapłanem, Prorokiem i Królem na życie wieczne”. Ilekroć czynimy znak krzyża przypominamy sobie i dajemy świadectwo innym, że należymy do Chrystusa, jak również czynimy znak który, jak uczy św. Jan Chryzostom, odpędza demony.
Ponieważ
alternatywą wobec służby Bogu jest służba Mamonie, która oznacza nie tyle
bogactwo samo w sobie, ile to wszystko, co stawiamy na miejscu, które powinien
zajmować w naszym życiu Pan Bóg. Zaś ojcem wszelkiego nieuporządkowania jest
Szatan. W sposób wykluczający wszelką wątpliwość Pan Jezus uczy nas, że nie ma
takiej rzeczywistości i takiej osoby, która mogłaby zająć w naszym życiu Jego
miejsce: „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien.
I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt
10, 37). Zły duch działa w sposób podstępny, posługując się często tym, co
dobre i szlachetne, aby osiągnąć swój cel i oddalić nas od Pana Boga. Jeżeli
bowiem budujemy naszą przyszłość na tym co posiadamy i pokładamy nadzieję w
tym, co przemijające, trudno jest nam całkowicie zaufać Bogu i z pokorą przyjąć
Jego dar zbawienia. W konsekwencji ludzie, którzy przestają ufać Bogu, gdyż
wydaje im się, że są samowystarczalni, popadają w niewolę Mamony / Bestii,
która, jak pisze św. Jan w Apokalipsie, „sprawia, że wszyscy: mali i wielcy,
bogaci i biedni, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na prawą rękę lub na czoło
i że nikt nie może kupić ni sprzedać, kto nie ma znamienia - imienia Bestii lub
liczby jej imienia” (Ap 13, 16-17). Do takich ludzi Bóg mówi w przypowieści
Pana Jezusa o zamożnym i zdawało by się mądrym posiadaczu ziemskim: „Głupcze,
jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś
przygotował?” (Łk 12, 20)
Dlatego
Jezus trzykrotnie ostrzega nas w dzisiejszej perykopie ewangelicznej: „Nie
troszczcie się (gr. me merimnate) zbytnio o swoje życie, o to, co macie
jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. (…) Nie troszczcie
się więc (gr. me oun merimnesete) zbytnio i nie mówcie: co będziemy
jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? (…) Nie troszczcie
się więc (gr. me oun merimnesete) zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam
o siebie troszczyć się będzie” (Mt 6, 25.31.34). Pan Jezus nie chce odwieść
nas od pracowitości, czy roztropności w zaspokajaniu potrzeb życiowych zarówno
naszych osobistych, jak i naszych bliźnich. Św. Paweł, w Liście do
Tesaloniczan, nawiązując do przykładu swojego życia, upomina adresatów,
wskazując na pracę jako istotny element ładu społecznego: „ani u nikogo nie
jedliśmy za darmo chleba, ale pracowaliśmy w trudzie i zmęczeniu, we dnie i w
nocy, aby dla nikogo z was nie być ciężarem. Nie jakobyśmy nie mieli do tego
prawa, lecz po to, aby dać wam samych siebie za przykład do naśladowania.
Albowiem gdy byliśmy u was, nakazywaliśmy wam tak: Kto nie chce pracować, niech
też nie je! Słyszymy bowiem, że niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi:
wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi. Tym przeto
nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie, aby pracując ze
spokojem, własny chleb jedli.” (2 Tes 3, 8-12). Celem nauki Pańskiej jest
ustrzeżenie nas przed nadmiernym zamartwianiem się, które podobnie jak
absolutyzowanie dóbr ziemskich, jest występkiem przeciwko Bożej Opatrzności, o
której Katechizm Kościoła Katolickiego mówi, że „oznacza zrządzenia, przez
które Bóg z miłością i mądrością prowadzi wszystkie stworzenia do ich
ostatecznego celu” (KKK 321).
Za
każdym razem Pan argumentuje swoją naukę, odwołując się do Bożego działania w
świecie, które jest wyrazem Jego miłości stwórczej i zbawczej. Posługując się
dość znaną Jego słuchaczom metodą argumentacji „qual wachomer” czyli
„ileż bardziej”, Mistrz z Nazaretu wskazuje na naszego Ojca niebieskiego jako
uważnego i troskliwego Opiekuna, który wie, czego potrzeba Jego dzieciom. W
swojej nauce Pan posługuje się dwoma obrazami: ptaków, oraz lilii polnych.
„Nie
troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje
ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a
ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie
sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż
wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może
choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia?” (Mt 6, 25-27).
Warto
pamiętać, że współcześni Jezusowi uważali ptaki za stworzenia niepotrzebne, czy
wręcz szkodliwe. W przypowieści o siewcy ptaki odgrywają rolę Złego: „Oto
siewca wyszedł siać. A gdy siał, niektóre [ziarna] padły na drogę, nadleciały
ptaki i wydziobały je. (…) Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie
rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu” (Mt
13, 3-4.19). Skoro zatem Ten, „który sprawia, że słońce Jego wschodzi nad
złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych”
(Mt 5, 45) żywi bezużyteczne, czy wręcz szkodliwe, zdawałoby się, ptactwo, a
nawet utrzymuje w istnieniu swojego największego wroga diabła i wierne mu
demony, ponieważ Jego Miłość jest wieczna, a stwórcze Słowo niezmienne, jakżeby
nie miał zatroszczyć się o wszystkie, również te najbardziej przyziemne
potrzeby tych, którzy uwierzyli Jego Ukochanemu Synowi i poszli za Nim?
„A o
odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak
rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim
przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które
dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie
tym bardziej was, małej wiary?” (Mt 6, 28-30).
Rośliny
polne były dla Żydów symbolem przemijalności i kruchości istnienia. Mimo to Bóg
czyni je piękniejszymi niż szaty Salomona. Świadczy to o Jego nieskończonej
hojności i troskliwości wobec wszelkiego stworzenia, która przewyższa nasze
wyobrażenie. Ta prawidłowość dotyczy przede wszystkim człowieka. Psalmista
pisze bowiem: „Dni człowieka są jak trawa; kwitnie jak kwiat na polu. Ledwie
muśnie go wiatr, a już go nie ma, i miejsce, gdzie był, już go nie poznaje. A
łaskawość Pańska na wieki wobec Jego czcicieli, a Jego sprawiedliwość nad
synami synów, nad tymi, którzy strzegą Jego przymierza i pamiętają, by pełnić
Jego przykazania” (Ps 103, 15-18). Do członków Kościoła – mistycznego ciała
Zbawiciela, o których powiedział On Samarytance: „Nadchodzi jednak godzina,
owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i
prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec” (J 4, 23), św.
Paweł zwraca się z pytaniem, które doskonale syntetyzuje dzisiejszą naukę Pana
o Bożej Opatrzności: „On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go
za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie
darować?” (Rz 8, 32). W kontekście naszych rozważań możemy owo „darowanie”
rozumieć nie tylko jako darowanie win, lecz również darowanie tego, co dla Ojca
najcenniejsze: Umiłowanego Syna. Skoro bowiem Bóg darował nam swojego Syna, aby
nas zbawił i dał nam życie, to jakże miałby nam nie darować tego, co jest
nieskończenie mniej cenne, choć ważne: jedzenia, picia, czy ubrania? Jakże
możemy, patrząc na Ukrzyżowanego, wątpić w miłosierną Opatrzność Jego i naszego
Ojca?
Zatem
właśnie przez pryzmat paschalnej ofiary Chrystusa, świadomi Jego
eucharystycznej obecności wśród swojego Kościoła, powinniśmy rozważać Jego
słowa, które podsumowują dzisiejszą perykopę ewangeliczną: „Nie troszczcie
się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy
się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz
niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o
królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie
troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć
się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy” (Mt 6, 31-34). Będzie to możliwe,
jeżeli pozwolimy Duchowi Świętemu, aby przemieniał nas wewnętrznie i uzdalniał,
byśmy patrzyli na Boga Ojca oczyma Jezusa, z Jego bezgraniczną miłością i
oddaniem. Wówczas doświadczymy czułości Boga, która przewyższa miłość matczyną,
jak głosi prorok Izajasz w dzisiejszym, pierwszym czytaniu: „Mówił Syjon:
Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał. Czyż może niewiasta zapomnieć o swym
niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja
nie zapomnę o tobie” (Iz 49, 14-15).
Człowiek,
który autentycznie zawierza Bożej Opatrzności, doświadcza Jego dobrodziejstwa,
o czym, w jednym ze swoich listów, daje świadectwo św. Ojciec Pio: „Nie
wystarczy w Boga wierzyć, czy Bogu wierzyć, ale trzeba jeszcze Ojcu
Niebieskiemu zawierzyć i to z dziecięcą uległością. Trzymaj się zawsze
ręki Jego Opatrzności, a On wybawi ciebie ze wszystkiego. Jeśli nie będziesz
miał sił iść dalej On ciebie poprowadzi. Wiemy, ze Bóg z tymi, którzy go miłują
współdziała we wszystkim dla ich dobra. Bóg nie tylko jest obok ciebie, On jest
w tobie. Czego może się lękać dziecko w ramionach Ojca? Staraj się ufać Bożej
Opatrzności, ufać Bogu; Jemu się oddawaj, wszystkie swoje troski złóż na Niego
i zachowaj pokój, a nie doznasz zawstydzenia. Rozumiem, że twarda jest walka,
że ciężka jest to praca, ale także trzeba pamiętać o owocu, który będzie dany w
swoim czasie, gdy przyjdzie ci go zbierać w obfitości. Nagroda, którą wówczas
za to tam (w niebie) otrzymamy, przekroczy wszelkie ludzkie wyobrażenia. Może
się śmiejesz z tego, z tych zapowiedzi, może osądzasz to wszystko jako puste i
czcze obietnice, ale wiem dobrze, co mówię. Możesz to osądzać jak chcesz, ale
chcę, by wraz ze wzrostem przeciwności rosło twoje oddanie i ufność względem
Boga; zdobywaj się na coraz większą pokorę i uwielbiaj Pana za to, że raczy cię
nawiedzać i tak przygotowywać, byś stał się cząstką budowli niebiańskiego
Syjonu” (Epistolario II, s. 394).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.