Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

23.12.2016

Cudowne wigilijne spotkanie - Świadectwo Joli K.


 
  To był 24 grudnia, dzień bardzo mroźny, lecz bez śniegu. Musiałam pilnie pojechać do miasta, spieszyłam się bardzo, żeby jak najszybciej wrócić. O 17.00  mieliśmy przecież zasiąść do wigilijnej wieczerzy.

  Szłam ulicą Zwycięstwa, na chodniku panował spory ruch, wszyscy owładnięci  przedświąteczną gorączką robili swoje ostatnie zakupy. Tuż przy kawiarnianej witrynie jak zwykle siedział Żebrak, starszy schorowany człowiek - miał amputowane do kolan obie nogi. 
  Często go tu widywałam  - to było jego miejsce. Siedział zawsze na rozłożonym kartonie, przed nim stało małe plastikowe pudełko, do którego przechodnie wrzucali pieniądze.
  Czasami, kiedy było cieplej, odwijał bandaże ze swoich obciętych kończyn i wtedy widać było, że rany źle się goiły.

  Przechodząc obok niego zawsze starałam się wrzucić kilka złotych do jego pudełeczka. On zawsze pobożnie dziękował, mówiąc "Bóg zapłać". Tym razem jednak przebiegłam jak strzała, tłumacząc sobie, że nie mam drobnych i  że najpierw muszę załatwić sprawę w Centrum, ale w drodze powrotnej na pewno to nadrobię....

 Załatwiłam swoje sprawy, przy okazji rozmieniłam pieniądze i zadowolona, że tak szybko się uwinęłam, zmierzałam w stronę mojego Żebraka. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam, że miejsce gdzie siedział było puste. 

  Zwolniłam krok i idąc, zastanawiałam się gdzie mógł się podziać? Dręczyła mnie  myśl - dlaczego nie weszłam do kawiarni i nie rozmieniłam tych pieniędzy od razu - wracałabym teraz do domu spokojna.  Jeszcze przed chwilą byłam taka podekscytowana, szczęśliwa, cieszyłam się na myśl o  nadchodzących świętach, o tym, że spędzę je z bliskimi itd. Przypomniała mi się historia z Biblii, kiedy Józef szukał schronienia dla swojej żony i mającego się narodzić dziecka. Oni wszyscy też byli bardzo zajęci sobą i nie znaleźli czasu dla potrzebującego. Czułam się tak bardzo podobna do nich. Żałowałam - bardzo żałowałam.
  Gdyby tak można było  cofnąć czas...
I dostałam drugą szansę. Tylko Bóg wie, jak szczerze żałowałam i nie chciał, by to zdarzenie rzuciło smutny cień na ten wyjątkowy dzień. 

  Przeszłam jakieś kilkaset metrów zbliżałam się już do przystanku i zobaczyłam Go - siedział tym razem przed sklepem z pasmanterią. Przyspieszyłam kroku i serce uradowało mi się na Jego widok. Gdy podeszłam bliżej wyciągnął do mnie swoją rękę na znak przywitania, wcześniej nigdy tego nie robił. Bez chwili wahania podałam mu swoją i przeżyłam coś niesamowitego. Jego ręka była niewiarygodnie ciepła.
Na dworze panował mróz.
  Kiedy uniósł głowę i spojrzał na mnie doznałam szoku. Miał cudownie błękitne młode oczy, które nie pasowały do pomarszczonej twarzy. Czułam jak cała drżę i musiałam wyglądać na bardzo przerażoną, bo uśmiechnął się i powiedział " Niech ci Bóg błogosławi" Musiał delikatnie uwolnić swoją dłoń, bo ja nie chciałam jej wypuścić.

   Nie wiem ile to wszystko trwało i nawet nie wiem ile pieniędzy mu wrzuciłam, ale chciałam żeby ta chwila trwała i trwała. Czułam się, jakby mnie ktoś wyrwał z rzeczywistości. Nie pamiętam jak szybko znalazłam się w domu, ale pamiętam, że całe Święta opowiadałam tylko o tym, i o niczym innym nie potrafiłam myśleć. To była moja najcudowniejsza Wigilia. 

  Tuż po świętach znowu pojechałam do miasta, chciałam Go znowu zobaczyć, ale nie spotkałam go już nigdy więcej. To było nasze ostatnie spotkanie.
  Od tego zdarzenia minęło już dwadzieścia kilka lat, a ja nadal ze wzruszeniem wspominam jego oczy.
  
  Życzę Wszystkim, Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia.
     
                                                         Jola K

3 komentarze:

  1. Współmodląca się Anna24 grudnia 2016 10:51

    Wzruszające świadectwo. Pan Bóg dał o sobie znać i pokazał gdzie go możemy odnaleźć. Jak bardzo jest Go wiele w naszym życiu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lazurowe oczy są znakiem rozpoznawczym Jezusa. On często takie "numery " robi , aby nas sprawdzić z miłości bliźniego. W każdym potrzebującym człowieku musimy starać się Go zobaczyć, bo w 1 na 100 On będzie naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jolu, dziękuję za Twoje piękne świadectwo miłości,dziękuję za otwarcie Twoich oczu i serca na Brata w potrzebie.
    Miałam podobną sytuację do Twojej (chyba gdzieś już o tym napisałam) Minionego lata,idąc ulicą, mijam Panią, która prosi mnie o 2 zł, przeszłam obojętnie,
    po chwili dotarło do mnie, może potrzebuje na chleb, odwracam się, niestety po Pani ani śladu :(
    Zaczęłam przepraszać Pana Jezusa, że nie popatrzyłam na tą Panią Jezusa Oczyma.
    Nurtowało mnie to przez kilka dni, prosiłam Pana żeby postawił na mojej drodze kolejną osobę, która poprosi mnie o pomoc, długo nie kazał mi czekać :)
    Przed sklepem spotykam Panią, która poprosiła mnie
    ,, czy mogłaby mi Pani kupić chleb,, :) oczywiście :):):)
    Jak na skrzydłach wleciałam do sklepu, załadowałam reklamówkę zakupami, pomyślałam dla siebie zrobię zakupy później,żeby czasami mi ta Pani nie odeszła,wybiegłam ze sklepu, wręczając Pani reklamówkę z zakupami :)
    Radości:):):) nie było końca, Pani nie wiedziała jak mi dziękować w Jej oczach we łzach, widziałam szczerość podziękowania za gest a ja szczęśliwa i lekko mi na duchu, że mogłam cieszyć się tą radością.
    Spróbujmy dać coś bezinteresownie, mamy w życiu wiele okazji do tego, nawet nie wiemy jak dużo. Gdy zaczniemy to robić nagle zauważymy jak wiele możemy dać bez uszczerbku na sobie samym.Wystarczy czasem prosty, szczery uśmiech do kogoś nieznajomego na ulicy, zwykłe słowo, zwykły gest...wtedy dawanie czyni szczęśliwym, zarówno Ciebie, mnie jak i tę drugą osobę :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.