Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

27.03.2016

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał” (Łk 24, 5- 6).


  W piątkowe, mroczne popołudnie, w pośpiechu, aby zdążyć przed szabatem, osoby Jezusowi najwierniejsze, odczekawszy, aż minie stężenie pośmiertne, obmyli Jego ciało z zakrzepłej krwi, potu i plwocin, owinęli w płótno i złożyli w grobie, w którym nikt jeszcze nie był pochowany (por. Łk 23, 53-54). Zdawałoby się, że w tym oceanie niewysłowionego okrucieństwa rzymskiego oddziału egzekucyjnego i Żydów, którzy do ostatnich chwil nie szczędzili konającemu Jezusowi wyzwisk i upokorzeń, wśród bezmiaru cierpienia Niewinnego i Jego Matki, którego nikt nigdy nie odda żadnymi słowami, zabłysnął dla nich promyk szczęścia: z anonimowego tłumu wyszedł, ukryty dotąd, uczeń Pana, Józef z Arymatei, „człowiek dobry i sprawiedliwy”, który uprosił u Piłata wydanie ciała Skazańca, dostarczył całun pogrzebowy i oddał do dyspozycji Jego bliskim swój nowy grób. W przeciwnym wypadku zwłoki Nauczyciela zostałyby wrzucone do wspólnej mogiły, albo spłonęłyby w ogniach Gehenny, wśród nieczystości.

  To nieprzewidziane wydarzenie było tylko jednym z wielu tamtego strasznego popołudnia, które jednoznacznie ukazały, że na Golgocie nie dokonała się zwykła egzekucja, do jakich rzymskie władze przyzwyczaiły podbitych Izraelitów, ale realizacja opatrznościowego planu Boga.
Wydarzenie to objawiło szaleńczą Miłość Stworzyciela do grzesznego stworzenia, która popchnęła Go do czynu niemożliwego do zrozumienia: posłał On bowiem swojego jedynego, umiłowanego Syna, aby ten, ogołociwszy się z przynależnej Mu boskiej chwały, stał się człowiekiem, dzielił nasz tułaczy los, jaki sobie zgotowaliśmy grzechem pierworodnym i pogłębiamy codziennymi niewiernościami, aż wreszcie – przyjąwszy na siebie całą ohydę naszych grzechów – został wykluczony przez autorytety religijne z pośród narodu wybranego, wydany w ręce Rzymian, którzy powolni ich podłemu planowi, skatowali Go, wydrwili i przybili do krzyża, gdzie godzinami konał wśród szatańskiego rechotu i drwin nieprzejednanych do końca pobratymców. Jezus oświadczył w rozmowie z innym sprzyjającym Mu skrycie Żydem: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał (gr. edoken), aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał (gr. apesteilen) swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3, 16-17). Bóg Ojciec nie chciał dla swojego Syna śmierci krzyżowej, lecz Go nam dał do całkowitej dyspozycji, posyłając jako „Apostoła” swojej miłości miłosiernej. My zaś zdecydowaliśmy, że Go zabijemy, „Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła” (J 3, 20). Św. Piotr, głosił w dniu Pięćdziesiątnicy: „Mężowie izraelscy, słuchajcie tego, co mówię: Jezusa Nazarejczyka, Męża, którego posłannictwo Bóg potwierdził wam niezwykłymi czynami, cudami i znakami, jakich Bóg przez Niego dokonał wśród was, o czym sami wiecie, tego Męża, który z woli postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany (gr. ekdoton), przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście Dz 2, 22 -23). Św. Piotr przypomniał wówczas słowa Zbawiciela, które wypowiedziane przez Pana w okolicy Cezarei Filipowej: „zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie” (Mk 8, 31). Nie możemy nigdy zapominać, że my wszyscy, którzy popełniamy grzechy, od Adama aż do ostatniego człowieka, który będzie żył na Ziemi w czasie Bogu tylko wiadomym, jesteśmy „mężami izraelskimi” winnymi śmieci Syna Bożego i w Jego ranach, niczym w duchowym lustrze, możemy zobaczyć obraz naszych win, jak prorokował Izajasz: „Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie. Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich.” (Iz 53, 4-5).

  W każdym momencie, nawet wówczas, gdy Jezus, tuż przed śmiercią, poddany być może najgorszej próbie polegającej na braku poczucia więzi z Ojcem, krzyczał w cierpieniu: „«Eli, Eli, lema sabachthani?», to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mt, 27, 46), Bóg – choć w ukryciu – był przy Nim, ponieważ Trójca Przenajświętsza jest nierozerwalną jednością, według słów Zbawiciela: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10, 30). Podczas gdy wrogom Jezusa, spoglądającym na Jego targane spazmami krzyżowej agonii ciało, wydawało się, że definitywnie rozwiązali swój problem z niewygodnym Rabbim, Bóg realizował swój plan zbawienia, w którym śmierć Jego Pomazańca bynajmniej nie była końcem: „Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez Niego. Po udrękach swej duszy, ujrzy światło i nim się nasyci. Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie. Dlatego w nagrodę przydzielę Mu tłumy, i posiądzie możnych jako zdobycz, za to, że Siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców” (Iz 53, 10-12).

  Wywyższenie Chrystusa po Jego odkupieńczym poniżeniu i śmierci jest istotnym elementem Bożego planu zbawienia każdego człowieka, jak uczy nas św. Paweł w liście do Hebrajczyków: „Podobnie i Chrystus nie sam siebie okrył sławą przez to, iż stał się arcykapłanem, ale [uczynił to] Ten, który powiedział do Niego: Ty jesteś moim Synem, Jam Cię dziś zrodził, jak i w innym [miejscu]: Tyś jest kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka. Z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości. A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają,  nazwany przez Boga kapłanem na wzór Melchizedeka” (Hbr. 5, 5-10). Zaś św. Piotr świadczy we wspomnianej wcześniej mowie: „Lecz Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci, gdyż niemożliwe było, aby ona panowała nad Nim, bo Dawid mówił o Nim: Miałem Pana zawsze przed oczami, gdyż stoi po mojej prawicy, abym się nie zachwiał. Dlatego ucieszyło się moje serce i rozradował się mój język, także i moje ciało spoczywać będzie w nadziei, że nie zostawisz duszy mojej w Otchłani ani nie dasz Świętemu Twemu ulec skażeniu. Dałeś mi poznać drogi życia i napełnisz mnie radością przed obliczem Twoim. (…)Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami. Wyniesiony na prawicę Boga, otrzymał od Ojca obietnicę Ducha Świętego i zesłał Go, jak to sami widzicie i słyszycie (…). Niech więc cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego wyście ukrzyżowali, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem» (Dz 2, 24-28.32-34.36).  

  Zmartwychwstanie Pańskie jest zatem potwierdzeniem przez Boga, że Nauczyciel z Nazaretu jest Jego umiłowanym Synem i wszystko, co powiedział i uczynił na Ziemi było objawieniem Ojca i realizacją Jego woli zbawienia każdego człowieka. Jednak doświadczenie tej łaski może nastąpić tylko w atmosferze autentycznego nawrócenia, które jest darem Ducha Świętego. Święty Łukasz następująco opisuje reakcję Żydów na przepowiadanie św. Piotra: „Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca: «Cóż mamy czynić, bracia?» - zapytali Piotra i pozostałych Apostołów. «Nawróćcie się - powiedział do nich Piotr - i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego” (Dz 2, 37-38). Warto w tym sensie spojrzeć na ostatnie godziny życia Chrystusa. Nawrócenie jest owocem autentycznego doświadczenia miłości Ukrzyżowanego Chrystusa. Św. Łukasz konsekwentnie, w całej swojej Ewangelii naucza, że chociaż Jezus przyniósł zbawienie każdemu człowiekowi, to Boże miłosierdzie najpełniej objawia się w grzesznikach, ponieważ to właśnie oni – pomimo zła moralnego, które uczynili – otwierają się na Boże miłosierdzie. Podczas Wielkiego Postu rozważaliśmy historię syna marnotrawnego i jawnogrzesznicy. W kulminacyjnym i najbardziej dramatycznym momencie swojej misji, Jezus objawił Boże miłosierdzie wobec osób zdawało by się jeszcze bardziej od Boga odległych: ukrzyżowanego po Jego prawicy łotra i setnika, przywódcy oddziału egzekucyjnego.

  Pisze św. Łukasz:  „Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: «Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas». Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił». I dodał: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa». Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju» (Łk. 23, 39-43). Mamy tu do czynienia z idealnym wzorem nawrócenia. Grzesznik, widząc sposób, w jaki Jezus umierał, znosząc niezasłużoną karę, zerwał ze złem, strofując drugiego ze złoczyńców, który urągał pospołu z Żydami Jezusowi, wyznał swój grzech i prosił Zbawiciela o wstawienie się za Nim. W ten sposób, pośrednio, złożył wyznanie wiary w Jezusa, jako Pana Bożego królestwa. Podczas gdy jawnogrzesznicę  Jezus ocalił od śmierci, a przynajmniej innej ciężkiej kary, jako, że Żydzi nie mieli ius gladii, to znaczy prawa do wymierzania kary śmierci, niezależnie od jej skruchy czy nawrócenia, tutaj, dzięki szczeremu nawróceniu łotra, Boże miłosierdzie objawiło się w sposób najgłębszy: człowiekowi, który stał na progu śmierci, za którym czekała go, być może, śmierć wieczna lub sprawiedliwa kara za popełnione przestępstwa, Umierający Bóg – Człowiek obiecuje zbawienie wieczne w konkretnym miejscu i czasie. W krótkiej chwili zbrodniarz stał się uczniem doskonałym. Ponieważ dosłownie zrealizował polecenie Jezusa: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” (Łk 9, 23), doświadczył dobrodziejstwa obietnicy zbawienia, którą Pan wyraził w ewangelii św. Jana: „A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec” (J 12, 26). Być sługą Jezusa to znaczy uznać w Nim Syna Bożego i całkowicie Mu zawierzając czynić wolę Jego Ojca. W pewnym sensie konający Jezus udzielił nawróconemu łotrowi chrztu w swojej krwi, gdyż jak naucza św. Paweł „Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? (…) Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie” (Rz 6, 5).

  Człowiek, który wstąpił na krzyż jako zbrodniarz, spotkał na nim Jezusa, nawrócił się i pojednany z Bogiem Ojcem przez ofiarę konającego Chrystusa, jeszcze tego samego dnia wszedł do raju, ponieważ przyjął łaskę wiary w Duchu Świętym. Duch Święty bowiem zstąpił na Maryję i moc Najwyższego osłoniła ją w mistycznym akcie wcielenia Słowa Bożego (por. Łk. 1, 35) ; On zstąpił w cielesnej postaci gołębicy na modlącego się po chrzcie janowym Jezusa por. Łk 3, 21-22), namaszczając Go w ten sposób na Mesjasza i posyłając, aby głosił Dobrą Nowinę o nastaniu królestwa Bożego  (por. Łk 4, 18-21), nie dziwi więc, że ostatnia chwila ziemskiej egzystencji Jezusa związana jest właśnie z Duchem Świętym:  „Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha” (Łk 23, 46).  Ostatnie słowa Jezusa, które są cytatem z Psalmu 31: „W ręce Twoje powierzam ducha mojego: Ty mnie wybawiłeś, Panie, Boże wierny!” (Ps 31, 6), są niewątpliwie definitywną afirmacją Bożej woli i wyrazem całkowitego zaufania Bogu, który nie opuści swojego Syna, ale Go wybawi od śmierci, jak głosi Psalm 16: „Dlatego się cieszy moje serce, dusza się raduje, a ciało moje będzie spoczywać z ufnością, bo nie pozostawisz mojej duszy w Szeolu i nie dozwolisz, by wierny Tobie zaznał grobu. Ukażesz mi ścieżkę życia, pełnię radości u Ciebie, rozkosze na wieki po Twojej prawicy” (Ps 16, 9). Można jednak również interpretować słowa Pana, jako poświadczenie kompletnego wykonania woli Ojca, szczególnie, że św. Jan właśnie w ten sposób relacjonuje ostatnią chwilę życia Zbawiciela: „A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się!» I skłoniwszy głowę oddał ducha” (J 19, 30). W tym sensie Jezus nie tylko oddał swojego ducha, który do zmartwychwstania ciała pozostawał poza nim, co podkreślałoby – wbrew oszczerstwom wrogów chrześcijaństwa – autentyczność śmierci Zbawiciela, a co za tym idzie realność jego powstania z martwych, ale również pełną realizację Jego misji, jakby chciał powiedzieć: Ojcze, byłem Ci do końca posłuszny i w pełni wypełniłem Twoją wolę. Teraz oddaję Ci Ducha, w którego mocy „niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię” (Mt 11, 5), aby  „poznali, że wszystko, cokolwiek Mi dałeś, pochodzi od Ciebie” (J 17, 7). Warto pamiętać, że Piotr uczynił tę głęboką relację Zbawcy z Duchem Świętym istotnym elementem swojego przepowiadania w domu celnika Korneliusza: „Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą. Dlatego że Bóg był z Nim, przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła” (Dz 10, 38).

  Śmierć Pana Jezusa byłaby więc, w ewangelii św. Łukasza, swoistą antycypacją i zwiastunem wylania Ducha Świętego, podobnie jak przemienienie Pańskie jest antycypacją Jego zmartwychwstania. Ewangelista pisze bowiem, że – analogicznie do wspomnianej wcześniej reakcji Żydów na pierwsze publiczne przemówienie Piotra, którzy „przejęli się do głębi serca” – „Wszystkie też tłumy, które zbiegły się na to widowisko, gdy zobaczyły, co się działo, wracały bijąc się w piersi” (Łk 23, 48) na znak pokuty za to, co uczynili. Ta skrucha ludzi, którzy jeszcze przed chwilą szydzili z Jezusa i godzinami sycili się widokiem Jego powolnego konania wśród niewyobrażalnego bólu głębokich ran, coraz częstszych skurczów i koszmarnej walki o każdy oddech, jakby opętani przez demona sadyzmu liczącego na to, że uda mu się złamać wolę Jezusa i pokrzyżować Boże plany, teraz wolni od tej irracjonalnej nienawiści, skruszeni i zawstydzeni odchodzili. Być może byli wśród nich i ci, którzy wcześniej, na słowa Jezusa: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień” (J 8, 7), porzucili kamienie i w milczeniu wyszli ze świątynnego dziedzińca. Ci, którzy oskarżali Jezusa, że jest opętany przez złego ducha (por. J 8, 48), ponieważ mówił osobie JA JESTEM, teraz, pod wpływem działania Ducha Świętego, wypełniali proroctwo Zachariasza: „Będą patrzeć na tego, którego przebili, i boleć będą nad nim, jak się boleje nad jedynakiem, i płakać będą nad nim, jak się płacze nad pierworodnym” (Za 12, 10). Nawet setnik, który nic nie zrobił, aby powstrzymać swoich żołnierzy przez nadmierną gorliwością w wypełnianiu rozkazu Piłata, oraz niepotrzebnym znęcaniem się nad skatowanym skazańcem, którego przecież i tak czekała straszna śmierć krzyżowa, co jak najgorzej o nim świadczyło, „oddał chwałę Bogu i mówił: «Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy»” (Łk 23, 47). Taka wypowiedź musiała być prawdziwym cudem, zważywszy że Rzymianie głęboko gardzili Żydami i ich monoteizmem, słusznie upatrując w wierności Jedynemu Bogu źródła oporu wobec ich dominacji, która wiązała się przecież z kultem Cesarza. Jednocześnie podobna wypowiedź stanowiła publiczne podważenie słuszności wyroku przełożonego, co było dla żołnierza nie do pomyślenia i – uznane za akt niesubordynacji  - mogło skończyć się śmiercią. Mimo to, dowódca siepaczy Jezusa czyni akt wiary i nazywa Go „sprawiedliwym”, wypowiadając się niejako w duchu cytowanych wczesnej proroctw Izajasza z czwartej pieśni Sługi Pańskiego: „Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie (Iz 53, 11). Trudno sobie wyobrazić, że nawykły do brutalności i okrucieństwa dowódca oddziału egzekucyjnego, nadzorując jedną wielu z egzekucji w swojej karierze, sam z siebie do tego stopnia przejął się śmiercią kolejnego przestępcy, że oddaje cześć żydowskiemu Bogu i nawiązując do żydowskich proroctw, podważa zasadność wyroku śmierci, przez co naraża się na degradację i śmierć. Tymczasem w mocy Ducha Świętego staje się on symbolem uniwersalności zbawienia, ponieważ Ewangelia jest „mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla Greka” (Rz 1, 16).

  Bliskim Jezusa udało się zdążyć przed Szabatem. Pobieżnie obmyli zwłoki Mistrza, zawinęli je z płótna i złożyli w grobie. Bez wątpienia byli zdruzgotani Jego śmiercią, ale na opłakiwanie zmarłego miał przyjść czas później. Podobnie jak na dokończenie czynności pogrzebowych. Tymczasem grób, zgodnie z panującym zwyczajem, zamknięto ciężkim głazem. Przywódcy żydowscy, którym nie pierwszy raz przyszło rozprawiać się z samozwańczymi mesjaszami i buntownikami, poprosili Piłata, aby wyznaczył straż przed grobem Jezusa. Słyszeli przecież, jak  mówił On, że po trzech dniach zmartwychwstanie, dlatego skoro Piłat zgodził się wydać rodzinie zwłoki rabbiego z Nazaretu, to teraz powinien przypilnować, aby Jego zwolennicy nie wykradli ciała. Przynajmniej na kilka dni, zanim się  rozpierzchną i sprawa Galilejczyka definitywnie umrze śmiercią naturalną. Tak będzie najlepiej dla wszystkich,  przede wszystkim dla Najwyższego i Cezara.

  Św. Łukasz pisze, że „W pierwszy dzień tygodnia poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień od grobu zastały odsunięty.  A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa (gr. Kyriou Iesou)” (Łk 24, 1-3). Odnosi się tu do kobiet, które, przyszły z Nim z Galilei i, jak pisze wcześniej, „Obejrzały grób i w jaki sposób zostało złożone ciało Jezusa. Po powrocie przygotowały wonności i olejki; lecz zgodnie z przykazaniem zachowały spoczynek szabatu” (Łk 23, 55-56). Niewiasty, które wykazały się dużą przedsiębiorczością, mimo ogromnego stresu i niewątpliwego wyczerpania psychicznego, o czym świadczy zbadanie grobu, dopilnowanie właściwego złożenia w nim Jezusa i przygotowania olejków niezbędnych do Jego namaszczenia, tym razem zdają się zachowywać zupełnie nieracjonalnie. Udały się do grobu skoro świt mimo, że wiedziały, iż jest on zamknięty ciężkim głazem, z którym sobie nie poradzą, a ponad to pilnują go straże, które z pewnością nie złamały by dla nich rozkazu. Mimo to, tęsknota za Jezusem i pragnienie udzielenia Mu ostatniej posługi były silniejsze od racjonalnych obaw.
Doświadczenie pustego grobu musiało być dla nich szokiem. Nagle okazało się, że ich koszmar się nie skończył, ale przybrał – o ile to możliwe –  jeszcze mroczniejszy wymiar. Trzy dni wcześniej, w następstwie ustawionego procesu – farsy, arcykapłani skazali Jezusa na śmierć i rękami Rzymian przybili Go do krzyża. Teraz zabrali Jego ciało i jeden Najwyższy wie, co z nim zrobili. Wcześniej odebrali im Mistrza, którego kochały, teraz skradli ciało, które pragnęły obmyć swymi łzami i namaścić olejkami. Zdaje się, ze Jezus przewidział taką sytuację, skoro powiedział do Judasza, gdy Maria siostra Łazarza, sześć dni przed Paschą, namaściła Mu stopy drogocennym olejkiem nardowym: „Zostaw ją! Przechowała to, aby [Mnie namaścić] na dzień mojego pogrzebu” (J 12, 7). Święty Łukasz, bardzo mocno akcentuje fakt, że w grobie nie ma ciała Pana Jezusa, posługując się tytułem Kyrios, którym pierwsi chrześcijanie określali bóstwo Jezusa. Trudno jest bowiem sobie wyobrazić, aby Bóg był martwy.

  Potwierdzili to dwaj mężczyźni, którzy nagle ukazali się kobietom: „Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach. Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi” (Łk 24, 4-5).  Niewiasty musiały przeżywać naprawdę bardzo trudne chwile: piątkowe doświadczenia pogrążyły je w wielkim żalu i napięciu psychicznym, który jeszcze pogłębiło odkrycie pustego grobu. Św. Jan pisze, że „Maria Magdalena natomiast stała przed grobem płacząc” (J 20, 11). Nic więc dziwnego, że pojawienie się dwóch tajemniczych mężczyzn w lśniących szatach napełniło je strachem, który wyraziły pełnym czci gestem. Kiedy św. Łukasz daje świadectwo o Przemienieniu Pańskim na górze Tabor pisze: „Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu (gr. exodos), którego miał dokonać w Jerozolimie” (Łk 9, 29-31). Teraz ci świadkowie, reprezentujący Prawo i Proroków, czyli całą tradycję Starego Przymierza, która w Jezusie osiągnęła swoją pełnię, przybyli, aby w swoisty sposób wytłumaczyć niewiastom dlaczego grób jest pusty: „lecz tamci rzekli do nich: «Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał. Przypomnijcie sobie, jak wam mówił, będąc jeszcze w Galilei: "Syn Człowieczy musi być wydany w ręce grzeszników i ukrzyżowany, lecz trzeciego dnia zmartwychwstanie"» (Łk 24, 5-7). Pytanie zadane przez nieznajomych zdaje się przebudowywać cały tok rozumowania kobiet. To, co jeszcze przed chwilą stanowiło kolejną przyczynę do płaczu jest w istocie powodem do prawdziwej radości. Wy szukacie Jezusa w grobie, ponieważ myślicie, że jest martwy. Myślicie zaś, że jest martwy ponieważ nie pamiętacie, że Prawo nazywa Boga Żyjącym a Prorocy przepowiedzieli, że Jego Syn zostanie zabity, ale Bóg go wskrzesi z martwych. Sam Zbawiciel zapowiadał to wielokrotnie. Przestańcie więc płakać i przypomnijcie sobie Jego słowa.

  W tym wspominaniu Kościoła, którego owocem jest dziękczynienie, czyli Eucharystia, ukryta jest moc Ducha Świętego, umożliwiająca dostrzeżenie w pustym grobie triumf życia nad śmiercią; z dziękczynienia zaś rodzi się pragnienie dawania świadectwa, że Jezus jest Panem. Bóg chciał bowiem, aby Jego Syn dostąpił należnej Mu chwały w pełni bóstwa i pełni człowieczeństwa, po tym jak doświadczył upokorzenia i cierpienia krzyżu dla naszego zbawienia. Właśnie dlatego, że to Bóg Ukrzyżowany w Chrystusie zmartwychwstał, pokonana została śmierć i zniweczona definitywnie wszelka władza Szatana nad człowiekiem, ponieważ odtąd każdy grzech może zostać wybaczony temu, kto w Niego uwierzy, jak powiedział św. Piotr w domu centuriona w Cezarei: „On nam rozkazał ogłosić ludowi i dać świadectwo, że Bóg ustanowił Go sędzią żywych i umarłych. Wszyscy prorocy świadczą o tym, że każdy, kto w Niego wierzy, przez Jego imię otrzymuje odpuszczenie grzechów” (Dz 10, 42-43). Radości ze świętowania Zmartwychwstania Pańskiego możemy doświadczać na tyle, na ile przyjmiemy Paschalny dar Jego miłości i będziemy w niej trwali, pozwalając Mu, aby On w nas żył, a to jest możliwe tylko wówczas, gdy będziemy spełniać Jego przykazania: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna” (J 15, 9-11). Jak powiedział swoim orędziu wielkanocnym w 2013 roku papież Franciszek: „Ta sama miłość, z powodu której Syn Boży stał się człowiekiem i poszedł aż do końca drogą pokory i daru z siebie, aż do piekieł, aż do otchłani oddzielenia od Boga, ta sama miłosierna miłość zalała światłem martwe ciało Jezusa i przemieniła je, sprawiła, że przeszło do życia wiecznego. Jezus nie powrócił do poprzedniego życia, do życia doczesnego, ale wszedł do chwalebnego życia Boga i wszedł w nie z naszym człowieczeństwem, otworzył nas na przyszłość nadziei. Oto czym jest Zmartwychwstanie Pańskie: jest wyjściem, przejściem człowieka z niewoli grzechu, zła, do wolności miłości i dobra. Ponieważ Bóg jest życiem, jedynie życiem, a jego chwałą jest żywy człowiek (por. św. Ireneusz, Adversus haereses, 4, 20, 5-7). Drodzy bracia i siostry! Chrystus umarł i zmartwychwstał, raz na zawsze i dla wszystkich, lecz moc zmartwychwstania, to przejście z niewoli zła do wolności dobra musi dokonywać się zawsze, w konkretnych przestrzeniach naszego istnienia, w naszym codziennym życiu. Jak wiele pustyń także i dziś musi przejść człowiek! Zwłaszcza tę pustynię, która jest w jego wnętrzu, kiedy brakuje miłości do Boga i bliźniego, gdy nie ma świadomości, że jesteśmy opiekunami tego wszystkiego, czym Stwórca nas obdarzył i co nam daje. Ale Boże miłosierdzie może sprawić, aby zakwitła nawet najbardziej jałowa ziemia, może przywrócić życie wysuszonym kościom (por. Ez 37, 1-14)”.
                                                                     
                                                                    Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.