W czytaniach na XXVI niedzielę Kościół święty przypomina nam o odpowiedzialności, jaka spoczywa na nas, uczniach Jezusa, za dar wiary udzielonej każdemu wierzącemu, szczególnie ewangelicznie małym i konsekwencjach jakie nam grożą za grzechy, które w nią godzą.
Ewangelię św. Marka na dzisiejszą
niedzielę otwiera bardzo intrygujący epizod. Tym razem jego pierwszoplanowym
bohaterem jest Jan, który razem z Piotrem i Jakubem, należy do grona uczniów
najbliższych Jezusowi. Jednak on również, podobnie jak Piotr, nie rozumie
Jezusa i duchem daleko jest od Nauczyciela. Daje temu wyraz, chwaląc się
Jezusowi: „«Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje
imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami» (Mk 9, 38).
Jan jest przekonany, że postąpił właściwie tymczasem Jezus jest zdania
dokładnie przeciwnego, które zawiera w poleceniu: ”Nie zabraniajcie mu” (Mk 9,
39).
Należy pamiętać, że wobec złego
ducha, który dręczył paralityka Apostołowie byli bezsilni: „Gdy przyszedł do
domu, uczniowie Go pytali na osobności: «Dlaczego my nie mogliśmy go
wyrzucić?» Rzekł im: «Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą <i
postem>»” (Mk 9, 28-29). Mimo, że niemal nie odstępowali Mistrza, uczniowie
nie mieli w sobie wystarczającej wiary (por Mt 17, 20). Nie miał jej początkowo
również ojciec chłopca: „Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż
nam!” (Mk 9, 22), ale wyraził całą swoją miłość do dziecka, otwierając się na
dar, którego udziela Syn Boży, błagając Go pokornie:” «Wierzę, zaradź memu
niedowiarstwu!»” (Mk 9, 24). Opowieść o uzdrowieniu chłopca chorego na
epilepsję jest cenna również dlatego, że Jezus składa w niej bardzo ważne
oświadczenie, będące jednocześnie obietnicą: „Wszystko możliwe jest dla tego,
kto wierzy” (Mk 9, 23). Pan wyraża tę prawdę, posługując się następującym
porównaniem: „Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej
górze: "Przesuń się stąd tam!", a przesunie się. I nic niemożliwego
nie będzie dla was” (Mt 17, 20). Warto nam o tym pamiętać podczas każdej
modlitwy za siebie i za innych.
Tymczasem ewidentnie tę wiarę w
Chrystusa ma „ktoś”, czyli człowiek, którego uczniowie nie znają nawet z
imienia, a który potrafi to, czego oni nie są w stanie dokonać: wyrzuca złe
duchy w imię Jezusa. Przytaczając reakcję Mistrza na błędną decyzję uczniów
odnośnie działalności anonimowego egzorcysty, św. Marek posługuje się
greckim słowem „dynamin”, które można przetłumaczyć jako „moc”. Tym samym
słowem posłużył się św. Łukasz, pisząc o rozesłaniu Apostołów: „Wtedy zwołał
Dwunastu, dał im moc i władzę nad wszystkimi złymi duchami i władzę leczenia
chorób” (Łk 9, 1). Zatem moc wypędzania demonów w imię Jezusa może pochodzić
tylko od Niego samego i być – na co wskazuje historia z epileptykiem – ściśle
związana z wiarą. W jaki sposób Zbawiciel udzielił jej tamtemu człowiekowi
pozostanie Jego tajemnicą. Dla nas istotna jest informacja, której św. Marek
udzielił nam również w zeszłym tygodniu: nie wystarczy chodzić z Jezusem, aby realizować
Jego dzieło walki z Szatanem. Jednak chodzić z Nim i nie mieć wiary, prowadzi
do niebezpieczeństwa mniejszej lub większej uległości wobec działania złego
ducha, co rodzi pychę, niezdrową rywalizację, zazdrość, wreszcie nieumiejętność
rozpoznania działania Ducha Świętego w pozornie „obcych”, których Pan stawia na
naszej drodze. Tacy ludzie nie mówią o Bogu źle, ale przeciwnie, często staję
się dla nas prawdziwym błogosławieństwem.
Krytyczny stosunek Jezusa do
zachowania Apostołów wobec człowieka wypędzającego złe duchy w Jego imię wynika
również z ich braku pokory i zrozumienia natury relacji łączącej ich z Panem,
którym popisał się wcześniej Piotr, usiłując przywołać Mistrza do porządku po
Jego pierwszej zapowiedzi męki, śmierci i zmartwychwstania (por Mk 8, 31-33).
Jan uzurpuje sobie prawo do zakazania nieznajomemu jego uwalniającej
działalności ponieważ ten „nie chodził z nami”. Św. Marek posługuje się bardzo
ważnym czasownikiem „akoloutheo”, który oznacza m.in. „iść, pójść za”.
Czasownika tego użył dwukrotnie św. Łukasz, opisując powołanie celnika Lewiego.
Jezus zwraca się do Lewiego: „Akolouthei moi” „Pójdź za mną!” W reakcji na Jego
wezwanie celnik „ekolouthei auto”: „Poszedł za Nim” (por Łk 5, 27-29). To
Jezus jest jedynym powołującym i to za Nim należy pójść, zostawiwszy wszystko.
Tymczasem uczniowie zabraniając egzorcyście jego działalności, gdyż: „ouk
ekolouthei hemin” „nie chodził za nami” stawiają się na równi z Mistrzem
i podejmują błędne decyzje wynikające z niezrozumienia dynamiki i praw
rządzących Królestwem Bożym.
Mimo to Jezus wyraźnie wskazuje
uczniom, że trwanie przy Nim i podążanie za Nim, w wymiarze fizycznym i
duchowym, jest najwłaściwszą, choć bynajmniej nie najłatwiejszą drogą
upodobniania się do Niego, aż do całkowitego utożsamienia się z Nim, wyrażonym
przez przyjęcie krzyża na wzór Jego Krzyża i utratę życia z powodu Jego i
Ewangelii (por Mk 8, 35). To On, z własnej inicjatywy, przechodzi płynnie w
swoim nauczaniu od „Mnie” do „nas”, obiecując nagrodę za najmniejszy
nawet dobry uczynek wyświadczony uczniom, jako „należącym do Chrystusa”.
Konkretnie Jezus mówi o szklance wody, która była czasami jedynym wyrazem gościnności,
na jaki mogli pozwolić sobie ludzie szczególnie ubodzy i przez swoje ubóstwo
zepchnięci na margines społeczny. To właśnie do nich zwraca się w wyjątkowy
sposób Jezus ze swoją Dobrą Nowiną o Królestwie Bożym. Ich w pierwszej
kolejności Syn Boży nazywa błogosławionymi (por Łk 6, 20), im natchniona przez
Ducha Świętego Maryja w swym Magnificat obiecuje wywyższenie i nasycenie (por
Łk 1, 52-53). Jezus, Syn Człowieczy, służy ubogim, którzy są dla Niego
szczególnie cenni i do tej posługi włącza swych uczniów, co oznaką wielkiego
zaufania, lecz jednocześnie pociąga za sobą ogromną odpowiedzialność, którą
Zbawiciel wyraża w formie ostrzeżenia.
Podmiotem szczególnej troski Boga
nie jest każdy ubogi, przez sam fakt bycia takim. Stan marginalizacji jest
przestrzenią uprzywilejowania Bożego przez fakt, że osoby w nim się znajdujące
nie mają żadnego innego oparcia, tylko w Bogu. Jak nie On to nikt. Muszą jednak
pozytywnie odpowiedzieć na zaproszenie Jezusa do zjednoczenia z Nim, przyjmując
dar wiary w Jego posłannictwo od Ojca Wszechmogącego. Dlatego św. Marek,
podejmując temat zgorszenia, pisze o „małych, którzy wierzą”. Takim „małym”
jest, na przykład, ojciec wspomnianego chłopca chorego na epilepsję – przyjął
dar wiary, która teraz niczym cenny kwiat musi być chroniony i pielęgnowany.
Skoro zaś uczniowie odpowiedzieli
na wezwanie Jezusa i chcą być pasterzami trzody, którą zawierzył Mu Ojciec, jak
sam oświadczył: „Jest wolą Tego, który Mnie posłał, abym ze wszystkiego, co Mi
dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym” (J 6, 39),
muszą znać konsekwencje, które czekają na „złych pasterzy”, a szczególnie
gorszycieli, ponieważ pełnią oni dzieła Szatana, niszcząc wiarę w sercach
dzieci Bożych (por Mk 4, 14-15). Jezus jednoznacznie przestrzega, że za taki
rodzaj przestępstwa karą jest śmierć wieczna. Czyni to na sposób prorocki,
dosadny, odwołując się do obrazów z codzienności. Mówi więc o karze szczególnie
okrutnej, jaką stosowali poganie, a która budziła przerażenie wśród Żydów.
Przywiązanie do szyi człowieka ciężkiego kamienia młyńskiego, a następnie
wrzucenie go w otchłań morza, skutkowało nie tylko pewną i straszliwą śmiercią
przez utonięcie, lecz dodatkowo duchy topielców musiały błąkać się nad wodami,
w których zginęli, nie zaznając spoczynku na wieki. Mimo to, jak powiada Jezus,
taki los byłby lepszy od losu gorszyciela. Można to rozumieć w powiązaniu ze
zmartwychwstaniem, które będzie miało miejsce na końcu czasów: „Nadchodzi
bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos
Jego: a ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci,
którzy pełnili złe czyny, na zmartwychwstanie potępienia” (J 5, 28). W związku
z tym że, według ówcześnie panujących przekonań, topielcy, których ciało
pozostało w morzu, nie zmartwychwstaną, Pan Jezus zdaje się mówić: grzech
spowodowania utraty wiary przez maluczkich jest tak wielki, że lepiej temu, kto
go popełni na wieczność stracić możliwość zmartwychwstania, niż zmartwychwstać,
ponieważ będzie to zmartwychwstanie ku potępieniu wiecznemu. Oczywiście wiemy z
nauczania Kościoła, że ostateczne rzeczy obejmują każdego człowieka, bez
względu na to jaką śmierć poniósł, Pan Jezus posługuje się jednaj współczesnymi
sobie przekonaniami, aby przekazać swą naukę.
W podobnym duchu Chrystus rozwija
dalszą część swojego ostrzeżenia, choć ton nieco się zmienia. Tym razem odnosi
się On do ciężkich kar polegających na amputacji kończyn i wyłupaniu oka. Mimo
wszystko każda z nich jest lżejsza od tej, która czeka gorszyciela, gdy stanie
przed bożym trybunałem. Trzy są członki odcięte, które symbolizują: działanie,
postępowanie i kryterium oceny, z jakim człowiek odnosi się do Boga, siebie i
bliźniego. Na trzy sposoby zatem może człowiek samemu upaść i „przyczynić się
do upadku” innych, bo i tak tłumaczy się dosłownie użyte przez św. Marka słowo
„skandalidzo”. Musimy zatem zawsze pamiętać, że nasz grzech nigdy nie jest
jedynie sprawą między nami a Bogiem, ale przez swoją naturę jest on „zaraźliwy”
i dopiero podczas sądu szczegółowego, po śmierci dane nam zostanie zrozumieć
jego konsekwencje, oraz ile zła wyrządziliśmy bliźnim.
Trzy razy pada
ten sam wyrok: piekło. Jezus nie pozostawia nam cienia wątpliwości: dla każdego
z nas istnieje taka możliwość, że zamiast życia wiecznego i królestwa Bożego,
będziemy doświadczać wiecznego cierpienia. I tak, jak miłości i szczęścia z
Bożej bliskości, wśród całej niedoli świata, doświadczają już, choć jeszcze nie
w pełni, sprawiedliwi, którzy żyją w jedności ze Zbawicielem, tak, w jakimś
sensie, doświadczają stanu potępienia ci, którzy nieustannie wybierają piekło
grzechu i nie chcą się od niego uwolnić. Jezus bowiem mówiąc o piekle posługuje
się słowem gehenna, którym nazywano dolinę Hinnon, stok na południu Jerozolimy,
gdzie składowano wszelkie nieczystości, w tym truchła i odpadki zwierzęce, a
także porzucano zwłoki straconych przestępców. Z obawy przed zarazą utrzymywano
tam nieustający ogień, który je spalał. Jedocześnie pamiętamy słowa Pana: „Całe
zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym” (Mk 7, 23). Można zatem
powiedzieć, że w sercu człowieka, który oddał się złu, znajduje się mała
gehenna, ze swoimi nieczystościami, ogniem i smrodem, którymi infekuje innych.
W momencie śmierci w grzechach ciężkich, jeżeli nie ma w człowieku żadnej chęci
nawrócenia, taki stan staje się wieczny i człowiek doświadcza rzeczywistości,
którą Kościół nazywa piekłem. Człowiek sam się potępia na zawsze, na co
wskazuje nasz Zbawiciel, cytując słowa z księgi proroka Izajasza: „A gdy wyjdą,
ujrzą trupy ludzi, którzy się zbuntowali przeciw Mnie: bo robak ich nie zgnije,
i nie zgaśnie ich ogień, i będą oni odrazą dla wszelkiej istoty żyjącej” (Iz
66, 24).
Arek
Liturgię słowa z dzisiejszej niedzieli znajdziemy pod linkiem:
Liturgię słowa z dzisiejszej niedzieli znajdziemy pod linkiem:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.