Były to ostatnie dni ziemskiego życia naszego papieża Jana Pawła II.
Media od czwartku na bieżąco informowały o stanie jego zdrowia.
Wszyscy byliśmy poruszeni tym, co słyszeliśmy w radiu i telewizji.
Ludzie spontanicznie gromadzili się w kościołach i miejscach, w których
bywał, by czuwać, modlić się, czy oddać się zadumie.
W naszym domu również zapanowała niecodzienna atmosfera smutku,
choć pozornie wszystko toczyło się zwyczajnie...
Pamiętam piątkowy ranek. Mąż poszedł do pracy, jak co dzień, a ja
zajęłam się dziećmi, przygotowując je do szkoły. W domu pozostała
ze mną moja najmłodsza córka, wówczas czteroletnia Karolina.
Oglądała w telewizji program dla dzieci...
Ja w tym czasie w kuchni przygotowywałam jej śniadanie.
Miałam włączone radio i właśnie słuchałam najnowszych wiadomości
o Papieżu... rozpłakałam się bezgłośnie z prawdziwym wewnętrznym bólem,
jak gdyby cała ta sprawa dotyczyła najbliższej mi osoby.
W tym momencie z pokoju przyszła do mnie Karolinka,odwróciłam się
szybko w stronę okna i biorąc głęboki oddech, starałam się niezauważalnie
wytrzeć łzy, by uniknąć zbędnych pytań. Zwyczajnie chciałam ukryć swój
smutek.
Dziecko podeszło do mnie, objęło mnie za nogi i powiedziało - Mamo
nie płacz, On umrze i pójdzie do nieba i stamtąd będzie nam pomagał.
Zszokowały mnie te słowa. I dopiero wtedy rozpłakałam się na dobre,
tuląc do siebie córkę. Po chwili jednak zawładnęła mną ciekawość,
skąd w takiej małej główce takie mądre słowa?
Złapałam ją za rękę i poszłyśmy do pokoju. W telewizji nadal nadawany
był program dla dzieci.
Zapytałam - a kto tak mówił?
- Nikt, odpowiedziała,
no to skąd to wiesz?
- z główki i tymi słowami mnie rozbroiła.
Zjadłyśmy wspólnie śniadanie i ja zajęłam się swoimi obowiązkami,
a Karolina swoją zabawą.
W sobotę w godzinach popołudniowych, kończyłam właśnie obiad,
spodziewając się powrotu męża i dzieci, gdy w radiu usłyszałam,że stan
zdrowia Jana Pawła II uległ znacznemu pogorszeniu i wszystko
wskazywało na to, że to już ostatnie Jego godziny.
Zapytałam wtedy w myślach - Boże i co my teraz zrobimy, co my zrobimy?
Pytanie może dziwne, ale tak właśnie się czułam, jak bezradne dziecko,
któremu wkrótce umrze ojciec i które przeraża nadchodząca przyszłość.
I przyszła odpowiedź, w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Usłyszałam chrzęst klucza w zamku, do domu wszedł mąż, a za krótką
chwilkę w kuchni pojawiła się moja Karolina.
Powiedziała do mnie - Mamo kartka do ciebie i wręczyła mi ją.
Kartkę, na której na pierwszym planie z uniesionymi do góry rękami stoi
uśmiechnięty Jan Paweł II, a w tle widać Klasztor Jasnej Góry z napisem
"Cały Twój Maryjo"
Bardzo czytelna odpowiedź...
"Ofiaruj się Matce, tak jak ja to zrobiłem".
I znowu krótki wywiad, skąd masz tą kartkę - tata przyniósł.
Zapytałam męża, skąd ją wziąłeś, odpowiedział - wypadła z kosza
na śmieci, kiedy sprzątałem, była cała pobrudzona więc ją wytarłem
i zabrałem do domu.
To była dla mnie odpowiedź. Kartkę oczywiście zostawiłam na pamiątkę.
Jola.
Zgadzam się Jolu z Tobą. Bóg przemawia na wiele sposobów. Czy to przez Słowa Biblii, czy posyłając do nas drugiego człowieka. Jednak na to wszystko trzeba mieć oczy i uszy szeroko otwarte. To jest tak bardzo subtelne i delikatne mówienie, że trzeba mocno się wsłuchiwać i wpatrywać...
OdpowiedzUsuńTak mi przyszły jeszcze do głowy słowa tej pieśni...
"W lekkim powiewie przychodzisz do mnie Panie
Nie przez wicher ogromny i nie przez ogień,
Ale w lekkim powiewie przychodzisz do mnie Panie
Ale w lekkim powiewie nawiedzasz duszę mą"
Aneta
Tak odnośnie przychodzenia Pana Boga, oraz wspomnianej Biblii i cichości...
OdpowiedzUsuńTaki fragment z Biblii:
Wtedy rzekł: "Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!" A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. 1Krl. 19.11-13 W tej delikatności Bożego przyjścia, Eliasz,jednak rozpoznał Boga Wszechmocnego.
Sławek