Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

10.04.2016

"Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?" (J 21, 15).


   Triduum Paschalne, które jest najważniejszym w okresem liturgii chrześcijańskiej i źródłem dla wszystkich innych celebracji, określane jest jako liturgia przejścia Jezusa Chrystusa ze śmierci do życia.  Pan, posłuszny woli Ojca, który Go dał (gr. edoken) w nasze ręce (por. J 3, 16), pozwolił się poniżyć, torturować i zabić. Jednak, jak naucza nas w dzisiejszym pierwszym czytaniu wspólnota Apostołów pod przewodnictwem św. Piotra: „Bóg naszych ojców wskrzesił Jezusa, którego straciliście, zawiesiwszy na drzewie. Bóg wywyższył Go na prawicę swoją jako Władcę i Zbawiciela, aby dać Izraelowi nawrócenie i odpuszczenie grzechów” (Dz 5, 30- 31). Św. Łukasz informuje nas, że tak właśnie interpretowali mękę i Zmartwychwstania Pana Jezusa Mojżesz i Eliasz, czyli Prawo i Prorocy: „A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale (gr. doxe) i mówili o Jego odejściu (gr. exodos), którego miał dokonać w Jerozolimie” (Łk 9, 30-31). Użyte tu greckie słowo exodos, czyli odejście, które można by interpretować jako śmierć Zbawiciela, w kontekście Starego Testamentu, a szczególnie księgi Wyjścia, nabiera głębszego sensu i określa akt zbawczy Boga, to znaczy wyprowadzenie z niewoli grzechu i śmierci tych wszystkich, którzy uwierzyli w Jezusa i przez chrzest zostali zanurzeni w Jego śmierć, jak uczy nas św. Paweł: „Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie - jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca” (Rz 6, 4). Zatem chrzest, którego 1050 rocznicę obchodzimy w naszym kraju, będący zawsze darem Trójcy Przenajświętszej w odpowiedzi na akt wiary, stoi niejako pomiędzy śmiercią a chwałą zmartwychwstania i życia wiecznego w Chrystusie. Ilekroć wypowiadamy słowo „chrzest” powinniśmy myśleć „pascha”, aby pamiętać jak wielka jest cena naszego zbawienia (1 Kor 6,20).
  W opisie trzeciego ukazania się Zmartwychwstałego Jezusa uczniom, św. Jan nawiązuje do tematyki przejścia, w sposób dla siebie charakterystyczny. „Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów” (J 21, 1-2). Ewangelista pisze, że po pierwszych objawieniach Jezusa, uczniowie przebywali razem. Wcześniej ich wspólnocie groziło rozproszenie. Jezus przewidział to niebezpieczeństwo i zapowiedział je uczniom na Górze Oliwnej: „Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej. Wtedy Jezus im rzekł: «Wszyscy zwątpicie we Mnie. Jest bowiem napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce. Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei»” (Mk 14, 26-28). Teraz Pasterz objawił się im, przynosząc swój pokój w Duchu Świętym, który jest źródłem jedności. Tym jednym słowem „razem” św. Jan mówi nam, że Ojciec wysłuchał modlitwę Arcykapłańską Jezusa: „Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno” (J 11, 12).

  W zachowaniu tej jedności Kościoła szczególną misją Bóg obdarzył Szymona Piotra. Właśnie w Ogrójcu, w godzinie próby, której miał być poddany, Jezus powiedział do niego: „Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci” (Łk 22, 31-32). Jezus doskonale znał Piotra; wiedział, że był on pełen zapału, ale również miał świadomość, że Piotr nie rozumiał w pełni na czym polega Jego misja. Szymon wyznał swą wiarę słowami: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego” (Mt 16, 16) i został nazwany przez Jezusa „błogosławionym” i „Skałą”; otrzymał klucze do królestwa Bożego i stał się skałą, na której Jezus zbudował swój Kościół (por. Mt 16, 13-19), ale gdy usłyszał po raz pierwszy zapowiedź męki i zmartwychwstania Chrystusa, przeciwstawił się swojemu Mistrzowi i został nazwany „szatanem” i „zawadą”, ponieważ, jak powiedział mu Pan: „myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki” (Mt 16, 23). Piotr bez wątpienia bardzo kochał Jezusa, ale po swojemu i potrzebował doświadczenia potrójnego upadku, aby zrozumieć, że prawdziwa miłość do Chrystusa jest darem Jego Ojca, który najpełniej objawia się w akcie Jego miłosierdzia, kiedy krew Zbawiciela zmywa nasz grzech. Szymon, aby mógł stać się prawdziwą Skałą musiał przestać czuć się „ochroniarzem” Jezusa, który kontroluje Jego poczynania i jest gotów w każdym momencie przywołać Go do porządku, albo sięgnąć po miecz, gdy uzna, że Pan jest w niebezpieczeństwie, ale musiał poczuć się ukochanym „dzieckiem” Pana, zbawionym przez Jego mękę i Zmartwychwstanie. W tym sensie spotkanie z Jezusem nad brzegiem Genezaret będzie również dla Piotra swoistym exodusem, przejściem ze smutku winy do radości człowieka, który doświadczył – bez żadnej zasługi i jakiegokolwiek działania ze swojej strony –  Bożego przebaczenia w miłości Jezusa.

  Przed spotkaniem ze Zmartwychwstałym relacja miedzy Piotrem a pozostałymi uczniami jest jeszcze niedookreślona. „Szymon Piotr powiedział do nich: «Idę łowić ryby». Odpowiedzieli mu: «Idziemy i my z tobą». Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili” (J 21, 3-4). Piotr nie czuł się do końca „liderem” grupy Apostołów; nie powiedział: „chodźmy łowić ryby”, ale „idę łowić ryby”. Jestem ja i jesteście wy; niech każdy robi to, co uważa za stosowne. Uczniowie uważali Piotra za przywódcę, więc poszli z nim, mimo, że nie wszyscy, jak Natanael, musieli znać się na rybołówstwie. Noc jest dobra do łowienia ryb, ale nie o takie ryby chodziło Bogu, więc – podobnie jak w historii o cudownym połowie, poprzedzającym powołanie pierwszych Apostołów (Łk 5, 4-11) – niczego nie złowili. Nie ma w tym nic dziwnego: mimo, że łowili razem nie łowili jako wspólnota, ponieważ nie łowili z Chrystusem, zgodnie z Jego słowami: „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5). Gdyby w Kościele – tak silnie atakowanym przez szatana, który chce go przesiewać jak pszenicę w swoim sicie fałszywego humanizmu – nie był obecny żywy Zbawiciel, już dawno znikłby on w mrokach historii, jak powiedział Radzie Żydów Gamaliel, uczony w Prawie faryzeusz: „Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem” (Dz 5, 38-39).

  „A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus” (J 21, 4). W ten sposób św. Jan opisuje nam pierwsze przejście: noc, która jest czasem samotności i próżnego trudu, czasem pierwszego Adama, przez którego nieposłuszeństwo Bóg przeklął ziemię (por. Rdz 3, 17), ustępuje przed świtem, który pozwala dostrzec Chrystusa „światłość świata” (J 8, 12). Uczniowie znajdują się jeszcze kilkadziesiąt metrów od brzegu i nie są w stanie rozpoznać stojącego na brzegu mężczyzny. Podobnie jak o świcie „pierwszego dnia po szabacie” mieli zbyt mało światła wiary, aby zaakceptować fakt Zmartwychwstania ich Mistrza. Nie rozpoznają Go również po głosie: „A Jezus rzekł do nich: «Dzieci, czy macie co na posiłek?» Odpowiedzieli Mu: «Nie»” (J 21, 5). Jezus powiedział podczas swojej publicznej działalności do słuchających Go Żydów: „Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne” (J 10, 27). Ta Boża wiedza jest odwieczna i doskonała. W jej świetle Pan Bóg przygotowuje dla każdego z nas swój plan zbawienia, który wyraża się w powołaniu do życia w posłuszeństwie Jego woli, jak pisze prorok Jeremiasz: „Pan skierował do mnie następujące słowo: «Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię» (Jr 1, 4-5), które ostatecznie jest powołaniem do świętości dzieci Bożych, o czym poucza nas św. Piotr w swoim liście: „[Bądźcie] jak posłuszne dzieci (gr. tekna). Nie stosujcie się do waszych dawniejszych żądz, gdy byliście nieświadomi, ale w całym postępowaniu stańcie się wy również świętymi na wzór Świętego, który was powołał, gdyż jest napisane: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty” (1 P 1, 14-16).

  „A Jezus rzekł do nich: «Dzieci (gr. tekna), czy macie co na posiłek?» Odpowiedzieli Mu: «Nie». On rzekł do nich: «Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie». Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: «To jest Pan!»” (J 21, 5-7). Jezus zwraca się do swoich uczniów z łagodnością taty, który rozmawia z małymi dziećmi, którym obiecał, że niedługo wróci i właśnie poniekąd spełnił swoją obietnicę: „Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was. Jeszcze chwila, a świat nie będzie już Mnie oglądał. Ale wy Mnie widzicie, ponieważ Ja żyję i wy żyć będziecie” (J 14, 18-19). Tę obietnicę Pan złożył w kontekście wylania Ducha Świętego: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze - Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie.” (J 14, 15-17). W ten sposób Zbawca podkreśla, że Jego obecność wśród uczniów dokonuje się w mocy Ducha Świętego, który daje nam łaskę, abyśmy Go rozpoznali i w Niego uwierzyli. Pocieszyciel daje bowiem moc, dzięki której trwamy w Jezusie i która uzdalnia nas do miłości Boga i bliźniego. Jezus w swoisty dla siebie sposób, znany nam z historii cudownego rozmnożenia chleba i ryb (por. J 6, 1-13) zadaje uczniom pytanie, które ma uświadomić im, że znajdują się w sytuacji permanentnego braku, który w następstwie uczynionego cudu, wynosi na wyższy poziom i identyfikuje jako potrzebę duchową, którą tylko On może zaspokoić. W tym sensie dzisiejsza perykopa jest niejako syntezą przesłania zawartego w historii cudownego połowu i powołania uczniów, oraz cudownego rozmnożenia chleba, w której Pan, potwierdzając powołanie Piotra i Apostołów, przygotowuje ich na Zesłanie Ducha Świętego – Dawcę Miłości miłosiernej Ojca przez Syna, który wszystkiego ich nauczy (por. J 14, 26).

  Uczniowie, którzy nie rozpoznali Jezusa po wyglądzie, ani po głosie, uwierzyli dzięki cudownemu połowowi ryb, którego dokonali posłuszni Jego słowu. Po wymianie zdań z Filipem, który prosił Jezusa o ukazanie mu Ojca, Pan powiedział do uczniów: „Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie - wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła!” (J 14, 11). Jezus prosząc uczniów o zarzucenie sieci i sprawiając, że wyciągnęli mnóstwo ryb, niejako przywołał sytuację z przeszłości – inny cudowny połów, którego następstwem było powołanie uczniów. W ten sposób Pan z jednej strony potwierdził swoją tożsamość, z drugiej zaś przypomniał uczniom jakiego zadania podjęli się, gdy poszli za Nim. Właśnie taki jest sens wyznania wiary umiłowanego ucznia: „To jest Pan!”  (gr. Kyrios estin!). Uznać w Jezusie Pana i Boga oznacza żyć według Jego nauki i trwać przy Nim, pełniąc wolę Boga Ojca: „Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7, 21). To było następne przejście: od nieznajomości Pana, do poznania Go po znaku, który uczynił po części ich rękoma.

  Znamienna była również reakcja uczniów, szczególnie ich przywódcy: „Szymon Piotr usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę - był bowiem prawie nagi - i rzucił się w morze. Reszta uczniów dobiła łodzią, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko - tylko około dwustu łokci” (J 21, 7-8)”. W związku z tym, że wykonywali ciężką, chociaż jak się okazało próżną pracę, rybacy byli rozebrani do bielizny. Dlatego Szymon, reagując na odkrycie umiłowanego ucznia ze swoistą dla siebie żywiołowością, zrobił coś odwrotnego do tego, co dyktuje zdrowy rozsądek: ubrał się i wskoczył do morza. Łódź znajdowała się, jak pisze św. Jan, dwieście łokci, czyli około 45 m od brzegu. Przepłynięcie takiego odcinka w stroju wierzchnim było trudne, może nawet niebezpieczne. Jednak dla Piotra było czymś oczywistym, że nie może stanąć przed Panem „prawie nagi” – nie było w nim tego poczucia fałszywej zażyłości, które często zaburza naszą relację z Panem Bogiem, ale jego miłości do Jezusa towarzyszył szacunek jaki sługa powinien okazywać swemu Panu i w żaden sposób nie przeczyło to słowom Zbawiciela, który powiedział do uczniów: „Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego” (J 15, 14-15). Być może Piotr nie czuł się do końca w porządku wobec Jezusa i nie uważał się za godnego być Jego „przyjacielem”? Któż z nas, jednak, może z czystym sumieniem powiedzieć, że żyje całkowicie w duchu jezusowych przykazań? Często nas kusi, aby osądzać innych jako gorszych od siebie, zamykając się na głos własnego sumienia. Tymczasem w ten sposób jeszcze bardziej oddalamy się od Pana. W takich sytuacjach warto przypomnieć sobie Jego słowa: „«Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: «Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać»” (Łk 17, 10).

  Tymczasem okazało się, że to Jezus kolejny raz zachował się jak sługa, przygotowując dla nich śniadanie. „A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: «Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili». Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości, sieć się nie rozerwała. Rzekł do nich Jezus: «Chodźcie, posilcie się!» Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: «Kto Ty jesteś?» bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im - podobnie i rybę. To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał” (J 21, 9-14). To właśnie dzięki służebnej postawie Jezusa, który mówił o sobie, że „Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10, 45) dokonało się kolejne przejście: od braku pożywienia do jego nadmiaru wyrażonego w 153 dużych rybach, które Jezus nakazał uczniom dołączyć do jednej przygotowanej przez siebie. Nakarmienie uczniów chlebem i rybą jest przede wszystkim aktem nawiązującym do Eucharystii, w której Pan brał chleb, błogosławił go, łamał i rozdawał. W tym darze z samego siebie Jezus zawarł sakramentalnie całą głębię swej miłości do człowieka spragnionego Boga. Jednocześnie owo „karmienie” jest widzialnym znakiem Bożej opatrzności, którą Jezus wyraził w pouczeniu: „I wy zatem nie pytajcie, co będziecie jedli i co będziecie pili, i nie bądźcie o to niespokojni! O to wszystko bowiem zabiegają narody świata, lecz Ojciec wasz wie, że tego potrzebujecie. Starajcie się raczej o Jego królestwo, a te rzeczy będą wam dodane” (Łk 12, 29-31).

  Objawienie się Jezusa nad Morzem Tyberiadzkim miało jeszcze jeden cel, który ujawnił On po śniadaniu: „A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie (gr. agapas me) więcej aniżeli ci (gr. pleon touton)?» Odpowiedział Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham (gr. philo se)». Rzekł do niego: «Paś baranki moje!» I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie (gr. agapas me)?» Odparł Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham (gr. philo se)». Rzekł do niego: «Paś owce moje!». Powiedział mu po raz trzeci: «Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie (gr. phileis me)?» Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: «Czy kochasz Mnie?» I rzekł do Niego: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham (gr. philo se)». Rzekł do niego Jezus: «Paś owce moje! Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz». To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: «Pójdź za Mną!» (J 21, 15-19).
  Pytanie, które stawia Jezus Piotrowi można uznać przynajmniej za niezręczne. Skąd Piotr miał wiedzieć, czy kocha Jezusa bardziej niż inni uczniowie, szczególnie umiłowany uczeń, Jan, który nie zawahał się zaryzykować życia i do końca został z Maryją pod krzyżem Pana? Zresztą, nawet gdyby Piotr myślał, że mimo swojej niewierności kocha Jezusa bardziej niż „ci”, to czy nie zrobiło by im się przykro słysząc, że kochają Pana mniej? Dla Piotra to jest bardzo trudne pytanie przede wszystkim zważywszy na jego zachowanie od dnia poprzedzającego mękę Chrystusa, aż po Jego ukazanie się najpierw Marii Magdalenie przy grobie, potem uczniom, którzy szli do Emaus. Od chełpliwej pewności przed pojmaniem Jezusa, przez tchórzliwe, trzykrotnie zaparcie na dziedzińcu domu arcykapłana Annasza, aż do sceptycznej, niemal aroganckiej postawy wobec świadectwa kobiet i współbraci. Potrzeba było, by Jezus stanął pomiędzy uczniami, niemal dając się dotknąć, aby przestali traktować Go jak ducha. Nawet teraz, gdy Pan przygotował dla nich posiłek, a Piotr w mokrym ubraniu suszył się przy ogniu, nastawienie jego i pozostałych Apostołów wobec Jezusa nie było całkowicie otwarte, skoro św. Jan podkreśla, że nie mieli oni odwagi zapytać Jezusa, kim jest, bo widzieli, że to Pan. Brak odwagi wobec Boga, nie jest tym samym co bojaźń boża i raczej wynika z pełnego braku zaufania, które powoduje zamknięcie się na słowo Boże i Jego obecność.

  Jezus nie czyni Piotrowi wyrzutów z powodu jego potrójnego zaparcia się, ani sceptycyzmu wobec swojego Zmartwychwstania, ale zadaje mu fundamentalne pytanie, które stawia Piotra w prawdzie o nim samym. W pewnym sensie jest to echo pytania jeszcze bardziej istotnego, które Piłat postawił Jezusowi: „Czy Ty jesteś Królem Żydowskim?” (J 18, 33). Od odpowiedzi na to pytanie zależało życie Chrystusa i realizacja Jego misji. Gdyby odpowiedź była odmowna Piłat, miałby możliwość ocalenia Jezusa, którego wcale nie chciał skazywać na ukrzyżowanie. Jezus, posłuszny do końca woli Ojca, wyjaśnił naturę swego królestwa, a następnie odpowiedział: „Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie” (J 18, 37). W ten sposób praktycznie przypieczętował swój los, a nam dał zbawienie wieczne. Piotr, jeśli miał stać się pasterzem owiec należących do Jezusa i przywódcą na tych, którzy zostali powołani, aby dawać świadectwo prawdzie, musiał również odpowiedzieć na swoje fundamentalne pytanie postawione mu przez Tego, wobec którego zgrzeszył. A ponieważ Jezus nie głosił teorii, lecz jak najbardziej konkretne słowa życia wiecznego, zastosował wobec Piotra zasadę: „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą” (Łk 12, 48). Skoro Piotr rzeczywiście miał być oparciem dla Kościoła Chrystusowego, powinien bardziej od innych kochać swojego Mistrza i Pana. Musiał też odpowiedzieć jako Szymon, przyjaciel Jezusa, nie zaś Szymon Piotr, szef Apostołów, dlatego Jezus nazywa go Szymonem, synem Jana. Skruszony uczeń odpowiedział szczerze, lecz jednocześnie nieco ambiwalentnie. „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Nie: Tak, Ty wiesz, że Cię kocham bardziej od innych – jakby nie do końca był przekonany, że może kochać Jezusa bardziej niż Jan, Jakub, Natanael, Tomasz, czy inni uczniowie.

  Każdy z trzech dialogów Jezusa z Piotrem mógłby stanowić zamkniętą całość: Pytanie Jezusa, odpowiedź Piotra, udzielenie władzy pasterskiej Piotrowi. Dlaczego więc Jezus aż trzykrotnie zapytał Piotra o to, czy Go kocha, trzykrotnie uzyskał odpowiedź coraz bardziej smutnego i zdawałoby się podirytowanego Piotra, wreszcie trzykrotnie zawierzył mu misję pasterską. Z całą pewnością św. Jan nawiązuje tu do potrójnego zaparcia się Piotra, który sprzeniewierzył się miłości do Pana. Jezus nie oczekuje od niego wyznania grzechu, ale chce Piotra od niego uwolnić, pozwalając mu niejako zniszczyć grzech bożym miłosierdziem, ponieważ zjednoczenie w miłości z Jezusem jest de facto otwarciem się na Jego miłość; jest swoistą dializą, w której podłączeni w mistycznym ciele do krwiobiegu Chrystusa doświadczamy mistycznej wymiany: On – jeżeli szczerze przystępujemy do sakramentu pojednania –  zabiera nasz grzech i daje nam w zamian swoją najświętszą krew, która nas uzdrawia, uświęca i czyni zdolnymi do pełnienia woli Boga. Jezus tak wyraził tę prawdę: „Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić (…) Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami. Jak Mnie umiłował (gr. egapesen) Ojciec, tak i Ja was umiłowałem (gr. egapesa). Wytrwajcie w miłości mojej (gr. agape)! (J 15, 5; 8-9). Piotr nie wytrwał w miłości (gr. agape) Jezusa, może dlatego, że pojmował ją bardziej jako miłość (gr. phileo) ludzką, niż jako miłość płynąca od Boga. W dialogu między Jezusem a Piotrem, św. Jan raczej nie bez przyczyny posługuje się czasownikami, oznaczającymi te dwa, różne rodzaje miłości. Jezus pyta czy Piotr Go miłuje (agape) bardziej od pozostałych uczniów, zaś Piotr odpowiada: Panie, wiesz, że Cię kocham (philo). W drugim pytaniu Zbawiciel odstępuje już od pytania o innych, pozostając przy rodzaju miłości (agape), tym razem Piotr powtarza, że go kocha (philo). Wreszcie w trzecim pytaniu Jezus jakby schodzi do poziomu pojmowania przez Piotra łączącej ich miłości i pyta, czy Piotr go kocha (philo), na co Piotr zasmucony ( gr. elypethe) wyznaje: Panie przecież wiesz wszystko, wiesz zatem doskonale, że właśnie tak Cię kocham (philo). Być może to swoiste zejście Pana ze swoimi wymaganiami wobec Piotra, przy jednoczesnym trzykrotnym zatwierdzeniu jego pasterskiego posłannictwa, było przyczyną smutku Apostoła. Może właśnie w tym momencie uświadomił on sobie, że prawdziwą przyczyną cierpienia Jezusa nie była jego zdrada, nawet trzykrotna, to znaczy w sensie semickim, całkowita, ale raczej to jego zamknięcie się na pełnię nieskończonej miłości Boga w Jezusie, ową agapę, która nie jest jedynie najgłębszym nawet uczuciem miłości międzyludzkiej, ale miłością jaką żywy Zbawiciel kocha każdego człowieka przez swój Kościół, który jest sakramentem Jego Miłości.

  Dla każdego człowieka prawdziwie głęboko kochającego Syna Bożego w Duchu Świętym, pytanie Jezusa, czy ten Go miłuje jest jeszcze jedną wspaniałą okazją, aby wyznać swoją miłość, ponieważ wyznawanie miłości jest niejako uświadamianiem sobie jej doświadczania, za czym idzie jej pogłębienie. To zaś jest niejako antycypacją szczęścia, jakie czeka nas w niebie polegającego na „przeobrażeniu się duszy w Trójcę Przenajświętszą”, czyli życiu życiem Boga. Św. Jan od Krzyża pisze w swojej Pieśni Duchowej: „To tchnienie Ducha Świętego w duszę, przez które ją Bóg w siebie przeobraża, jest dla niej tak wzniosłą, subtelną i głęboką rozkoszą, że nie ma w mowie ludzkiej słowa na jej określenie. Również umysł ludzki nie może nic z tego pojąć, bo nawet tego, co w tym przeobrażeniu doczesnym przeżywa dusza dzięki temu udzielaniu się, nie można wysłowić. Dusza bowiem zjednoczona i przeobrażona w Boga, tchnie w Bogu do Boga to samo tchnienie boskie, jak i sam Bóg tchnie w samym sobie w nią będącą w Nim przeobrażoną. W przeobrażeniu miłości, do jakiego doszła dusza w tym życiu, przechodzi tchnienie Boga w duszę a duszy w Boga i to bardzo często i z najwznioślejszą rozkoszą miłości w duszy. Nie jest to jednak w tak wyraźnym i jasnym stopniu, jak będzie w życiu przyszłym. I to właśnie chciał wyrazić św. Paweł, gdy mówił: “A że jesteście synami, zesłał Bóg Ducha Syna swego w serca wasze, wołającego: Abba, Ojcze" (Ga 4, 6). Przeżywają to błogosławieni w życiu wiecznym, a doskonali w życiu doczesnym”. Tymczasem Piotr już po trzecim pytaniu Jezusa, które było okazją do wyznania Mu miłości czuł smutek…     

  Tym niemniej, Szymon Piotr został trzykrotnie, a zatem w sposób totalny, posłany przez Jezusa jako pasterz Jego owiec, również dlatego, że Jezus widział w nim to dobro, którego być może on sam wówczas nie dostrzegał. Jego miłość do Chrystusa była szczera i głęboka, co Jezus docenił i na czym budował. Piotr z tej krótkiej rozmowy  wyszedł jako inny człowiek. Doświadczył własnej słabości i miłosierdzia Pana, który Go nie odtrącił, ale utwierdził w powołaniu, któremu Apostoł pozostał wierny do śmierci. Pokora i posłuszeństwo, jakiego – podobnie jak Zbawiciel – nauczył się przez to, co wycierpiał (por. Hbr 5, 8) otworzyła Go na największą miłość, o której Jezus powiedział: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Nawet w swojej śmierci na krzyżu, o której św. Jan napisał, że uwielbił nią Boga, a dokładniej oddał Bogu chwałę (doxasei) (por. Jan 21, 19) św. Piotr nie czuł się godzien umierać jak jego Pan i poprosił, aby przybito go głową w dół. Być może pamiętał wówczas, że pierwsze, najważniejsze pytanie Jezusa, które pozostało aktualne dla niego i jest aktualne również dla nas, nie polega na tym, że mamy naszą miłość do Boga porównywać z uczuciami innych ludzi, ponieważ tylko Bóg wie, co kryje się w sercu człowieka (por. J 2, 25). Chodzi raczej o to, aby kochać Boga najbardziej i najlepiej jak to tylko możliwe: z całego serca, z całej duszy i ze wszystkich sił, zaś bliźniego jak samego siebie (por. Mt 22, 37-39). Musimy zatem i my dać z siebie 100% w realizacji naszego powołania, które Bóg postawił przed nami jako „dyscyplina sportowa”, żeby posłużyć się porównaniem użytym przez św. Pawła, aby osiągnąć zbawienie wieczne: „Czyż nie wiecie, że gdy zawodnicy biegną na stadionie, wszyscy wprawdzie biegną, lecz jeden tylko otrzymuje nagrodę? Przeto tak biegnijcie, abyście ją otrzymali” (1 Kor 9, 24).
                  
                                                                     Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.