Celem
naszego życia jest dążenie do osiągnięcia doskonałego podobieństwa do Boga, co
nakazał nam Jezus w Kazaniu na Górze: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały
jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48). Pan wskazał nam jedyną skuteczną drogę
w realizacji tego zadania. Należy kochać: w pierwszej kolejności Boga, a
następnie innych ludzi (por. Mk 12, 28-33), również nieprzyjaciół, przez co
nasza miłość, podobnie jak miłość Boga, pozbawiona będzie interesowności:
„Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują;
tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że
słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych
i niesprawiedliwych” (Mt 5, 44-45).
Święty Jan Apostoł tłumaczy nam tę bardzo
ważną naukę Zbawiciela i właśnie w kontekście naszego powołania do miłości
nawiązuje do tajemnicy Wcielenia Słowa Bożego: „Umiłowani, miłujmy się
wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z
Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. W tym
objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat,
abyśmy życie mieli dzięki Niemu. W tym przejawia się miłość, że nie my
umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę
przebłagalną za nasze grzechy” (1 J 4, 7-10).
Syn Boży
stał się człowiekiem i narodził się z Maryi Dziewicy, aby przywróciwszy nam
godność dzieci Bożych utraconą przez grzech pierworodny, uzdolnić nas do
wypełniania obowiązków, które na nas spoczywają. A ponieważ bez Niego nic nie
możemy uczynić, wszczepił nas w siebie, niczym latorośl w winny krzew, abyśmy
przynosząc oczekiwane owoce – podobnie jak On – oddawali chwałę Bogu (J 15,
1-11). Zatem, to właśnie w Chrystusie „żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz
17, 28). On jest naszą „drogą, prawdą i życiem” (J 14, 6), oraz „światłem
życia” (J 8, 12), ponieważ idziemy za Nim, z naszymi krzyżami na ramionach, podczas
gdy pogrążony w ciemnościach świat spogląda na nas jak na głupców. W tej
wędrówce zdarza nam się przysnąć, zapomnieć, że nasza „ojczyzna jest w niebie.
Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, który
przekształci nasze ciało poniżone, na podobne do swego chwalebnego ciała” (Flp
3, 20-21).
Adwent jest
jednym z tych okresów w roku liturgicznym, kiedy w szczególny sposób jesteśmy
wezwani, aby posłuchać słów św. Pawła, który „budzi nas” i przypomina nam,
podobnie jak współczesnym sobie chrześcijanom zamieszkałym we wrogim im Rzymie,
że jesteśmy wezwani do miłości w jedności z Tym, który jest Miłością: „Nikomu
nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego,
wypełnił Prawo. (…) Noc się posunęła, a przybliżył się dzień. Odrzućmy więc
uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła! Żyjmy przyzwoicie jak w
jasny dzień (…) przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się
zbytnio o ciało, dogadzając żądzom” (Rz 13, 8; 11-14). Dla Apostoła Narodów Pan
Jezus jest „ubiorem”, który powinniśmy włożyć na siebie, gdy budzimy się ze snu
grzechu. Co więcej, Zbawiciel jest naszą „zbroją światła” w walce diabłem,
przed którym ostrzega nas św. Piotr: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik
wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć” (1 P 5, 8).
W tym sensie
pełne czujności oczekiwanie na „Gospodarza”, do którego wzywa nas Jezus w
dzisiejszej perykopie ewangelicznej, jest wyrazem naszego udziału w Jego walce
ze „śmiercią, piekłem i Szatanem”, w której Pan odniósł zwycięstwo przez swoją śmierć i Zmartwychwstanie –
największy akt miłości (por. J 15, 13).
Nasze zbawienie rozpoczęło się bowiem w tajemnicy Wcielenia i Narodzenia
Pańskiego, dokonało się w misterium Paschalnym, zaś objawi się w pełni, gdy Syn
Boży przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych.
„Czuwajcie
(gr. gregoreite) więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to
rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść,
na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy
bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy
przyjdzie” (Mt 24, 42-44).
Czasownik
„gregoreo”, którym posługuje się św. Mateusz, zwraca uwagę „na intensywność
czuwania, a także na wysiłek, który trzeba w tę czynność włożyć. Takie
oczekiwanie jest trudne, wyczerpujące, nie pozwala na poświęcenie się innym
czynnościom” (Ks. Marcin Cholewa, ks. Marek Gilski „Najważniejsze Słowa Nowego
Testamentu” cz. I, s. 12). Między Narodzeniem Pana Jezusa, a Jego powtórnym
przyjściem w chwale jesteśmy wezwani do czujnego oczekiwania, w którym nie ma
niczego biernego, ponieważ jest ono czasem budowania na ziemi królestwa Bożego,
o którym św. Paweł uczy, że „to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to
sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym. A kto w taki sposób służy
Chrystusowi, ten podoba się Bogu i ma uznanie u ludzi. Starajmy się więc o to,
co służy sprawie pokoju i wzajemnemu zbudowaniu” (Rz 14, 17-19).
Mattias Auge
pisze: „Między zbawieniem obecnym „już” i „jeszcze nie” jest czas oczekiwania.
Adwent prezentuje się jako czas oczekiwania na wypełnienie się zbawienia: w
radosnym oczekiwaniu świąt Bożego Narodzenia jesteśmy kierowani w stronę
chwalebnego powrotu Pana na końcu czasów, „oczekując spełnienia się naszej
nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga” (antyfona na komunię z czwartku
pierwszych trzech tygodni; por. Flp 3, 20-21). Drugie przyjście Chrystusa,
temat powracający przede wszystkim w pierwszych tygodniach Adwentu, pozostaje w
ścisłym związku z pierwszym: pewność Jego przyjścia w ciele dodaje nam otuchy w
oczekiwaniu Jego ostatecznego przyjścia w chwale, kiedy to obietnice mesjańskie
zostaną całkowicie i definitywnie spełnione. Jesteśmy zwróceni ku przyszłości,
ponieważ podtrzymuje nas pewność, że Pan, który już przyszedł, aby
zapoczątkować odnowę świata, w dalszym ciągu przychodzi i będzie przychodził,
dopóki świat i człowiek nie staną się nowi dzięki prawdzie Boga w Chrystusie”
(Matias Auge „Rok liturgiczny. To sam Chrystus, który trwa w swoim Kościele”,
s. 215).
Zasiadający
na tronie Jezus, który mówi: „Oto czynię wszystko nowe” (Ap 21, 5), nie odnawia
świata sam, lecz w łączności Kościołem, który karmi swoim najświętszym Ciałem i
poi swoją najświętszą Krwią, by nie opadł z sił w wędrówce ku Ojcu. Podobnie
jak On sam wędrował drogami Palestyny „dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich,
którzy byli pod władzą diabła” (Dz 10, 38), aby ostatecznie pójść ostatni raz
do Jerozolimy i tam, na krzyżu Golgoty, powierzyć swego ducha w ręce Ojca (por.
Łk 23, 46).
Dlatego
„Kościół w okresie Adwentu jest wezwany, by coraz bardziej świadomie stawać się
ludem Bożym w drodze. Nasze pielgrzymowanie nie jest włóczeniem się bez kompasu
i celu po drogach świata. To Chrystus oświeca nasze ścieżki, uczy nas drogi
prowadzącej do Ojca (por. prośby z nieszporów z poniedziałku I tygodnia). Od
nas jednak wymaga się czujności, abyśmy wyszli na Jego spotkanie ze światłem
wiary i miłości” (kolekta z piątku II tygodnia). (…) Adwent jest metaforą życia
chrześcijańskiego jako ruchu, poszukiwania, niepokoju. Jest wezwaniem do
przezwyciężenia zastoju, obojętności, chłodu, których często jesteśmy ofiarami”
(Matias Auge, op. cit., s. 219).
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.