Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

30.06.2019

„Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz!” (Łk 9, 57).


  Perykopa ewangeliczna, którą dziś rozważamy, otwiera nowy, decydujący rozdział w ziemskiej misji Pana Jezusa podejmującego swoją ostatnią wędrówkę do Jerozolimy, za której murami zostanie wywyższony na krzyżu dla naszego zbawienia. W ten sposób drzewo kaźni i męki stanie się dla nas drabiną, po której będziemy mogli wspinać się, na drodze bezkompromisowego naśladowania Zbawiciela, do domu miłosiernego Ojca.

We właściwym zrozumieniu słów dzisiejszej Ewangelii, pomoże nam rozważenie ich w kontekście opisu Przemienienia Pańskiego.

„Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił (gr. heteron, dosł. inny), a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu (gr. ten exodon autou), którego miał dokonać w Jerozolimie” (Łk 9, 29-31).

Św. Łukasz pisze, że twarz Jezusa stała się „inna”, „odmieniona”, lecz nie precyzuje na czym owa odmienność miała polegać. Możemy jedynie domyślać się, że oblicze Jezusa promieniowało niezwykłym blaskiem, światłem chwały Bożej, o której pisze w Apokalipsie św. Jan Apostoł:

 „I ukazał mi rzekę wody życia, lśniącą jak kryształ, wypływającą z tronu Boga i Baranka. Pomiędzy rynkiem Miasta a rzeką, po obu brzegach, drzewo życia, rodzące dwanaście owoców - wydające swój owoc każdego miesiąca - a liście drzewa [służą] do leczenia narodów. Nic godnego klątwy już [odtąd] nie będzie. I będzie w nim tron Boga i Baranka, a słudzy Jego będą Mu cześć oddawali. I będą oglądać Jego oblicze, a imię Jego - na ich czołach. I [odtąd] już nocy nie będzie. A nie potrzeba im światła lampy i światła słońca, bo Pan Bóg będzie świecił nad nimi i będą królować na wieki wieków” (Ap 22, 1-5). 

W tym sensie Jezus – Baranek Boży, w którego zbawczej misji wypełniło się Stare Przymierze symbolizowane przez Mojżesza, oraz wszystkie proroctwa reprezentowane przez Eliasza, dokonał na górze Tabor krótkiego, lecz jakże znamiennego objawienia chwały, jaką miał otrzymać na wieki od Ojca, po swoim „odejściu”, nowym „exodusie” z tego łez padołu do domu Ojca. Jego chwalebne odejście jest darem Boga dla całej ludzkości, ponieważ pod przewodnictwem Jezusa – Nowego Mojżesza, nowy lud wybrany osiągnie ostateczny cel swojej ziemskiej wędrówki, którym jest sam Bóg:

„A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony (gr. hypsotho), przyciągnę (gr. helkyso) wszystkich do siebie” (J 12, 32).

Epifania na górze Tabor jest więc ostatecznie dziełem Ojca, który odzywa się z obłoku, objawia autentyczną tożsamość Jezusa i daje nam „przykazanie”, byśmy byli Mu posłuszni:

„zjawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy [tamci] weszli w obłok. A z obłoku odezwał się głos: «To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie!»” (Łk 9, 35).

W dzisiejszej perykopie św. Łukasz niejako odsłania tajemnicę „odmiany” oblicza Jezusa i przybliża nam sens Jego wywyższenia przez krzyż ku chwale, do którego i my, jako Jego uczniowie, jesteśmy powołani (por. Łk 9, 23-24).

„Gdy dopełnił się czas (gr. symplerousthai tas hemeras, dosł dopełniły się dni) Jego wzięcia [z tego świata] (gr. analempseos, dosł. wzięcia do góry), postanowił (gr. autos to proposon esterisen, dosł. on oblicze utwierdził) udać się do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców (gr. angelous)” (Łk 9, 51-52).

Obecność Mojżesza i Eliasza, rozmawiających z Jezusem na górze Tabor wskazuje na to, iż „ich” czas dobiegł końca, nadeszła bowiem pełnia czasu, o której pisał św. Paweł:

„Gdy jednak nadeszła pełnia czasu (gr. pleroma tou chronou), zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo” (Ga 4, 4-5).

Znakiem pełni czasów jest tutaj odejście, „exodus” Jezusa, który okazuje się być Jego „wzięciem do góry”, wywyższeniem będącym następstwem „wykupienia” ludzkości z niewoli grzechu dla usynowienia tych, którzy zechcą w Niego uwierzyć. To wszystko dokona się jako dzieło zbawcze Trójcy Przenajświętszej: Syn wstąpi na krzyż i umrze dla naszego odkupienia, Ociec podniesie Go z martwych trzeciego dnia i wywyższy ponad wszelkie stworzenie (Flp 2, 9-15), Duch Święty Pocieszyciel rozleje łaskę Zmartwychwstałego na Maryję, Apostołów i cały rodzący się Kościół, czyniąc ich jednym, mistycznym ciałem Chrystusa (por. Dz 2, 1-4).

W pewnym momencie Jezus zrozumiał, że

"nadeszła Jego godzina przejścia (gr. hora hina metabe, dosł. godzina, aby przeszedł) z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13, 1).

Św. Łukasz pisze dosłownie, że Jezus utwierdził, czy utwardził, jak tłumaczą niektórzy egzegeci, swoje oblicze, by pójść do Jerozolimy. Zatem możemy domyślać się na czym mogło polegać odmienienie twarzy Pana, które zobaczyli Apostołowie podczas Jego Przemienienia. Można przypuszczać, że emanowała ona doskonałym posłuszeństwem Ojcu, absolutną determinacją, by wypełnić Jego najświętszą, zbawczą wolę, a jeśli będziemy czytać opis św. Łukasza razem z cytowanym powyżej wersetem z Ewangelii św. Jana i Trzecią Pieśnią Sługi Bożego, szczególnie wersetem:

„Pan Bóg Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam” (Iz 50, 7),

to zrozumiemy, że stała się ona żywą ikoną odwiecznej miłości Ojca do  rodzaju ludzkiego, która w pełni objawiła się w paschalnej ofierze Jego Jedynego Syna .

Dziś Jezus „utwardza” definitywnie swoją twarz w akcie posłuszeństwa Ojcu i miłości do „swoich”, których posyła przed sobą jako posłańców / aniołów, wypełniając proroctwo Micheasza w jego najgłębszym sensie:

„Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną, a potem nagle przybędzie do swej świątyni Pan, którego wy oczekujecie, i Anioł Przymierza, którego pragniecie. Oto nadejdzie, mówi Pan Zastępów” (Ml 3, 1).

Jednak Jakub i Jan, podobnie jak wcześniej Piotr, nie potrafią jeszcze wyczytać z Twarzy Pana Jego właściwej intencji: jak Szymon nie myślą na sposób Boży, lecz ludzki (por. Mt 16, 23) i rozgniewani odtrąceniem przez Samarytan, chcą zniszczyć ich ogniem z nieba.

„Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: «Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?» Lecz On odwróciwszy się zabronił im” (Łk 9, 54-55).

Błędne rozumowanie najbliższych uczniów Jezusa wynika stąd, że nie są oni jeszcze zdolni spoglądać na Boga oczyma Jezusa i kochać bliźnich Jego sercem, a jednocześnie chcą Jego mocy, aby posługiwać się nią wedle swoich kryteriów jakże dalekich od ewangelicznej doskonałości. Z jednej strony słusznie wierzą, że Zbawiciel może udzielić im mocy Bożej, pojmowanej wówczas jako niszczący piorun z nieba, z drugiej zaś kompletnie nie rozumieją, że Bóg jest miłosiernym Ojcem dla wszystkich swoich dzieci i

„nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3, 17).

Przykład synów Zebedeusza jest wymowną ilustracją potrzeby naszego ciągłego nawracania się i coraz głębszego zjednoczenia ze Zbawicielem, w rozpoznawaniu woli Ojca i bezkompromisowym stawianiu jej ponad wszystko, nawet ponad obowiązki wobec rodziny, czy społeczności. Tylko nieustanna kontemplacja oblicza Zbawiciela, zarówno na górze Tabor, gdzie promienieje ono chwałą Bożą, jak i na Kalwarii, opuchniętego, zakrwawionego i oplutego za nasze grzechy, da nam moc, by „utwardzić” nasze oblicze w drodze ku ziemskiej Jerozolimy naszej codzienności, za której murami czeka na nas krzyż. Wówczas, stawszy się Jego wysłannikami / aniołami, którzy swoim życiem i słowem głoszą Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, unikniemy niebezpieczeństwa oglądania się wstecz (por. Łk 9, 62) i nie stracimy obywatelstwa w Nowej Jerozolimie, o której pisze św. Jan Apostoł:

„I Miasto Święte - Jeruzalem Nowe ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża. I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: «Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a On będzie "BOGIEM Z NIMI". I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już [odtąd] nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły». I rzekł Zasiadający na tronie: «Oto czynię wszystko nowe»” (Ap 21, 2-5).

                                                                   Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.