Perykopa ewangeliczna, którą rozważamy w Niedzielę II Tygodnia Wielkiego Postu, wprowadza nas w tajemnicę Przemienienia Pana Jezusa na Górze Tabor.
To wydarzenie epifaniczne stanowi wyjątkowy moment w ziemskiej misji Chrystusa, ponieważ objawia On uczniom tę chwałę, której dostąpi po swoim Zmartwychwstaniu i Wniebowstąpieniu. Stanie się ona również udziałem wszystkich, którzy zanurzeni przez chrzest w śmierć Zbawiciela, razem z Nim zmartwychwstaną ku nowemu życiu w Bogu (por. Rz 6, 3-11).
Przemienienie
Pańskie miało miejsce osiem dni po „mowach”, w których Jezus
zapowiedział swoją Paschę: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie
odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a
trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Łk 9, 22). Musi się ona stać udziałem
każdego, kto chce zostać uczniem Zbawiciela: „Jeśli kto chce iść za Mną,
niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie
naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie
z mego powodu, ten je zachowa” (Łk 9, 23-24).
Po objawieniu swojej boskiej
natury na górze Tabor, Zbawiciel po raz drugi zapowiedział swą mękę: „Weźcie
wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce
ludzi” (Łk 9, 62). Niedługo potem zdecydował się udać do Jerozolimy, gdzie
został ukrzyżowany i skonał za jej murami: „Gdy dopełnił się czas Jego wzięcia
[z tego świata] (gr. tes analepsesos dosł. wzięcia do góry), postanowił
(gr. autos to prosopon esterisen) udać się do Jerozolimy” (Łk 9, 52).
To ostatnie
zdanie jest szczególnie ważne, aby dobrze zrozumieć dzisiejszą perykopę, a
także całą Ewangelię św. Łukasza, jak pisze Alfons Weiser: „Czas Jego
wzięcia” kryje w sobie zapowiedź czasu cierpienia i umierania Jezusa. Jego
Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia. W greckim oryginale czasownik „postanowił”
zapisany został w formie idiomu, który dosłownie tłumaczony brzmiałby: „zwrócił
swe oblicze, by pójść do Jerozolimy”. W zdaniu o tym, że Jezus „zwrócił
oblicze”, odbija się echem Trzecia Pieśń Sługi Jahwe, w której słyszymy, że
Sługa Jahwe „w obliczu” trudności, które przed nim stoją, „uczynił swą twarz
jak głaz” (Iz 50, 7). Za cel drogi Jezusa jest wskazana „Jerozolima”. (…) Drogę
Jezusa uznaje się jednocześnie za drogę uczniów (9, 52. 56n; 10, 4. 38; 18, 31
– 34) i okres udzielania im instrukcji. Bycie uczniem ukazane jest przy tym
jako droga z Jezusem, naśladowanie Jezusa” (Alfons Weiser „Teologia
Nowego Testamentu” s. 150-151).
Dar
kontemplacji oblicza Jezusa przemienionego na górze Tabor został nam dany po
to, abyśmy zrozumieli sens tego, co wydarzyło się niedługo później na Golgocie
i zgodzili się, by los naszego Pana i Mistrza stał się również naszym losem
dzięki pokornemu przyjęciu i dźwiganiu w posłuszeństwie woli Ojca naszego
codziennego krzyża, które staje się uczestnictwem w Jego Męce, Śmierci,
Zmartwychwstaniu i wiecznej chwale nieba.
„W
jakieś osiem dni po tych mowach wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na
górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił
(gr. to eidos tou prosopou autou heteron), a Jego odzienie stało się lśniąco
białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali
się oni w chwale (gr. en doxe) i mówili o Jego odejściu (gr. ten
exodon autou), którego miał dokonać w Jerozolimie. Tymczasem Piotr i towarzysze
snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę (gr. eidon ten
doxan autou i obydwóch mężów, stojących przy Nim” (Łk 9, 28-32).
Przemienienie
miało miejsce na górze, podczas modlitwy Jezusa, prawdopodobnie nocą (por. Łk
6, 12; Łk 22, 39 nn), o czym świadczyć może fakt, że uczniowie posnęli, a
zejście z góry miało miejsce następnego dnia. W tym kontekście jeszcze
wyraźniej dostrzec możemy Jezusa, jako Tego, który doskonale wypełnił
Prawo (reprezentowane przez Mojżesza) i proroctwa (symbolizowane przez
Eliasza), oraz ustanowił nowe, po abrahamowym i mojżeszowym, Przymierze między
Bogiem i człowiekiem, które – jak się wkrótce okaże – będzie Przymierzem w Jego
Krwi (por. Łk 22, 20). Jednocześnie Zbawiciel absolutnie ich przewyższa,
ponieważ Mojżesz na górze Synaj otrzymał tablice Prawa od Boga, a jego oblicze
lśniło blaskiem będącym swoistym „odbiciem” chwały Bożej, tymczasem Jezus ma
autorytet ogłosić ostateczne wypełnienie Prawa w głoszonej przez siebie Dobrej
Nowinie o nastaniu Bożego Królowania. Tylko On, Światłość świata, jest
doskonałym i definitywnym objawieniem Ojca (por. J 14, 9), czego zewnętrznym
wyrazem jest Jego przemienione oblicze i promieniująca z Jego ciała światłość,
czyniąca odzienie Zbawiciela lśniąco białym, dzięki chwale, którą Pan miał u
Ojca, zanim świat powstał (por. J 17, 5), a którą teraz postanowił odsłonić na
chwilę przed uczniami, aby w Niego uwierzyli.
Silvano
Fausti pisze: „Łukasz tworzy dla nas ikonę twarzy Jezusa, abyśmy mogli ją
kontemplować i odbijać na naszej twarzy. Podaje nam prawdziwy wygląd twarzy
Boga, która do tej pory nie mogła być przez nikogo oglądana, a teraz została
objawiona prze jeden tylko rys: „chwałę” – Bóg w swoim splendorze piękna.
Chwała, w której ukazują się Mojżesz i Eliasz (w. 31), nie jest „ich” chwałą,
ale odbiciem „Jego” chwały (w. 32). „Zmieniona” twarz Jezusa jest identyczna z
chwałą samego Boga. (…) Teraz tą chwałą opisuje ubranie: było białe i lśniło.
Jeżeli tak wygląda ubranie, to jak wygląda ciało, od którego bije blask? Ciało
jest pierwszym ubraniem człowieka, a człowieczeństwo Jezusa jest ubraniem Jego
Boskiej Osoby, z której w pełni emanuje moc chwały Bożej. Skoro Jego strój
zajaśniał białością, to jak wygląda Jego chwalebna twarz? Uczniowie widzą
twarzą w twarz, bezpośrednio, tę chwałę, którą pragnął widzieć Mojżesz, ale
mógł ją zobaczyć tylko od tyłu (Wj 33, 18. 23). „W Nim bowiem pełnia Bóstwa
zamieszkuje na sposób cielesny” (Kol 2, 9), ponieważ jest „odblaskiem chwały
Boga„ (Hbr 1, 3a), a nawet „odbiciem Jego istoty” (Hbr 1, 3b). Cały wszechświat
jest podtrzymywany mocą Jego słowa (Hbr 1, 3c). Jezus w przemienieniu objawia
się jako centrum wszystkiego, Boga i człowieka złączonych w jedynych dziejach,
niewiarygodnych, gdyby nie były poświadczone przez Mojżesza i Eliasza. Dzieje
te właśnie dlatego, że są jedynymi dziejami człowieka i Boga, są historią Męki
i Zmartwychwstania: są spotkaniem grzesznego człowieka z Bogiem, który go kocha”
(o. Silvano Fausti „Wspólnota czyta Ewangelię wg. św. Łukasza”, s.
342-343).
To spotkanie
jest możliwe jedynie wówczas, gdy człowiek ów obudzi się ze snu, ujrzy chwałę
Bożą promieniującą z człowieczeństwa Słowa, które stało się Ciałem i usłyszy, o
czym rozmawiają z Jezusem Mojżesz i Eliasz. Tylko wówczas niewyobrażalna chwała
Stwórcy wszystkiego i najgłębsza nędza krzyża Bożego Syna przestaną być dla
niego czymś sprzecznym, a harmonijne połączenie tych dwóch rzeczywistości w
osobie naszego Pana Jezusa Chrystusa nie będą uważane za głupotę i
bluźnierstwo, lecz za dar nieskończonego miłosierdzia kochającego Boga.
Prawdziwe „odejście” (gr. exodos), którego zapowiedzią było wyjście
narodu wybranego z niewoli egipskiej, to – jak zapowiedział Jezus – Jego „wzięcie
do góry” (gr. analempsis), które dokona się przez krzyż. Tylko w ten sposób
Jezus zbawi człowieka i otworzy mu bramy nieba, jak sam zapowiedział : „A
Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony (gr. hypsotho), przyciągnę
wszystkich do siebie” (J 12,
33).
Kulminacją
dzisiejszej perykopy jest interwencja Boga Ojca, który potwierdza – podobnie
jak na początku publicznej działalności Jezusa, po Jego chrzcie w Jordanie –
Jego Synostwo i wzywa nas, abyśmy Go słuchali, to znaczy byli Mu posłuszni: „zjawił
się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy [tamci] weszli w obłok. A z obłoku
odezwał się głos: To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie!” (Łk 9,
35). Jedynie człowiek, który otwiera serce na moc Bożego Słowa i
postępuje jak Maryja, która „zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je
w swoim sercu” (Łk 2, 19), pozwalając aby Słowo Boże w nie niejako wrosło,
stając się integralną częścią jego tożsamości, zachowa ewangeliczną czujność i
nie „prześpi” jak apostołowie konania Jezusa w Ogrójcu, ale będzie trwał przy
Nim, aż po Jego śmierć na Golgocie, wierząc niezłomnie słowom św. Pawła, który
natchniony przez Ducha Świętego uczy: „Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie.
Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana Jezusa Chrystusa, który przekształci
nasze ciało poniżone w podobne do swego chwalebnego ciała tą mocą, jaką może On
także wszystko, co jest, sobie podporządkować” (Flp 3, 20-21).
Mamy
nadzieję na chwałę nieba, ponieważ przez posłuszeństwo Jezusowi dostępujemy
łaski upodabniania się do Niego i uczestnictwa w Jego chwale: „Słuchając
Jezusa, doskonałego słuchacza Ojca, stajemy się jak On. (…) Bóg, który nie ma
twarzy, ma głos, który szuka twarzy. Nasz portret jest kreślony przez
posłuszeństwo Jego słowu. Stajemy się bowiem tym, czego słuchamy. Twarz jest
niejako pismem serca, jego wyrazem. Głos Boga wskazuje teraz na swojego Syna i
w Nim rozpoznaje swój doskonały obraz. Jezus jest Jego doskonale wypełnionym
Słowem. Nie jest to bat-qol, echo głosu Bożego, ale jest to sam Bóg, który
wypowiada w Nim swoje jedyne Słowo. Jesteśmy bowiem w ostatnich dniach. Głos
staje się słowem, które się objawia jako Ojciec w Synu, łącząc zarazem Iz 42, 1
(Sługa) z Ps 2, 7 (Mesjasz) i Pwt 18, 15 (Prorok). „Umiłowany” z Mk 9, 6 jest
zastąpiony „wybranym”, który bardziej przypomina Iz 42, 1 i otwiera perspektywę
krzyża (Łk 23, 35), na którym objawi się tajemnica powrotu posłusznego Syna do
Ojca” (o. Silvano Fausti SJ, op. cit., s. 345).
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.