Relacja z Panem Bogiem – z Bogiem Ojcem, Bogiem Synem, Bogiem Duchem Świętym – jaka ona jest? Jaka powinna być? Czy w ogóle jest? Właściwie czym jest ta relacja?
Dzisiaj otrzymałem łaskę uczestniczenia we Mszy św. z modlitwą o uwolnienie i uzdrowienie. To taki niespodziewany dla mnie prezent od Pana Boga. Głoszący kazanie przypomniał nam, że często spotyka się ze stwierdzeniem „cudowna modlitwa”. Przestrzegał przed takim „magicznym myśleniem” i używaniem słów modlitwy, jak swego rodzaju zaklęcia.
Nie ma
takiej modlitwy która wszystko „załatwi”. Tym, który może sprawić cud jest Bóg,
zaś modlitwa ma do Niego prowadzić, pomóc nam w przybliżeniu się do Niego
– jej „cudowność” ma tylko na tym właśnie polegać. Modlitwa skupiona na
samej sobie nie doprowadzi nas do Pana Boga, do relacji z Nim. Z Nim jako Żywą
Osobą.
Modlitwa jest „narzędziem”, a nie celem samym w sobie.
Modlitwa jest „narzędziem”, a nie celem samym w sobie.
Czy
robimy wszystko, aby nasze rozmowy z Panem Bogiem były „świadome”? Czy nasze
usta mówią to samo co serce? A może serce jest zupełnie gdzie indziej? Postawa
serca w modlitwie jest wyznacznikiem jakości naszej relacji z Bogiem. Im dalej
serce, tym dalej jesteśmy od Boga. I nie chodzi tu o kawałek mięśnia sercowego,
ale o nasze wnętrze, o naszą wewnętrzna postawę, o nasze jestestwo.
Głoszący kazanie porównał dobrą relację do spotkania dwóch przyjaciół. Użył słowa „spotkanie” i podkreślił jego ostatnie litery „TKANIE” – wskazał, jakby osoby, które się spotkały, tkały wspólnie materiał. W pełnej symbiozie. Jeden skupiony na drugim. Rozmawiający ze sobą autentycznie. Przestrzegał przed pułapką spowszednienia modlitwy...
Pomyślałem wtedy o modlitwie, którą niegdyś z Bożą pomocą napisałem (modlitwa w godzinie miłosierdzia). Była i jest mi nadal bardzo pomocna, ale muszę stwierdzić, że po jakimś czasie przy odrobinie rozproszenia nie pomaga mi w relacji z Panem Bogiem tak, jak kiedyś – jej „spowszednienie” osłabiło niegdysiejszą relację z Bogiem, jakby wyłączyło myślenie, „włączył się” pewien automatyzm.
Aby jakość naszych relacji z Panem Bogiem była odpowiednia musimy rewidować niejako ich stan, gdyż tak jak wiara bez uczynków jest martwa, tak też modlitwa bez nawiązania relacji nie jest modlitwą lecz monologiem – a takie działania mijają się z celem. Pan Bóg „nie słyszy” takiej modlitwy, bo ona nie wypływa z serca.
Muszę tu wspomnieć o odmawianiu Różańca Świętego, aby nie być źle zrozumianym. Różaniec jest innym – specyficznym – rodzajem modlitwy. Złośliwi lub ci, którzy nie wiedzą na czym ta modlitwa (za pośrednictwem Maryi) polega, często używają w stosunku do niej określenia „klepanie …”. W tym wypadku „automatyzm” wypowiadania „Zdrowaś Maryjo…” ma nam tylko pomóc w rozważaniu w tym czasie Bożych Tajemnic w „Maryjnej atmosferze”. Wypowiadanie „Zdrowaś Maryjo…” ma być niejako zegarem (jak niegdyś mierzyło się czas zdrowaśkami) bo nie da się przecież równocześnie myśleć o słowach, które się wypowiada oraz rozważać poszczególne tajemnice Różańca (no chyba, że jest to akurat tajemnica pierwsza - zwiastowanie w części pierwszej-radosnej). Przykro jest stwierdzić, że wielu katolików niepoprawnie odmawia Różaniec Święty. Przed każdym dziesiątkiem różańca ogłasza się konkretną tajemnicę, aby ją rozważać, czyli medytować nad nią (rozmyślać) i kontemplować ją (wyobrażać sobie).
To o czym mówię jest rzeczą oczywistą dla tych, którzy dobrze praktykują tę modlitwę. Jednak dla innych, może być swego rodzaju nowością – i to raczej dla takich osób o tym opowiadam. Aby obudzić nas na nowo do prawdziwej, miłej Panu Bogu modlitwy, prośmy o to Ducha Świętego, oraz Maryję Wspomożycielkę.
Duchu Święty przyjdź ze swoją mocą i ożywiaj naszą modlitwę. Maryjo – nasza Czuła Matko – wstawiaj się za nami i wspomagaj w naszych działaniach w drodze do Wieczności.
Głoszący kazanie porównał dobrą relację do spotkania dwóch przyjaciół. Użył słowa „spotkanie” i podkreślił jego ostatnie litery „TKANIE” – wskazał, jakby osoby, które się spotkały, tkały wspólnie materiał. W pełnej symbiozie. Jeden skupiony na drugim. Rozmawiający ze sobą autentycznie. Przestrzegał przed pułapką spowszednienia modlitwy...
Pomyślałem wtedy o modlitwie, którą niegdyś z Bożą pomocą napisałem (modlitwa w godzinie miłosierdzia). Była i jest mi nadal bardzo pomocna, ale muszę stwierdzić, że po jakimś czasie przy odrobinie rozproszenia nie pomaga mi w relacji z Panem Bogiem tak, jak kiedyś – jej „spowszednienie” osłabiło niegdysiejszą relację z Bogiem, jakby wyłączyło myślenie, „włączył się” pewien automatyzm.
Aby jakość naszych relacji z Panem Bogiem była odpowiednia musimy rewidować niejako ich stan, gdyż tak jak wiara bez uczynków jest martwa, tak też modlitwa bez nawiązania relacji nie jest modlitwą lecz monologiem – a takie działania mijają się z celem. Pan Bóg „nie słyszy” takiej modlitwy, bo ona nie wypływa z serca.
Muszę tu wspomnieć o odmawianiu Różańca Świętego, aby nie być źle zrozumianym. Różaniec jest innym – specyficznym – rodzajem modlitwy. Złośliwi lub ci, którzy nie wiedzą na czym ta modlitwa (za pośrednictwem Maryi) polega, często używają w stosunku do niej określenia „klepanie …”. W tym wypadku „automatyzm” wypowiadania „Zdrowaś Maryjo…” ma nam tylko pomóc w rozważaniu w tym czasie Bożych Tajemnic w „Maryjnej atmosferze”. Wypowiadanie „Zdrowaś Maryjo…” ma być niejako zegarem (jak niegdyś mierzyło się czas zdrowaśkami) bo nie da się przecież równocześnie myśleć o słowach, które się wypowiada oraz rozważać poszczególne tajemnice Różańca (no chyba, że jest to akurat tajemnica pierwsza - zwiastowanie w części pierwszej-radosnej). Przykro jest stwierdzić, że wielu katolików niepoprawnie odmawia Różaniec Święty. Przed każdym dziesiątkiem różańca ogłasza się konkretną tajemnicę, aby ją rozważać, czyli medytować nad nią (rozmyślać) i kontemplować ją (wyobrażać sobie).
To o czym mówię jest rzeczą oczywistą dla tych, którzy dobrze praktykują tę modlitwę. Jednak dla innych, może być swego rodzaju nowością – i to raczej dla takich osób o tym opowiadam. Aby obudzić nas na nowo do prawdziwej, miłej Panu Bogu modlitwy, prośmy o to Ducha Świętego, oraz Maryję Wspomożycielkę.
Duchu Święty przyjdź ze swoją mocą i ożywiaj naszą modlitwę. Maryjo – nasza Czuła Matko – wstawiaj się za nami i wspomagaj w naszych działaniach w drodze do Wieczności.
Z Panem
Bogiem i Maryją.
Mariusz B.
Dziękuję za komentarz. Jest taki film " U Pana Boga za Miedzą". Bardzo podoba mi się tam rola Księdza, a w szczególności to, jak się modli. Bardzo proste i zwyczajne dzielenie swojego życia z Panem Bogiem, z Matką Bożą. Szczere stawiające w prawdzie o sobie, swojej ograniczoności, prawdziwe wskazujące na Moc, Miłość, Prawdę Bożą. Pokazuje wielką prostotę w obcowaniu z Bogiem, piękną zażyłość. Spotkanie Przyjaciół.
OdpowiedzUsuń